Baza w
ciągu kwadransa uległa całkowitej przemianie, gdy na teren fortu docierały
kolejne oddziały spadochroniarzy. Na przedpolu miasta zdołano już uruchomić
kompaktową artylerię i aktywować bojową sieć matematyczną, która zadziałała,
gdy tangosi otrząsnęli się z bombardowania, jakim Sojusz potraktował jego
pozycje po drugiej stronie rzeki. Kolejny ostrzał rozpoczęli z odległości 25
mil, z okolic linii kolejowej, za miejscowością o nazwie Otwock. Lecz nim
jeszcze zdążyli się dobrze wstrzelić matematyka wyliczyła na podstawie
trajektorii pocisków pozycję wrogich sił, po czym sieć odpowiedziała ogniem.
Tangosi najwyraźniej nie zdołali przemieścić wszystkich spośród swoich pocisków
i część została zniszczona. Pozostałe wdrażały sobie właśnie podstawową lekcję
z walki pozycyjnej, jakiej wyraźnie dotąd brakowało tutejszym wojskom,
walczącym dotychczas z zupełnie innym zagrożeniem.
Kowalski
dowiadywał się o tym wszystkim na bieżąco, bowiem Grieve umieszczał właśnie
sztab polowy w głównym budynku Alamo. Kwestia zmiany nazwy zeszła na drugi
plan, gdy montowano urządzenia, na środku rozłożono mapę, nad którą pochylali
się właśnie oficerowie. Chwilowo musieli korzystać z wersji analogowej, a
wszystkim rządził jeszcze całkowity chaos, pośrodku którego kryzys usiłował
opanować głównodowodzący.
- Ogar
Trzy dotarł do wejścia do tunelu! - rzucił marine, który przejął stanowisko
łączności.
- Niech
nie pcha się na razie dalej, tylko ustawia tam stanowisko obronne i czeka na
mnie – odkrzykiwał Grieve. - Dowiem się wreszcie jakie mamy straty powietrzne?
- Mniej więcej 60%, ale zdjęliśmy im myśliwce.
Pozostałe uciekają.
- Nie
ścigać, niech wracają. Czy druga fala już leci?
- Mamy
potwierdzenie znad Sundu, że…
-
Predatory powrót do domu. Harpie wymiana amunicji i uzupełnienie paliwa. Za
dwie godziny musimy mieć sprawne lotnisko i wyrzutnie dokujące dla
Bellerofontów, chcę mieć już tu bazę odrzutowych dronów, pułkowniku Whitehall,
niech zajmie się tym 82, zajmujecie odpowiednią pozycję. Dajcie tam większość
dział AA… - przerwał by nabrać powietrza, gdy do budynku wszedł kolejny
spadochroniarz z generalskimi pagonami w polowym mundurze, w pełnym rynsztunku.
Spojrzał na wnętrze pomieszczenia, gdzie między skrzyniami, stało kilku ludzi, następnie zasalutował
przykładając dwa palce do hełmu, który dopiero później zdjął.
-
Generale Rowicki – Grieve nie dał dojść mu do słowa. - Skoro już wszyscy są,
możemy zaczynać. Nie mieliśmy okazji wcześniej spotkać się, porozmawiać, ani
niczego zaplanować, lecz może w tym szaleństwie jest metoda. Los spowodował, że
jestem głównodowodzącym tej improwizowanej wyprawy.
-
Improwizacja to coś, co nam wychodzi najlepiej – Rowicki pogładził wąsa.
- Generał
Williams ma raczej inne zdanie – mruknął stojący nieopodal mężczyzna.
- Dość! -
przerwał rodzący się spór Grieve. - Panowie, nie traćmy czasu na spory i
rywalizacje między formacjami. W tej chwili nie ma to znaczenia, zdaje się, że
generał Williams nie dowodzi już połączonym sztabem SACEUR z uwagi na jego
obiekcje odnośnie tej operacji. Wszyscy je mieliśmy, ale teraz jesteśmy już
tutaj. Zapewne większość się zna, lecz … Dobę temu każdy z nas był gdzie
indziej, nikt nie planował tego co nastąpiło. To, co początkowo miało być
wyłącznie operacją odwracającą uwagę nagle stało się inwazją na terytorium
wroga, bo inaczej tego nie można nazwać. Nie miałem czasu przemówić do
żołnierzy, nie było możliwe pomówienie z wami, bo podczas w przeciwieństwie do
was przybywam tu z ISS. I zapewniam, że nie czuję się najlepiej z powodu faktu,
iż przebyłem drogę na orbitę i z powrotem w krótkim odstępie czasu – przerwał
na chwilę by nabrać oddechu, po czym powiódł wzrokiem po obliczach stojących
przed nim w mroku bunkra oficerów. - Fakty są rzeczywiście takie, że SACEUR
dostosowuje się w trybie nagłym do tej misji, którą dość gwałtownie zarządził
AFCOM. A stało się tak dlatego, że głównodowodzący trzonu wojsk Sojuszu ujrzał
szansę. Z tego powodu wszyscy się tu znaleźliśmy.
- Wasz
prezydent? - zapytał siwowłosy mężczyzna, patrzący nań z przymróżonymi oczyma.
- Ten
sam, pułkowniku Theroux, lider wolnego świata i tak dalej – Grieve chrząknął
poirytowany. Wiedział, że nie uniknie tej przemowy, lecz chciał zakończyć ją
najszybciej. - Stąd też działamy w tej chwili pod bezpośrednimi rozkazami
AFCOM, dopóki nadzoru nad operacją nie przejmie SACEUR. Użycie wszystkich sił
bez zgody waszych macierzystych wojsk było zgodne z konwencją Sojuszu,
umożliwiającą bezpośrednie działanie w sytuacji alarmowej. Pozwoliło to
wysłanie w to miejsce wszystkich naszych oddziałów, gdzie będziemy
współdziałać.
- Co jest
naszym celem? - chciał wiedzieć Theroux.
-
Operacja ratunkowa – odparł Grieve. - I zaznaczenie naszej obecności.
- Ciekawy
dobór słów – powiedział Rowicki.
- Nie
zamierzam poświęcać swoich ludzi, by umierali za Warszawę – oświadczył Theroux.
- Cieszę
się, że zapoznał się pan z planem misji – uciął Grieve. - Ale zostawmy spory
politykom. Proszę na razie nic nie mówić generale Rowicki. Dziękuję za równie
cenne milczenie pozostałym. Plan jest następujący, utworzyliśmy właśnie most
powietrzny pomiędzy Norfolk a Warszawą, wskutek tego pozbawiliśmy całkowicie
front europejski lotnictwa, na większości odcinków nastawiając się na obronę.
Wróg nadciąga ze wschodu i południa, w tej chwili wypalają dzielące nas od nich
strefy anomalii, przerzucając w tym kierunku łącznie kilkaset tysięcy jednostek
wojska. Forpocztę mamy tuż za Wisłą, jest tam kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy
piechoty, do tego siły pancerne. W ciągu 8 godzin przybędą kolejne i właśnie
tyle czasu musimy się tu utrzymać.
- I co
potem? - zapytała niska i krępa kobieta z bliznami na twarzy.
- A potem
pułkownik Mallory, Sojusz podejmie decyzję. Albo przyśle po nas drony
transportowe, albo przemieści tu kolejne oddziały, kiedy relokuje je do Anglii.
- To się
nie uda – mruknął stojący obok niej spadochroniarz. - Linia zaopatrzeniowa jest
zbyt rozciągnięta, nie pozwoli rzucić tu ciężkich sił. O ile w ogóle utrzymamy most powietrzny.
- Robimy
co możemy – odparł Grieve. - Sund przestał istnieć, zneutralizowaliśmy Poznań,
generale Stackman. Na Bałtyk ciągną nasze okręty, zniszczyliśmy ich zgrupowanie
przy Bornholmie, zaczęła się bitwa na Morzu Północnym. Przez osiem godzin
możemy liczyć na wsparcie. Ale nie jest lekko, przed chwilą sieć się
zaktualizowała i dostaliśmy wiadomość, że odpalili trzy MIRVy.
- Co było
celem? - chciał wiedzieć Theroux.
- Nie
strzelają w terytorium Francji… ani Sojuszu. Usiłowali ostrzelać ziemie polskie
w okolicy Poznania.
- Walą w
swoje terytorium? - gwizdnął mężczyzna, który dotąd pozostawał cicho. - Muszą
być naprawdę zdesperowani?
- Zgadza
się, pułkowniku Whitehall. Usiłowali wytworzyć impuls, aby przeszkodzić naszym
dronom latać korytarzem między anomaliami. Monitorujemy go cały czas, a nasze patrioty
zdjęły te pociski znad półwyspu Kola. Nad nami NASW bije się w chwili, gdy
rozmawiamy, by uniemożliwić im ostrzał z przestrzeni kosmicznej i zjonizowanie
magnetosfery. Tu nie musimy się ich obawiać, bo w bezpośredniej bliskości
Warszawy ich pociski nie detonują. Niestety oni też potrafią zestrzeliwać nasze
pociski. NASW odpaliło w ich teryrytorium i zdjęli wszystkie rakiety. Sojusz
podjął dwie próby powtrzymania tego wojska, które tu przemieszczają pociskami
międzykontynentalnymi i także je zestrzelili. Więc jesteśmy zdani na własną
artylerię. Stawiamy więc czoła wszystkiemu co na nas rzucą i temu co może wyjść
ze stref anomalii, choć mamy zapewnienie, że tak się nie stanie. To nasz cel,
dokonać oceny sytuacji…
- … i
wycofać się, jeśli będzie niekorzystna – stwierdził Rowicki. - Porzucić
Warszawę i Polskę.
-
Zapewniam generale, że nie zamierzam się stąd wycofywać, jeśli okaże się, że to
co nas tu sprowadziło jest prawdą.
-
Sojusznik z potężną bronią – mruknął Rowicki.
- Nie do
końca – rzekł Grieve z naciskiem. - Nie mam ochoty sprzymierzać się z kimś, kto
zniszczył Cape Canaveral, nawet jeśli mógłby pomóc w walce z naszym
przeciwnikiem. Lecz nie ja będę taką podejmował decyzję. Tak naprawdę
interesuje nas czy po drugiej stronie Wisły znajduje się Beria. Jeśli uda nam
się to potwierdzić, musimy użyć wszelkich możliwych sił i środków, by go
dostać.
- Beria.
Czy to możliwe? - zapytał Stackman.
- Wiem
tyle co wy. Ale garnizon moskiewski nie ruszył się w kierunku Polski trzy dni
temu bez powodu, nie zaczęli tworzyć bezpiecznego korytarza by umożliwić mu
przejście bez przyczyny. Wreszcie wszystkie komunikaty radiowe z ostatnich dni
ogniskują się w punkcie przemieszczającym się linią kolejową w tym kierunku.
Szum w eterze, którego wywiad nie potrafił wytłumaczyć, a który przez lata
zbiegał się w Moskwie. Nie wiem czy jest tu Beria, ale na pewno jest tu Stawka.
Jeśli uda nam się wyeliminować choćby ich główne dowództwo, osiągniemy
przewagę, jakiej Sojusz nie miał od lat. Ich struktura jest całkowicie
scentralizowana, to ich siła, bo w przeciwieństwie do nas nie toną w licznych
sporach, ale i słabość. Bez Stawki Związek się zachwieje, ale bez Berii…
- … być
może przestanie istnieć – dokończył Rowicki.
- Trudno
w to uwierzyć – mruknął Theroux.
- A
jednak. Posłaliśmy na tamtą stronę drony zwiadowcze, sprawdzimy co dał nasz
ostrzał artyleryjski. Byłoby prościej zastosować uderzenie atomowe, ale nawet
gdyby ktoś je autoryzował, oni jak wspomniałem także przechwytują nasze
pociski, a do tego z tego co mi przekazano z jakiegoś powodu na tym obszarze
nie dochodzi do detonacji. Co przynajmniej sprawia, że nie będą w nas walić
ładunkami jądrowymi z armat. A teraz po kolej, pułkowniku Theroux, Regiment de Parachutistes prowadzi zwiad w
kierunku rzeki, osiągnięcie linię skarpy i tam umacniacie stanowiska obronne.
Dalsze rozpoznanie w miarę rozwoju sytuacji. Nie ukrywam, że chętnie widziałbym
posłanie zwiadowców w kierunku pozycji przeciwnika, lecz znajdujemy się na
obcym terenie, pełnym manifestacji i multiniestałości. Być może nie wszyscy
mieli okazję walczyć w takim środowisku, więc proponuję uwierzyć we wszystko co
na ten temat słyszeliście i pomnożyć przez dwa. Raport przekazany przez korpus
ekspedycyjny daje wystarczająco do myślenia. Czy to jasne?
Zebrani
skinęli głowami.
- To
dobrze – mruknął Theroux. - Nie uśmiecha się mi wejście w ten pusty obszar. Gdy
lądowaliśmy nieopodal skarpy była tam jakaś aktywność, która niezbyt mi się
spodobała.
- Jakiego
rodzaju aktywność?
-
Migocząca czerwona poświata.
- Drony
niczego nie wykryły – powiedział w zamyśleniu Grieve. - Właśnie o tym mowię.
Umocnić się na linii skarpy i przygotować na nadejście przeciwnika. Razem z
wszelkimi możliwymi niespodziankami. W miarę możliwości prowadzić zaczepne
rozpoznanie.
- Kiepska
widoczność – zauważył Theroux. - Ale damy radę.
- Za
chwilę będziemy mieli skan niskiego zasięgu – powiedział Grieve. - Jeśli będą
atakować, to ruszą przez ten martwy obszar. Będziemy ich mieli jak na dłoni.
- Razem z
siłami pancernymi – powiedział Whitehall.
- Dopóki
mamy przewagę w powietrzu, neutralizujemy brak ciężkiego sprzętu. Potem
przytłoczą nas masą czołgów z pancerzami reaktywnymi. Ale to właśnie pana
zadanie, proszę kontynuować rozkładanie wyrzutni dronów i tworzenie polowego
lądowiska. Zabezpieczacie teren od zachodu. Nie mamy niestety podglądu
satelitarnego.
-
Zauważyłem. Co ciekawe z tamtej strony jest bardziej jasno, rzeczywiście tam
jest dzień – mruknął Whitehall. - 82 oczywiście da radę.
- Z kolei
101 odpowiada za zabezpieczenie naszej mobilnej artylerii. Generale Stackman,
cokolwiek się stanie, utrzymajcie sieć. Tylko z namierzonej kontry mamy szansę
trzymać ich w szachu, kiedy się otrząsną zaczną strzelać i rzucą na nas czołgi
i piechotę. Wtedy sami wezmą się, za namierzanie naszych pozycji. Proszę często
zmieniać lokalizację, drony uniemożliwią wysłanie przez nich samolotów
rozpoznawczych.
- Co z
ich lotnictwem?
-
Chwilowo przestało istnieć. Przerzucają teraz kolejne eskadry z Moskwy, ale
potrwa nim będą gotowe do walki. Gdy zgromadzą je pod Lublinem, będą chcieli
przytłoczyć nas ilością. Ale nie wcześniej niż za 10 godzin, wtedy nas już tu
zapewne nie będzie. Pułkownik Mallory… - spojrzał na kobietę.
- Jakie
zadania dla SAS? - zapytała krótko.
-
Zabezpieczyć wejście do tunelu i cały obszar od północy. Ze szczególnym
uwzględnieniem wrogiej aktywności innej niż tango.
- Moi
ludzie woleliby walczyć z tamtymi – mruknęła.
- Jeśli
ładnie poprosicie pewnie wam kilku zostawimy – wtrącił Theroux.
- Tylko
się za szybko nie poddajcie, jak to macie w zwyczaju – odcięła się Mallory. -
Czy przewidujemy innego rodzaju aktywność?
- Jest tu
Kolektyw. Korpus ekspedycyjny stał się z już wcześniej z siłami naszych
potencjalnych sprzymierzeńców…
- Nie
ufajcie im – wtrącił Kowalski.
-
Dziękujemy, sierżancie, wezmę wasze zdanie pod uwagę. A co walki z tango, to
zapewniam pani pułkownik, że wkrótce wszyscy będziemy mieli ją w nadmiarze.
Pułkowniku Rowicki, SBS stanowi wsparcie dla marines po wejściu do tuneli.
Osłania pan działania majora Shaeffera i porucznika Ethana. Oczekuję współdziałania.
-
Dziękuję, że dał pan SBS szansę wejścia do Warszawy – powiedział po chwili
Rowicki.
- Nie
mógłbym postąpić inaczej – odpadł Grieve. - Bynajmniej nie tylko dlatego, że
wiem ile dla was znaczy to, że będziecie walczyć o swój rodzinny kraj. Jeżeli pozycjometr
nie kłamie, szczęśliwie wylądowało 99% wojsk. Straty przy lądowaniu wynoszą 3
zabitych i 14 rannych. Wszystko to nieszczęśliwe wypadki, ale niestety należało
się tego spodziewać. Na żałobę przyjdzie czas później. Ale to oznacza, że
dysponujemy 45 marines z czego 30 hardimanami bojowymi i to one potrzebować
będą osłony pańskich 115 spadochroniarzy z SBS. Razem z 90 spadochroniarzami
Theroux, 120 z 82 Brygady i 116 ze 101 Powietrzno-Desantowej oraz 71
komandosami z SAS daje nam to nieco ponad pół tysiąca żołnierzy. Naprzeciw
siebie mamy w chwili obecnej prawie sto tysięcy sił przeciwnika, który wkrótce
otrząśnie się i otrzyma posiłki. Jakieś pytania?
- Nakopmy
im do dupy – mruknęła Mallory.
- Podoba
mi się duch SAS i właśnie to przekażcie żołnierzom. Osiem godzin – Grieve
popatrzył na zegarek. - Zaczyna się teraz! Jakieś pytania?
- Jeśli
uda im się odpalić w atmosferze choć jedną atomówkę, zostaniemy całkowicie
odcięci – zauważyła Mallory. - Jonizacja...
- Odetnie
przy okazji sieć zachodniego frontu – zgodził się Grieve. - NASW zrobi wszystko
by do tego nie dopuścić – a przynajmniej mam taką nadzieję, dodał w myślach, o
ile Gleeson nie zacznie przeszkadzać. Bo jednak może mieć rację, a my włazimy
wprost w utkaną misternie pułapkę, której wciąż nie widzimy. Jednak czy
pozwoliliby nam na lądowanie na swym terytorium? Prestiżowo straciliby zbyt
dużo. Na razie nie miał czasu się nad tym skupiać.
- Jest
korelacja danych zwiadu, sir – poinformował go żołnierz obsługujący sieć,
rzutując jednocześnie odczyt na mapę pozycjometru.
Najwyraźniej
tamci mieli spore problemy, nie tylko z powodu ostrzału artyleryjskiego.
Matematyka oznaczyła cele po drugiej stronie rzeki, gdzie niewyraźny obraz z
kamer ukazywał toczącą się bitwę. Transmisja przedstawiała niewyraźny i poszarpany
obraz, kroczących w linii czołgów i walczącej piechoty, zaciekle trzymającej
pozycje na które nacierały ruchome sylwetki.
- Z kim
oni walczą? - zapytał Theroux.
- Trudno
ocenić, sir. To może być Kolektyw… albo te miejscowe istoty – wyjaśnił żołnierz.
Sytuacja
nie wyglądała dobrze dla Związku, stwierdził Grieve. Tamci trzymali się linii
kolejowej, konstruowali właśnie okopy, w których usiłowali się umocnić. Siły
pancerne na razie skupiły się na ostrzale nacierających postaci, których liczby
matematyka nie była nawet w stanie oznaczyć, lecz z pewnością przekraczała ona
wiele zer. Chwilowo Związek trzymał wroga na dystans, lecz ten powoli przesuwał
linię natarcia, zamierzając przytłoczyć wroga swą masą. Najwyraźniej
zniszczenie lotnictwa, które wcześniej zrzucało bomby na przeciwnika sprawiło,
że czerwoni stracili przewagę.
- Biedne
skurwysyny – mruknęła Mallory. - Co jeśli to z czym walczą przyjdzie potem po
nas? - zadała pytanie, nad którym Grieve rozmyślał już od jakiegoś czasu.
- Wtedy
się nimi zajmiemy – odparł Grieve. - Dopóki nas nie atakują, nie opowiadamy się
po żadnej ze stron.
-
Rozsądnym byłoby kontynuowanie ostrzału – zauważył Theroux. - Jeśli przerwiemy
im linię kolejową i zniszczymy pociągi…
- …
opóźnimy ich przybycie, wiem – zgodził się głównodowodzący. - Lecz jednocześnie
stracimy bufor oddzielający nas od Kolektywu i tych stworów. Na chwilę obecną
nie wiemy jeszcze do końca czy jesteśmy po tej samej stronie, zakładamy, że
pozostajemy tu jedynie osiem godzin. Nękajcie więc ich, ale nie na tyle, by
zmusić ich do walki na dwa fronty. Jeszcze nie. Pilnujcie czy nie spróbują
podzielić sił i okrążyć nas od południa. Póki co mamy do czynienia tylko z
siłami nadciągającymi ze wschodu, ale mogą się podzielić i ruszyć na nas przez
ten martwy obszar.
- Nie
rzucili ku nam wojsk z innego kierunku? - zapytał Stackman.
- Poznań
jest odcięty, z zachodu tu nie dotrą. Między nami a Krakowem leży strefa
anomalii. Nie pokonają jej w osiem godzin. Od wschodu zdążyli ją mocno
oczyścić. Na razie mamy tam Drugą Armię Wojska Polskiego…
- To nie
jest Wojsko Polskie – wtrącił Rowicki.
-
Oczywiście – przyznał Grieve, nie mając ochoty na spory. - Na pewno jest też
specnaz. Za kilka godzin sytuacja się zmieni i dołączą oddziały Armii Czerwonej
z garnizonu Moskwa. Trudno powiedzieć jaka jest ich wartość bojowa, ale sama
liczba sprawi, że zaczną stanowić problem.
- Gdzie
jest ich sztab? - Whitehall stukał w pozycjometr. - Co oni wyczyniają? Wygląda
na to jakby próbowali atakować.
Rzeczywiście,
stwierdził Grieve, powinienem to zauważyć. Choć na pozycje Związku napierały
przeważające siły przeciwnika przybywające z północnego wschodu, od strony
strefy anomalii, Druga Armia tylko pozornie umacniała się na swych pozycjach.
Ostrzał prowadzony był osłonowo, a wzdłuż linii kolejowej przemieszczały się
oddziały piechoty, podążając wzdłuż Wisły. Równolegle wznowiony został ostrzał
artyleryjski, jednak matematyka nie odpowiedziała ogniem, bowiem nie został on
skierowany w pozycje Sojuszu, lecz nacierającego wroga.
-
Ignorują nas– zauważył Theroux, a ton jego głosu sugerował lekki zawód.
- Nie na
długo – odparł Grieve, usiłując zrozumieć co kieruje działaniami przeciwnika. -
Mamy odczyt termowizji?
-
Niedokładny, sir. Za dużo tu zakłóceń.
- Pokaż
ślad.
- Oni
szturmują w kierunku tych ruin – wskazała na mapę Mallory. - Co tam jest?
- Coś na
tyle ważnego, że chcą je zająć, nim uderzą w nas – mruknął Whitehall. - Tam
jest ich ta dawna baza wojskowa, Kordon – odczytał z mapy. - Mają tam jakieś
działa albo broń? Będą mogli nas zaszachować?
- Nie
strzelą stamtąd do nas, między nami jest ta anomalia, ciemność i coś jeszcze,
nasze drony miały z tym problem, kiedy walczyły nad miastem – odparł Grieve
przyglądający się rozmytym śladom temperatury na drugim brzegu Wisły. - Pokaż
dane sprzed kilku godzin – polecił, po czym zaczekał cierpliwie, aż żołnierz
znajdzie zdjęcia i namiary wykonane podczas pierwotnego nalotu, nim jeszcze
wróg zaczął ostrzał miasta. Spadochroniarzom, którzy przejęli obsługę sieci od
zmęczonych Vasquez i Marciniaka wyraźnie brakowało ich biegłości, stwierdził
Kowalski, nie bez cienia satysfakcji. Gdy wreszcie ujrzeli rozmazane zdjęcia,
wszyscy mogli dostrzec różnicę.
- Sporo
mieli tu sprzętu – zauważył Whitehall. – Tamci, kimkolwiekby nie byli,
rozwalili im sporo wozów bojowych.
- Gdzie
jest ten pociąg? - zapytała Mallory, wskazując na opancerzone wagony, otoczone
wianuszkiem złożonym z wojska i machin wojennych.
- W
tunelach – Grieve podniósł wzrok znad mapy. - To jest pociąg, który nas
interesuje. Mamy potwierdzenie. Był na zdjęciach satelitarnych, trzy doby temu
wyjechał z Moskwy, przemieszczał się w ślad za Armią Czerwoną, po czym ją
wyprzedził i dotarł tu pod osłoną Drugiej Armii. Żołnierzu, potwierdzić to
poprzez sieć Sojuszu.
- To
niemożliwe aby to był Beria – głos Stackmana był pełen powątpiewania. - Nie
zaryzykowałby w taki sposób. Nie porzuciłby eskorty...
-
Wjeżdżając do tuneli znalazł się w pułapce – powiedziała Mallory. - Przecież
tam są podobno te istoty, które…
- Nie
podobno – wtrącił Kowalski.
-
Ktokolwiek to jest popędził do bazy wojskowej – odparł Grieve. - Zapominacie
gdzie jesteśmy, tam kryje się cały podziemny kompleks. I nie był sam,
przyjrzyjcie się, tu jest co najmniej kilka tysięcy żołnierzy. Gdzie się
podziały te opancerzone oddziały? Miejscowe wojsko nie używa kombinezonów
bojowych, nie przydają się w walce z tymi stworami, to musiał być specnaz lub
Armia Czerwona. Oczyszczali sobie przedpole aby wejść do tuneli, ale nasze
przybycie sprawiło, że musieli przyśpieszyć. To my wymusiliśmy na nic ten ruch.
- Tak –
zgodził się Rowicki. - Kiedy zobaczyli, że lądujemy, zorientowali się, że
wpadną pod ostrzał naszych Predatorów. Dlatego ruszyli do tuneli nie czekając
na posiłki.
- Zgadza
się. Ktokolwiek jest w tym pociągu, uciekł przed naszym ostrzałem - potwierdził
Grieve. - Nie zamierzał się też cofać. Oni wcale nie atakują, oni starają się
utrzymać trakcję, by podsyłać zaopatrzenie i wojsko do tuneli. Dlatego ignorują
nas i skupiają się na walce z tamtym przeciwnikiem, nie mamy dla nich
znaczenia.
- Kto
taki jest jest w tym pociągu zaryzykował wejście na terytorium przeciwnika? -
zapytał Stackman. - Wciąż nie jestem w stanie uwierzyć, że...
-
Dowiedzmy się – powiedział Grieve z błyskiem w oku. - Ten pociąg to albo
przynęta na nas, ale może to również Beria… a w takim razie ma pani rację
Mallory, wchodząc do tuneli może i osłonił się przed atakiem naszej artylerii,
ale jednocześnie znalazł się w pułapce. Zamknijmy ją. Whitehall, przygotujcie
się do ostrzału linii kolejowej i przerwijcie im drogę do tunelu. Ostrzelać ich
pozycje, niech te stwory wbiją się pomiędzy nich klinem. Prędzej czy później je
odrzucą, ale będą mieli trochę zajęcia, skoro nie mają tu lotnictwa. Starają
się cały czas przerwać nasz most powietrzny, nie pozostawajmy więc dłużni i
rozwalmy im ten szlak zaopatrzeniowy.
- Wtedy
przyjdą po nas – zauważył Stackman.
- Zgadza
się – przyznał Grieve. - Wtedy będziemy wiedzieli na ile ważny jest dla nich
ten pociąg i posłanie tam posiłków. Jeśli jest tam Beria, zrobią wszystko, aby
rzucić kolejne siły do tuneli. Wtedy w pierwszej kolejności uderzą na nas,
abyśmy przestali im przeszkadzać.
- I co
wtedy?
- Wówczas
przestaniemy i skupimy się na odparciu ich ataku. Ale do tego czasu mam
nadzieję, będziemy mieli wyjaśnioną sytuację.
- Co pan
zamierza, generale?
- Planuję
wprowadzić marines i SBS do tuneli – odparł Grieve. - A jeżeli potwierdzimy, że
po drugiej stronie pod ziemią znajduje się Beria, podjąć próbę jego eliminacji.
Skoro mam tam już parę tysięcy wojsk przeciwnika, nie chcę by przybywali
kolejni.
- Cieszę
się, że nie wątpi pan w możliwości moich spadochroniarzy – rzekł Rowicki. - Ale
przewaga jaką dysponuje wróg, może okazać się…
-
Generale, nie zamierzam poświęcać nikogo bez sensu – powiedział Grieve. -
Wszystko będzie zależeć od oceny sytuacji, podobno na dole mamy potencjalnych
sojuszników. Potwierdźmy, kto ukrył się z tamtej strony pod ziemią i jeśli
okaże się, że to Beria, zróbmy co się da, by go usunąć.
- Być
może wcale się tam nie ukrył, sir – wtrącił Kowalski.
- Co
macie na myśli, sierżancie? - zapytał Stackman.
- Jestem
tu od jakiegoś czasu, sir – mruknął Kowalski. - Nie wiem czy na dole jest jakaś
cudowna broń, czy też jakiś Kompleks, ale wiem, że są tam cienie. Ale wiem, że
ten cały Światło prowadzi własną grę z Berią, sam to przyznał.
- Do
czego zmierzacie, sierżancie? - wtrącił wyraźnie zniecierpliwiony Rowicki.
- Wszyscy
boimy się pułapki, w którą wpadniemy, zastanawiamy się czy pociąg nie jest
przynętą. Ale co jeśli to nie Związek nas rozgrywa? Co jeśli Beria wcale nie
ukrywa się w tunelach, tylko chce coś dostać, a nasze pojawienie wymusiło na
nim konieczność przyśpieszenia ruchów?
-
Dziękuję, sierżancie, weźmiemy to… - zaczął Whitehall.
- Siedząc
tu do niczego nie dojdziemy – powiedział Grieve. - Zostało nam już mniej niż
osiem godzin. Stackman, wie pan co robić. Przejmuje pan dowodzenie na górze, za
piętnaście minut rozpocznijcie ostrzał linii kolejowej między ich pozycją
obronną a tunelem, a potem walcie prosto w ich stanowiska. Podejmować działania
adekwatne do reakcji. Możemy stracić łączność, więc potrzebuję pociągnięcia
tradycyjnego kabla do tuneli.
- Do
tuneli? Tam pan będzie?
- Nasi
potencjalni sojusznicy czekają na rozmowę, bo z pewnością przybycie Sojuszu nie
uszło ich uwadze. Generale Rowicki, proszę za mną. Wy też sierżancie Kowalski,
znacie polski, więc chwilowo zostajecie moim adiutantem. Pora sprawdzić na czym
stoimy i dowiedzieć się czego chce i kim właściwie jest ten cały Światło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz