niedziela, 25 czerwca 2023

Ciemna Symetria: Dworzec Wschodni (I)

 

Stary mężczyzna w mundurze polowym palił papierosa i spoglądał nań pogardliwie. Obok niego stało kilku potężnych żołnierzy odzianych w metalowe zbroje, którzy mierzyli do Zhana z licznego uzbrojenia w jakie byli wyposażeni. Zhan wyposażony w wolność myśli rozważał, kto wyszedłby cało z tej konfrontacji. On, ze swym ciałem przyobleczonym w skórę ochronną, mającą chronić umysł rozproszony w całym ciele, mogący wezwać tu swe receptory i dokonać kollapsu nierzeczywistości, czy oni ze swą bronią, która jak się okazało działała na kolejną generację miotów bojowych, lecz w inny sposób niż broń barbarzyńców, rozchwiana między rzeczywistością a nierzeczeczywistością.

Nie było łatwo znaleźć się w tym miejscu, choć jego czujki pozostawione w potężnej podziemnej twierdzy wojskowej poinformowały go, że wraz ze swymi oddziałami znalazł się tutaj przywódca zdrajców, Beria. Teraz imię to traktował beznamiętnie, choć jeszcze niedawno, przed wykasowaniem wzorca i uwolnieniem podobnie jak inne przedłużenia władczyni Quing atakowałby bez zastanowienia by dopaść zdrajcę komunizmu, nawet jeśli te słowa nic mu nie mówiły. Pochodziły od czcigodnych przodków, z czasów przed przybyciem do Niebiańskiej Świątyni, nim dali początek Nacji. Jednak stojący po drugiej stronie zdrajcy najwyraźniej żywili podobne uczucia, gdyż pierwsze receptory jakie posłał w ich kierunku, mimo iż nie aktywowały się ofensywnie zostały zabite nim zdołały wejść na dworzec. Ku jego zaskoczeniu, bowiem nie sądził, że nie-ludzie tak doskonale widzą w ciemnościach. Potem doszedł do wniosku, że posłużyć się musieli tym co zwali techniką. A skoro go widzieli, czerpiąc z zasobu wiedzy postanowił użyć sposobu, z którego korzystano dawno temu. Jedynym problemem było zdobycie białego płótna, lecz znaleźli jego pozostałości na kontrolowanych przez siebie stacjach.

Aby dać tamtym do zrozumienia jaki przyjął wzorzec zaczął wstrzymywać ataki na niektórych obszarach na powierzchni, by ułożyły się one symetrycznie. To jednak nie pomagało, nie rozumiał czemu zdrajcy tego nie widzą, iż przesyła im wiadomość. Zabili trzy kolejne receptory, mimo iż nie wchodziły one na stację, a stawały w oddali z białą flagą. Wreszcie czwarty nie został zastrzelony, więc pchnął go do przodu i zatrzymał u wejścia do miejsca, gdzie wróg się umocnił. W jego kierunku posłano żołnierzy, więc Zhan zdecydował się udać w tamto miejsce z białą flagą, bez osłony receptorów, by ukazać swe intencje.

Wróg budował na stacji fortecę, w której najwyraźniej się umacniał. Jak było to w zwyczaju nie-ludzi zamontowali już lampy, które świeciły wokół, sprawiając iż ciemność znikała. Ta stacja była zbudowana inaczej, niż te, które Zhan widział dotąd, była olbrzymia i tonęła w mroku, co pozwoliło ukryć się w nim receptorom. Nie mogły jednak podejść bliżej, bowiem znaczna część stacji skąpana była w blasku wojskowego oświetlenia. Była szeroka, krzyżowały się tu liczne torowiska, a na platformach znajdowały się działka, broniące dostępu do jej centrum. Znajdował się tu pociąg, nie przypominał żadnego z tych, których obraz Zhan miał w strumieniu informacyjnym. Był czarny, potężny, uzbrojony w wiele dział i karabinów, długi, chroniony przez kordony żołnierzy w ciężkich pancerzach. Najpewniej mieścił wiele wojska i uzbrojenia uznał Zhan, pamiętając, iż wróg nie dysponując możliwością przerzucenia swych oddziałów przez kwiat lotosu, musi używać takich metod. Wokół pociągu rozstawione były w kilku kręgach liczne warty, a wszyscy żołnierze nosili metalowe pancerze. Rozpoznał umocnione stanowiska, karabiny i potężne działa, jakimi otoczono pociąg budując zasieki.

Jedyne dwie osoby pozbawione metalowych zbroi stały teraz przed nim, w otoczeniu uzbrojonych żołnierzy. Pierwszym był mężczyzna patrzący nań z pogardą, do ucha miał przyczepiony jakiś przedmiot. Drugi z czymś co Zhan interpretował jako ciekawość, lecz jednocześnie strach. Ten trzymał w ręku jakieś urządzenia.

- Generał Wu Shu Zhan przybywa ze słowami pierwszej władczyni Quing – powiedział. Zasób pamięciowy sprawił, że użył języka rosyjskiego, którym porozumiewali się zdrajcy.

- Zabielin, jakieś sugestie? – powiedział stojący bliżej starszy mężczyzna.

- Towarzyszu marszałku – chrząknął drugi mężczyzna. – Chętnie bym zbadał tę istotę, gdy skończycie rozmowę, na razie nasze czujniki nie potwierdzają promieniowania, choć widzę dość dużą emisję ciemnej energii. Są też jakieś fale, nie potrafię określić ich natury.

- Mam strzelić temu w łeb, czy nie? – zapytał marszałek ze spokojem mierząc Zhana wzrokiem i unosząc głowę wysoko, by spojrzeć mu w oczy.

- Prewencyjnie bym…

- Prewencyjnie to wam zaraz wytłumaczę z przyłożenia, towarzyszu akademiku – zirytował się marszałek. – Bo kurwa nie o to pytałem – spojrzał na Zhana. – Masz kilka sekund potworze by powiedzieć czego chcesz, nim cię odstrzelę, a towarzysz pułkownik będzie sobie potem sprawdzał co masz w środku.

- Jestem generał Zhan, dowodzący Nieskończoną Armią i…

- Ty dowodzisz tą masą na górze? – przerwał marszałek.

- W imieniu władczyni prowadzę działania wojenne – przyznał Zhan. Marszałek rzucił papierosa na ziemię.

- Kurwa, nie do wiary, czy są tak głupi, że przysłali nam tu dowódcę całej armii, czy uważają, że jesteśmy idiotami i w to uwierzymy– powiedział. – W każdym razie to arogancja lub ignorancja. Nie wiem co gorsze.

- Przychodzę od władczyni Quing do Berii – odparł Zhan. – Wiemy, że jest tutaj. Mam przekazać mu jej słowa.

Marszałek patrzył na niego bez słowa. Trwało to dość długą chwilę.

- Pozwól, że zacytuję ci Przewodnika Narodów, bo on słucha twoich słów. Sierow, weź to zastrzel, bo nie mogę słuchać tego pierdolenia – powiedział wreszcie.

- Władczyni Quing oferuje sojusz militarny Przewodnikowi Narodów, Ławrietijowi Berii – powiedział spokojnie Zhan.

- Stara dziwka może sobie oferować co chce – odrzekł Sierow. – Tylko, że razem z bandą czworga nie żyje. Zginęła uciekając do zony razem ze swoimi poplecznikami. Więc widzę tu podstawowy problem.

- Władczyni Quing oferuje wsparcie nieskończonej armii w walce ze wspólnym wrogiem.

- Wy jesteście wrogiem – pokręcił głową Sierow. – Właśnie giniecie tysiącami na powierzchni atakując nasze wojsko.

Zhan musiał przyznać że to prawda. Na górze potęga nieskończonych uderzała na armię Związku. Wojownicy padali w artyleryjskim ogniu, lecz wciąż przychodzili kolejni, których liczba przewyższała już liczbę tworów sterowanych przez Światło. Wdarli się już na pierwsze pozycje obrony, które wróg pokrywał intensywnym ostrzałem. Po tym jak zniknęły samoloty zrzucające bomby metanapalmowe, taktyka ta zdawała się przynosić efekty, lecz tylko pozornie. Po stosach spalonych i rozerwanych ciał nadciągały kolejne fale wojsk, a za nimi kolejne. Minusem była niemożność zaburzania przestrzeni, którą wróg w jakiś sposób uniemożliwiał, posyłając w ich stronę własne fale przeciążeniowe. Lecz nieważne co czynili tamci, jak wiele ich żołnierzy przybywało ze Wschodu linią kolejową, prędzej czy później jego amunicja się skończy, lufy dział i karabinów przegrzeją. Związek ulegnie. W tej chwili bronił się tylko i wyłącznie dzięki wielokalibrowym działom, bowiem kule z karabinów nie miały najmniejszych szans z nową generacją wojowników. Miał wrażenie, że jego rozmówca to wie.

- To wojsko może walczyć z waszymi wrogami – zauważył Zhan.

- Naszych wrogów pokonamy sami – odparł Sierow. – Towarzyszu generale Gierasimow! Brać mi to żywcem!

- Jako gwarancję naszych intencji damy wam Józefa Światło.

Sierow uniósł rękę i wstrzymał żołnierzy, którzy ruszyli w stronę Zhana, podczas gdy Zabielin wycofywał się już w tył. Sięgnął do kieszeni i zapalił kolejnego papierosa, poprawiając słuchawkę przy uchu.

- Mówcie, towarzyszu maoisto – powiedział wreszcie. – Choć jak to zauważył właśnie towarzysz sekretarza chuja tam z was maoista i towarzysz. Byle krótko.

- Światło porozumiał się z naszym wspólnym wrogiem, barbarzyńcami… tymi, których zwiecie Sojuszem, którzy nie szanują zwyczajów ludu pracy i chcą go zniszczyć – Zhan dobierał z trudem słowa z zasobu pamięciowego przodków. – On jest od dawna naszym wrogiem, atakuje swymi sługami nasze miasta, co sprawiło, że musieliśmy opuścić kraj przodków – mandaryni zdecydowali się na taką historię, by w warstwie znaczeniowej była zrozumiała dla zdrajców, a także wykazywała podobieństwo do ich własnej. – Przybyliśmy tu go zniszczyć.

- Chyba coś się wam w takim razie pomyliło – prychnął Sierow. – Bo to nie jego atakujecie.

- Wydałem już polecenia oddziałom, by wstrzymywały działania – powiedział Zhan. – Ale to potrwa nim przekaz dotrze do wszystkich kohort – tu musiał być ostrożny. Aby wróg uwierzył w jego dobre intencje, musiał zaprzestać natarcia, jednocześnie nie mógł tego zrobić by nie zaalarmować Światły-Mroku. Zdecydował się więc wstrzymywać działania częściowo i stopniowo, działając symetrycznie, początkowo z dala od kierowanych przez Mrok istot, które atakowały pozycję przeciwnika, tak aby się nie zorientował. Czynił to więc powoli, choć nie na tyle, by zdrajcy uznali to za celowe, a także nie na tyle szybko, by Światło-Mrok stwierdził, że Zhan robi to z jakąś intencją. Wszystko było tańcem i partią rozgrywki.

- Światło – powiedział z naciskiem Sierow.

- Wiemy gdzie jest – powiedział Zhan. – Możemy tam przerzucić nasze siły. Lecz sami go nie pokonamy. Możemy to uczynić razem.

- Słuchamy – Sierow palił kolejnego papierosa.

- Jest na podziemnej stacji, do której dostępu chronią jego wojska. Ma tam źródło swej mocy, które sprawia, że nad miastem panuje ciemność. Będziemy w stanie otworzyć tam przejście i przemieścić wojska. Ale tylko z wami mamy szanse go pokonać.

- Dlaczego? – zapytał Sierow.

- Potrafimy pokonać dzieci Mroku, jego sługi – powiedział Zhan. – Lecz on potrafi sprawić, że nasze wojska nie współdziałają. Dlatego potrzebny jest wasz oddział, nawet niewielki, by dopaść Światłę i to z czego czerpie moc.

- Co to za źródło? – zapytał Sierow.

- To część potęgi Mroku – Zhan nie miał pojęcia jaka jest wiedza tamtych. Wedle Nacji, żaden z ich wrogów nie pojmował znaczenia i mocy dzieci Mroku, nie będąc jej częścią, wiedział jednak, że wciąż prowadzą swe badania i dokonują odkryć, ta część historii musiała być więc prawdziwa. – Daje mu potęgę i zdolności. Gdy ją wyeliminujemy skończy się zagrożenie z tym związane. Razem możemy go pokonać- Zhan zamilkł i pokłonił głowę. Czekał.

Sierow sięgnął po następnego papierosa.

- Też tak sądzę – powiedział po dłuższej chwili. – Towarzyszu maoisto, bylibyśmy głupcami, gdybyśmy nie skorzystali z oferty. Za pół godziny oddział moich doborowych ludzi będzie gotowy. Powiedzcie… co nastąpi potem?

- Otworzymy przejście i przejdziemy wspólnie najbliżej jak się da – powiedział Zhan. – Generał Zhe Wei poprowadzi nasze wojska. Nie wiem jak blisko uda nam się otworzyć kwiat lotosu, ta moc wypacza ścieżki… Dopiero udało nam się ją przezwyciężyć. Tam będą zdani na siebie, jeśli Światły tam nie będzie, pojawi się na pewno, gdy znajdą się blisko tej mocy.

- Misja w jedną stronę – pokiwał głową Sierow. – Zobaczymy. Miejcie świadomość, że jeśli wciągacie nas w pułapkę, to nieistotne ile jeszcze poślecie na nas tych swoich pająków. Spalimy was żywym ogniem tak jak to miasto na górze, a potem pójdziemy po tę waszą wdowę Quing.

Zhan milczał spoglądając na Sierowa. Zastanawiał się nad realizacją tej groźby, gdyby wciąż nosił wzorzec rozszarpałby w tym momencie rozmówcę na strzępy. Zdrajcy nie mieli sposobu by wkroczyć do Niebiańskiej Świątyni, a nawet gdyby ich ciała nie zniosłyby panujących tam warunków. Była to więc tylko groźba, puste słowa pozbawione znaczenia, jakich używali nieludzie. Nic więcej.

- Niech tak będzie – powiedział.

- 30 minut. U wejścia do stacji. Tam gdzie leżą wasi zastrzeleni żołnierze – powiedział Sierow. – Niech to da wam nieco do myślenia.

Zhan skinął głową i powoli się oddalił. Sierow patrzył za nim i splunął.

- Towarzyszu generale Gierasimow. Niech major Grywkin szykuje swoje wilki. To misja bez powrotu – rzucił odwracając się do opancerzonych żołnierzy. – Uzbrojenie wedle uznania, nie wiem co tam ich czeka.

- Za rodinu, towarzyszu marszałku.

- Za rodinu – pokiwał głową w zamyśleniu tamten. Popatrzył na Zabielina – Macie kwadrans akademiku, żeby przedstawić mi raport i wnioski. Nie lubię posyłać swoich ludzi w pułapkę.

- W pułapkę, towarzyszu marszałku? – Zabielin stracił nieco pewności siebie.

- To jest oczywista pułapka, w którą wejdziemy, żeby dowiedzieć się co jest jej celem, choć i tak nie ma już najmniejszego znaczenia – odparł Sierow i ruszył w kierunku pociągu. – Ale nie pojmujemy razem z towarzyszem sekretarzem co oni knują i co chcą w ten sposób uzyskać. Więc się dowiemy. A wy Zabielin macie jeszcze dokładnie 14 minut, żeby ustalić, kto to kurwa był. Bo towarzysz sekretarz chce znać odpowiedź na to pytanie.

- Nie rozumiem, towarzyszu, jak to kto to… - zaczął Zabielin, lecz Sierow popatrzył na niego złym okiem.

- Bo z całą pewnością to nie są maoiści. A już na pewno na ich czele nie stoi wdowa Quing. Bo wiecie co? Osobiście odstrzeliłem jej w Mongolii w głowę.

ISS "Deep Space" >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz