piątek, 13 października 2017

Boczne tory historii

Jedna ze starych szkół historycznych sprowadzała przebieg historii do wielkich wydarzeń, które determinowały losy jednostek i historię całego świata. Kto czytał „Nie licząc psa” Connie Willis ten wie o co chodzi, bowiem jest to jedna z osi fabuły. Czasem mam wrażenie, że historie alternatywne nie wyzwoliły się z tego poglądu, bowiem większość dzieł z tego gatunku opowiada o istotnym punkcie rozbieżności, sprawiającym iż historia toczy się inaczej. Rzecz jasna w samej swej naturze historia alternatywna zakłada istotną zmianę przebiegu wydarzeń, zasadzając się w odmienności od znanych nam dziejów, jednak najczęściej sprowadza się do zmiany znaczącego wydarzenia. W ten sposób pozostajemy w zaklętym kręgu wojny secesyjnej wygranej przez Konfederatów, zwycięskiego Hitlera w II Wojnie Światowej i oczywiście Wielkiej Zwycięskiej Polski.
Miło przeczytać czasem dla odmiany historię osadzoną w alternatywnej rzeczywistości, nie opisującą wielkich wydarzeń, ani tym bardziej znanych. Tym razem rzecz dzieje się w Afryce południowej, lecz nie chodzi o jeden z najbardziej znanych cykli alternatywnej rzeczywistości, opowiadającego o Drakanach, lecz o książkę traktującą o rzeczach bardziej przyziemnych. Mowa o „Azanian Bridges” Nicka Wooda.
Nie spodziewam się, żeby książka ta miała ukazać się po polsku. Nie jest to żaden pewniak wydawniczy, do tego w zasadzie thriller. Jego akcja dzieje się współcześnie w RPA, z jedną istotną różnicą – wciąż panuje tam apartheid. McGuffinem jest tajemnicze pudełko, empatyczny poszerzacz, umożliwiający poznanie myśli i uczuć innych osób, przedmiot zainteresowania służb specjalnych i ANC (dobrym porównaniem z bliższego kręgu kulturowego dla nieznających historii i współczesności RPA będzie stwierdzenie, iż jest to taki odpowiednik IRA). Reszta jest w zasadzie historią sensacyjną, choć jak widać fabuła pozwala spokojnie na umieszczenie jej w dziale fantastyka.
Tytuł tej książki ma znaczenie dużo większe, niż można byłoby się tego spodziewać. Azania to nazwa jaką proponowano dla RPA, gdy znoszono w niej apartheid ćwierć wieku temu. Zdaje się, iż dotąd działają tam organizację mające Azanię w nazwie. Tytułowe mosty to odniesienie do sytuacji politycznej kraju, w którym wielokrotnie mówiono o potrzebie zasypania przepaści dzielącej Afrykanerów od tubylczej ludności, mostem nazwano choćby przejściową konstytucję z roku 1993. Wreszcie mostem i łącznikiem między światami dwóch stron konfliktu wydaje się być tytułowe pudełko, o którego zdobycie walczą ANC i Afrykanerzy. Osoby naukowca i studenta, których losy zostają ze sobą związane, także łączą się w podobny sposób. Afrykanerski protagonista nazywa je wprost „mostem do uczuć”.
Książka Wooda jest miłą odskocznią od innej literatury tego typu z uwagi na swą egzotyczność. Podejrzewam co prawda, iż gdyby „Lód” Dukaja okazał się jednak przetłumaczalny (nie wierzę, że uda się go przełożyć na angielski, lub zostanie położony w tłumaczeniu podobnie jak stało się to z „Diasporą” Egana w Magu), tej samej egzotyczności doświadczyłby anglojęzyczny czytelnik. „Mosty” nie są jednak kulturowo obce tak jak „Laguna”, przedstawiają jednakże odmienny świat. Być może czytało mi się je dobrze, bo kontekst historyczny nie był mi obcy, byłem świeżo po lekturze „Wypalania Traw” i „Trębacza z Tembisty” Jagielskiego, do tego „Bractwa Bang Bang”.
Dość istotnym elementem świata w książce jest fakt, iż nie wiemy w zasadzie co sprawiło, że historia potoczyła się inaczej. Skoro wojna w Afganistanie nie dobiegła końca, domniemywać możemy, iż skupieni na walce z ZSRR Reagan i Tchatcher nie wymogli na władzach RPA demokratycznych przemian. Prezydent Obama i jego sojusznik, przywódca mudżahedinów Osama bin Laden współcześnie prowadzą więc z Sowietami rozmowy pokojowe. A skoro już zahaczyliśmy o Azanię, to postaram się niebawem napisać coś o Drakanach, bo to akurat pozycja z dziedziny alternatywnej militarnej fantastyki, którą znać warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz