czwartek, 16 maja 2019

Ekspansja: Rebelianci i Imperium

Będą spoilery. Kiedy zaczynałem pisać na blogu o Ekspansji wydany był w Polsce jeden tom, nie było widoków na kolejne. Nudnawy lecz perfekcyjnie zrealizowany serial to zmienił, a MAG dogoni wydawanie serii po polsku zapewne przed ostatnim tomem. Bowiem półtorej miesiąca temu miała miejsce w USA premiera „Gniewu Tiamat”, przedostatniej części serii.
Autorzy postanowili wreszcie podjąć wątek błąkający się w tle od początku serii. Wiadomo, że twórcy protomolekuły transformującej planety w celu ich przebudowy działali w gigantycznej skali, niepojętej dla ludzkości, tworząc w całym wszechświecie bramy umożliwiające podróże międzyukładowe, poprzez nieoznaczoną przestrzeń. Zabawy z protomolekułą i próby jej wykorzystania jako broni omal nie doprowadziły ludzkości do zagłady, ostatecznie jednak przejęła ona system bram, w przestrzeni między nimi umieszczając stację kosmiczną Medina, kontrolując loty i rozpoczynając diasporę. Jednak dysponujących nieskończonymi możliwościami tajemniczych twórców bram spotkała zagłada. Od trzeciego tomu serii wiemy już, że coś nieznanego starło ich bez śladu, mimo iż broniąc się wypalali gwiazdy i całe układy słoneczne. Coś, co pozornie zniknęło bez śladu, lecz być może czai się gdzieś w nieoznaczonej przestrzeni, bowiem co jakiś czas bez śladu znikają kolejne statki przechodzące przez bramy. Choć przyczynę tego zjawiska udało się już wyjaśnić w kolejnych częściach, dziesięciolecia nie przybliżyły nikogo do wyjaśnienia zagadki.
To wszystko wiedzieliśmy już w ostatnim tomie, który nagłą woltą pchnął akcję 30 lat naprzód. Niezbędne to było autorom, by uzasadnić istnienie Imperium Lakonii, które w tajemnicy przed resztą ludzkości budowało swą potęgę między gwiazdami, badając protomolekułę. Gdy powróciło, rzuciło resztę ludzkiej cywilizacji na kolana, biorąc ją pod swe panowanie. Lecz nie to było jego ostatecznym celem, jak dowiedzieliśmy się pod koniec nieśmiertelny władca, transformowany przez protomolekułę, postanowił rzucić wyzwanie tajemnicy. I „szturmować bramy niebios”, gdzie kryje się sekret tego co stało się z obcymi, którzy pozostawili po sobie bramy. Jak to się skończy można było się łatwo domyślić, zwłaszcza iż od początku serii tytuły odwołują się najczęściej do biblijno-babilońskiej nomenklatury. Ludzkości udaje się zatem zwrócić wreszcie uwagę Boga i go rozgniewać. Jednocześnie w tle toczy się rozgrywka mająca na celu pokazanie ludzkości, iż Lakonia nie jest niepokonana. Niewielka grupka rebeliantów szykuje siły do ataku na infrastrukturę kosmiczną, która zniszczyła poprzednio flotę. Skądś to znamy?
Oczywiście, jak każda space opera, także i Ekspansja zbudowana jest na pewnych schematach. Po lekturze można mieć jedynie za złe, że pewne wątki zostają zbyt szybko rozwiązane, skok o trzydzieści lat w poprzednim tomie wprowadził nowe realia fabularne, pod koniec książki zdawało się, iż część bohaterów nie żyje, niektórzy znaleźli się w naprawdę nieprzyjemnym położeniu. I niestety wątki te już w tym tomie autorzy błyskawicznie sklejają, choć z drugiej strony trudno im się dziwić. Została im już jedynie jedna książka, zatem chcą mieć wszystkich swych protagonistów razem w jednym miejscu po raz ostatni. Powoli żegnamy część z nich, których losy dobiegają w tej książce końca. Oczywiście jak łatwo można się domyślić grupa, która rozpoczęła swą przygodę w pierwszym tomie, dotrwa do końca. Za złe można mieć jedynie rozwiązanie nieco deux ex machina, skoro w poprzednim tomie gwiazda śmierci okazała się niepokonana, to znalezienie teraz kanału wentylacyjnego przez grupkę rebeliantów nie mającą wsparcia sztabu naukowców wydaje się nielogiczne, podobnie jak pozostawienie takiej słabości przez jej projektantów. Łotr 1 ma się dobrze w każdym możliwym kosmosie.
W każdym razie wszystkie postacie zostały ustawione na planszy do ostatniego rozdania, a ludzkość obudziła coś, co powinno pozostać uśpione. I teraz zamierza się jej pozbyć, podobnie jak uczyniła to z twórcami bram, którzy zniknęli bez śladu. I ma na to sposób, by wyeliminować ją w całości w ułamku sekundy, co próbuje już uczynić. A na wprost tej potęgi stanie, jak łatwo się domyślić załoga „Rocinante”. W 2020 roku w ostatnim tomie cyklu.

1 komentarz:

  1. półtora miesiąca, nie półtorej, a serial nie jest nudnawy

    OdpowiedzUsuń