wtorek, 21 maja 2019

OA


Pisałem o tym serialu dwa lata temu, łącząc go z nowym Twin Peaks i przy okazji znajdując sposobność by wspomnieć o sławnym opowiadaniu Borgesa „Garden of Forking Paths”. Choć nie jest to najlepszy utwór latynoamerykańskiego pisarza już dawno stał się klasyką. Jest także jednym z pierwszych dzieł literackich bawiących się konwencją wielorakich rzeczywistości, gdzie wybory powodowały odmienny przebieg wydarzeń, jednakże krzyżowały się równolegle niczym ścieżki w tytułowym ogrodzie, dając nam każdorazowo inną interpretację tego, co rozgrywało się przed naszymi oczami.
Dalej już same spoilery.
I choć już wówczas wiadomo było, iż opowiadanie to jest kluczem do wyjaśnień, serial mimo iż podsuwał nam tę informację bezpośrednio, jednocześnie krążył wokół innego tematu, jednakże podsuwając nam elementy układanki wyraźnie nie pasujące do siebie. To serial nieoczywisty i to chyba najlepsze słowo by opisać, to co pod koniec 2016 roku przyszło nam oglądać. Serial o opowieściach, znajdujących się na początku tego co z czasem wyewoluowało w formę powieści lub filmu, jednakże na podstawowym poziomie pozostaje tym samym. W OA mieliśmy okazję zobaczyć podróż do tego początku. Główna bohaterka, odnaleziona po wielu latach, cierpiąca na amnezję i cudownie uleczona ze ślepoty zbierała grupę osób, głównie nastolatków, by opowiadać im o swej przeszłości. Jak łatwo się domyślić pamiętała swą przyszłość, na wiele lat zniknęła po tym jak została uprowadzona, lecz tu kończyły się oczywistości. Istotą tej historii nie był szalony naukowiec, który ją uprowadził, lecz opowieść o tym co ją spotkało. Gdzieś w tle przewijała się opowieść o badaniach nad umieraniem i przebłyskach równoległych rzeczywistości. Kilka odcinków nie przynosiło nam odpowiedzi na najważniejsze pytania, czy dziewczyna każąca nazywać się OA jest szalona, czy to co ją spotkało nie było jedynie wytworem jej umysłu. Jednocześnie zakończenie pozostawiało widzowi duże pole do interpretacji, OA umierała trafiona kulą szaleńca, a jej uczennica z wiarą zapewniała, iż trafiła do innego świata. Jednakże jeśli ktoś zakończył oglądanie tej historii w tamtym momencie, choć mógł mieć poczucie niedosytu, jednocześnie dostawał zamkniętą historię, otwartą na różnego rodzaju interpretacje, z których najbardziej prawdopodobną było szaleństwo głównej bohaterki. Lecz nie ono było treścią wszystkich odcinków, lecz opowieść o opowieściach i sposób jej snucia.
Trzy lata później dostaliśmy sezon drugi, złożony także z ośmiu odcinków, co jest liczbą wystarczającą do ukazania nam kolejnej historii zamkniętej w kilku miniaturach. Brak tu sztucznych dłużyzn znanych z innych serii Netflixowych. Tym razem seria nie bazuje już na niedopowiedzeniach, trafiamy w sam środek opowieści SF o światach równoległych. Jednak nadal pozostajemy w kręgu opowieści borgesowskiej i realizmu magicznego.
Znowu od początku twórcy sugerują nam konwencję, poprzednio zdawało nam się, iż mamy do czynienia z mystery bądź thrillerem, tym razem w San Francisco detektyw zostaje wynajęty by odnaleźć zaginioną dziewczynę. Szybko odkrywa, iż zniknęło więcej osób, wszyscy grali w dziwną grę na smartfonach augmented reality, ślad wiedzie do tajemniczego domu, z którym wiążą się opowieści o duchach, a osoby wchodzące do jego wnętrza nigdy się nie pojawiają. Czasem zaś wychodzą zeń osoby, które nigdy tam nie weszły… Jednocześnie w karetce otwiera oczy OA, szybko orientując się, iż nigdy nie przeżyła swego dotychczasowego życia, bowiem nie miała wypadku w dzieciństwie, który pamięta. Nigdy też nie stała się więźniem złowrogiego Hapa, bowiem jej życie potoczyło się zupełnie inaczej. Ale to dopiero początek wędrówki po krzyżujących się ścieżkach, która zabierze nas wprost do świata na granicy realizmu, gdzie nauka zdaje się nie mieć znaczenia. Podróż po wizjach i badaniach naukowych, z której nie dla każdego możliwy jest powrót. Gdzie okaże się, iż wizje i przebłyski dostrzegalne w chwili śmierci to nie inne żywoty, lecz ścieżki do tysięcy światów.
Z jednej strony mam pewne poczucie zawodu, iż zniknęły gdzieś niedopowiedzenia, lecz z drugiej opowieść zdecydowanie na tym zyskała. W miejsce sennego storytellingu dostaliśmy historię pełną zwrotów akcji, dużo żywszą niż poprzednik, której finał także nie pozostawi widza obojętnym. Bowiem bohaterowie przekręcają tę kartkę, której nie przekręcili protagoniści „Człowieka z Wysokiego Zamku”, burząc po części czwartą ścianę. Znowu mam poczucie, iż dostaliśmy zamkniętą opowieść, finał stanowiący doskonałe zwieńczenie opowiadanej historii. Nawet jeśli tajemnice wprowadzone w drugim sezonie miałyby nie zostać wyjaśnione, rzecz wydaje się ponownie domknięta. Zapewne nie jest to jednak koniec tego nieoczywistego autorskiego serialu, tworzonego przez aktorkę odkrywającą OA.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz