poniedziałek, 26 czerwca 2023

Ciemna Symetria: ISS "Deep Space" (V)

Tym razem gdy Gleeson wchodził do CINSPAC nie targały nim żadne emocje. Z gabinetu Hoener miał dostęp do pełnego widoku sieci taktycznej Sojuszu, więc gdy ujrzał kilka godzin wcześniej alarm, ogłoszony gdy Związek zaczął przygotowywać wystrzelenie pocisków jądrowych, był przekonany, że jego obawy się spełniają. Niespodziewanie jednak wróg próbował ostrzelać swoje terytorium, a jeszcze bardziej nieoczekiwane okazało się przechwycenie tych pocisków przez Sojusz. Miało to swą militarną logikę, którą było ochronienie przyczółka utworzonego w Warszawie przez oddziały dowodzone przez Grieve’a. Mimo wszystko Gleeson czuł do niego coś na kształt szacunku, bo przygotował zarys całej operacji desantowej, w którą przekształcił działania odwracające uwagę, a potem zrealizował ją w zasadzie pod jego nosem. Minusem było to, że na ISS nie było ani jednego marines, nie pozostała też żadna sztuka broni. W przypadku abordażu byli więc bezbronni, choć nie było szansy by do niego doszło. Z drugiej strony zadaniem Gleesona było analizowanie niemożliwego, więc skoro kilka godzin temu niewykonalnym wydawał sią atak na Rewolucję, należało przyjąć, iż pewne rzeczy są możliwe. To nie on musiał jednak martwić się jak ochronić stację, lecz NASW. A ta właśnie chciała go widzieć, bo Glenn wezwał go do CINSPAC, z którego uprzednio go usunął, przerywając lekturę informacji spływających w pakietach z Warszawy, które okazały się coraz ciekawsze. Na Ziemi analizował je sztab ludzi, Gleeson na razie musiał dokonywać ich oceny samodzielnie. Musiał przyznać, że wszystko zaczynało składać się w jedną całość z opowieściami Aldrina, co też w jakimś stopniu go niepokoiło.

Wszedł więc do CINSPAC z niepełną wiedzą, ale zapewne ogólną miał też Glenn. Ten już czekał na niego, a Armstrong na jego widok kipiał gniewem, ale odwrócił się ostentacyjnie do sieci telemetrycznej, spoglądając na punkty przesuwające się ku pozycjom NASW.

- Gleeson – zaczął Glenn na jego widok. – Wie pan dlaczego pana wezwałem?

- Jestem ciekaw z jakiego powodu postanowiłem przyjąć zaproszenie.

- Przeszkadza pan – powiedział zimno Glenn. – Sabotuje pan największe działania wojenne Sojuszu od 1961 roku. Gotów jestem pomyśleć, że ta mityczna siatka szpiegowska w NASW pana zrekrutowała. I podjąć odpowiednie działania.

- A w czym konkretnie przeszkadzam? – zapytał spokojnie Gleeson. – Nie przypominam sobie, żebym wywarł jakikolwiek wpływ na taktykę i działania NASW.

- Porusza się pan po granicy – zwrócił uwagę Glenn. – Wie pan, że mogę w każdej chwili pana aresztować i oskarżyć o szpiegostwo?

- Admirale, z całym szacunkiem, mógłby pan, ale nie wiem jakie mogłoby to mieć konsekwencje gdy te… działania wojenne dobiegną końca – zauważył Gleeson. – Jeśli mogę być szczery… Obecnie w tej chwili wszyscy żyją chwilą, bo ostrzeliwujemy się na wszystkich frontach. Nikt nie będzie dokonywał zmian personalnych. Ale chyba zdążył pan zauważyć, że gdy odciął mi pan łączność, dość szybko AFCOM polecił ją panu przywrócić i utrzymać, mimo konieczności zapewnienia ciągłego łącza z siecią Hermes i statkami.

- Wie pan Gleeson, że niekoniecznie tę gierkę wygra generał Broger z Williamsem i spółką – zauważył Glenn. – Nie będę wspominał co o tym wszystkim sądzę, bo te wszystkie gierki polityczne napawają mnie odrazą. Tym bardziej, że prowadzone są podczas aktywnej walki z wrogiem. Prędzej czy później Sojusz potknie się w momencie kiedy nie powinien i odsłoni gardę.

- Zapewniam, że moim celem jest niedopuszczenie do tego – odparł Gleeson. – I nie jest pewne, że tę gierkę jak pan to ujął wygra admirał Sheppard z generałem Cleeve. I ma pan rację co do odsłonięcia gardy, ale jestem przekonany, że Związek to zaplanował już dawno. I realizuje to na tej waszej stacji.

- Podczas gdy pana zagrożenie nadal jest pańskim przekonaniem – zauważył zimno Glenn – ja mierzę się tu z dwiema dość konkretnymi sytuacjami. Lecą w naszą stronę siły przeciwnika, ale z tym sobie poradzę, ale druga rzecz, która mnie niepokoi zdaje się niszczyć właśnie Marsa. A pan uniemożliwił mi za pośrednictwem AFCOM rozmowę… konsultację z jedną z dwóch osób, która może pomóc mi zrozumieć, co tam się dzieje.

- Admirale… - westchnął Gleeson. – Obaj możemy utrudnić sobie życie. Pan oczywiście może na tej stacji zablokować mi dostęp, odciąć mnie od wszystkiego, pewnie nawet odesłać na Ziemię. Ja mam do dyspozycji ludzi, którzy biorą poważnie zagrożenie ze strony wroga, który jak wiemy umieścił siatkę szpiegowską w Sojuszu, której odnoga działa w NASW. Zakładam, że w obecnej sytuacji wojennej jest dla pana równie istotne by ją odnaleźć, nim narobi szkód. Czy się panu podoba czy nie Aldrin, Hoener, Arciniegas i Everett są częścią tej układanki, czego jestem pewien na podstawie ich działań. Inaczej nie da się wytłumaczyć tego, czego się dopuścili w związku z Nayadą i nie tylko. Z każdą kolejną godziną odkrywam, że zamaskowali wiele innych działań. Wie pan, że Nayada, która rzekomo była w katatonii dostała dostęp do eniaka? Nie mam pojęcia co robiła na pańskiej stacji, ale na pewno kodowała jakieś karty. Wie pan co to oznacza?

- Zapewniam, że karty perforowane są dokładnie sprawdzanie – powiedział Glenn. – I nie ma możliwości, aby cokolwiek przeszło przez system naszego ręcznego pakietowania. To nie jest „Von Braun”. A wracając do Everetta… to chciałbym go mieć tu równie mocno jak pan, bo odczyty jakie dostajemy z „Chattanogi” wskazują, że oddziaływanie Fenrira wykracza poza skalę. A jedyne wyjaśnienia jakie dostaję od Sagana i jego ludzi nie są warte funta kłaków. Aktualnie twierdzą, że mamy do czynienia ze świadomym obcym bytem o niezrozumiałych właściwościach, który zmienia zasady wszechświata. Słyszał pan o zasadzie antropicznej? Zdaniem Sagana to tłumaczy co dzieje się z wszechświatem, dlaczego stałe ficzne się zmieniają, lecz zmiany te nie dotykają ludzi. Otóż ktoś ustalił je tak, żeby mogło wyewoluować życie oparte na węglu, a teraz je zmienia.

- Ktoś?

- No właśnie – warknął zirytowany Glenn. – Dlatego potrzebuję Aldrina i jego drugiej opinii. Badał te zjawiska wystarczająco długo.

- Aldrin… na razie nie będzie dostępny – powiedział spokojnie Gleeson. – Nie brał pan pod uwagę, że Fenrir to broń stworzona przez tamtych? To jest równie prawdopodobne.

- Fenrir sprawia, że z Marsem coś się dzieje – Glenn nadal był zirytowany. – Nie ma śladu po okrętach wroga i jego bazach. Stracili czerwoną planetę, a teraz nasze odczyty mówią, że choć prawie już nie ma masy nie rozpada się. Więc proszę mi nie wmawiać, że broń tamtych mogła czegoś takiego dokonać!

- Mogła, jeśli kontrolują te zjawiska – zauważył Gleeson. – Jeśli informacje, które płyną z Ziemi są prawdziwe.

- Nie chciałbym żyć w pańskim świecie – powiedział Glenn po chwili milczenia. – Wierzy pan i nie wierzy jednocześnie w różne wersje wydarzeń.

- Taka już moja natura – przyznał Gleeson.

- Jak wspomniałem wiem jak radzić sobie z zagrożeniem ze strony Kosmfloty. Natomiast muszę zakładać, że Fenrir pojawi się tutaj, jak przewidział Aldrin. I chciałbym wiedzieć co z tym uczynić.

- Pozostaje mieć nadzieję, że nasi nowi sojusznicy w Warszawie będą to potrafili – mruknął z sarkazmem Gleeson. – Ciekawa koincydencja, wszystko dzieje się w tym samym momencie.

- Gleeson…

- Proszę powiedzieć – przerwał mu tamten, wskazując na siatkę taktyczną. – Skąd biorą się te rakiety Sidewidender odpalane za rufą wroga?

Wostoki i Woschody zmieniały właśnie kurs i rozpraszały się, gdy ścigać zaczęły je trzy rakiety, które pojawiły się w przestrzeni bez ostrzeżenia. Chwilę później matematyka oznaczyła nieopodal drona klasy Bellerofont, który przypuścił samobójczy atak na statki przeciwnika wystrzeliwując wszystkie możliwe rakiety. Wróg złamał szyk i zgodnie z odczytami telemetrii pruł do pocisków z działek NR, jednocześnie ostrzeliwując przestrzeń wokół siebie pociskami impulsowymi KM, powodując eksplozje na krótkim dystansie, jak gdyby chciał upolować jakąś natrętną muchę, lub ograniczyć jej możliwość działania.

- Gleeson, jesteśmy dorośli – powiedział Glenn. – Moim zadaniem jest utrzymać łączność między AFCOM a oddziałami w Warszawie. Skoro nie udało im się zjonizować przestrzeni bo przechwytywaliśmy ich rakiety, skierowali w naszym kierunku 18 statków żeby się nas pozbyć i tego dokonać oraz zestrzelić wszystkie nasze satelity. Muszę opóźnić ich przybycie, bo mamy na pozycji tylko sześć naszych okrętów, potrzebujemy czasu, by przybyło wsparcie. Więc posługujemy się każdym możliwym sposobem, by tego dokonać.

- Admirale, zgadza się, jesteśmy dorośli. Mam dostęp do łączności, więc wiem co pan rozkazał – odparł Gleeson. – Podobnie jak jestem świadom, że Hoener podała wam gdy spałem kody, dzięki którym komandor Arciniegas rozpoznaje rozkazy ze stacji jako pochodzące od Aldrina. Tak samo jak wiem, że nim przyszedłem tutaj otrzymała potwierdzone tym kodem współrzędne, na których czekać na nią będzie wasz statek zaopatrzeniowy…

- Dron klasy „Hefajstos” – sprostował odruchowo Glenn.

- … zmierzam do tego, że skoro pan tak martwi się Marsem, to dziwne, że nie zwrócił pan mojej uwagi na to, co zrobiła „Chattanoga” – mówił dalej Gleeson. – A zgodnie z ostatnim pakietem danych odpaliła pocisk Maverick w kierunku Fenrira. Nie wiemy na razie z jakim wynikiem, bo ostatnie dane z Hermesa mamy sprzed dwudziestu minut, kiedy o tym poinformowali. Zainteresowało mnie kto wydał im rozkaz i sprawdziłem, że wpłynął do nich komunikat, którego źródła nie da się prześledzić, ale sygnatura szyfrowania należy do „Von Brauna” – Glenn milczał. – Ma pan dużą wiarę w doktora Everetta, mimo opinii jaką mają o nim wszyscy wokół łącznie z doktorem Saganem – zauważył Gleeson. – Chyba, że kieruje pan się czym innym…

Glenn ocknął się.

- Do rzeczy, Gleeson, zmierza pan do czegoś? – rzucił z gniewem.

- Na przykład do aresztowania kolejnego admirała? – zapytał tamten ze spokojem. – Przecież to oznaczałoby przekroczenie granicy i osłabienie naszego wysiłku wojennego, nieprawdaż? Może sprawdźmy najpierw po czyjej stronie właściwie są niektórzy, czy to źle pojęta lojalność, czy coś więcej. Przed przyjściem tutaj wysłałem na dół informacje na ten temat i lada chwila spodziewam się, że z AFCOM wpłyną bardzo konkretne rozkazy, więc zakładam, że NASW się do nich zastosuje.

- Jakie konkretnie?

- Skoro wiadomo, gdzie będzie „Von Braun”, a uzupełniając paliwo i zapasy, o ile się nie mylę nie będzie w stanie lecieć, należy go przechwycić, a w razie konieczności unieruchomić.

Glenn odpowiedział dopiero po chwili.

- Wie pan, że pozbywamy się naszego największego atutu w postaci „Von Brauna” przed naszą pierwszą od czasów porażki marsjańskiej wielką bitwą? Zastanowić by się można po czyjej stronie jest ten kto wydał te rozkazy.

- Ależ proszę zabrać sobie statek i obsadzić go nową załogą – odparł Glenn. – Aktualna – przede wszystkim komandor Arciniegas, Everett, ale w szczególności Nayada – ma zostać aresztowana.

Stacja Zwycięstwa >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz