Prawie
2000 lat temu uczniowie przyszli do grobu, by odkryć, że jest on
pusty. Ciało, które zdjęto z krzyża zniknęło, a Jezus powstał
z martwych. 300 kolejnych lat religia niewielkiej sekty wzbudzającej
niepokój w Palestynie potrzebowała by stać się państwowym
wyznaniem upadającego powoli Imperium, choć za czasów Konstantyna
trzymało się ono jeszcze w miarę mocno, mimo naporu barbarzyńców.
Jest jednak świat, gdzie choć historia przebiegła podobnie, pośród
ciągłych walk i przelewu krwi, Rzym upadł, aEuropa zapłonęła
gdy zaniesiono jej ogniem i mieczem wiarę, nie przynoszono pokoju i
miłości. Wielka Noc to dzień, w którym Jezus otworzył oczy i
zszedł z krzyża przynosząc zagładę swym prześladowcom.
Zapewne
sporo osób zna cykl powieści Jacka Piekary o inkwizytorze
Mordimerze. To dark fantasy, która doczekała się nawet analizy
naukowej, w zakresie konstrukcji literackiej. My jednak pozostańmy
przy historii alternatywnej, która początkowo jawić się może
jako obrazoburcza. Wielkanoc to dobry moment by napisać o tych
powieściach, bo każdy odpowiednio socjopatyczny umysł w zalewie
kurczaczków i pisanek oraz pieczenia mazurków tęsknie wygląda
chwili oddechu, w której będzie mieć już przygotowania za sobą. Piekara proponuje świat, w którym Chrystus zostaje
ukrzyżowany, a następnie umiera na krzyżu, wówczas jednak kończy się
historia jaką znamy. Jezus zstępuje z krzyża, następnie sprowadza
na Jerozolimę zagładę ognia. Potem rusza na Rzym, a jego legiony
nawracają wszystkich, topiąc Imperium we krwi. Chrześcijaństwo nie
jest religią miłości i pokoju lecz krwawej zemsty, iddźcie i
nawracajcie w imię moje, niosąc śmierć, głoszą kanony wiary.
Tak właśnie to, co się wydarzyło w Wielki Piątek, przekazuje biblia.
Akcja
serii o inkwizytorze przenosi nas jednak 1500 lat później. Co tak
naprawdę miało miejsce w Jerozolimie skrywa zasłona tajemnicy,
umiejętnie skrywanej przez autora. Z przebłysków dowiedzieć się
możemy, iż z krzyża nie zszedł Chrystus, lecz „ten drugi”, a
władzę nad światem przejęła Bestia, lecz nie jest to w żaden sposób pewne i może być li tylko rojeniem heretyków. Po świecie błąkają się
wciąż ci, którzy byli obecni przy tym wydarzeniu, lecz nie
potrafią oni powiedzieć wiele, błysk krwawego światła zmienił
ich w wampiry. Nie tylko one krążą po Europie, wszechobecne są tu
także demony i anioły. Świat nadprzyrodzony nie jest bowiem
duchowy, lecz jak najbardziej materialny. Głównym bohaterem jest
Mordimer Madderdin, inkwizytor biskupa jednego z miast na terenie
Palatynatu. Niezbyt to przyjemna postać, choć wszystko co czyni
płynie z głębokiej wiary, lecz także wyrachowania. Dobro w tym
świecie płynie z nakazów biblii, co oznacza iż dla inkwizytora
jest oczywiste, że szlachetnym czynem jest przywiedzenie kogoś na
śmierć, by ocalić jego duszę. W ten sposób pozostaje zgodny ze
swym kodeksem moralnym, a my z odrazą połączoną z fascynacją
obserwujemy, jak niszczy kolejne życia i miejsca. Jednocześnie nie
waha się przyjmować łapówek, prowadzać z dziewkami lekkich
obyczajów, lecz wszystko w imię Pana.
Piekara
stworzył fascynujący świat Europy na styku średniowiecza i
renesansu, w której szerzy się herezja, lecz działa także jak
najbardziej materialny szatan. Inkwizytor posługuje się magią, ma
swojego jak najbardziej rzeczywistego Anioła Stróża, który
wspiera go w walce, choć przypomina raczej krwawego demona zemsty. Z
czasem w opowiadaniach pojawia się motyw przewodni sekretu
skrywanego w klasztorze inkwizycji, który zatrząść może całym
chrześcijaństwem. Dekadę temu Piekara dociągnął powieści do
punktu, w którym została ona objawiona, odkrywając przed nami
upadłe anioły i coś więcej, po czym pozostawił Mordimmera gdy
wyruszał on w straczeńczą misję, następnie zajął się
eksploracją jego młodości. Prędzej czy później podejmie jednak
jego dalsze losy, podobnie jak odkryje przed nami co stało się
właściwie w dniu Zmartwychstania w zapowiadanej od dawna książce
„Rzeźnik z Nazaretu”.
To, co wydaje mi się jednak najbardziej fascynujące, to fakt, iż świat
Mordimmera w warstwie historycznej niewiele różni się od
rzeczywistego. Historia potoczyła się podobnym torem, choć Europa
zdaje się nadal tkwić w mentalnych okowach średniowiecza. Jednak
niezależnie od religii książęta i królowie wciąż knują,
Papiestwo bawi się w politykę, a wojny toczą się niezależnie od
religii, która stanowi dla nich wyłącznie pretekst. Bunty
chłopskie toczą Palatynat, różnice są głównie geograficzne,
bowiem bezmiar ludzkiej głupoty i skurwysyństwa jest podobny. Okres
historyczny wybrany został nieprzypadkowo, bowiem przełom XV i XVI
wieku to w naszej rzeczywistości czasy narodzin reformacji, rebelii
i oczywiście „Młota na Czarownice”, które w tym świecie mają
jak najbardziej realne kontakty z szatanem.
Nie
polecam jedynie czytania wszystkich książek z serii za jednym
posiedzeniem, bowiem początkowe uczucie świeżości, zastąpi
szybko przytłoczenie ciężkim klimatem, a następnie zmęczeniem,
połączonym z faktem rozczarowania, iż choć w końcu czytelnik
odkrywa sekret klasztoru w Amszillas, wciąż nie dowiedział się
wiele więcej niż na początku. Wróćmy więc na razie do naszych
kurczaczków w koszyczkach i pocieszmy się, że chyba jednak lepiej
żyć w naszym świecie, niż w Europie rzeźnika z Nazaretu.
Wielkanoc będąca wspomnieniem dnia zejścia z krzyża, nie byłaby
ciekawa.