niedziela, 8 października 2017

W niewoli eteru

Aż do XIX wieku pierwiastek eteryczny, zwany piątym elementem, krążył swobodnie na salonach fizyków, zdając się być wytłumaczeniem wielu teorii oraz konstrukcji świata. Choć tajemniczy eter, nieuchwytna siła napędzająca przyrod,ę ostatecznie okazała się nie istnieć, została podchwycona przez autorów SF. Trudno ustalić kto uczynił to pierwszy, istnieje multum opowieści dziejących się w światach alternatywnych, w których eter zmienił całkowicie historię, takich jak choćby opisywane tu swego czasu „Mechaniki eteryczne” czy książka Krzysztofa Piskorskiego.
Jednakże na szczególną uwagę zasługuje dylogia Iana R. MacLeona, dwie luźno powiązane ze sobą książki, dziejące się w tym samym świecie. „Wieki światła” wydane w Polsce w 2006 roku otwierały serię Maga „Uczta wyobraźni”, w której wydawane są utwory fantastyczne na pierwszy rzut oka trudne do zakwalifikowania. Z czasem nastąpiło odejście od tej zasady, początkowo jednak publikowano książki uprzednio zrecenzowane przez Jacka Dukaja w „Czasie Fantastyki”, zachwalane przez niego jako znakomite osiągnięcia gatunkowe. Takimi są bez wątpienia „Wieki Światła” i „Dom burz”.
W alternatywnym świecie pod koniec XVII wieku odkryto złoża eteru, cudownego pierwiastka, który okiełznany magią daje niespożyte źródło energii, umożliwiając napędzanie postępującej mechanizacji. Choć pada tu słowo magia, w zasadzie w książce jej nie uświadczymy, bowiem zajmujący się eterem stają się raczej inżynierami, okiełznującymi nową energię. Pod koniec XIX wieku rozwój przemysłowy osiąga poziom adekwatny do wiktoriańskiej Anglii, z pewną zasadniczą różnicą. Przez 300 lat umocnił się średniowieczny podział cechowy, czyniąc społeczeństwo jeszcze bardziej klasowym i uwięzionym w okowach konwenansów. Zdawać by się mogło, że opis dotyczy powieści steampunkowej, jednak daleko jej do bycia przedstawicielem gatunku. MacLeod napisał bowiem powieść głęboko XIX wieczną, wybierając sposób snucia opowieści na wzór Dickensa czy Zoli, a w Polsce Żeromskiego. To ostatnie porównanie jest dość dobre, bowiem dostajemy powieść głęboko zakorzenioną w XIX prozie, opisującą dole i niedole warstw społecznych, ukazywane oczami osoby wchodzącej w ten system z zewnątrz, pragnącej coś zmienić. Zupełnie nie liczy się tu akcja, fabuła zdaje się być pretekstowa, jej właściwą treścią jest opis eterycznej Anglii, do której stopniowo nadciąga rewolucja. Poznajemy system cechowy, funkcjonowanie w nim poszczególnych cechów, wykorzystywanie zatrudnionych w fabrykach pracowników oraz dzieci. Brudne ulice pełne zwykłych ludzi z eteryczną arystokracją, dają powieść w duchu „Wielkich Nadziei” Dickensa.
Nie jest to proza łatwa choć artystycznie wysmakowana, miłośnicy lekkiej i szybkiej beletrystki nie mają tu czego szukać. Pozostali dostaną jeden z najlepiej opisanych światów alternatywnych, w pełni realny, żyjący własnym życiem, udręczony pod ciężarem przemysłu eterycznego. Jesteśmy świadkami dorastania bohatera, zafascynowanego eterem, usiłującego wyrwać się spod jego ciężaru, biorącemu udział w działaniach socjalistów pragnących wyzwolić ludzi, jego miłości i rozczarowań. W nich przegląda się świat powieści, którego iskrą jest eter. W „Domu burz” do tego świata wkracza wojna. Choć jest ona odpowiednikiem amerykańskiej wojny secesyjnej, a w tym wypadku w Anglii Wschód ściera się z Zachodem, nasuwa ona największe podobieństwa z I Wojną Światową. Nie tylko z powodu faktu, iż dzieje się na początku XX wieku, a rozwój techniki wojennej odpowiada naszej. Zaczyna pobrzmiewać tu duch Remarque’a, opisującego wojnę jako doświadczenie, początkowo fascynujące, które okazuje się czymś niszczącym społeczeństwo. Paradoksalnie, że na wojnie najbezpieczniej być żołnierzem, bowiem statystyki mówią, iż procentowo ginie podczas niej najwięcej cywilów. Taka też okazuje się wojna w świecie eteru, nie jest szybka i prosta, zmienia się w wojnę na wyniszczenie. Nim do niej dojdzie obserwujemy stopniowo narastający konflikt i przemianę w społeczeństwie, z domu stojącego pozornie na uboczu wielkiego świata.
Dla poszukujących trudnej prozy, pozostającej na długo w pamięci jako opis alternatywnego świata, dylogia będzie doskonałą lekturą. Po latach od jej przeczytania nie jestem w stanie powiedzieć jaka byłą oś jej akcji, doskonale jednak pamiętam rzeczywistość skonstruowaną z mistrzostwem przez MacLeoda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz