czwartek, 22 listopada 2018

Planetary

Właśnie wydano w Polsce pierwszy tom zbiorczego wydania komiksowej serii „Planetary”. Publikację szczęśliwie doprowadził do skutku Egmont, w twardej oprawie i z obwolutą, co można nazwać szczęśliwym finałem, bowiem wydanie komiksu zapowiadano w Polsce od ponad dekady. Zaopatrzywszy się w komiks zasiadłem do lektury odkrywając, iż nieco się zestarzał, czy też raczej bardzo głęboko tkwi w latach dziewięćdziesiątych, czego nie dostrzegałem czytając go na początku wieku. „Planetary” wydawano w latach 1999-2001, następnie z coraz większymi przerwami między rokiem 2003 a 2009 kiedy udało się doprowadzić opowieść do finału. Choć cykl od początku zaplanowany był na 24 zeszyty wychodzące co dwa miesiące powstały opóźnienia powodowane początkowo chorobą jednego z autorów, następnie innymi zobowiązaniami, historia zaś rozrosła się finalnie do 27 zeszytów, nie licząc trzech odrębnych nowel komiksowych. Mimo upływu czasu jest to nadal rzecz warta polecenia.
Rysownikiem serii był John Cassaday, który dopracował w niej swą realistyczną kreskę i kompresję narracyjną przy pomocy kadrowania, którą zasłynął w roku 2004 w serii „Astonishing X-Men” do scenariusza Jossa Whedona. W „Planetary” rysunki stoją na wysokim poziomie, ilustrując scenariusz Warrena Ellisa. To postać znana z świecie komiksowym z wielu dokonań, a na blogu pojawiła się już parokrotnie, zazwyczaj w kontekście historii traktujących o alternatywnych rzeczywistościach. Nie inaczej jest w przypadku „Planetary”, choć w tym wypadku mowa równoległych światach popkulturowych. Ellis jak zwykle podszedł do zagadnienia naukowo, miksując matematykę i fizykę z zasadami rządzącymi gatunkiem komiksu bohaterskiego. Wszechświat „Planetary” egzystuje w ramach multiwersum przypominającego płatek śniegu egzystujący w in 196,833 wymiarowym uniwersum. Brzmi to szalenie, jednak pomysł ten stanowi rozwinięcie matematycznej teorii tzw. Grupy „monstrum”. Ellis koncepcję wykorzystuje w swych scenariuszach, do budowania tajemnic, z którymi mierzy się grupa „Planetary”.
Choć poszczególne epizody mają strukturę zamkniętą, stopniowo łączą się ze sobą w większą całość, tworząc zamkniętą meta-strukturę opowieści. Ellis wziął na warsztat popularny w latach dziewięćdziesiątych motyw tajemnic skrywanych przed opinią publiczną, jednak w przeciwieństwie do „X-Files” nie utajniał ich rząd. Okazuje się, iż istnieje więcej niż jedna historia świata, która przez cały XX wiek toczyła się w sposób utajony. To tajna historia superbohaterów. Grupa „Planetary” prowadzi śledztwa w sprawie tych wydarzeń, sama pozostaje mocno tajemnicza, nikt nie zna jej struktury, nie wiadomo kto jest jej właścicielem, ani kto ją finansuje. Tajemnice te odkrywane są stopniowo, wraz z kolejnymi dziwacznymi odkryciami dokonywanymi przez jej członków. Tajna siedziba grupy superbohaterów zniszczona w starciu z innym wymiarem pół wieku wcześniej, wielkie potwory na japońskiej wyspie, upiór policjanta polujący na przestępców w Hong Kongu, międzywymiarowy statek Drugiej Floty Europejskiej z równoległej rzeczywistości to tematy pierwszych historyjek, stanowiących nawiązania do najpopularniejszych motywów popkultury, które Ellis rozgrywa po swojemu. Znajdziemy tu także Tarzana, Sherlocka Holmesa, a z czasem okaże się, że „Planetary” ma swojego przeciwnika – czwórkę astronautów, która zyskała nadludzkie moce po locie w kosmos, a genialny przywódca konstruuje wynalazki, którymi nie zamierza podzielić się z resztą ludzkości. Brzmi znajomo?
Ellis dekonstruuje tu komiks superbohaterski stawiając go w zupełnie innym świetle, a jednocześnie przetwarza po swojemu opowieści, które przed nastaniem ery internetu jeszcze nam tak nie spowszechniały, a w czasach gdy teorie spiskowe nie stały się powszednie, potrafiły ożywić naszą wyobraźnię i wywołać niepokój. Choć napisałem, że komiks nieco się zestarzał, nie jest to dobre określenie. Po prostu napędzające go inspiracje nie mają już obecnie takiego znaczenia w czasach galopującego populizmu baniek społecznościowych.
Znający twórczość Ellisa znajdą tu liczne powiązania z innymi seriami imprintu „Wildstorm”, w szczególności z serią „Authority”, która w owym czasie także namieszała mocno w komiksie superbohaterskim. W ogóle mam wrażenie, że w owym czasie nieco niezauważenie przeszła rewolucja dokonująca się w latach 1999-2004 za sprawą takich twórców jak Grant Morrison, Mark Millar i właśnie Warren Ellis. A w każdym razie nie miała aż takiego wydźwięku jak ta z roku 1986, która umownie zakończyła pewną erę amerykańskiego komiksu. W każdym razie bierzcie się za „Planetary”, jako osoba znająca całą serię mogę napisać, iż warto.