poniedziałek, 19 października 2015

Megastruktury, kosmiczne, obce i potężne

Kilka dni temu przez polski internet przemknęła informacja o możliwym odkryciu Sfery Dysona wokół gwiazdy KIC 8462852. Przy okazji wiele osób dowiedziało się o istnieniu takiej megastruktury, konstrukcji o skali wręcz niewyobrażalnej, otaczającej wokół gwiazdę, by wykorzystać jej energię dla potrzeb odpowiednio zaawansowanej cywilizacji (drugiej w skali Kardaszewa, ale o tym kiedy indziej). Freeman Dyson wielokrotnie publicznie prosił, aby nie nazywać w ten sposób hipotetycznej sfery zwłaszcza, że w jego oryginalnym pomyśle nie była to zamknięta konstrukcja, a rój otaczających gwiazdę kolektorów. Jednak przetworzona do czegoś w rodzaju pudełka szczelnie otaczającego gwiazdę sfera trafiła do szerokopojętej SF, stąd dzisiaj zrobię subiektywny przegląd ciekawszych pomysłów wykorzystania ich w gatunku.
Sfera rozumiana w wersji Dysona opisywana była na blogu całkiem niedawno, przy okazji nie wydanej (jeszcze) po polsku „Long Utopii”. Kto ciekaw niech zajrzy do tego wpisu, gdzie duet Baxter/Pratchett opisali jak alternatywna Ziemia jest przekształcana przez obcych wyrzucających na orbitę jej fragmenty, co prowadzi w konsekwencji do destabilizacji jądra i zagłady planety. Jest to jedyny znany mi utwór gdzie konstrukcja pojawia się w wizji bliskiej pomysłodawcy, a więc rojowi ciał orbitujących wokół obiektu. W przeważającej większości sfera występuje w ujęciu klasycznym – z pustym wnętrzem, wewnątrz którego znajduje się gwiazda. Jako taka wzmiankowana jest w trylogii Ancillary Ann Leckie, gdzie w jej wnętrzu ukryta i bezpieczna znajduje się stolica Imperium Raadch (nadal polecam lekturę w oryginale, bo sądząc po recenzjach tłumacz zabił powieść wraz z zabójczym tytułem). To ciekawa odmiana sfery, która pojawiła się z czasem – z gwiazdą podtrzymującą ekosferę na jej wewnętrznej powierzchni. Jak taka rzecz mogłaby wyglądać, można zobaczyć w odcinku „Relics” Star Trek: Next Generation. Enterprise nieopatrznie wlatuje do wnętrza sfery Dysona i zostaje w niej uwięziona, krążąc nad wymarłym światem, we wnętrzu którego świeci gwiazda. Nota bene nie jest to pomysł oryginalny, bo w takim ujęciu pojawia się również w komiksie Valerian „Kraina bez gwiazd”, czy też w tetralogii o Długim Słońcu Gene Wolfe'a, gdzie świat stanowi wnętrze walca zwanego Whorlem, mknącego przez galaktykę. Są to jednak sfery o stosunkowo małej skali (choć i tak większe od Ziemi). Konstrukcja taka obejmująca cały system planetarny pojawia się u Grega Egana, gdzie ludzkość wraz z Układem Słonecznym zostaje uwięziona wewnątrz, tracąc widok na gwiazdy, co powoduje powszechną depresję. „Kwarantanna” to powieść detektywistyczna o fizyce kwantowej, w konwencji space opery sfery dwukrotnie użył Peter F. Hamilton, raz w analogiczny sposób do Egana (na marginesie dygresja – autor w Polsce mało popularny bo pisze o kosmosie, do tego rozwlekle, naprawdę jednak warto). W niewydanej u nas (nadal) trzeciej części trylogii o Pustce podczas wojny domowej we Wspólnocie wewnątrz sfery zostaje zamknięty Układ Słoneczny. Postludzkość w walce z sobą samą używa broni, którą poznała tysiąc lat wcześniej, gdy zorganizowała ekspedycję do pary Dysona, tajemniczej gwiazdy, której światło zniknęło. Tam odkryła i oczywiście wypuściła na wolność coś, co zostało uwięzione wewnątrz sfery wraz z całym systemem i tym samym stanęła na krawędzi zagłady, o czym opowiada „Gwiazda Pandory”. Wreszcie jest Charles Stross i jego „Accelerando”, opowieść o tym jak ludzkość staje się postludzkością, a przemieniona w informację wraz z SI transformuje Układ Słoneczny, wykorzystując do konstrukcji sfery planety otaczające słońce, w tym oczywiście Ziemię. Postbyty jako informacja opuszczają sferę, nim ta stanie się opakowaniem mózgu-matrioszki, gigantycznej struktury obliczeniowej, superkomputera zasilanego przez gwiazdę. Dalsze konsekwencje są ciekawe, gdy wirus infekuje bramki transportowe, pamięć ludzkości zostaje wyczyszczona i w ten sposób traci całą swoją historię. Podobny manewr zastosował Marcin Podlewski w „Głębi”, gdzie także nikt nie pamięta co właściwie się stało podczas wojny, ale w przeciwieństwie do Strossa postanawił tę kwestię wyjaśnić, niszcząc tajemnicę.
Do Strossa za chwilę wrócimy, na razie pokrótce o pierścieniu Nivena, stanowiącego wycinek sfery Dysona. Pierścień obraca się wokół gwiazdy, jego wewnętrzna strona nadaje się do zamieszkania. Cykl dnia-nocy regulują lustra unoszące się między pierścieniem a gwiazdą. Wikipedia podpowiada, że do zbudowania takiej konstrukcji należałoby użyć wszystkich planet w układzie, zaś jego konstrukcja (podobnie jak i sfery) zgodna jest z prawami fizyki. A nazywamy go nazwiskiem pisarza SF Larry'ego Nivena, bo opisał on ją po raz pierwszy w „Pierścieniu”. Podobny konstrukt w cyklu o Kulturze pojawił się u Iaina M. Banksa.
Wróćmy na koniec do Strossa. W noweli „Missile Gap” (po polsku jako „Nierównowaga Sił” w Wydaniu Specjalnym Fantastyki w 2009 roku) akcję umieścił na dysku Aldersona. To spłaszczony pierścień, z dziurą w środku gdzie znajduje się gwiazda, mający masę większą niż ona sama. Konsekwencje tego są dla żyjących na powierzchni dotkliwe. W roku 1962 cała ludzkość ocknęła się właśnie w takim miejscu, wiek gwiazd wskazywał, że minęło 800 000 lat, zaś część z nich została transformowana przez zaawansowaną cywilizację. Jej jednak nie spotykamy, zagadka nie zostaje rozwiązana. Miast tego obserwujemy ludzkość toczącą swą wojnę. Fakt, iż kontynenty zostały przeniesione na płaską powierzchnię sprawia, że rakiety nuklearne wynoszone po elipsie na orbitę przestają mieć zastosowanie, skoro latają po paraboli. Przyciąganie zresztą nie pozwala teraz umieścić satelity na orbicie, bo jako taka z nie istnieje, a żaden obiekt nie jest w stanie wyrwać się z pola grawitacyjnego. Skoro Ziemia nie jest kulą, do Azji i Europy jest naprawdę daleko, więc ZSRR zajmuje kraje Zachodu, skacząc sobie z USA do gardeł przy pomocy bombowców atomowych. Zresztą efekty strzelania rakietami wewnatrz sfery Dysona mogłyby się okazać równie ciekawe, im bliżej słońca tym grawitacja stawałaby się mniejsza, po czym wpadałaby w pole przyciągania gwiazdy. Czyli wojna konwencjonalna znowu okazałaby się niemożliwa, dopóki ktoś nie wpadł by na pomysł by zniszczyć gwiazdę.
Zeszłotygodniowa sfera Dysona okazała się być gromadą komet, tego jednak polski internet nie podchwycił. Kończąc ten przegląd przypomnę, że mówimy o konstrukcjach, rzędu wielkości przewyższających wielokrotnie Ziemię i odległość dzielącą ją od pobliskich planet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz