sobota, 10 czerwca 2023

Ciemna Symetria: Podziemna Warszawa (IX)

Zhan czekał ze spokojem na nadciągające siły przeciwnika. Jego los nie miał znaczenia. Władczyni uczyniła go posłańcem, zbierającym informacje, z zadania tego się wywiązał, wypełniając swą rolę. Receptor przekazał dane Niebiańskiej Świątyni, Zhan wydał rozkazy, rozmieścił czujki. Oczekiwał. Czas poświęcił na dostrajanie się do oddziaływań w tunelach, skupiając się na ich ledwie odczuwalnym drżeniu, przenoszonym z odległej powierzchni, która dygotała pod ciosami bomb. Miasto na górze przestawało istnieć, co nie miało najmniejszego znaczenia.

Nadchodzili, zaś Zhan czekał w milczeniu. Powinny doń spływać informacje z czujek i receptorów, lecz zupełnie nie zdziwiło go, że stracił z nimi łączność. Światło-Mrok uzyskiwał taktyczną przewagę, nie wiedząc jak potoczy się spotkanie. Przybywał osobiście, zatem był pewien swej potęgi, trwając w przekonaniu, iż zdoła powstrzymać Zhana. Generał wiedział, iż siły nie są wyrównane, a Światło-Mrok nie zdawał sobie sprawy z potęgi Nieskończonej Armii, liczbie wojsk jakie czekały w Niebiańskiej Krainie. Nałożnice Władczyni gotowe były rodzić żołnierzy w nieskończoność, w nie-czasie zwiększając siłę armii, posyłanej na wojnę. Od rozpoczęcia misji Zhana minęło kilka godzin, co stanowiło okres wystarczający by w Niebiańskiej Świątyni powiększyć liczbę wojowników o nieskończoność. Wydał już stosowne rozkazy.

Światło-Mrok przybył w otoczeniu swych dzieci, ukazując gotowość do konfrontacji. Była z nim też ruda kobieta z blizną na twarzy, której przynależność nie była dla Zhana do końca jasna, zdawało się jednak, iż stała po stronie jego przeciwnika. Stanęli przed nim gotowi do walki, oświetlając go swymi latarniami. Zhan widział doskonale w ciemności i nie potrzebował światła.

- Zrzucacie maskę, generale? - zapytał Światło-Mrok, studiując go uważnie. Dzieci Mroku zajęły pozycje wokół nich, szukając zagrożenia. Zhan spoglądał na tamtego nie zwracając uwagi na fakt, iż odcięto go od szumu więzi.

- Obawiam się, iż nie rozumiem – odparł.

- Obecna tu major Budzyńska – Światło-Mrok wskazał na kobietę – twierdzi, iż od kiedy zmieniliście się maoistyczny Kolektyw, jak nazywają was imperialiści, zachowujecie się kompletnie niezrozumiale i nieprzewidywalnie. Waszymi działaniami nie kieruje logika. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż wasze oddziały zapuściły się tam, gdzie miały się nie pojawiać? Jaki był tego cel? Chcieliście po prostu pokazać, że potraficie się przekraść tunelami niewykryci i wskazać mi płynące z tego implikacje? Czy też ten atak miał pokazać, że jesteście gotowi uderzyć na nas, a przymierze miało służyć jedynie odwróceniu uwagi? Usłyszę jakieś ultimatum od waszej Władczyni? – zalał Zhana ciosami swych słów.

Zhan ocenił taktykę tamtego. Wyprowadził proste uderzenie, nie kryjąc się za fasadą słów, na co uczulono go w strumieniu informacyjnym. Zupełnie jak gdyby nie chciał uczestniczyć w grze zwanej dyplomacją, jak twierdziła Władczyni pełnej pozorów i kłamstw. Zhan nie pojmował skąd biorą się emocje tamtego. Być może pewien swej potęgi nie rozumiał niuansów, zatem był podatny nie tylko na kłamstwo, lecz również manipulacje.

- Nie było tak, Władco Mroku – odparł. Po namyśle, starannie dobierając słowa, dodał: - Mój miot prowadził rozpoznanie. Jednakże nie sądziłem, iż miejsce to znajduje się we władzy Mroku – rzekł. Przed oczami miał obraz załamania struktury i rozpadu ciemnej materii, w miejscu gdzie nawigator jaśniał swym światłem. Polecił swym oddziałom schwytać go za wszelką cenę, mając wrażenie, iż jego blask przesłania mu wszystko. Człon rozpoznania bojem wdał się z nimi w walkę, którą przegrał, jednak zgromadził niezbędne informacje.

- Tamta stacja należy do Mroku – powiedział z naciskiem mężczyzna.

- Barbarzyńcy was zdradzili – zauważył Zhan. - Walczyli z wami i z nami – wyciągnął wniosek z faktu, iż grupa, z którą starli się na stacji dysponowała bronią rozrywającą wiązania ciemnej materii.

- To nie imperialiści – odezwała się kobieta. - To zagubiony oddział… buntowników.

Zhan nie zrozumiał konotacji tego słowa, przeszukując zgromadzony zasób pamięciowy. Najbliższym wydał mu się miot, pozbawiony więzi kolektywnej, pozbawiony poleceń i łączności strumienia informacyjnego.

- Moje oddziały ich wyeliminują – zapewnił, wiedząc iż jest to jedyny sposób radzenia sobie ze zdziczałymi receptorami i żołnierzami.

- Nie zbliżycie się na krok do tej stacji, generale! - warknął gniewnie Światło-Mrok. - A jeśli jeszcze raz wychylicie się ze swej stacji, uznam was za wroga…

- Jesteśmy sojusznikami – przypomniał Zhan.

- Sojusznicy nie przekradają się za plecami – warknął tamten. - Nie sprowadzają tu kolejnych wojsk! Myślicie, że nie czuję, iż otwieracie swoje bramy na powierzchni, z tamtej strony miasta? Że nie wiem, iż przybywają tu wasze siły? Jesteście o krok od…

- Zgodnie z ustaleniami atakujemy od dłuższego czasu wspólnie na powierzchni – wyjaśnił spokojnym tonem Zhan. – Rozpoczęliśmy nowy atak. Sprawdźcie.

Twarz Światła-Mroku stężała, a chwilę później całe otoczenie zafalowało wypaczeniem struktury ciemnych materii. Tym razem mężczyzna nie wyrażał emocji, skupiło się w nim mroczne oddziaływanie. Szum zbliżony w swej naturze do sieci informacyjnej zwiększył się. Zhan czekał cierpliwie, nie dając po sobie poznać, iż ukryte przez niego w mroku receptory gromadzą informacje, odnośnie natury tego zjawiska.

- Właśnie dodatkowe siły uderzyły z flanki – rozległ się głos Światły-Mroku, który spoglądał na kobietę. - Atakują od strony Kordonu. Otworzyli te swoje bramy i przerzucają jednostki… oczywiście masą.

Zhan przemilczał fakt, iż realizują taktykę wojenną Nacji. Żaden nie-człowiek by tego nie pojął i nie zrozumiał.

- Generale… - zaczęła kobieta, spoglądała jednak na Światło-Mrok. - Czy Kolektyw aby nie pozoruje ataku? - rzuciła Zhanowi podejrzliwe spojrzenie.

- Coraz więcej ich – powiedział Światło-Mrok patrzący poprzez przestrzeń, dzięki swej mocy nawiązawszy łączność z dzikimi, których przemieszczał na pole bitwy. Zhan sam już czuł co tamten robi. A więc w żaden sposób nie kierował częściowo transkryptowanymi, wskazywał im jedynie cel, skracając przestrzeń, rzucał ich wprost do walki z wrogiem. Po chwili znowu powrócił do nie-rzeczywistości i spojrzał na Zhana. – Czemu nie atakujecie ich zza pleców, jak ustaliliśmy?

- Z jakiegoś powodu… nasze przejścia i inne zaburzenia przestają działać – przyznał Zhan.

- A tak, zdaje się, że drogi Ławrientij ma tam coś, co przeszkadza, nawet mi – przyznał tamten. - Ale major Budzyńska ma rację. Szczerość waszego zaangażowania… właśnie, szczerość. Z nią mam największy problem… Za każdym razem mówicie co innego i postępujecie wbrew swym słowom. – spoglądał badawczo na rozmówcę. - Ja niczego przed wami nie ukrywam, a wy? Powiedzieliście mi, że przybyliście tu by zawrzeć sojusz przeciw Berii. Imperialistom mówiliście o potrzebie studiowania ciemnych materii. Czego naprawdę chcecie?

- Czym jest Kompleks? - Zhan wymierzył swój cios celnie.

- Touche. – Światło-Mrok zdawał się być rozbawiony. - Rzeczywiście, każdy z nas ma swe tajemnice. Ależ proszę bardzo, iddźcie do Kompleksu, to może być nawet ciekawe…

- Generale! - Budzyńska wydawała się wstrząśnięta.

- Zapewniam, że są tam rzeczy, które okażą się przeszkodą nie do przebycia nawet dla… jak mówicie, Niezwyciężonej Armii – odparł z uśmiechem Światło-Mrok. - Tego szukacie?

- Czym jest Kompleks? - powtórzył Zhan, zastanawiając się czy możliwe jest poznanie tej odpowiedzi podczas werbalnej wymiany informacji.

- Nie macie pojęcia –po chwili milczenia powiedział z namysłem Światło-Mrok. - Szukacie czego innego. Czego?

- Źródła Mroku – powiedział Zhan. - Dał Nacji życie.

- Kiedyś musimy o tym porozmawiać – zauważył Światło-Mrok, nadal zamyślony. - Jestem ciekaw kim wy do diabła jesteście. Jak staliście się Kolektywem i macie świadomość maoistów.

- Zrodziliśmy się z macic nałożnic Władczyni – odpał Zhan, a Światło-Mrok wymienił spojrzenia z kobietą.

- Rozmowy z wami są rzeczywiście niezrozumiałe, lecz fascynujące – stwierdził wreszcie. - Szukacie zatem źródła Mroku? Mogę wam go dać. Zapewniam, że bez mojej pomocy go nie znajdziecie. I nie dostaniecie.

- W takim razie liczymy na tę pomoc – rzekł Zhan.

- Nie próbowałabym na waszym miejscu liczyć na coś innego – powiedziała kobieta.

- Nie będziemy próbować.

- Ależ spróbujecie – rzekł Światło-Mrok. – Leży to w waszej naturze. Ale major Budzyńska ma rację. Jeśli nie będziecie z nami współdziałać, nie dowiecie się czym jest źródło Mroku. I nie dostaniecie go. Dalej generale, użyj swych zdolności, wiem że je masz, choć starasz się przede mną je ukryć. Zajrzyj w otaczające mnie ciemne materie.

Zhan nie zmienił wyrazu twarzy, wciąż wpatrywał się w swego rozmówce. Nagle poczuł jak spływają doń dane z receptorów, gdy na ułamek sekundy powróciła więź, ujrzał Mrok wypełniający jego rozmówcę, pasma oddziaływań w tunelu. Poczuł moc emanującą z podziemnego miasta, otaczającego je chmurą ciemności, wyginającą nie-rzeczywistość. Gdy wizja zniknęła, nie zmienił swego wyrazu twarzy.

- Mamy porozumienie – powiedział z uśmiechem.

Światło-Mrok przez chwilę oddychał ciężko, jak gdyby to, co uczynił, pozbawiło go sił.

- Mam nadzieję. Razem z wami i imperialistami zniszczymy Związek.

- Niech tak będzie – skinął głową Zhan, po czym oddalił się, uznając iż rozmowa została zakończona. Odchodził tunelem, pozostawiając swych rozmówców w ciemności rozświetlanej latarniami, otoczonych przez Dzieci Mroku. Aż wreszcie i oni odeszli, kierując się ku pociągowi, którym przyjechali. Zhan słuchał i spoglądał. Gdy uwaga Światła-Mroku skierowana była na Zhana, czujki zgodnie z otrzymanymi wcześniej poleceniami rozmieściły się w tunelach, nastawiając na przekaz informacji.

- Mieliście rację, nie da się ich zrozumieć – mówił Światło-Mrok. - Wcześniej też nie dało, bo mieli własne gierki. Ale teraz… oni nie myślą już nawet jak ludzie.

- Zdradzą nas – stwierdziła Budzyńska z pewnością siebie.

- Wszyscy nas zdradzą, moja droga Swieto – odrzekł Władca Mroku. - Bo mamy moc, której pożądają. Gdy tylko uda nam się pokonać Związek, staniemy się wrogiem imperialistów, przecież nie będą mogli pozwolić by ktoś prócz nich dysponował zdolnościami mogącymi im zagrozić. Kolektyw zaś pragnie ich, lecz sądzę, że uda się utrzymać ich w ryzach.

- Są całkowicie nieprzewidywalni.

- Są dziką kartą, którą zagramy przeciw imperialistom.

- Nie rozumiem, czemu nie ujawni się Kompleks – powiedziała kobieta. - Przecież jego siły… technologie, które tam powstały, mogą pokonać Związek w okamgnieniu. I trzymać Kolektyw w szachu.

- Jeszcze nie pora na to – oznajmił Światło-Mrok. - Po za tym czyż nie lepiej aby oszczędzać nasze siły, skoro inni wykrwawiają się w tej walce?

- Kiedy będę mogła udać się do Kompleksu?

- Niebawem. Na razie potrzebuję cię tu jako mego doradcy, twe informacje są dla mnie bezcenne. Nie wiem nic o imperialistach, o tym jak myślą… Spędziłaś z nimi sporo czasu. Powiedz mi…

- A co zamierzacie zrobić ze Stacją Zwycięstwa, generale? - przerwała mu. - Jest tam Walter.

- Wasza obsesja na tym punkcie jest frapująca – zauważył. - Ale macie rację. To on był źródłem tego dziwnego oddziwaływania na powierzchni. I nie dawał się znaleźć, zupełnie jakby mrok go nie dostrzegał. Unika moich ludzi nadzwyczaj skutecznie, pozostając niewidoczny. Jest także z nim ktoś jeszcze… Sam pragnąłbym dowiedzieć się kilku rzeczy na jego temat i kontynuować przerwaną dawno temu rozmowę.

- Kiedy uderzenie na Stację? - zapytała.

- Nie teraz – odparł. - Wiemy, gdzie jest i nigdzie stamtąd nie wyruszy. Beria o to zadbał, niszcząc ruiny miasta. W tunelach nie ma dokąd uciec.

- Ale, generale…

- Pomyślcie chłodno, nie kierując się emocjami – zirytował się. - Są z nim imperialiści. Nie zamierzam jeszcze ryzykować bez potrzeby naszego kruchego sojuszu, atakując stację, na której znajdują się ich ludzie. Może to w przyszłości przynieść skutki, jakich wolałbym uniknąć, jeśli dowiedzą się o tym ich ludzie.

- Jest ich tylko garstka – zauważyła kobieta.

- Ta garstka jest pewnym języczkiem u wagi – odparł. - I reprezentują siłę, która jest głównym wrogiem Związku.

- Są zajęci czym innym – rzuciła. - Myślicie, że będą się w stanie włączyć w działania wojenne tutaj?

- Nie wszystko rozstrzyga się tutaj – przypomniał. - Po za tym mam wrażenie, że imperialiści zdołają jeszcze dość mocno naszego drogiego Ławrientija zaskoczyć… Podobnie jak uczynili to właśnie nasi towarzysze maoiści. Swoją drogą to dziwne, że stawiają na atak masą…

Zhan nie usłyszał nic więcej, gdy rozmówcy znaleźli się poza zasięgiem jego czujek. Nie odważył się posyłać ich dalej, wiedząc iż Światło-Mrok mógłby wyczuć je w pobliżu źródła mocy. To, czego się jednak dowiedział, wystarczało. Zaczął przemieszczać się w kierunku źródła transkrypcji, po drodze szukając łączność z generałem Zhe. Ujrzał obrazy przesyłane przez receptory, z pola walki, gdzie na drugim brzegu rzeki Nieskończona Armia parła w kierunku przeciwnika, używającego swych maszyn. Rozgrzane do czerwoności lufy strzelały raz za razem, powstrzymując falę natarcia. Zhan w ułamku sekundy ogarnął pole bitwy, zauważając iż zdrajcy umocnili się na swych pozycjach, powstrzymując uderzenie dzikich i miotów. Posłał gniewne zapytanie do Zhe, który momentalnie odpowiedział. Zhan ze zdziwieniem pojął, iż nie zdołano otworzyć kwiatów lotosu na tyłach wroga, a wszelkie próby załamania rzeczywistości i zmian fal ciążenia, spełzły na niczym. Zupełnie jak gdyby zdrajcy potrafili ich manipulację powstrzymać. Choć zgodnie z planem Zhana działania te miały na celu jedynie dywersję i nie oczekiwał, by przyniosły wymierny skutek, należało na nie odpowiedzieć. Polecił Zhe nasilić nacisk ataku frontalnego, wykorzystując kolejne generacje bojowe. Tamten odpowiedział niezrozumieniem, zauważając iż jego atak miał jedynie związać walką siły zdrajców, a nie przynieść zwycięstwo. Zhan nakazał mu zwiększyć zaangażowanie, lecz nie w stopniu umożliwiającym zniszczenie zdrajców. Jeszcze był na to czas, na razie należało utrzymać Światło-Mrok w przekonaniu, iż Nacja dąży do zwycięstwa i traktuje swe zobowiązania poważnie.

Teraz jednak czekało go ważniejsze zadanie. Wkroczył w pąk kwiatu lotosu, by stanąć przed Władczynią Quing.

Stacja Zwycięstwa >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz