piątek, 23 czerwca 2023

Ciemna Symetria: Podziemna Warszawa (XI)

 

- Nie strzelać! Ja swój! - wołał czując, jak bardzo nie ma to sensu. Wystawiał się na strzał, zasłaniając Deveraux, która wyrwała się do przodu, stojąc nad nieprzytomnym Gerberem. Najwyraźniej dała ponieść się emocjom, z kolei on zadziałał odruchowo, gdy chwilę później pojął, że z drugiej strony tunelu ma postacie mierzące do nich z karabinów. Natychmiast znalazł się między nimi a Deveraux, która właśnie kładła się na podłodze obok Gerbera, jednocześnie przygotowując karabin. W tej chwili mieli ich jednak jak na widelcu, kimkolwiek mogli być. Nie był pewien w jakim języku zawołał do nich, zapewne po polsku. O dziwo to zadziałało, bowiem nie zaczęli jeszcze strzelać. - młodszy lejtnant Karol Walter! - spróbował, a po tamtej chwili rozległa się jakaś komenda i po chwili padło na niego światło latarki. Oślepiony spojrzał w dół, a Dev dawała do tyłu znaki pozostałym.

- Walter – powiedział ktoś z tamtej strony.

- Młodszy lejtnant Karol Walter, numer identyfikacyjny wszczepu 7215, Czwarta drużyna Zwiadu Dziewiątej Kompanii Piątej Zmechdywizji Drugiej Armii Ludowego Wojska Polskiej KRR – wypowiedział natychmiast na bezdechu, po czym zapadła na dłuższą chwilę cisza.

- Co robicie z imperialistami, towarzyszu lejtnancie? - zapytał wreszcie ten sam głos.

- Ja was znaju – powiedział Łowca, który wychynął bezszelestnie z ciemności tunelu i stanął nad Gerberem, za którego ciałem kryła się Deveraux. Z okiem wpatrzonym w swą lunetę pokazywała jedną ręką liczbę zauważonych przeciwników. Jak dotąd naliczyła dwunastu.

- Nie strzelajcie – powtórzył Walter tym razem na użytek znajdujących się z tyłu apaszy. Jak dotąd nie otwarli ognia ani nie strzeli im w plecy, czego obawiał się najbardziej. Z jakiegoś powodu czuli respekt przed stalkerem, ten jednak stał teraz obok niego, jak zwykle zdając się nie dbać o własne bezpieczeństwo.

- A wot kurwij syn – Łowca patrzył w dół na Gerbera, po czym stracił na chwilę zainteresowanie. - Wy kto? - rzucił w ciemność.

- Dziewiąta kompania – rozległo się w odpowiedzi, jak gdyby nieco bliżej.

- Dziewiataja rota – zadumał się Łowca. - Ja pamiętam. Moja rota! - zawołał. - Moja!

Deveraux cicho gwizdnęła, lecz Walter pochylił się i lekko dotknął ją w ramię. Skinęła głową i uniosła dłoń. Miał nadzieję, że ten sygnał wystarczy by powstrzymać Baumanna, który zapewne był bardziej gotowy niż zwykle by pociągnąć za spust. Z ciemności powoli wynurzył się żołnierz z karabinem gotowym do strzału.

- My wasza kompania… tawariszcz kapitan – powiedział Dowgiłło, zbliżając się do nich powoli. Wpatrywał się w Łowcę, jak gdyby nie do końca pojmując co widzi. Stalker tymczasem stracił już zainteresowanie i pochylił się, przesuwając dłonią po ciemnej plamie.

- Ja mówił, że coś nas obserwuje – powiedział.

- Pochowałem was, kapitanie Arkuszyn – Dowgiłło zatrzymał się dwa arszyny od nich.

- Nie jest sobą – uprzedził Walter. Tamten przeniósł wzrok na niego.

- Nie postarzałeś się – powiedział. - Reszta Szpicy?

- Nie dali rady – po chwili milczenia Walter pokręcił głową.

- Co tu się dzieje? - zapytał Dowgiłło. - Towariszcz kapitan? Co mu się stało?

- Gerber mu się stał – odpowiedział Walter. - Strzelił mu w głowę.

- Gerber… - powiedział powoli Dowgiłło. - Skurwysyn. Mogłem się domyślić. Niech odzyska przytomność…

- Ustaw się w kolejkę – poradził Walter. - Też w niej jestem. Ale nie wiem czy pierwszeństwo ma Arkuszyn czy… ona – wskazał wzrokiem na Deveraux.

- Zdaję sobie sprawę, że ktoś trzyma ten karabin – powiedział Dowgiłło. - I rozpoznam strzał z imperialistycznej broni. Walczyłem z nimi wystarczająco wiele… do tego nie tak dawno temu. Co robicie z imperialistami?

- Opuść broń, Jewgienij – poradził Walter. - Nie jesteśmy tu sami.

- Wiem – prychnął tamten. - Wiesz, że ja także nie jestem sam i moi ludzie także wybrali sobie cele. Ale masz rację. Skoro wlazłem wam prosto pod lufy i zaufałem gdy ujrzałem towarzysza kapitana…

- Ja Łowca – poinformował ich w tym momencie Arkuszyn, przyglądając się Gerberowi.

- Nie wiem czy uczyniłem dobrze – stwierdził Dowgiłło, po czym opuścił kałasznikowa. Walter odetchnął i podszedł bliżej, a potem obaj wyciągnęli ku sobie dłonie i mocno je uścisnęli.

- Dziewiataja rota – mruknął Łowca.

Sytuacja daleka była jednak od rozwiązania.

- Kacapy – stwierdził Merynos.

- Baumann – ostrzegawczo rzuciła Deveraux. Nie spusczała wzroku z przeciwnika, z okiem utwionym w lunecie. Nie patrzyła do tyłu, mając nadzieję iż Weyland pamięta by ubezpieczać ich od strony apaszy. Ich szanse gwałtownie zmalały, zmniejszajac się niemal do zera. Sama zresztą była poniekąd temu winna, oddała strzał odruchowo, widząc potworną istotę wypełniającą swym mrocznym kształtem tunel, niemal bez zastanowienia. Pomyślała, że z taktycznego punktu widzenia popełniła błąd, powinna poczekać aż wróg zostanie zdziesiątkowany przez podobną do pająka istotę, zabijając go dopiero później. To z pewnością rozwiązałoby nieco problemów. Spieprzyła sprawę nie po raz pierwszy. Liczyła ukryte w ciemności cele.

- Uspokójcie się wszyscy – rzucił w obu językach Walter, jak gdyby wyczuwając na co się zanosi.

- Jak ty sobie to wyobrażasz? - prychnęła, lecz on spoglądał w kierunku Baumanna i Merynosa, oraz kilku apaszy z kałasznikowami, za których wyzierał Weyland.

- Co tu robicie? - zapytał wreszcie Dowgiłłę.

- W zasadzie ja powinienem o to pytać – odparł tamten, po czym dodał: - Idziemy z Fabrycznej.

- Nie kłamcie! Jesteście na Zwycięstwa! - w tunelu echem poniósł się głos Haki.

- Nie kłamię – powiedział Dowgiłło i spojrzał na Łowcę, który pochylił się nad Gerberem i go obwąchiwał. - Walter… co tu się dzieje? Co robisz z imperialistami i… kimkolwiek by oni nie byli – wskazał ku apaszom.

- Walter, jeśli oni się nie wycofają, otworzymy ogień – podjęła decyzję Deveraux. Nim miał szansy odpowiedzieć, bo pierwszy odezwał się Łowca.

- Śmierdzi mrokiem – powiedział. - Był ranny, teraz niet.

- Ło… Arkuszyn zranił go, kiedy walczyliśmy na Unii – mruknął Walter, spoglądając na leżącego u ich stóp Gerbera, na którego twarzy zasychała krew. - Ma rację, gdy uciekał, ledwie był w stanie biec. Teraz jest… zdrowy.

- Wyszedł z tuneli… - mruknął Dowgiłło. - Mówił, że ma posłanie dla Stawki. Prowadził ze sobą oficer Akwarium. Coś pozbawiło ją ust, zaś jej ręka była cała czarna..

- Czarna? - przerwał Walter.

- To była wiadomość – rozległ się nagle głos Gerbera. - Zrozumiałeś ją? - jęknął z bólu, bowiem Deveraux zmieniła gwałtownie pozycję, jednocześnie wbijając lufę w krocze.

- Skoro mam tu zginąć, zabiorę cię ze sobą – powiedziała zimno. Nawet jeśli nie zrozumiał jej słów, przekaz był jasny.

- Zaczekaj – wtrącił się Walter. - Długo byłeś przytomny?

- Wystarczająco długo – odparł Maksym.

- Jest tu sporo osób, które mają z tobą rachunki do wyrównania – Walter spoglądał na niego z góry.

- A ja mam coś, co może wam się przydać – burknął tamten, spluwając krwią.

- Co takiego?

- Informacje – Gerber uśmiechnął się nieznacznie, jak gdyby był niespełna rozumu. - Czarna ręka… widziałem, że wiesz o co chodzi. On też wiedział.

- On?

- Sierow.

- Sierow? - Dowgiłło gwałtownie drgnął.

- Towarzysz marszałek Sierow – potwierdził Gerber. - Mogę wam o tym opowiedzieć, a także o wielu innych rzeczach. Byłem w Mroku i spotkałem tego, który tu rządzi, mogę ci o tym opowiedzieć Walter… a tej imperialistycznej dziwce powiedz, że jeśli zabierze ten swój karabin, być może dowie się, że jej ukochany Sojusz wkrótce upadnie.

Stacja Warszawa Zachodnia >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz