piątek, 20 października 2017

Zakręcony świat

W serii „Wielka Kolekcja Komiksów Marvela” ukazał się właśnie efekt wczesnych prac Alana Moore’a i Alana Davisa z początku lat osiemdziesiątych – Captain Britain, wydawany w ramach różnych ówczesnych serii Marvel UK. Poza zagorzałymi fanami marvelowskich komiksów w zasadzie mało kto komiks ten kupi, zresztą obiektywnie rzecz ujmując sam bym go nie polecił nikomu poza starym fanatykiem wędkarstwa. Mimo to rzecz warto przynajmniej kojarzyć, nie tylko dlatego, że jest to klasyk.
„Zakręcony świat” zbiera komiksy wydawane na przestrzeni kilkunastu miesięcy, nim Alan Moore swym zwyczajem pokłócił się z wydawcą komiksowym. Nim jednak zabrał swoje zabawki, miał okazję odcisnąć swe piętno na Marvel UK, a jak pokazały późniejsze lata, na całym uniwersum. W zasadzie dał Marvelowi multiwersum wszechświatów alternatywnych. Zaznaczyć należy, iż to nie on był ich twórcą, Captaina Britaina objął w połowie trwającej historii, gdy tamten peregrynował po innych rzeczywistościach. Jednak w tamtym czasie nie była to koncepcja, która miałaby znaczenie w głównych nurtach komiksowych, Marvel UK był linią poboczną, wydającą komiksy na terenie Wielkiej Brytanii, które zresztą nie sprzedawały się zbyt dobrze. Scenarzyści usiłowali połączyć brytyjskość z komiksami o superbohaterach, wychodziło im to słabo. Moore nie potrafił jeszcze dobrze pisać scenariuszy do komiksów, ale miał pomysły. Praktycznie na samym początku zabił pomocnika głównego bohatera, który chwilę wcześniej został zdradzony przez swą towarzyszkę. Za moment zabił Captaina Britaina. Potem oczywiście protagonista poczuł się lepiej.
Ale nie dlatego o tym piszę, otóż Moore bawiąc się koncepcjami światów alternatywnych zasiał ziarna pomysłów, które przeniknęły do mainstreamu. DC miało już od prawie dwóch dekad swoje multiwersum, z czasem nazwane Nieskończonymi Ziemiami. Marvel dostał je dzięki Alanowi Moore’owi, który nadał nowej rzeczywistości numer 616. Z czasem pomysł ten został rozwinięty przez Chrisa Claremonta, jednak to Alanowi Moore’owi Marvel zawdzięcza numerację głównego wszechświata, a miało to miejsce właśnie w komiksie wydanym obecnie po polsku. Do tego zaludnił multiwersum dziwacznymi stworami i rzeczywistościami nie mającymi wiele wspólnego z 616. Nie były one alternatywne, raczej całkowicie odmienne.
Z perspektywy czasu komiks razić będzie swym archaizmem, zarówno w warstwie graficznej jak i scenariuszowej. Najwyraźniej Moore’a nie kontrolował żaden redaktor, bo pozwalał sobie na coraz dziwniejsze pomysły. Z perspektywy czasu widać jednak, iż komiksy o Brianie Braddocku były dlań polem do nauki, a przede wszystkim laboratorium gdzie rozwijał zalążki przyszłych pomysłów, jednocześnie komentując bieżącą sytuację polityczną. Szalony Jim Jaspers, polityk zyskujący poparcie dzięki homofobii kierowanej przeciw mutantom, wygłaszał płomienne przemowy polityczne, których trzon stanowiły cytaty z ówczesnych przywódców partyjnych. Brytania poddana para-faszystowskiej władzy, gdzie w obozach zamyka się przeciwników politycznych to oczywiście V jak Vendetta, tu jeszcze ukazywana mocno nieudolnie. Podobnie postępował Garth Ennis pisząc Hellblazera, a gdy seria stała się dlań za ciasna, szereg pomysłów rozwinął w Preacherze. W przypadku Moore’a widać tu już zapowiedź V, jak również Strażników, którzy mieli nadejść kilka lat później. Ale nim pokłócił się z Marvelem dał mu Elizabeth Braddock, czyli Psylocke, do tego Jaspersa i Fury, których próbował wykorzystywać później Claremont w X-Men. No i umożliwił powstanie Excalibur, gdzie wszystkie pomysły jakie miał na serię o Captainie Britain zostały rewitalizowane.
Kolekcjonerzy i tak kupią, a jeśli ktoś chce zobaczyć jak zaczęło się multiwersum Marvela a 616 zyskało swą nazwę, może wydać pieniądze. W innym wypadku czytelnik będzie zawiedziony, Moore najlepsze lata twórczości miał w roku 1982 jeszcze przed sobą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz