Zhan
czekał ze spokojem na nadciągające siły przeciwnika. Jego los nie miał
znaczenia. Władczyni uczyniła go posłańcem, zbierającym informacje, z zadania tego
się wywiązał, wypełniając swą rolę. Receptor przekazał dane Niebiańskiej
Świątyni, Zhan wydał rozkazy, rozmieścił czujki. Oczekiwał. Czas poświęcił na
dostrajanie się do oddziaływań w tunelach, skupiając się na ich ledwie
odczuwalnym drżeniu, przenoszonym z odległej powierzchni, która dygotała pod
ciosami bomb. Miasto na górze przestawało istnieć, co nie miało najmniejszego
znaczenia.
Nadchodzili,
zaś Zhan czekał w milczeniu. Powinny doń spływać informacje z czujek i
receptorów, lecz zupełnie nie zdziwiło go, że stracił z nimi łączność.
Światło-Mrok uzyskiwał taktyczną przewagę, nie wiedząc jak potoczy się
spotkanie. Przybywał osobiście, zatem był pewien swej potęgi, trwając w
przekonaniu, iż zdoła powstrzymać Zhana. Generał wiedział, iż siły nie są wyrównane,
a Światło-Mrok nie zdawał sobie sprawy z potęgi Nieskończonej Armii, liczbie
wojsk jakie czekały w Niebiańskiej Krainie. Nałożnice Władczyni gotowe były
rodzić żołnierzy w nieskończoność, w nie-czasie zwiększając siłę armii,
posyłanej na wojnę. Od rozpoczęcia misji Zhana minęło kilka godzin, co
stanowiło okres wystarczający by w Niebiańskiej Świątyni powiększyć liczbę
wojowników o nieskończoność. Wydał już stosowne rozkazy.
Światło-Mrok
przybył w otoczeniu swych dzieci, ukazując gotowość do konfrontacji. Była z nim
też ruda kobieta z blizną na twarzy, której przynależność nie była dla Zhana do
końca jasna, zdawało się jednak, iż stała po stronie jego przeciwnika. Stanęli
przed nim gotowi do walki, oświetlając go swymi latarniami. Zhan widział doskonale
w ciemności i nie potrzebował światła.
-
Zrzucacie maskę, generale? - zapytał Światło-Mrok, studiując go uważnie. Dzieci
Mroku zajęły pozycje wokół nich, szukając zagrożenia. Zhan spoglądał na tamtego
nie zwracając uwagi na fakt, iż odcięto go od szumu więzi.
- Obawiam
się, iż nie rozumiem – odparł.
- Obecna
tu major Budzyńska – Światło-Mrok wskazał na kobietę – twierdzi, iż od kiedy
zmieniliście się maoistyczny Kolektyw, jak nazywają was imperialiści,
zachowujecie się kompletnie niezrozumiale i nieprzewidywalnie. Waszymi
działaniami nie kieruje logika. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, iż wasze
oddziały zapuściły się tam, gdzie miały się nie pojawiać? Jaki był tego cel?
Chcieliście po prostu pokazać, że potraficie się przekraść tunelami niewykryci
i wskazać mi płynące z tego implikacje? Czy też ten atak miał pokazać, że
jesteście gotowi uderzyć na nas, a przymierze miało służyć jedynie odwróceniu
uwagi? Usłyszę jakieś ultimatum od waszej Władczyni? – zalał Zhana ciosami
swych słów.
Zhan
ocenił taktykę tamtego. Wyprowadził proste uderzenie, nie kryjąc się za fasadą
słów, na co uczulono go w strumieniu informacyjnym. Zupełnie jak gdyby nie
chciał uczestniczyć w grze zwanej dyplomacją, jak twierdziła Władczyni pełnej
pozorów i kłamstw. Zhan nie pojmował skąd biorą się emocje tamtego. Być może
pewien swej potęgi nie rozumiał niuansów, zatem był podatny nie tylko na
kłamstwo, lecz również manipulacje.
- Nie
było tak, Władco Mroku – odparł. Po namyśle, starannie dobierając słowa, dodał:
- Mój miot prowadził rozpoznanie. Jednakże nie sądziłem, iż miejsce to znajduje
się we władzy Mroku – rzekł. Przed oczami miał obraz załamania struktury i
rozpadu ciemnej materii, w miejscu gdzie nawigator jaśniał swym światłem.
Polecił swym oddziałom schwytać go za wszelką cenę, mając wrażenie, iż jego
blask przesłania mu wszystko. Człon rozpoznania bojem wdał się z nimi w walkę,
którą przegrał, jednak zgromadził niezbędne informacje.
- Tamta
stacja należy do Mroku – powiedział z naciskiem mężczyzna.
-
Barbarzyńcy was zdradzili – zauważył Zhan. - Walczyli z wami i z nami –
wyciągnął wniosek z faktu, iż grupa, z którą starli się na stacji dysponowała
bronią rozrywającą wiązania ciemnej materii.
- To nie
imperialiści – odezwała się kobieta. - To zagubiony oddział… buntowników.
Zhan nie
zrozumiał konotacji tego słowa, przeszukując zgromadzony zasób pamięciowy.
Najbliższym wydał mu się miot, pozbawiony więzi kolektywnej, pozbawiony poleceń
i łączności strumienia informacyjnego.
- Moje
oddziały ich wyeliminują – zapewnił, wiedząc iż jest to jedyny sposób radzenia
sobie ze zdziczałymi receptorami i żołnierzami.
- Nie
zbliżycie się na krok do tej stacji, generale! - warknął gniewnie Światło-Mrok.
- A jeśli jeszcze raz wychylicie się ze swej stacji, uznam was za wroga…
-
Jesteśmy sojusznikami – przypomniał Zhan.
-
Sojusznicy nie przekradają się za plecami – warknął tamten. - Nie sprowadzają
tu kolejnych wojsk! Myślicie, że nie czuję, iż otwieracie swoje bramy na
powierzchni, z tamtej strony miasta? Że nie wiem, iż przybywają tu wasze siły?
Jesteście o krok od…
- Zgodnie
z ustaleniami atakujemy od dłuższego czasu wspólnie na powierzchni – wyjaśnił
spokojnym tonem Zhan. – Rozpoczęliśmy nowy atak. Sprawdźcie.
Twarz
Światła-Mroku stężała, a chwilę później całe otoczenie zafalowało wypaczeniem
struktury ciemnych materii. Tym razem mężczyzna nie wyrażał emocji, skupiło się
w nim mroczne oddziaływanie. Szum zbliżony w swej naturze do sieci
informacyjnej zwiększył się. Zhan czekał cierpliwie, nie dając po sobie poznać,
iż ukryte przez niego w mroku receptory gromadzą informacje, odnośnie natury
tego zjawiska.
- Właśnie
dodatkowe siły uderzyły z flanki – rozległ się głos Światły-Mroku, który
spoglądał na kobietę. - Atakują od strony Kordonu. Otworzyli te swoje bramy i
przerzucają jednostki… oczywiście masą.
Zhan
przemilczał fakt, iż realizują taktykę wojenną Nacji. Żaden nie-człowiek by
tego nie pojął i nie zrozumiał.
-
Generale… - zaczęła kobieta, spoglądała jednak na Światło-Mrok. - Czy Kolektyw
aby nie pozoruje ataku? - rzuciła Zhanowi podejrzliwe spojrzenie.
- Coraz
więcej ich – powiedział Światło-Mrok patrzący poprzez przestrzeń, dzięki swej
mocy nawiązawszy łączność z dzikimi, których przemieszczał na pole bitwy. Zhan
sam już czuł co tamten robi. A więc w żaden sposób nie kierował częściowo
transkryptowanymi, wskazywał im jedynie cel, skracając przestrzeń, rzucał ich
wprost do walki z wrogiem. Po chwili znowu powrócił do nie-rzeczywistości i
spojrzał na Zhana. – Czemu nie atakujecie ich zza pleców, jak ustaliliśmy?
- Z
jakiegoś powodu… nasze przejścia i inne zaburzenia przestają działać – przyznał
Zhan.
- A tak,
zdaje się, że drogi Ławrientij ma tam coś, co przeszkadza, nawet mi – przyznał
tamten. - Ale major Budzyńska ma rację. Szczerość waszego zaangażowania…
właśnie, szczerość. Z nią mam największy problem… Za każdym razem mówicie co
innego i postępujecie wbrew swym słowom. – spoglądał badawczo na rozmówcę. - Ja
niczego przed wami nie ukrywam, a wy? Powiedzieliście mi, że przybyliście tu by
zawrzeć sojusz przeciw Berii. Imperialistom mówiliście o potrzebie studiowania
ciemnych materii. Czego naprawdę chcecie?
- Czym
jest Kompleks? - Zhan wymierzył swój cios celnie.
- Touche.
– Światło-Mrok zdawał się być rozbawiony. - Rzeczywiście, każdy z nas ma swe
tajemnice. Ależ proszę bardzo, iddźcie do Kompleksu, to może być nawet ciekawe…
-
Generale! - Budzyńska wydawała się wstrząśnięta.
-
Zapewniam, że są tam rzeczy, które okażą się przeszkodą nie do przebycia nawet
dla… jak mówicie, Niezwyciężonej Armii – odparł z uśmiechem Światło-Mrok. -
Tego szukacie?
- Czym
jest Kompleks? - powtórzył Zhan, zastanawiając się czy możliwe jest poznanie
tej odpowiedzi podczas werbalnej wymiany informacji.
- Nie
macie pojęcia –po chwili milczenia powiedział z namysłem Światło-Mrok. -
Szukacie czego innego. Czego?
- Źródła
Mroku – powiedział Zhan. - Dał Nacji życie.
- Kiedyś
musimy o tym porozmawiać – zauważył Światło-Mrok, nadal zamyślony. - Jestem
ciekaw kim wy do diabła jesteście. Jak staliście się Kolektywem i macie
świadomość maoistów.
-
Zrodziliśmy się z macic nałożnic Władczyni – odpał Zhan, a Światło-Mrok
wymienił spojrzenia z kobietą.
- Rozmowy
z wami są rzeczywiście niezrozumiałe, lecz fascynujące – stwierdził wreszcie. -
Szukacie zatem źródła Mroku? Mogę wam go dać. Zapewniam, że bez mojej pomocy go
nie znajdziecie. I nie dostaniecie.
- W takim
razie liczymy na tę pomoc – rzekł Zhan.
- Nie
próbowałabym na waszym miejscu liczyć na coś innego – powiedziała kobieta.
- Nie
będziemy próbować.
- Ależ
spróbujecie – rzekł Światło-Mrok. – Leży to w waszej naturze. Ale major Budzyńska
ma rację. Jeśli nie będziecie z nami współdziałać, nie dowiecie się czym jest
źródło Mroku. I nie dostaniecie go. Dalej generale, użyj swych zdolności, wiem
że je masz, choć starasz się przede mną je ukryć. Zajrzyj w otaczające mnie
ciemne materie.
Zhan nie
zmienił wyrazu twarzy, wciąż wpatrywał się w swego rozmówce. Nagle poczuł jak
spływają doń dane z receptorów, gdy na ułamek sekundy powróciła więź, ujrzał
Mrok wypełniający jego rozmówcę, pasma oddziaływań w tunelu. Poczuł moc
emanującą z podziemnego miasta, otaczającego je chmurą ciemności, wyginającą
nie-rzeczywistość. Gdy wizja zniknęła, nie zmienił swego wyrazu twarzy.
- Mamy
porozumienie – powiedział z uśmiechem.
Światło-Mrok
przez chwilę oddychał ciężko, jak gdyby to, co uczynił, pozbawiło go sił.
- Mam
nadzieję. Razem z wami i imperialistami zniszczymy Związek.
- Niech
tak będzie – skinął głową Zhan, po czym oddalił się, uznając iż rozmowa została
zakończona. Odchodził tunelem, pozostawiając swych rozmówców w ciemności
rozświetlanej latarniami, otoczonych przez Dzieci Mroku. Aż wreszcie i oni
odeszli, kierując się ku pociągowi, którym przyjechali. Zhan słuchał i
spoglądał. Gdy uwaga Światła-Mroku skierowana była na Zhana, czujki zgodnie z
otrzymanymi wcześniej poleceniami rozmieściły się w tunelach, nastawiając na
przekaz informacji.
-
Mieliście rację, nie da się ich zrozumieć – mówił Światło-Mrok. - Wcześniej też
nie dało, bo mieli własne gierki. Ale teraz… oni nie myślą już nawet jak
ludzie.
- Zdradzą
nas – stwierdziła Budzyńska z pewnością siebie.
- Wszyscy
nas zdradzą, moja droga Swieto – odrzekł Władca Mroku. - Bo mamy moc, której
pożądają. Gdy tylko uda nam się pokonać Związek, staniemy się wrogiem
imperialistów, przecież nie będą mogli pozwolić by ktoś prócz nich dysponował
zdolnościami mogącymi im zagrozić. Kolektyw zaś pragnie ich, lecz sądzę, że uda
się utrzymać ich w ryzach.
- Są
całkowicie nieprzewidywalni.
- Są
dziką kartą, którą zagramy przeciw imperialistom.
- Nie
rozumiem, czemu nie ujawni się Kompleks – powiedziała kobieta. - Przecież jego
siły… technologie, które tam powstały, mogą pokonać Związek w okamgnieniu. I
trzymać Kolektyw w szachu.
- Jeszcze
nie pora na to – oznajmił Światło-Mrok. - Po za tym czyż nie lepiej aby
oszczędzać nasze siły, skoro inni wykrwawiają się w tej walce?
- Kiedy
będę mogła udać się do Kompleksu?
-
Niebawem. Na razie potrzebuję cię tu jako mego doradcy, twe informacje są dla
mnie bezcenne. Nie wiem nic o imperialistach, o tym jak myślą… Spędziłaś z nimi
sporo czasu. Powiedz mi…
- A co
zamierzacie zrobić ze Stacją Zwycięstwa, generale? - przerwała mu. - Jest tam
Walter.
- Wasza
obsesja na tym punkcie jest frapująca – zauważył. - Ale macie rację. To on był
źródłem tego dziwnego oddziwaływania na powierzchni. I nie dawał się znaleźć,
zupełnie jakby mrok go nie dostrzegał. Unika moich ludzi nadzwyczaj skutecznie,
pozostając niewidoczny. Jest także z nim ktoś jeszcze… Sam pragnąłbym
dowiedzieć się kilku rzeczy na jego temat i kontynuować przerwaną dawno temu
rozmowę.
- Kiedy
uderzenie na Stację? - zapytała.
- Nie
teraz – odparł. - Wiemy, gdzie jest i nigdzie stamtąd nie wyruszy. Beria o to
zadbał, niszcząc ruiny miasta. W tunelach nie ma dokąd uciec.
- Ale,
generale…
-
Pomyślcie chłodno, nie kierując się emocjami – zirytował się. - Są z nim
imperialiści. Nie zamierzam jeszcze ryzykować bez potrzeby naszego kruchego
sojuszu, atakując stację, na której znajdują się ich ludzie. Może to w
przyszłości przynieść skutki, jakich wolałbym uniknąć, jeśli dowiedzą się o tym
ich ludzie.
- Jest
ich tylko garstka – zauważyła kobieta.
- Ta
garstka jest pewnym języczkiem u wagi – odparł. - I reprezentują siłę, która
jest głównym wrogiem Związku.
- Są
zajęci czym innym – rzuciła. - Myślicie, że będą się w stanie włączyć w
działania wojenne tutaj?
- Nie
wszystko rozstrzyga się tutaj – przypomniał. - Po za tym mam wrażenie, że
imperialiści zdołają jeszcze dość mocno naszego drogiego Ławrientija zaskoczyć…
Podobnie jak uczynili to właśnie nasi towarzysze maoiści. Swoją drogą to
dziwne, że stawiają na atak masą…
Zhan nie
usłyszał nic więcej, gdy rozmówcy znaleźli się poza zasięgiem jego czujek. Nie
odważył się posyłać ich dalej, wiedząc iż Światło-Mrok mógłby wyczuć je w
pobliżu źródła mocy. To, czego się jednak dowiedział, wystarczało. Zaczął
przemieszczać się w kierunku źródła transkrypcji, po drodze szukając łączność z
generałem Zhe. Ujrzał obrazy przesyłane przez receptory, z pola walki, gdzie na
drugim brzegu rzeki Nieskończona Armia parła w kierunku przeciwnika,
używającego swych maszyn. Rozgrzane do czerwoności lufy strzelały raz za razem,
powstrzymując falę natarcia. Zhan w ułamku sekundy ogarnął pole bitwy,
zauważając iż zdrajcy umocnili się na swych pozycjach, powstrzymując uderzenie
dzikich i miotów. Posłał gniewne zapytanie do Zhe, który momentalnie
odpowiedział. Zhan ze zdziwieniem pojął, iż nie zdołano otworzyć kwiatów lotosu
na tyłach wroga, a wszelkie próby załamania rzeczywistości i zmian fal
ciążenia, spełzły na niczym. Zupełnie jak gdyby zdrajcy potrafili ich
manipulację powstrzymać. Choć zgodnie z planem Zhana działania te miały na celu
jedynie dywersję i nie oczekiwał, by przyniosły wymierny skutek, należało na
nie odpowiedzieć. Polecił Zhe nasilić nacisk ataku frontalnego, wykorzystując
kolejne generacje bojowe. Tamten odpowiedział niezrozumieniem, zauważając iż
jego atak miał jedynie związać walką siły zdrajców, a nie przynieść zwycięstwo.
Zhan nakazał mu zwiększyć zaangażowanie, lecz nie w stopniu umożliwiającym
zniszczenie zdrajców. Jeszcze był na to czas, na razie należało utrzymać
Światło-Mrok w przekonaniu, iż Nacja dąży do zwycięstwa i traktuje swe
zobowiązania poważnie.
Teraz
jednak czekało go ważniejsze zadanie. Wkroczył w pąk kwiatu lotosu, by stanąć
przed Władczynią Quing.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz