- Nic nie poradzę – wzruszył
ramionami Gellert. – Jeśli już nie może pani wytrzymać, iż musimy rzucać się w
bój, proszę ustawiać nas bakburtą do przeciwnika. Trochę za dużo mamy dziur po
drugiej stronie tej łajby. Kilka wielkości pięści, bo pancerz ablacyjny działa
bardzo dobrze, tak długo jak nie jest stymulowany wieloma pociskami w tym samym
miejscu. Energia kinetyczna nie ma wtedy szansy się rozproszyć.
- Nie mam wpływu na to z jaką
szybkością strzelają – powiedziała Arciniegas. – Ani na to, że nikt nie wie jak
udaje im się strzelać do nas w kosmosie z działka.
- Powtórzę, nie mamy możliwości
naprawy pancerza bez powrotu do suchego doku. Połatałem i pospawałem co mogłem.
Coś jeszcze? – zaczynał być zirytowany na to, że grasuje w jego królestwie.
Pokazała w kierunku generatora.
- Ile skoków możemy wykonać?
- Zero.
- Gellert, to nie jest akceptowalna
odpowiedź.
- Jeśli wymienimy przetworniki mocy
i parę innych części w suchym doku to nie mniej niż pięć – odparł. – Do tego
czasu… sugeruję abyśmy tego nie robili. Skakaliśmy ostatnio dość często, ale
bitwa przy Rewolucji nas załatwiła. Zrobiłem co mogłem, ale kolejny skok
sprawi, że spali nam się bardzo dużo układów. Nie możemy w takim tempie
rozładowywać akumulatorów, bo skok pobiera bardzo tyle mocy, że inne układy nie
będą pracować. Następny je wydrenuje prawie w całości, kolejny nie będzie
możliwy. Do tego zostaniemy bez zasilania większości układów.
- Czyli mam trzy skoki –
powiedziała. – Skoro mówisz o dwóch.
Milczał ze skrzywioną miną,
przypominającą jej urażone dziecko.
- Proszę wybrać dobrze moment tych
dwóch rzutów – poradził wreszcie. – Hefajstos nie przywiózł nam części
niezbędnych do naprawy.
Pokiwała głową. Przynajmniej obaj
pomocnicy Gellerta tym razem nic nie mówili, mając ręce pełne roboty przy
naprawach. Reszta obecnej jedenastoosobowej załogi NASW była zajęta. Pół
godziny temu zadokował dron wsparcia, następnie rozpoczęła się procedura
tankowania i uzupełniania uzbrojenia. Mellier w ładowni wraz z Ehlertem,
Simmsem i Echevarią dopilnował ładowania rakiet do odpowiednich dystrubutorów.
Mimo, że procedura odbywała się za pomocą mechanicznych chwytaków, musiały być
sterowane ręcznie, bo pewnych rzeczy nikt nie chciał powierzyć eniakowi,
każdorazowo oczekującymi autoryzacji podjętych działań i decyzji. Arciniegas
kusiło, aby podobnie jak w przypadku systemów „Von Brauna” zasugerować, aby ich
supermaszyna także i tu mogła nie być ograniczona i korzystać ze swej
relacyjności systemowej, ale nie chciała kusić losu. Tkwili więc na statycznej
pozycji, Hefajstos widoczny był na radarze, na szczęście znajdowali się w
przestrzeni Sojuszu, w połowie drogi między kordonem ustanowionym przez Apollo
a ISS. Dolecieli tu dzięki silnikom manewrowym, po tym jak rozproszyli eskadrę
idącą do walki z NASW. Dwie godziny zajęło jej ponowne zgrupowanie, po tym jak
Kosmflota skończyła ostrzeliwać prewencyjne każdy kwadrant nieba w najbliższej
odległości od swych statków. Do 18 okrętów dołączyło teraz jeszcze 6, którym
NASW mogło przeciwstawić na razie jedynie 14, lecz jeszcze 10 Apollo zmierzało
w tamtym kierunku pod osłoną Merkury. Na miejscu znajdowało się także już
kilkanaście dronów Bellerofont i Aegis, by udzielić wsparcia okrętom. Wróg
jednak znowy uruchomił silniki i zdecydowanie postanowił wydać bitwę.
Arciniegas nie miała pojęcia co siedzi w głowie admirał Tierieszkowej, bowiem
odsłonila w ten sposób sporo przestrzeni ochronnej Ałmaza, ale doszła do
wniosku, że najwyraźniej została zmuszona, by coś zrobić po ataku na Rewolucję.
Cóż, w miarę możliwości „Von Braun” pomoże, choć z tyłu głowy miała, że nie
dowodzi okrętem wojennym a rozpoznawczym i jak pokazywały uszkodzenia, byle
salwa z działek NR mogła narobić wystarczająco wiele poważnych spustoszeń.
Światła zamigotały, a ona popatrzyła
pytająco na Gellerta, który wzruszył ramionami. Po chwili odebrał telefon.
- Eniak do pani – powiedział. –
Proszą, aby zajrzeć do nich.
- Nie mam czasu ani chęci na rozmowy
z Everettem – odparła.
- Nayada dzwoniła. Bardzo jej zależy
na pani obecności – Gellert odłożył słuchawkę. – Dziwne, byłem przekonany, że
rosyjskich szpiegów, po tym wszystkich co nas spotkało, będzie pani wyrzucać
przez śluzę zgodnie z zapowiedzią, ale co ja tam wiem.
- Najwyraźniej bardzo mało –
stwierdziła. – Bierz się do roboty, chcę mieć swój napęd.
- A ja nie chcę zostać zestrzelony salwą z NR – odrzekł, gdy zamykała drzwi do maszynowni.
Zajmij się swoją działką, a ja
dopilnuję mojej, pomyślała. Mam na pokładzie łącznie 16 osób, 11 z załogi „Von
Brauna”, trójkę obsady „Jeffersona Daviesa”, a to tego szalonego naukowca i
jego pomocnicę ze zrytym umysłem. Przeszła przez śluzę, przeciskając się w
wąskim przejściu między rzędami kabli dolnego pokładi i wbiła kod otwierający
drzwi do pomieszczenia eniaka. W środku jak zwykle panował półmrok,
rozświetlany przez migające lampki i światło monitorów, w tle hałasowała zaś
wielka maszyna, będąca mózgiem całego statku. Everett spał przy swoim pulpicie
i pochrapywał, a na ekranie przed nim zmieniały się jeszcze liczby.
- Jak sytuacja Marsa? – zapytała
spoglądając na Nayadę, która siedziała w drugiej części pomieszczenia. Choć nie
chciała tego przyznać, czuła się przy niej niekomfortowo, stąd też zapewne
wynikało takie a nie inne jej traktowanie. Dziewczyna była teraz kimś zupełnie
innym niż 3 miesiące temu, gdy spotkała tu wystraszoną bibliotekarkę. Teraz
patrzyła na nią hardo, co wywoływało u Arciniegas niepokój, a początkowe zmiany
nastroju, po wejściu na pokład zostały zastąpione pewnością siebie. Everett
zapewniał, że nie kodował jej umysłu, ale to jeszcze niczego nie oznaczało. W
końcu była tu na polecenie Adlrina, a zachowanie admirała i związane z tym
wszystkim okoliczności także nie były czymś zwykłym. Nayada różniła się nie
tylko fizycznie, nie będąc po tych kilku miesiącach zamknięcia na „Deep Space”
zadbaną dziewczyną o długich włosach, które teraz obcięto na krótko, by uniknąć
problemów związanych z higieną, gdy znajdowała się w katatonii. Wpatrywała się
w Arciniegas swymi oczami, rozświetlonymi w ciemności niczym gwiazdy jasnym
światłem blasku monitorów.
- Wkrótce coś się wydarzy –
powiedziała tamta. – Masa i grawitacja wewnątrz anomalii przekroczyła stan
krytyczny… ale nie jestem fizykiem, jak doktor Everett, on może mieć lepszą
teorię.
- Na razie teoria go wykończyła –
zauważyła Arciniegas.
- Nie spał od dawna… a to, co
właśnie zauważył nieco nim poruszyło – wyjaśniła Satya. – Okazuje się, że jego
koncepcja wielu światów, która sprawiła, że stał się pariasem w świecie fizyki
doskonale wyjaśnia co się dzieje, łącząc się z teorią kwantową.
- Wie już jak pozbyć się Fenrira?
- Odkrył, że w tym zakresie nie są
najważniejsze ciemne materia, a grawitacja. Ale nie po to cię wezwałam.
- Wezwalaś mnie, Nayada? – głos
Arciniegas ociekał niechęcią. Tamta jednak nie poczuła się zdetonowana.
- Mam imię.
- Chcesz się zaprzyjaźnić? –
Arciniegas wchodziła wyraźnie w tryb szalonej i nieobliczalnej kapitan.
- Nie – odpowiedziała Satya. – Chcę
ocalić twój statek… ten statek. Po raz kolejny – podkreśliła i pokazała monitor
przed którym siedziała. Arciniegas podeszła bez słowa.
- Na co patrzę? – zapytała. – Co to
linie komend?
- Przyszły z ostatnią aktualizacją
danych z sieci Hermes – powiedziała Satya. – I zapętliły nieco kolejkę naszego
eniaka, bo zawierały zakodowaną warstwę, którą usiłowały wykonać, ale było to
niemożliwe… To trochę jak karta perforowana, wprowadzamy je programując na nich
procedury do eniaków, ale przygotowane wcześniej i wkodowane do pamięci możemy
przekazać jako pakiet danych, jak robicie to z dronami podczas walki dorzucając
im radiowo procedury gdy nasza matematyka zauważy coś, czego nie mają zako…
- Wiem jak to działa – przerwała
Arciniegas. – Co nam przesłano?
- Procedurę odcięcia napędu i
rozładowania generatora – powiedziała krótko Satya. – Jak wspomniałam była
schowana między innymi danymi, które łącząc się tworzyły całość i nie odcinały
bezpośrednio tych systemów, więc nie sposób było tego łatwo zauważyć. Miały za
zadanie przekierować przepływ energetyczny w podsystemach, co odcięłoby
zasilanie. Wyglądałoby to jak awaria mechaniczna. Miało się wykonać od razu po
korelacji danych.
- Ale ty to zauważyłaś – Arciniegas
przeniosła wzrok z monitora na nią.
- Nie – odparła Satya po chwili. –
Zauważyłam pętlę. Ocaliło nas to, że dokonaliśmy zmian, trzy miesiące temu gdy
wpadliśmy w zasadzkę lecąc na Marsa… - nie skończyła, lecz Arciniegas doskonale
wiedziała, że mówi o tym, jak celowo spreparowana karta perforowana w chwili
rzutu doprowadziła do śmierci części załogi poprzez manipulację systemami
statku. – Teraz mamy odcięte wszystkie główne systemy od eniaka na czas gdy nie
muszą być korelowane… czyli gdy nie lecimy. A wszystko co jest wprowadzane
idzie przez podwójny bufor bezpieczeństwa i nasza sieć relacyjna sprawdza
niezgodności kodu. To ona wyłapała wzajemne odwołania procedur do komend
znajdujących się w poszczególnych pakietach.
- Więc nie zauważyłaś. Ale to ty stworzyłaś
wtedy te zasady bezpieczeństwa – a ja ich nie wyłączyłam, nawet po tym, gdy cię
zdemaskowano, pomyślała. – I to ty zaprojektowałaś sieć relacyjną.
- Nie ja ją zbudowałam – odparła
szybko Satya. – Ale ktokolwiek przesłał nam te procedury… Jest bardzo dobrym
koderem procedur… zna doskonale sieć matematyczną… statków NASW, bo „Von Braun”
ma taki sam uniwersalny szkielet języka proceduralnego jak pozostałe.
- Prawdopodobnie ten sam skurwysyn,
który zakodował kartę dla Sikorsky’ego – powiedziała w zamyśleniu Arciniegas,
po czym gwałtownie się zerwała i uderzyła pięścią w pulpit. – Kurwa!
Satya Nayada nie wyglądała na
przestraszoną wybuchem. Everett nie obudził się, jedynie zachrapał. Arciniegas
pochyliła się na nią i spojrzała jej prosto w oczy.
- Pytanie brzmi czy mam ci zaufać –
powiedziała. – Bo zróbił to Aldrin. Everett powiedział ci z jakiego powodu tu
jesteś?
- Wyjaśnił mi pewne sprawy – odparła
Satya.
- Było to w rozkazach, które mi
wydał. Uważa, że możesz ocalić nas wszystkich – wyjaśniła powoli Arciniegas. –
Zarówno od sytuacji związanej z Fenrirem… jak i od spisku szpiegowskiego, który
wbrew temu na co wygląda sięga dużo dalej niż NASW. Dlatego wyprowadzali cię z
katatonii kodami i… zdekodowałaś dla nich pewne informacje, a także podałaś im
to, czego nie bylaś świadoma. Dowiedziałam się o tym dopiero, gdy wsadzili cię
na pokład.
- Nie do końca wszystko pamiętam –
powiedziała Satya. – Ale na pewno powiedziałam, im kto mnie zakodował gdy
przybyłam na ISS. Nie znałam jego nazwiska, ale wiedziałam, że…
- A oni nikogo nie aresztowali –
przerwała jej Arciniegas. – Zamiast tego z Hoener postanowili zagrać w grę i
teraz my jesteśmy po uszy w gównie – spoglądała na monitor z siatką taktyczną i
przełączała gwałtownie klawisze, krzywiąc się coraz bardziej. – Bo wiesz co,
skoro tym razem nie usiłowali załatwić nas kartą perforowaną, tylko przesłali
pakietem danych, to znaczy, że puścili to bezpośrednio do Hermesa z CINSPAC, bo
to było z tego co widzę w bazowej paczce danych taktycznych?
- Tak, ale…
- To znaczy, że albo kurwa twój
szpieg ma nieograniczony dostęp do eniaków CINSPAC albo NASW zrobiło to
oficjalnie, czyli działają nieświadomie dla pieprzonej siatki szpiegowskiej.
Kurwa, gadam jak Shelby i Hoener – klęła Arciniegas przełączając przyciski, po
czym poderwała się i złapała za telefon, wybierając przycisk połączenia. –
Mellier, ile ci jeszcze zostało…. nie interesuje mnie, masz natychmiast
zakończyć. Wyczepiamy się awaryjnie z Hefajstosa? Jak to jeszcze co najmniej 10
minut? Kurwa – rzuciła słuchawką i znowu spojrzała na Satyę. – Ciekawa sprawa,
prawda, usiłowano nas tu unieruchomić, a nie lecą w naszą stronę żadne rakiety,
ani żaden statek? – znowu złapała za telefon. – Westermoreland… Z łaski swojej
potwierdź mi, czy odczyty skanu dalekiego zasięgu są prawidłowe… Nic na
telemetrii? Daleki i bliski? Budź Triptree i ma w trybie pilnym przejąć służbę
na mostku dopóki nie wrócę. Przygotuj do wystrzelenia Phaetona… Jak to nie
mogę, dopóki nie skończymy ładowania z Hefajstosa? Niczego nie wystrzelę, wiem
do cholery… Niech Hagen będzie gotowy do awaryjnego uruchomienia dopalaczy.
Nie, nie powiem o co chodzi! – walnęła słuchawką. Zastanowiła się. – Sprawdź co
jest nie tak z telemetrią i co jeszcze przyszło z Hermesa – powiedziała. –
Instynkt mi mówi, że nie po to usiłowali nas tu zatrzymać, żeby nic nie robić.
Niedługo wracam – skierowała się do wyjścia, po czym zatrzymała się nim
odwróciła się i popatrzyła na Everetta, który spał dalej i na Satyę. – Dziękuję
–rzuciła po czym już nie było.
Najpierw popędziła na lewo i
znalazła się na powrót w maszynowni, gdzie Gellert na jej widok zaczął gasić
papierosa. Pięknie, nie wszystkich zasady związane z obiegiem powietrza
obowiązują, stwierdziła, ale miała co innego na głowie.
- Awaryjny start – poinformowała. –
Ale żeby nikt nie wykrył, że grzejemy silniki, kiedy podniesiesz dysze.
- Półtorej minuty – odpowiedział
natychmiast. – Mamy jałowy ciąg inaczej Hefajstos by nie zadokował. Rzutu też
nie wykonamy bo nie mamy prędkości wyjściowej i jesteśmy nieruchomi. Czy ja mam
deja vu i znowu mamy Woschody podchodzące do abordażu? Ostatnio było gorzej,
silnik był całkiem wyłączony, teraz…
- Chcesz deja vu to poszukaj czy
znowu nie podłożyli nam urządzenia nadawczego – warknęła. – I podpowiedz jak
się ewakuować szybko z tej pozycji gdy odczepimy się od Hefajstosa.
- Jak szybko?
- Pod ostrzałem – wypadła już na
zewnątrz. Choć nie brała realnie możliwości, żeby na pokładzie znowu znalazło
się urządzenie zdradzające ich pozycję, bowiem przez ostatnie trzy miesiące
podczas każdego dokowania do zamkniętej części stacji był strzeżony, a Gellert
dokonywał na jej prośbę każdorazowo przeglądu, musiała być pewna. Teraz
przemieszczała się do promu skrytego w kleszczach dokujących „Von Brauna”,
osłoniętego panelami ochronnymi odbijającymi fale elektromagnetyczne. Chwała
projektantowi statku, który zapewnił taką możliwości. Po chwili przez śluzę
przedostała się na „Daviesa” i znalazła się na terytorium Związku. Nie trawiła
tego promu bojowego klasy Buran, który zdobyli podczas ekspedycji marsjańskiej,
a teraz wykorzystywali jego odporność na jonizację, dzięki czemu dokonali już
dwu desantów do Polski. Jednak konstrukcja, siermiężność i toporność budziły
jej niechęć, do czego dokładał się fakt, iż spod świeżo położonej farby
przebijała wciąż cyrylica. Przemogła swą niechęć i ruszyła do przodu, gdzie
zastała Jonesa, Scobeego i Pekkalę grających w karty na zaimprowizowanym ze
skrzyni ładunkowej stoliczku.
- Pobudka – rzuciła, a Pekkala
zaczął się nawet podrywać i zdążył zawołać:
- Kapitan na… - co przerwała.
- Do roboty dekownicy – mówiła
szybko. – Jones, pobieraliście coś teraz z Hermesa?
- Nie – odparł tamten. – Od czasu
gdy zadokowaliśmy w miejscu spotkania, to…
- Dawaj telemetrię – zażądała, a gdy
poderwał się z miejsca widząc w jakim jest nastroju, natychmiast podążyła za
nim.
Skan pokazał natychmiast w ich rejonie
okręty NASW.
- A nieładnie – stwierdziła. – Ktoś
nas oszukuje – w jakimś stopniu poczuła ulgę, że jej podejrzenia się
potwierdziły, choć patrząc na odległość zorientowała się, że niewiele im czasu
zostało. – Kurde, brzydko się bawią, ciekawe jak to zrobili? – nie miało to w
sumie znaczenia, w ich stronę szła eskadra okrętów klasy Apollo. Poprawka, szły
dwa, które wyszły z szyku, pozostałe trzy kierowały się w stronę kordonu, by
wzmocnić blokadę przed nadchodzącym starciem. Prócz tego na siatce telemetrycznej
przemieszczało się jeszcze kilka fregat, ale obawiać się mogła jedynie tych
dwóch, „Oregonu” i „Argentyny”, które wkrótce miały mieć w zasięgu „Von
Brauna”. Dużo szybciej niż ona ich, bo Apollo był prawdziwym okrętem wojennym,
mogącym wystrzelić w nią salwę rakietową i kilka salw wiązki energetycznej dużo
szybciej i częściej od niej.
- Jones, trzymaj namiar –
powiedziała. – Jeśli nie uda mi się oczyścić naszej telemetrii będziesz
potrzebny. Jeśli zadzwonię, że masz wszystko wyłączyć zrób to jak najszybciej.
- Czemu? – zdziwił się.
- Bo zapomnieliśmy, że twój
transponder jest cały czas aktywny – wyjaśniła zmierzając już z powrotem na
pokład „Von Brauna”. – Nie będę sprawdzać, czy oni o tym pamiętają, dzwoń po Gellerta,
odetnij zasilanie, a potem niech wymontuje mu baterie. To moje polecenie.
Po chwili była już w pomieszczeniu
eniaka. Everett zdążył się obudzić, wpatrywał się w monitor i usiłował coś
powiedzieć, ale Arciniegas uciszyła go ruchem ręki.
- Wycięli nam telemetrię –
powiedziała do Satyi. – Jak to zrobili?
- Nie wycięli, nadpisali nam dane
jako aktualizację – powiedziała tamta. –Po prostu usunęli dane transpondera
sześciu statków Apollo. Zniknęły ich oznaczenia, ale dzięki sieci relacyjnej
zidentyfikowałam już obiekty z identycznym tłem radarowym, które ich nie mają.
- Oznacz mi je albo przywróć dane
sprzed ostatniej aktualizacji i zablokuj kolejne przychodzące – poleciła
Arciniegas.
- Jeszcze jedno – rzuciła Satya,
widząc, że Arciniegas już opuszcza pomieszczenie. – Nie trafia do nas nic z
Hermesa od 24 minut…
- … wycięli nas z powiadomień.
- … ale panuje dość duże
zamieszanie, wzrosła komunikacja między statkami. Hefajstos także otrzymuje
aktualizacje.
- Wspaniała analiza matematyczna –
zawołała Arciniegas wybiegając z pomieszczenia, a drzwi za nią zamknęły się
automatycznie ściągnięte przez siłowniki. Miała do pokonania jeden pokład i
dwie drabinki, na środkowym wpadła na Melliera, który opuszczał ładownię i
usiłował coś powiedzieć, ale nie słuchała. Nayada coś powiedziała, coś ważnego,
co to było? Prawie przeskoczyła drabinkę i wpadła na mostek, Mellier był tuż za
nią, powstało zamieszanie gdyż Westermoreland usiłował wstać by oddać
stanowisko Triptree, a Arciniegas w ciasnym pomieszczeniu już wskoczyła na swój
fotel.
- Widzisz to Hagen? – zawołała patrząc
na telemetrię, gdzie migotało zaznaczonych ręcznie sześć symboli. – Te dwa
najbliższe oznacz jako „Oregon” i „Argentynę”. W sumie nie wiem, który jest
który.
- Co się dzieje? – zapytała
Triptree, która kończyła przejmowanie kontroli systemów.
- Te cele są wrogie – poinformowała
ich Arciniegas.
- Co takiego? – obejrzał się na nią
Mellier
- Proszę o powtórzenie – zażądała
jej szef pokładu i oficer wykonawczy.
- Sytuacja jest brzydka –
powiedziała Arciniegas. – NASW postanowiła dokonać abordażu albo nas
zestrzelić, w sumie nie ma znaczenia, bo nie zamierzam sprawdzać. W tym celu
wykorzystali kodowanie proceduralne, którym Związek wyłączył „Von Brauna”
podczas naszej misji do Krasnajej Zwiezdy. Ktoś się nieciekawie bawi, w tej
chwili nie jest istotne czy w CINSPAC dowodzą agenci tamtych, czy też po prostu
usiłują odzyskać statek. Ale tym razem nie nakazywali nam powrotu, ale posłali
nas by uzupełnić zapasy przy użyciu kodu Aldrina, a my daliśmy się złapać.
- Jesteśmy odcięci od Hermesa –
powiedziała zszokowana Triptree. – Nie odbiorą od nas żadnych danych.
- Ani my od nich. Miło, nieprawdaż?
– rzuciła z sarkazmem Arciniegas. – Ktoś zdecydował za nas. Miejmy nadzieję, że
nie powiedzieli im, że „Von Brauna” opanowała Kosmflota, bo za dwie minuty będą
nas mieli w zasięgu.
- Co robimy? – zapytał Hagen.
- Myślę. Na pewno się stąd zbieramy
– powiedziała Arciniegas. – Musimy odczepić się od Hefajstosa. Jak tam silnik?
- Zacząłem grzać kiedy dostałem
polecenie – odparł. – Gdy się pozbędziemy zaczepu będziemy gotowi do lotu.
- Więc się szykuj, przygotować się
do oddokowa…
- To jest NASW – przerwała im
Triptree. – Chcemy złamać właśnie rozkazy!
- Jakie rozkazy? – zapytała
Arciniegas. – Dostałaś jakieś? Mamy awarię, do tego odcięli nam łączność. Od
strony formalnej, po prostu odlatujemy po zakończeniu tankowania.
- Może to jakaś po…
- Tak, przypadkowo grzebali nam w
systemie – była zirytowana. – I zmanipulowali siatkę taktyczną, by nie
wyświetlała sześciu transponderów i kto wie czego jeszcze. Zgramy to w czasie,
wyczepienie Hefajstosa, wyłączenie „Daviesa” i… co znowu? – Triptree usiłowała
jej przerwać.
- Właśnie ktoś nadaje szerokim
pasmem radiowym w naszym kierunku – powiedziała. – Wszyscy to słyszą. Idzie
przez Pegaza, więc nie mogę zlokalizować z jakiego to okrętu… ale raczej nie z
tych dwóch.
- Posłuchajmy – poleciła Arciniegas.
- Kapitan Arciniegas, w sprawie tych
kolejek chętnie postawię je gdy dotrze pani do baru Pitcairn – rozległ się
nagrany głos. Hagemayer. Nadawał przez dron wsparcia łączności, co uniemożliwiało
bez szerokiego spektrum analizy łączności wyśledzenie źródła, bo komunikat mógł nagrać odpowiednio
wcześniej i wysłać do Pegaza, celem późniejszego przesłania. Tylko czemu tak
postąpił, skoro w zasadzie mógł się podpisać? Wszyscy doskonale zdali sobie już
dawno sprawę, że „Von Braun” nie miał uszkodzonej łączności i był podpięty do
sieci Hermes. Nagle ją olśniło. Wiedziała już, co nie pasowało jej w tym, co
mówiła Nayada.
- Mellier daj mi telemetrię z
ostatniej godziny, te sześć Apollo, Triptree nałóż mi na to ich łączność. Czy
te dwa odłączyły się od pozostałych po otrzymaniu danych?
Czekała kilka sekund. W międzyczasie
Jones poinformował ją o wyłączeniu Daviesa. Spojrzała na ekran, procedura
kończenia oddokowywania potrzebowała jeszcze pół minuty. Będzie krótko z
czasem.
- Tak – powiedziała wreszcie
Triptree. – Straszny się szum zrobił na łączach po tym ostatnim pakiecie,
statki zaczęły przesyłać dane do Hermesa, sporo kontaktuje się ze sobą radiowo…
- Sześć statków lecących w tym
kierunku. I tylko dwa idą do nas – Arciniegas pokiwała głową. – Kto dowodzi
„Oregonem” i „Argentyną””
- Komandor Styles i komandor
Attenborough.
- W sumie to nieistotne – nazwiska
nic jej nie mówiły, ale z ostatnich pięciu lat, gdy zesłano ją do promu
desantowego, z nadzieją, że odejdzie z NASW, a ona postanowiła się zapić,
niewiele kojarzyła z przesunięć kadrowych floty. - Otwieraj łącze radiowe.
Szerokim spektrum, otwartym tekstem – chrząknęła. – Dziękuję, kolejki będą dla
wszystkich, którzy cały czas pomagają w każdy możliwy sposób. Podpisz
koniecznie kapitan NASW Elena Arciniegas – odczekała chwilę. – Gotowa, załogo?
- Co pani chce zrobić? – zapytała
Triptree.
- Dzień jak co dzień – odparła
Arciniegas. – Musimy zmierzyć się ze spiskiem, Fenrirem, Kosmflotą, a teraz
NASW. Ile jeszcze czasu do odczepienia tego cholernego drona?
- 15 sekund.
- Odpowiadając na twoje pytanie
Triptree, zmywamy się stąd, zanim zaczną do nas strzelać – wyjaśniła kapitan, a
tamta spojrzała z niedowierzaniem. – Potem zobaczymy co dalej. Wygląda na to, że
mamy wciąż trochę sojuszników w NASW. I nie wiem ilu wrogów.
- Żona komandora Stylesa była w
załodze „Alliance’s Star”. Tak jak mój brat – poinformowała ją Triptree. –
Pamiętam go z pogrzebu po…
- W takim razie to sprawa osobista –
przerwała jej Arciniegas, choć nie była pewna, czy daje im to przewagę, bo
zupełnie nie kojarzyła ani tego oficera, ani jego żony, choć była jej
załogantką podczas pierwszej i ostatniej misji statku, którym dowodziła, a
który zniszczyła w trakcie starcia nad Antarktydą. Nie dała po sobie poznać,
czy słowa Triptree jakoś na nią wpłynęły, choć ta wspomniała o tym po raz
pierwszy od kiedy przywitała ją tą informacją, gdy się poznały. Zaczęła wydawać
rozkazy: - Hagen, wyczepiaj nas, potem kurs odejścia w stronę kordonu i
wygaszenie silników – podniosła słuchawkę i uruchomiła interkom. – Tu kapitan.
Proszę przygotować się na przeciążenia.
Te jednak nie nadchodziły.
- Hefajstos się nie wyczepia –
poinformował Hagen. – Nie przyjmuje poleceń.
- Nasze zaczepy są zwolnione, ale
ich nie puszczają – powiedziała Triptree.
- Oczywiście, dlatego nadawali do
Hefajstosa – Arciniegas zagryzła wargi, a wówczas kabinę wypełnił dźwięk
alarmu.
- Zdjęli nas aktywnym skanem –
Mellier nie był tak spokojny, jak gdy wtedy, gdy wypowiadał te same słowa
podczas starć z Kosmflotą.
- Masz swoją odpowiedź Triptree –
stwierdziła zimno Arciniegas, choć do tej chwili, mimo iż założyła,że może do
tego dojść, nie uznawała tego za zbyt prawdopodobne.
- Nadają do nas… już wiem który to
„Oregon”. „Von Braun” proszę wyłączyć silniki i przygotować się do dokowania.
Każda próba uruchomienia silników zostanie potraktowana jako wrogie działanie.
Styles – przeczytała Triptree.
- Uruchom silniki, Hagen – poleciła
Arciniegas. – Korekta kursu. Obróć nas, aby Hefajstos ustawiony był w ich
kierunku.
- Co pani zamierza? – Triptree była
w wyraźnej rozterce.
- Na pewno nie będę strzelać do
naszych statków – Arciniegas właśnie wydzwaniała pomieszczenie eniaka.
Obrócenie statku nie rozwiązywało wiele, uniemożliwiało jedynie trafienie ich wiązką
i rakietą niekierowaną, nie broniło ich przed pociskami zaawansowanymi.
Triptree mówiła coś na temat tego, iż Sojusz nie będzie strzelał, ale
Arciniegas miała już Nayadę na linii.
- Zakodowali Hefajstosa aby się nie
oddokował – powiedziała. – Podejrzewam, że mogli też wrzucić mu procedurę
uruchomienia własnych silników, jeśli zaczniemy przyśpieszać. Możemy go jakoś
wyczepić proceduralnie?
- Nie bez podłączenia do Hermesa.
Nie znam też kodów Sojuszu, ale…
- Tak?
- Doktor Everett podpowiada, że
jeśli przyśpieszenie będzie nagłe i gwałtowne to siła naszego oddziaływania na
drugi obiekt będzie wprost proporcjonalna do…
- Dziękuję – odłożyła słuchawkę. –
Hagen…
- Torpeda w przestrzeni! – zawołał
Mellier, a dźwięk alarmu rakietowego wypełnił kabinę.
- Mówiłaś coś Triptree? – zapytała
Arciniegas, patrząc na paraboliczny kurs pocisku TOW, który wystrzelił
„Oregon”, idącego łukiem nie bezpośrednio w ich kierunku. Ciekawe czy cała NASW
to widzi, czy innych też wycięli?
- Obrócę nas w jego stronę, gdy
nawróci – powiedział Hagen.
- Nie – zarządziła. – On się nie
uzbroił – pocisk na ekranie osiągnął założoną pozycję, po czym sterownik
sprawił, iż skręcił pędząc wprost w kierunku „Von Brauna”, w jego burtę nie
zasłoniętą przez Hefajstosa. – Jeśli się obrócimy trzepną nas wiązką w silniki
– powiedziała. - Awaryjne dopalacze na moje polecenie. Bez wcześniejszej
inicjacji silnika napędowego. Zobaczymy co się stanie – przez interkom poleciła
załodze się zapiąć.
Rakieta wciąż nie była uzbrojona i
mknęła w ich kierunku. Zastanawiała się czy ma rację, być może jakiś szaleniec
w NASW powiedział wszystkim kapitanom, że „Von Brauna” opanowali Rosjanie i
należy go zniszczyć, a w ostatniej sekundzie jakiś palec wciśnie guzik i uzbroi
rakietę. Na razie nie mogła jednak na to pozwolić, bo reakcją na jej działanie
byłoby z pewnością uaktywnienie pocisku.
Czekała wpatrując się na taktyce na
zbliżający się pocisk. Widziała jak pozostali czynią to samo, Mellier odruchowo
zacisnął pięść czekając na uderzenie. Starała się zachować spokój.
Rozległo się uderzenie, a metalowy
dźwięk poniósł się po statku, który drgnął, gdy trafił w nich pocisk, lecz nie
eksplodował.
- Teraz – poleciła.
Wówczas nimi zatrzęsło, a
przeciążenie wbiło ją w fotel. „Von Braun” przez chwilę zakołysał się jak
kaczka.
- Dron odpadł – zawołał Hagen. –
Mamy uszkodzone zaczepy dokowania, gdy wykrył start uruchomił własne silniki
korekcyjne i przez chwilę… - wówczas znowu nastąpiło przeciążenie, a wszystkie
światła i monitory zamigotały.
- Bezpośrednio trafienie wiązką –
poinformował Mellier. – Zaabsorbowana przez pancerz ablacyjny.
- Styles, ty głupku – powiedziała
Arciniegas. Osłona spełniła swoje zadanie, zadziałała nie tylko w przypadku
wyładowania energii kinetycznej. Zapewne zwiększy natężenie i spróbuje
przeciążyć elektroniczne układy statku NASW. – Hagen, zmiana kursu w…
- Strzelają – zameldował
Mellier. – Dwie rakiety Sidewinder.
- Kto strzela?
- Cały czas tylko „Oregon”.
- Hagen, bierz kurs uchyleniowy na
„Oregon” – poleciła. – Na pełnym ciągu.
- Ale rakiety…
- Wiem, nie stracą namiaru –
powiedziała. – Triptree, bądź gotowa do odpalenia flar, z detonacją dwie
sekundy po wystrzeleniu.
„Von Braun” nawracał po szerokiej
elipsie w kierunku Apollo, który nie miał takiej manewrowości i obracał się
powoli. Rakiety szły po torze śladu termicznego, a Arciniegas czekała aż znajdą
się na kursie na „Oregon”.
- Flary! – poleciła wreszcie. –
Hagen, martwy ciąg, zmiana kursu!
Chwilę po odpaleniu wabików silniki
się wyłączyły ułamek sekundy po zmianie trasy lotu „Von Brauna”. Ten zasłonił
swe dysze, kryjąc źródło ciepła, znikając z radaru i skanerów telemetrii NASW.
Eksplozje utworzyły chwilowe źródło ciepła, a paski folii spowodowały
zakłócenia na radarze. Rakiety dały się nabrać i przeszły prosto przez ten
obszar, po czym ich matematyka zgłupiała, zgubiwszy aktywny namiar, lecz chwilę
później miały już nowy.
- Zalokowały się na silniki
„Oregonu”! – poinformował Mellier.
- To już problem Stylesa –
stwierdziła Arciniegas.
Pięć sekund później, na dwie sekundy
przez uderzeniem „Oregon” zdołał rozbroić pociski, które uderzyły w dysze
silników. Zapalnik został wyłączony, lecz chwilę później w ogniu ciągu, którego
Apollo nie wyłączył, jeden Sidewinder wybuchł.
- Brak bezpośredniego trafienia, ale
silnik mu właśnie zgasł – poinformował Mellier.
- Bądź tak miły i trzepnij go
jeszcze aktywnym skanem – poprosiła Arciniegas. – Ale precyzyjnym. W silnik i
wyrzutnie rakiet.
- Będziemy strzelać? – zapytała
Triptree.
- Nie widzę powodu. Mam nadzieję, że
zrozumiał, że właśnie stracił statek – powiedziała Arciniegas, sprawdzając czy
„Argentyna” nie podejmuje działań. – A teraz zabierz nas w kierunku przestrzeni
Związku.
- Ale kordon…
- Chętnie pomogłabym tym
nieudaniczkom wygrać wojnę, ale nie wiemy ilu nas będzie szukać – powiedziała.
– A na terytorium Związku raczej nie będą. I niech Gellert sprawdzi co tym razem popsuliśmy
gubiąc Hefajstosa.
W CINSPAC Gleesonowi nie uszło
uwagi, że ktoś podniósł okrzyk radości, gdy trafiony został „Oregon”, choć
szybko umilkł. Gniewnie zwrócił się do Glenna.
- Może mi pan wyjaśni admirale,
dlaczego pozostałe okręty nie reagują, gdy Arciniegas strzela do okrętów NASW?
- De facto nie oddała ani jednego
strzału – odpowiedział spokojnie Glenn, a Gleesonowi nie umnęło inroniczne
spojrzenie rzucone nań przez Armstronga. – Po za tym nie mamy teraz już w ogóle
pojęcia gdzie jest.
- Cztery okręty posłane by ją
aresztować nie wykonały rozkazu, piąty nie wsparł „Oregonu”! – Gleeson mówił
podniesionym głosem.
- Cztery zgłosiły problem z
łączością, piąty z uzbrojeniem – przypomniał Glenn.
- Awaryjność w NASW przekracza
wszystko co możliwe! Wszystkie okręty komunikowały się między sobą poza siecią
Hermes – Gleeson nie mógł ochłonąć. – Nie tylko tamte! Wy też coś nadawaliście
z ISS radiowo!
- Wszyscy poprosili o potwierdzenie
odrębnym kanałem zgodnie z procedurą. Nie wiem co innego mogli sobie
przekazywać – powiedział Glenn, po czym chrząknął. – Chce mnie pan o coś
oskarżyć Gleeson? Przejęcie próbowaliśmy przeprowadzić zgodnie z planem, statek
był odcięty przy pomocy procedury awaryjnej na takie wypadki, którą opracowana
została przez kryptografów sieciowych NASW i NSA, na Ziemi i tutaj.
Powiedziałbym, że Arciniegas nie miała najmniejszej szansy.
- Została ostrzeżona, a kapitanowie
NASW nie słuchają rozkazów! Dla kogo więc pracują?
- Gleeson – głos Glenna ociekał
współczuciem. – Postawmy sprawę jasno. Kapitan Arciniegas ma może i
nieprzyjaciół w NASW, a nie wszyscy są jej fanami. Kilka lat temu powstrzymała
jednak atak na Sojusz, potem zestrzeliła okręt klasy Behemot przewyższający ją
wielokrotnie siłą ognia i opancerzeniem. Przeprowadziła atak na obiekt bojowy
Europa, czyli stację Rewolucja. Mam tu wielu młodych kapitanów i ona jest dla
nich bohaterką. A pan kazał nadać otwartym tekstem, że jest podejrzana o zdradę
i ma zostać aresztowana. Zrobiłem dokładnie o co pan poprosił. I wie pan co się
stało?
- Co takiego?
- Jak mogłem przewidzieć, że nie
będzie chętnych do wykonania takiego rozkazu w obliczu nadchodzącej bitwy z
Kosmflotą? W sumie powinienem się cieszyć, że ktoś jeszcze słucha poleceń CINSPAC, a nie rozkazów Arciniegas – jego głos ociekał ironią.
- Mówimy o buncie – oczy Gleesona
się rozszerzyły.
Nim Glenn zdążył coś powiedzieć
zaczął wyć alarm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz