poniedziałek, 19 czerwca 2023

Ciemna Symetria: Fort Alamo (VII)

 

Baza w ciągu kwadransa uległa całkowitej przemianie, gdy na teren fortu docierały kolejne oddziały spadochroniarzy. Na przedpolu miasta zdołano już uruchomić kompaktową artylerię i aktywować bojową sieć matematyczną, która zadziałała, gdy tangosi otrząsnęli się z bombardowania, jakim Sojusz potraktował jego pozycje po drugiej stronie rzeki. Kolejny ostrzał rozpoczęli z odległości 25 mil, z okolic linii kolejowej, za miejscowością o nazwie Otwock. Lecz nim jeszcze zdążyli się dobrze wstrzelić matematyka wyliczyła na podstawie trajektorii pocisków pozycję wrogich sił, po czym sieć odpowiedziała ogniem. Tangosi najwyraźniej nie zdołali przemieścić wszystkich spośród swoich pocisków i część została zniszczona. Pozostałe wdrażały sobie właśnie podstawową lekcję z walki pozycyjnej, jakiej wyraźnie dotąd brakowało tutejszym wojskom, walczącym dotychczas z zupełnie innym zagrożeniem.

Kowalski dowiadywał się o tym wszystkim na bieżąco, bowiem Grieve umieszczał właśnie sztab polowy w głównym budynku Alamo. Kwestia zmiany nazwy zeszła na drugi plan, gdy montowano urządzenia, na środku rozłożono mapę, nad którą pochylali się właśnie oficerowie. Chwilowo musieli korzystać z wersji analogowej, a wszystkim rządził jeszcze całkowity chaos, pośrodku którego kryzys usiłował opanować głównodowodzący.

- Ogar Trzy dotarł do wejścia do tunelu! - rzucił marine, który przejął stanowisko łączności.

- Niech nie pcha się na razie dalej, tylko ustawia tam stanowisko obronne i czeka na mnie – odkrzykiwał Grieve. - Dowiem się wreszcie jakie mamy straty powietrzne?

-  Mniej więcej 60%, ale zdjęliśmy im myśliwce. Pozostałe uciekają.

- Nie ścigać, niech wracają. Czy druga fala już leci?

- Mamy potwierdzenie znad Sundu, że…

- Predatory powrót do domu. Harpie wymiana amunicji i uzupełnienie paliwa. Za dwie godziny musimy mieć sprawne lotnisko i wyrzutnie dokujące dla Bellerofontów, chcę mieć już tu bazę odrzutowych dronów, pułkowniku Whitehall, niech zajmie się tym 82, zajmujecie odpowiednią pozycję. Dajcie tam większość dział AA… - przerwał by nabrać powietrza, gdy do budynku wszedł kolejny spadochroniarz z generalskimi pagonami w polowym mundurze, w pełnym rynsztunku. Spojrzał na wnętrze pomieszczenia, gdzie między skrzyniami,  stało kilku ludzi, następnie zasalutował przykładając dwa palce do hełmu, który dopiero później zdjął.

- Generale Rowicki – Grieve nie dał dojść mu do słowa. - Skoro już wszyscy są, możemy zaczynać. Nie mieliśmy okazji wcześniej spotkać się, porozmawiać, ani niczego zaplanować, lecz może w tym szaleństwie jest metoda. Los spowodował, że jestem głównodowodzącym tej improwizowanej wyprawy.

- Improwizacja to coś, co nam wychodzi najlepiej – Rowicki pogładził wąsa.

- Generał Williams ma raczej inne zdanie – mruknął stojący nieopodal mężczyzna.

- Dość! - przerwał rodzący się spór Grieve. - Panowie, nie traćmy czasu na spory i rywalizacje między formacjami. W tej chwili nie ma to znaczenia, zdaje się, że generał Williams nie dowodzi już połączonym sztabem SACEUR z uwagi na jego obiekcje odnośnie tej operacji. Wszyscy je mieliśmy, ale teraz jesteśmy już tutaj. Zapewne większość się zna, lecz … Dobę temu każdy z nas był gdzie indziej, nikt nie planował tego co nastąpiło. To, co początkowo miało być wyłącznie operacją odwracającą uwagę nagle stało się inwazją na terytorium wroga, bo inaczej tego nie można nazwać. Nie miałem czasu przemówić do żołnierzy, nie było możliwe pomówienie z wami, bo podczas w przeciwieństwie do was przybywam tu z ISS. I zapewniam, że nie czuję się najlepiej z powodu faktu, iż przebyłem drogę na orbitę i z powrotem w krótkim odstępie czasu – przerwał na chwilę by nabrać oddechu, po czym powiódł wzrokiem po obliczach stojących przed nim w mroku bunkra oficerów. - Fakty są rzeczywiście takie, że SACEUR dostosowuje się w trybie nagłym do tej misji, którą dość gwałtownie zarządził AFCOM. A stało się tak dlatego, że głównodowodzący trzonu wojsk Sojuszu ujrzał szansę. Z tego powodu wszyscy się tu znaleźliśmy.

- Wasz prezydent? - zapytał siwowłosy mężczyzna, patrzący nań z przymróżonymi oczyma.

- Ten sam, pułkowniku Theroux, lider wolnego świata i tak dalej – Grieve chrząknął poirytowany. Wiedział, że nie uniknie tej przemowy, lecz chciał zakończyć ją najszybciej. - Stąd też działamy w tej chwili pod bezpośrednimi rozkazami AFCOM, dopóki nadzoru nad operacją nie przejmie SACEUR. Użycie wszystkich sił bez zgody waszych macierzystych wojsk było zgodne z konwencją Sojuszu, umożliwiającą bezpośrednie działanie w sytuacji alarmowej. Pozwoliło to wysłanie w to miejsce wszystkich naszych oddziałów, gdzie będziemy współdziałać.

- Co jest naszym celem? - chciał wiedzieć Theroux.

- Operacja ratunkowa – odparł Grieve. - I zaznaczenie naszej obecności.

- Ciekawy dobór słów – powiedział Rowicki.

- Nie zamierzam poświęcać swoich ludzi, by umierali za Warszawę – oświadczył Theroux.

- Cieszę się, że zapoznał się pan z planem misji – uciął Grieve. - Ale zostawmy spory politykom. Proszę na razie nic nie mówić generale Rowicki. Dziękuję za równie cenne milczenie pozostałym. Plan jest następujący, utworzyliśmy właśnie most powietrzny pomiędzy Norfolk a Warszawą, wskutek tego pozbawiliśmy całkowicie front europejski lotnictwa, na większości odcinków nastawiając się na obronę. Wróg nadciąga ze wschodu i południa, w tej chwili wypalają dzielące nas od nich strefy anomalii, przerzucając w tym kierunku łącznie kilkaset tysięcy jednostek wojska. Forpocztę mamy tuż za Wisłą, jest tam kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy piechoty, do tego siły pancerne. W ciągu 8 godzin przybędą kolejne i właśnie tyle czasu musimy się tu utrzymać.

- I co potem? - zapytała niska i krępa kobieta z bliznami na twarzy.

- A potem pułkownik Mallory, Sojusz podejmie decyzję. Albo przyśle po nas drony transportowe, albo przemieści tu kolejne oddziały, kiedy relokuje je do Anglii.

- To się nie uda – mruknął stojący obok niej spadochroniarz. - Linia zaopatrzeniowa jest zbyt rozciągnięta, nie pozwoli rzucić tu ciężkich sił.  O ile w ogóle utrzymamy most powietrzny.

- Robimy co możemy – odparł Grieve. - Sund przestał istnieć, zneutralizowaliśmy Poznań, generale Stackman. Na Bałtyk ciągną nasze okręty, zniszczyliśmy ich zgrupowanie przy Bornholmie, zaczęła się bitwa na Morzu Północnym. Przez osiem godzin możemy liczyć na wsparcie. Ale nie jest lekko, przed chwilą sieć się zaktualizowała i dostaliśmy wiadomość, że odpalili trzy MIRVy.

- Co było celem? - chciał wiedzieć Theroux.

- Nie strzelają w terytorium Francji… ani Sojuszu. Usiłowali ostrzelać ziemie polskie w okolicy Poznania.

- Walą w swoje terytorium? - gwizdnął mężczyzna, który dotąd pozostawał cicho. - Muszą być naprawdę zdesperowani?

- Zgadza się, pułkowniku Whitehall. Usiłowali wytworzyć impuls, aby przeszkodzić naszym dronom latać korytarzem między anomaliami. Monitorujemy go cały czas, a nasze patrioty zdjęły te pociski znad półwyspu Kola. Nad nami NASW bije się w chwili, gdy rozmawiamy, by uniemożliwić im ostrzał z przestrzeni kosmicznej i zjonizowanie magnetosfery. Tu nie musimy się ich obawiać, bo w bezpośredniej bliskości Warszawy ich pociski nie detonują. Niestety oni też potrafią zestrzeliwać nasze pociski. NASW odpaliło w ich teryrytorium i zdjęli wszystkie rakiety. Sojusz podjął dwie próby powtrzymania tego wojska, które tu przemieszczają pociskami międzykontynentalnymi i także je zestrzelili. Więc jesteśmy zdani na własną artylerię. Stawiamy więc czoła wszystkiemu co na nas rzucą i temu co może wyjść ze stref anomalii, choć mamy zapewnienie, że tak się nie stanie. To nasz cel, dokonać oceny sytuacji…

- … i wycofać się, jeśli będzie niekorzystna – stwierdził Rowicki. - Porzucić Warszawę i Polskę.

- Zapewniam generale, że nie zamierzam się stąd wycofywać, jeśli okaże się, że to co nas tu sprowadziło jest prawdą.

- Sojusznik z potężną bronią – mruknął Rowicki.

- Nie do końca – rzekł Grieve z naciskiem. - Nie mam ochoty sprzymierzać się z kimś, kto zniszczył Cape Canaveral, nawet jeśli mógłby pomóc w walce z naszym przeciwnikiem. Lecz nie ja będę taką podejmował decyzję. Tak naprawdę interesuje nas czy po drugiej stronie Wisły znajduje się Beria. Jeśli uda nam się to potwierdzić, musimy użyć wszelkich możliwych sił i środków, by go dostać.

- Beria. Czy to możliwe? - zapytał Stackman.

- Wiem tyle co wy. Ale garnizon moskiewski nie ruszył się w kierunku Polski trzy dni temu bez powodu, nie zaczęli tworzyć bezpiecznego korytarza by umożliwić mu przejście bez przyczyny. Wreszcie wszystkie komunikaty radiowe z ostatnich dni ogniskują się w punkcie przemieszczającym się linią kolejową w tym kierunku. Szum w eterze, którego wywiad nie potrafił wytłumaczyć, a który przez lata zbiegał się w Moskwie. Nie wiem czy jest tu Beria, ale na pewno jest tu Stawka. Jeśli uda nam się wyeliminować choćby ich główne dowództwo, osiągniemy przewagę, jakiej Sojusz nie miał od lat. Ich struktura jest całkowicie scentralizowana, to ich siła, bo w przeciwieństwie do nas nie toną w licznych sporach, ale i słabość. Bez Stawki Związek się zachwieje, ale bez Berii…

- … być może przestanie istnieć – dokończył Rowicki.

- Trudno w to uwierzyć – mruknął Theroux.

- A jednak. Posłaliśmy na tamtą stronę drony zwiadowcze, sprawdzimy co dał nasz ostrzał artyleryjski. Byłoby prościej zastosować uderzenie atomowe, ale nawet gdyby ktoś je autoryzował, oni jak wspomniałem także przechwytują nasze pociski, a do tego z tego co mi przekazano z jakiegoś powodu na tym obszarze nie dochodzi do detonacji. Co przynajmniej sprawia, że nie będą w nas walić ładunkami jądrowymi z armat. A teraz po kolej, pułkowniku Theroux,  Regiment de Parachutistes prowadzi zwiad w kierunku rzeki, osiągnięcie linię skarpy i tam umacniacie stanowiska obronne. Dalsze rozpoznanie w miarę rozwoju sytuacji. Nie ukrywam, że chętnie widziałbym posłanie zwiadowców w kierunku pozycji przeciwnika, lecz znajdujemy się na obcym terenie, pełnym manifestacji i multiniestałości. Być może nie wszyscy mieli okazję walczyć w takim środowisku, więc proponuję uwierzyć we wszystko co na ten temat słyszeliście i pomnożyć przez dwa. Raport przekazany przez korpus ekspedycyjny daje wystarczająco do myślenia. Czy to jasne?

Zebrani skinęli głowami.

- To dobrze – mruknął Theroux. - Nie uśmiecha się mi wejście w ten pusty obszar. Gdy lądowaliśmy nieopodal skarpy była tam jakaś aktywność, która niezbyt mi się spodobała.

- Jakiego rodzaju aktywność?

- Migocząca czerwona poświata.

- Drony niczego nie wykryły – powiedział w zamyśleniu Grieve. - Właśnie o tym mowię. Umocnić się na linii skarpy i przygotować na nadejście przeciwnika. Razem z wszelkimi możliwymi niespodziankami. W miarę możliwości prowadzić zaczepne rozpoznanie.

- Kiepska widoczność – zauważył Theroux. - Ale damy radę.

- Za chwilę będziemy mieli skan niskiego zasięgu – powiedział Grieve. - Jeśli będą atakować, to ruszą przez ten martwy obszar. Będziemy ich mieli jak na dłoni.

- Razem z siłami pancernymi – powiedział Whitehall.

- Dopóki mamy przewagę w powietrzu, neutralizujemy brak ciężkiego sprzętu. Potem przytłoczą nas masą czołgów z pancerzami reaktywnymi. Ale to właśnie pana zadanie, proszę kontynuować rozkładanie wyrzutni dronów i tworzenie polowego lądowiska. Zabezpieczacie teren od zachodu. Nie mamy niestety podglądu satelitarnego.

- Zauważyłem. Co ciekawe z tamtej strony jest bardziej jasno, rzeczywiście tam jest dzień – mruknął Whitehall. - 82 oczywiście da radę.

- Z kolei 101 odpowiada za zabezpieczenie naszej mobilnej artylerii. Generale Stackman, cokolwiek się stanie, utrzymajcie sieć. Tylko z namierzonej kontry mamy szansę trzymać ich w szachu, kiedy się otrząsną zaczną strzelać i rzucą na nas czołgi i piechotę. Wtedy sami wezmą się, za namierzanie naszych pozycji. Proszę często zmieniać lokalizację, drony uniemożliwią wysłanie przez nich samolotów rozpoznawczych.

- Co z ich lotnictwem?

- Chwilowo przestało istnieć. Przerzucają teraz kolejne eskadry z Moskwy, ale potrwa nim będą gotowe do walki. Gdy zgromadzą je pod Lublinem, będą chcieli przytłoczyć nas ilością. Ale nie wcześniej niż za 10 godzin, wtedy nas już tu zapewne nie będzie. Pułkownik Mallory… - spojrzał na kobietę.

- Jakie zadania dla SAS? - zapytała krótko.

- Zabezpieczyć wejście do tunelu i cały obszar od północy. Ze szczególnym uwzględnieniem wrogiej aktywności innej niż tango.

- Moi ludzie woleliby walczyć z tamtymi – mruknęła.

- Jeśli ładnie poprosicie pewnie wam kilku zostawimy – wtrącił Theroux.

- Tylko się za szybko nie poddajcie, jak to macie w zwyczaju – odcięła się Mallory. - Czy przewidujemy innego rodzaju aktywność?

- Jest tu Kolektyw. Korpus ekspedycyjny stał się z już wcześniej z siłami naszych potencjalnych sprzymierzeńców…

- Nie ufajcie im – wtrącił Kowalski.

- Dziękujemy, sierżancie, wezmę wasze zdanie pod uwagę. A co walki z tango, to zapewniam pani pułkownik, że wkrótce wszyscy będziemy mieli ją w nadmiarze. Pułkowniku Rowicki, SBS stanowi wsparcie dla marines po wejściu do tuneli. Osłania pan działania majora Shaeffera i porucznika Ethana. Oczekuję współdziałania.

- Dziękuję, że dał pan SBS szansę wejścia do Warszawy – powiedział po chwili Rowicki.

- Nie mógłbym postąpić inaczej – odpadł Grieve. - Bynajmniej nie tylko dlatego, że wiem ile dla was znaczy to, że będziecie walczyć o swój rodzinny kraj. Jeżeli pozycjometr nie kłamie, szczęśliwie wylądowało 99% wojsk. Straty przy lądowaniu wynoszą 3 zabitych i 14 rannych. Wszystko to nieszczęśliwe wypadki, ale niestety należało się tego spodziewać. Na żałobę przyjdzie czas później. Ale to oznacza, że dysponujemy 45 marines z czego 30 hardimanami bojowymi i to one potrzebować będą osłony pańskich 115 spadochroniarzy z SBS. Razem z 90 spadochroniarzami Theroux, 120 z 82 Brygady i 116 ze 101 Powietrzno-Desantowej oraz 71 komandosami z SAS daje nam to nieco ponad pół tysiąca żołnierzy. Naprzeciw siebie mamy w chwili obecnej prawie sto tysięcy sił przeciwnika, który wkrótce otrząśnie się i otrzyma posiłki. Jakieś pytania?

- Nakopmy im do dupy – mruknęła Mallory.

- Podoba mi się duch SAS i właśnie to przekażcie żołnierzom. Osiem godzin – Grieve popatrzył na zegarek. - Zaczyna się teraz! Jakieś pytania?

- Jeśli uda im się odpalić w atmosferze choć jedną atomówkę, zostaniemy całkowicie odcięci – zauważyła Mallory. - Jonizacja...

- Odetnie przy okazji sieć zachodniego frontu – zgodził się Grieve. - NASW zrobi wszystko by do tego nie dopuścić – a przynajmniej mam taką nadzieję, dodał w myślach, o ile Gleeson nie zacznie przeszkadzać. Bo jednak może mieć rację, a my włazimy wprost w utkaną misternie pułapkę, której wciąż nie widzimy. Jednak czy pozwoliliby nam na lądowanie na swym terytorium? Prestiżowo straciliby zbyt dużo. Na razie nie miał czasu się nad tym skupiać.

- Jest korelacja danych zwiadu, sir – poinformował go żołnierz obsługujący sieć, rzutując jednocześnie odczyt na mapę pozycjometru.

Najwyraźniej tamci mieli spore problemy, nie tylko z powodu ostrzału artyleryjskiego. Matematyka oznaczyła cele po drugiej stronie rzeki, gdzie niewyraźny obraz z kamer ukazywał toczącą się bitwę. Transmisja przedstawiała niewyraźny i poszarpany obraz, kroczących w linii czołgów i walczącej piechoty, zaciekle trzymającej pozycje na które nacierały ruchome sylwetki.

- Z kim oni walczą? - zapytał Theroux.

- Trudno ocenić, sir. To może być Kolektyw… albo te miejscowe istoty – wyjaśnił żołnierz.

Sytuacja nie wyglądała dobrze dla Związku, stwierdził Grieve. Tamci trzymali się linii kolejowej, konstruowali właśnie okopy, w których usiłowali się umocnić. Siły pancerne na razie skupiły się na ostrzale nacierających postaci, których liczby matematyka nie była nawet w stanie oznaczyć, lecz z pewnością przekraczała ona wiele zer. Chwilowo Związek trzymał wroga na dystans, lecz ten powoli przesuwał linię natarcia, zamierzając przytłoczyć wroga swą masą. Najwyraźniej zniszczenie lotnictwa, które wcześniej zrzucało bomby na przeciwnika sprawiło, że czerwoni stracili przewagę.

- Biedne skurwysyny – mruknęła Mallory. - Co jeśli to z czym walczą przyjdzie potem po nas? - zadała pytanie, nad którym Grieve rozmyślał już od jakiegoś czasu.

- Wtedy się nimi zajmiemy – odparł Grieve. - Dopóki nas nie atakują, nie opowiadamy się po żadnej ze stron.

- Rozsądnym byłoby kontynuowanie ostrzału – zauważył Theroux. - Jeśli przerwiemy im linię kolejową i zniszczymy pociągi…

- … opóźnimy ich przybycie, wiem – zgodził się głównodowodzący. - Lecz jednocześnie stracimy bufor oddzielający nas od Kolektywu i tych stworów. Na chwilę obecną nie wiemy jeszcze do końca czy jesteśmy po tej samej stronie, zakładamy, że pozostajemy tu jedynie osiem godzin. Nękajcie więc ich, ale nie na tyle, by zmusić ich do walki na dwa fronty. Jeszcze nie. Pilnujcie czy nie spróbują podzielić sił i okrążyć nas od południa. Póki co mamy do czynienia tylko z siłami nadciągającymi ze wschodu, ale mogą się podzielić i ruszyć na nas przez ten martwy obszar.

- Nie rzucili ku nam wojsk z innego kierunku? - zapytał Stackman.

- Poznań jest odcięty, z zachodu tu nie dotrą. Między nami a Krakowem leży strefa anomalii. Nie pokonają jej w osiem godzin. Od wschodu zdążyli ją mocno oczyścić. Na razie mamy tam Drugą Armię Wojska Polskiego…

- To nie jest Wojsko Polskie – wtrącił Rowicki.

- Oczywiście – przyznał Grieve, nie mając ochoty na spory. - Na pewno jest też specnaz. Za kilka godzin sytuacja się zmieni i dołączą oddziały Armii Czerwonej z garnizonu Moskwa. Trudno powiedzieć jaka jest ich wartość bojowa, ale sama liczba sprawi, że zaczną stanowić problem.

- Gdzie jest ich sztab? - Whitehall stukał w pozycjometr. - Co oni wyczyniają? Wygląda na to jakby próbowali atakować.

Rzeczywiście, stwierdził Grieve, powinienem to zauważyć. Choć na pozycje Związku napierały przeważające siły przeciwnika przybywające z północnego wschodu, od strony strefy anomalii, Druga Armia tylko pozornie umacniała się na swych pozycjach. Ostrzał prowadzony był osłonowo, a wzdłuż linii kolejowej przemieszczały się oddziały piechoty, podążając wzdłuż Wisły. Równolegle wznowiony został ostrzał artyleryjski, jednak matematyka nie odpowiedziała ogniem, bowiem nie został on skierowany w pozycje Sojuszu, lecz nacierającego wroga.

- Ignorują nas– zauważył Theroux, a ton jego głosu sugerował lekki zawód.

- Nie na długo – odparł Grieve, usiłując zrozumieć co kieruje działaniami przeciwnika. - Mamy odczyt termowizji?

- Niedokładny, sir. Za dużo tu zakłóceń.

- Pokaż ślad.

- Oni szturmują w kierunku tych ruin – wskazała na mapę Mallory. - Co tam jest?

- Coś na tyle ważnego, że chcą je zająć, nim uderzą w nas – mruknął Whitehall. - Tam jest ich ta dawna baza wojskowa, Kordon – odczytał z mapy. - Mają tam jakieś działa albo broń? Będą mogli nas zaszachować?

- Nie strzelą stamtąd do nas, między nami jest ta anomalia, ciemność i coś jeszcze, nasze drony miały z tym problem, kiedy walczyły nad miastem – odparł Grieve przyglądający się rozmytym śladom temperatury na drugim brzegu Wisły. - Pokaż dane sprzed kilku godzin – polecił, po czym zaczekał cierpliwie, aż żołnierz znajdzie zdjęcia i namiary wykonane podczas pierwotnego nalotu, nim jeszcze wróg zaczął ostrzał miasta. Spadochroniarzom, którzy przejęli obsługę sieci od zmęczonych Vasquez i Marciniaka wyraźnie brakowało ich biegłości, stwierdził Kowalski, nie bez cienia satysfakcji. Gdy wreszcie ujrzeli rozmazane zdjęcia, wszyscy mogli dostrzec różnicę.

- Sporo mieli tu sprzętu – zauważył Whitehall. – Tamci, kimkolwiekby nie byli, rozwalili im sporo wozów bojowych.

- Gdzie jest ten pociąg? - zapytała Mallory, wskazując na opancerzone wagony, otoczone wianuszkiem złożonym z wojska i machin wojennych.

- W tunelach – Grieve podniósł wzrok znad mapy. - To jest pociąg, który nas interesuje. Mamy potwierdzenie. Był na zdjęciach satelitarnych, trzy doby temu wyjechał z Moskwy, przemieszczał się w ślad za Armią Czerwoną, po czym ją wyprzedził i dotarł tu pod osłoną Drugiej Armii. Żołnierzu, potwierdzić to poprzez sieć Sojuszu.

- To niemożliwe aby to był Beria – głos Stackmana był pełen powątpiewania. - Nie zaryzykowałby w taki sposób. Nie porzuciłby eskorty...

- Wjeżdżając do tuneli znalazł się w pułapce – powiedziała Mallory. - Przecież tam są podobno te istoty, które…

- Nie podobno – wtrącił Kowalski.

- Ktokolwiek to jest popędził do bazy wojskowej – odparł Grieve. - Zapominacie gdzie jesteśmy, tam kryje się cały podziemny kompleks. I nie był sam, przyjrzyjcie się, tu jest co najmniej kilka tysięcy żołnierzy. Gdzie się podziały te opancerzone oddziały? Miejscowe wojsko nie używa kombinezonów bojowych, nie przydają się w walce z tymi stworami, to musiał być specnaz lub Armia Czerwona. Oczyszczali sobie przedpole aby wejść do tuneli, ale nasze przybycie sprawiło, że musieli przyśpieszyć. To my wymusiliśmy na nic ten ruch.

- Tak – zgodził się Rowicki. - Kiedy zobaczyli, że lądujemy, zorientowali się, że wpadną pod ostrzał naszych Predatorów. Dlatego ruszyli do tuneli nie czekając na posiłki.

- Zgadza się. Ktokolwiek jest w tym pociągu, uciekł przed naszym ostrzałem - potwierdził Grieve. - Nie zamierzał się też cofać. Oni wcale nie atakują, oni starają się utrzymać trakcję, by podsyłać zaopatrzenie i wojsko do tuneli. Dlatego ignorują nas i skupiają się na walce z tamtym przeciwnikiem, nie mamy dla nich znaczenia.

- Kto taki jest jest w tym pociągu zaryzykował wejście na terytorium przeciwnika? - zapytał Stackman. - Wciąż nie jestem w stanie uwierzyć, że...

- Dowiedzmy się – powiedział Grieve z błyskiem w oku. - Ten pociąg to albo przynęta na nas, ale może to również Beria… a w takim razie ma pani rację Mallory, wchodząc do tuneli może i osłonił się przed atakiem naszej artylerii, ale jednocześnie znalazł się w pułapce. Zamknijmy ją. Whitehall, przygotujcie się do ostrzału linii kolejowej i przerwijcie im drogę do tunelu. Ostrzelać ich pozycje, niech te stwory wbiją się pomiędzy nich klinem. Prędzej czy później je odrzucą, ale będą mieli trochę zajęcia, skoro nie mają tu lotnictwa. Starają się cały czas przerwać nasz most powietrzny, nie pozostawajmy więc dłużni i rozwalmy im ten szlak zaopatrzeniowy.

- Wtedy przyjdą po nas – zauważył Stackman.

- Zgadza się – przyznał Grieve. - Wtedy będziemy wiedzieli na ile ważny jest dla nich ten pociąg i posłanie tam posiłków. Jeśli jest tam Beria, zrobią wszystko, aby rzucić kolejne siły do tuneli. Wtedy w pierwszej kolejności uderzą na nas, abyśmy przestali im przeszkadzać.

- I co wtedy?

- Wówczas przestaniemy i skupimy się na odparciu ich ataku. Ale do tego czasu mam nadzieję, będziemy mieli wyjaśnioną sytuację.

- Co pan zamierza, generale?

- Planuję wprowadzić marines i SBS do tuneli – odparł Grieve. - A jeżeli potwierdzimy, że po drugiej stronie pod ziemią znajduje się Beria, podjąć próbę jego eliminacji. Skoro mam tam już parę tysięcy wojsk przeciwnika, nie chcę by przybywali kolejni.

- Cieszę się, że nie wątpi pan w możliwości moich spadochroniarzy – rzekł Rowicki. - Ale przewaga jaką dysponuje wróg, może okazać się…

- Generale, nie zamierzam poświęcać nikogo bez sensu – powiedział Grieve. - Wszystko będzie zależeć od oceny sytuacji, podobno na dole mamy potencjalnych sojuszników. Potwierdźmy, kto ukrył się z tamtej strony pod ziemią i jeśli okaże się, że to Beria, zróbmy co się da, by go usunąć.

- Być może wcale się tam nie ukrył, sir – wtrącił Kowalski.

- Co macie na myśli, sierżancie? - zapytał Stackman.

- Jestem tu od jakiegoś czasu, sir – mruknął Kowalski. - Nie wiem czy na dole jest jakaś cudowna broń, czy też jakiś Kompleks, ale wiem, że są tam cienie. Ale wiem, że ten cały Światło prowadzi własną grę z Berią, sam to przyznał.

- Do czego zmierzacie, sierżancie? - wtrącił wyraźnie zniecierpliwiony Rowicki.

- Wszyscy boimy się pułapki, w którą wpadniemy, zastanawiamy się czy pociąg nie jest przynętą. Ale co jeśli to nie Związek nas rozgrywa? Co jeśli Beria wcale nie ukrywa się w tunelach, tylko chce coś dostać, a nasze pojawienie wymusiło na nim konieczność przyśpieszenia ruchów?

- Dziękuję, sierżancie, weźmiemy to… - zaczął Whitehall.

- Siedząc tu do niczego nie dojdziemy – powiedział Grieve. - Zostało nam już mniej niż osiem godzin. Stackman, wie pan co robić. Przejmuje pan dowodzenie na górze, za piętnaście minut rozpocznijcie ostrzał linii kolejowej między ich pozycją obronną a tunelem, a potem walcie prosto w ich stanowiska. Podejmować działania adekwatne do reakcji. Możemy stracić łączność, więc potrzebuję pociągnięcia tradycyjnego kabla do tuneli.

- Do tuneli? Tam pan będzie?

- Nasi potencjalni sojusznicy czekają na rozmowę, bo z pewnością przybycie Sojuszu nie uszło ich uwadze. Generale Rowicki, proszę za mną. Wy też sierżancie Kowalski, znacie polski, więc chwilowo zostajecie moim adiutantem. Pora sprawdzić na czym stoimy i dowiedzieć się czego chce i kim właściwie jest ten cały Światło.

Podziemna Warszawa >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz