niedziela, 18 czerwca 2023

Ciemna Symetria: Stacja Zwycięstwa (III)

STACJA ZWYCIĘSTWA

<< Stacja Warszawa Fabryczna

Hałas niósł się miarowo, echem rozchodził się z tunelu prowadzącego pod Wisłą. Przytłumiony dźwięk wielu silników, przemieszany ze szmerem i gwarem, powstającym wskutek wielu rozmów. Nadchodził wprost z Dworca Wschodniego, szedł przez podziemne miasto, pozbawione hałasu swej codzienności, ludzkich spraw, pracujących wentylatorów i pociągów metra. Zderzał się z ciszą panującą w pozostałej części Warszawy, gdzie rządziły cienie, ciemność i Mrok. Z milczeniem Konwentu i sekretami maoistów, kryjących się gdzieś w trzewiach podziemnych czeluści.

- Mamy przejebane – skomentowała Haka.

- Wyślijmy kogoś – zasugerował Kruszyna.

- Po co? - warknęła. - Przecież to oczywiste.

Walter nie zamierzał nikogo wyprowadzać z błędu.

- Przegrupowują się – powiedział. - Zabezpieczają teren. Umacniają się. Przygotują pancerne pociągi. Niebawem ruszą.

- Cienie… - mruknął Kruszyna.

- Nawet jeśli o nich nie wiedzą, stoimy na ich drodze – powiedział Walter. - Jeszcze kilka miesięcy temu mogłem uważać inaczej, lecz wiem jakie będą ich rozkazy. Musicie stąd jak najszybciej odejść.

- Niby dokąd? - zirytowała się Haka. - Do tuneli? Do Konwentu i tych potworów?

- Musicie. Ciekawy dobór słów – zauważył Merynos, stojący do tej pory z zasępioną miną.

- Oni nie pójdą z wami – odparł Walter, wskazując na marines, którzy z ponurymi minami trzymali dłonie na broni.

- Wiem – odpowiedział Merynos. - A z kim pójdziesz ty?

Walter przez dłuższą chwilę milczał.

- Co planujecie? - zapytał wreszcie.

- Bronić się do końca – odrzekł wreszcie Merynos, na co Haka zareagowała histerycznym śmiechem.

- Coż innego nam w końcu pozostało? - rzuciła zanosząc się od chichotu.

- O czym rozmawiacie? - zapytała Deveraux.

- O tym co się po nas przetoczy – odparł. - Armia opanowuje właśnie Kordon. Gdy tylko się umocnią… jedyna droga ataku wiedzie tędy.

- Nie obronimy się tutaj – mruknęła. - Nie przed uderzeniem wojska.

- Przed cieniami też się nie obronimy – burknął Baumann. - Zostało nam kilkadziesiąt pocisków.

- Wykorzystaj jeden by walnąć sobie w łeb, albo się zamknij – poradził zirytowana. Miała go dość coraz bardziej i przestawała to ukrywać, zmęczenie dawało o sobie znać.

- Nie wiem czy tak się nie skończy – odparł nie zmieszany. Nim zdążyła coś odpowiedzieć Merynos zażądał informacji o czym rozmawiają imperialiści, a Walter wyjaśnił coś zdawkowo, po czym uciszył gwar podnosząc rękę. Pochylił się i zaczął rysować coś na ziemi, ona zaś odruchowo zlustrowała w tym czasie otoczenie. Apasze wyraźnie ich pilnowali, do tego nieopodal jakby od niechcenia trzymając broń zdobytą na wrogu. Zastanawiała się czy szykują coś więcej, lecz zmęczenie brało górę. W sumie nie powinna się im dziwić, na ich miejscu sama chętnie położyłaby łapę na cudownej broni, która była w stanie pokonać Konwent i wyeliminowała niewiadomą w postaci wrogich żołnierzy, którym nie można było przecież ufać. Jedyną opcją trójki marines na pozostanie przy życiu było wydostanie się z tej matni, nim sytuacja skomplikuje się jeszcze bardziej. Spojrzenia jakie wymieniali Merynos i Haka utwierdzały ją w tym przekonaniu. Na dokładkę gdzieś zniknął największy z nich, Złoj. Cholera. A do tego jeszcze Łowca, chaotyczny element, którego była pewna najmniej.

Ochłonęła i posłała dłonią znak Baumannowi. Kiwnął głową na znak, że zrozumiał, zapominając o swym zacietrzewieniu. Weyland zdawał się nie reagować, co jakiś czas szukał wzrokiem Anuszki, która znajdowała się gdzieś na Stacji.

Walter skończył swój rysunek, kształtem przypominający pajęczą sieć. Wyjaśnienia zajęły mu dłuższą chwilę, bowiem zdania powtarzać musiał w dwóch językach.

- Zajmują Dworzec Wschodni, chwilę potrwa nim zajmą cały Kordon i przylegający Wileniak. Będą chcieli mieć pod kontrolą całą tamtą część miasta za Wisłą. Potem przeprowadzą dwa rozpoznania bojem, ataki sił w składzie kilku plutonów, by ocenić siłę przeciwnika. Mają stamtąd trzy drogi, którymi równolegle podążą. Obwodową do Agrykoli, do Nowego Światu i przez Karową. Przez dwie ostatnie pójdzie główny atak, bo pozwoli to zająć całe centrum Warszawy. Na nas uderzą główne siły, znajdujemy się na drodze do Stacji Berii. Tam były władze Warszawy… a później zainstalował się tam Konwent. Jeśli o tym wiedzą, tędy pójdzie główne uderzenie. Najpierw potyczka, a potem uderzą główne siły. Nim się przygotują mamy kilka do kilkunastu godzin...

- A jeśli uderzą szybciej? - przerwała.

- Atak bez przygotowania? – zdziwił się. - Musieliby być szaleni…

- Mówiłeś, że są. Pytanie czego chcą.

- Zamierzają nas zniszczyć! - wtrącił Merynos.

- Wejdą tu i będą zabijać każdego. Po kolei – mruknął Walter.

- Nim tego dokonają wielu z nich zginie!

- Spośród was również. A oni.. nie liczą się ze stratami.

- Macie ledwie kilka karabinów – zauważyła Deveraux, po czym po zastanowieniu dodała: - Na nas nie liczcie.

- Zostawicie wszystkich tych ludzi? - głos Waltera był zimny. - Tego was uczą w waszej armii?

- Uczą że ważniejsze jest zachowanie naszego życia – odparła. - Nie będziemy umierać dla przegranej sprawy.

- Wolisz umrzeć w tunelach?

- Walter, oni wszyscy chcą tu zginąć! - warknęła. - Nie oczekuj tego ode mnie!

- Pewnie, że wszyscy tu zginiemy – Haka zaniosła się śmiechem. - Tylko to nam pozostało! Jesteśmy między młotem a kowadłem! Konwent poczeka, aż wykrwawimy pieprzone wojsko, które przejdzie po naszych trupach! Wy zginiecie razem z nami! Nie macie dokąd odejść!

Nim zdążyła odpowiedzieć, w sukurs przyszedł jej Walter.

- Na wschodzie jest Karowa, a dalej Dworzec Wschodni… Na południu Nowy Świat i Konwent. Umocnią się tami i będą czekać na atak. Linia Marszałkowska prowadzi przez Napoleona na Dworzec Główny. Znowu Konwent. Na Zachodzie jeszcze gorzej, umocnią się na Żelaznej Bramy, żeby uderzyć gdy tamci pokonają nas i nie dopuścić ich do Stacji Berii. Konwent nie ma się gdzie cofnąć, będzie walczył do końca. A na północy… wszyscy widzieliśmy co przyszło od strony Teatralnego. Kolektyw… maoiści. Jeśli Armia zajmie Kordon wyprowadzą tamtędy atak z Wileńskiego. Jesteśmy w samym środku, nie mamy dokąd pójść.

- A jednak my pójdziemy – powiedziała. - I nie patrz tak na mnie. Nie wiem jeszcze gdzie.

- Nie tak łatwo stąd odejść – zaczął Merynos.

- Czekam od jakiegoś czasu, aż spróbujecie nas zatrzymać – odpowiedziała. Od jakiegoś czasu przygotowywała się na atak, ten jednak nie nadchodził. Rzut oka na Baumanna upewnił ją, że jest gotów by zabijać. Jedynie Weyland spoglądał na nią wyraźnie poirytowany. Merynos podniósł głos, lecz Walter nie przełożył jego słów, wyraźnie nad czymś się zastanawiał.

- Może jest sposób – powiedział wreszcie. Poczuł na sobie spojrzenia. - Gdzieś w metrze ukryty był tunel… prowadzi do innych miejsc.

- Innych miejsc? - zapytała Haka.

- Miejsc, w których nie ma tamtych. To jakby Warszawa i jej okolice, ale nie połączone z naszą… rzeczywistością. Więc nie ma tam Armii Czerwonej. Są za to inne zagrożenia, ale można tam uciec. Jeśli udałoby się tam wyprowadzić ludzi…

- Dościgną wszystkich i zabiją! - warknęła.

- Raz próbowali – powiedział. - Musieli użyć broni atomowej i zniszczyli Zonę Południową, bo nie byli w stanie pokonać tego co napotkali w tych… aspektach.

- I tych chcesz zabrać ludzi w miejsce, gdzie znajduje się coś, czego nie była w stanie pokonać Armia Czerwona? - zapytała z niedowierzaniem.

- Tych aspektów jest nieskończona liczba – wyjaśnił. - Jeśli znajdziemy pozbawiony zagrożeń…

- Wiesz jak go znaleźć? - przerwała.

- Nie – przyznał.

- Zatem chcesz zabrać apaszy do zony – odezwał się milczący dotąd Merynos.

- Nie do końca.

- Ale w podobne miejsce – Walter nie zaprzeczył. - Raz już tego próbowaliśmy. I nie uczynimy tego nigdy więcej! Wyprowadziłem stąd ludzi uciekając przed Konwentem i wszyscy zginęli. Lepiej już zginąć z bronią w ręku w Warszawie!

- Papa Tasiemka mówił co innego – przypomniał Walter. - Żałowali, że nie odeszli, po tym jak zapanował tu Mrok.

- Człowiek nie jest stworzony do życia poza tunelami – warknął Merynos. - Nic już nam nie pozostało, zginiemy walcząc. I nie będziemy czekać aż zaatakują nas Ruscy, uderzymy na Konwent!

- Chcesz się zabić za Olimpię! - rzuciła Haka. Tamten spojrzał na nią gniewnie. - W takim razie uczynisz to sam, nie pociągniesz tym razem za sobą wszystkich!

- Zapłacą za to co uczynili – oznajmił. - Będę walczył, nie będę czekać aż przyjdą mnie zabić!

- Ja również – spojrzała na Waltera. - Gdzie jest ten tunel?

- Gdzieś w okolicach Politechniki – powiedział po chwili zastanowienia. - Budzyńska chciała nas tam zaprowadzić. Jest gdzieś ukryty, trzeba go odnaleźć…

- Nagle wierzysz Budzyńskiej? - prychnęła Deveraux.

- Papa Tasiemka mówił, że tam się wszystko zaczęło – zaczął, lecz jednocześnie Merynos zaśmiał się.

- Teraz ty chcesz zabić wszystkich? - rzucił w kierunku Haki. - Zabrać Apaszy z miasta by zginęli? Jakimś nie istniejącym tunelem, o którym nikt nigdy nie słyszał? Gdyby istniał jakikolwiek tunel, już dawno…

- Nie wiedziały o nim nawet władze – mruknął Walter. - Kompleks o to zadbał.

- I jest tak po prostu na Stacji?

- Nie wiem. Może w tunelu, a może w gmachu Politechniki – odparł. - Uczelnia ma wiele podziemnych pięter. Ktoś z was był tam kiedykolwiek? Tak sądziłem, wpuszczali tam przecież jedynie studentów i inżynierów. Jeśli tunel był gdzieś ukryty…

- Tunel? Kompleks? Szaleniec! - zawołał Merynos.

- Jak my wszyscy – odpowiedziała Haka.

- Coś ci powiem, bo widzę, że te szalone rojenia najwyraźniej rzucają ci się na baśkę – prawie krzyczał. - Wiesz ile stacji oddziela nas od Politechniki? Napoleona, Dworzec Główny i Marszałkowska. Na każdej z nich i na całej linii Marszałkowskiej jest Konwent! Gdzie ty chcesz iść? Kogo chcesz ze sobą zabrać? Do czego?

- Sam przed chwilą chciałeś atakować Konwent – odburknęła. - Chciałeś zginąć w walce z Konwentem, to twoja szansa. Idź, oczyść nam drogę.

- O ile pamiętam tylko oni potrafią pokonać cienie! - rzucił wskazując na marines. -  Sama chciałaś zabrać im broń, co się stało, że tego nie czynisz?

- Spróbujcie – poradziła Deveraux, gdy Walter przetłumaczył słowa Merynosa. Zapadła pełna napięcia cisza. Trzymając palec na spuście karabinu Dev czekała. - Walter, gdybym nie miała okazji ci tego więcej powiedzieć – zaczęła – jesteś totalnie popieprzony. Prowadzić tych ludzi do walki z cieniami? Dla jakiejś mrzonki?

- Dla tej mrzonki wy tu przybyliście – przypomniał. Nie znalazła już na to odpowiedzi. Wszyscy mierzyli się gniewnie spojrzeniami.

- Będziesz więc ratować ludzi i wiódł ich na śmierć – powiedziała. – To skończy się porażką.

- Porażką – na jego twarzy wykwitło coś na kształt uśmiechu. – W tym jestem najlepszy. Co mi pozostało? Najpierw za późno spróbowałem powtrzymać Zacherta… W miejscu gdzie byliśmy zginęli ludzie, dzieci… Potem moi żołnierze i… pytałaś. Ktoś… do kogo coś czułem. Potem postanowiłem powstrzymać Kompleks, aby nie mógł zadać ciosu Związkowi, który bronił Warszawy. I nie dość, że nie wyszło, to Warszawa upadła. Chciałem powstrzymać generała Mrok… i też nie dałem rady – pokręcił głową.

- Więc tym razem chcesz zginąć za co? – warknęła.

- I tym razem po raz kolejny będę chciał ich ocalić – odparł. – I jeśli trzeba, zginę.

- Bo czujesz się winny?

Nie odpowiedział, bowiem z ciemności wychynął nagle Łowca, wchodząc między zebranych. Wymierzone w siebie wzajemnie lufy mu wyraźnie nie przeszkadzały.

- Wy głośni – zganił. - A eta nie charaszo – spoważniał. - Od Nowyj Świat coś nadchodzi.

- Od Nowego Światu? - Walter popatrzył zaniepokojony. - Wojskowa linia kolejowa z Dworca Wschodniego! Już tu dotarli?

- Niet – pokręcił głową Łowca. - To coś innego. Eta Mrok. 

Fort Alamo >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz