Wu Shu
Zhan zstąpił z kwiatu lotosu prosto w rzeczywistość, powracając do świata
prawdy i realności, dokonując transkrypcji z krain nie-ludzi, zdrajców,
barbarzyńców i emanacji Mroku. Powitał go strumień informacyjny, którego
momentalnie stał się częścią, zamknięty w klastrze przybycia, segregującym jego
doświadczenie od więzi łączącej Nację. Wszystko czego był świadkiem trafiło to
mandarynów, podczas gdy generał pozycjonował się w Niebiańskiej Świątyni.
Podczas
nie-czasu jego nieobecności nastąpiło wiele zmian wskutek transkrypcji Nacji
dążącej do ostatecznej doskonałości. Stał się ich świadom nim jeszcze otwarł
się przed nim strumień. W tym ułamku nie-czasu stanowił zagrożenie dla Nacji,
przybywając spoza rzeczywistości, przynosząc skażenie świata nie-ludzi, wraz z
ich ideami i zasadami tamtej krainy. Klaster przybycia wyizolował go od więzi,
pozwalając mu włączyć się do strumienia, lecz nie stać się jego częścią. Gdy
czuł dotknięcie Nacji, sam jednocześnie był odczuwany, pozwalając się badać
mandarynom. Akceptował to bez wahania i lęku, zdając sobie sprawę, iż jako
generał posiada unikalną pozycję, zachowując znaczną dozę samodzielności,
umożliwiającą samodzielnie funkcjonowanie i przewodzenie Nieskończonej Armii.
To, co pozostawało jednak zaletą i przewagą w nie-rzeczywistości, w Niebiańskiej
Świątyni czyniło potencjalne zagrożenie dla Władczyni. Stąd generałowie
pozostawali w izolacji akademii wojennej, skąd przywoływała ich na czas
realizacji ich zadań, następnie anektując doświadczenie bojowe i dokonując
transkrypcji rozwojowej w przypadku pozytywnej oceny ich działań.
W ułamku
czasu klaster przekazał mu niezbędne wiadomości pozastrumieniowo, pulsując
kolejnymi kolorami w trybie przyswajania. Generał miał zaczekać na oczyszczenie
informacyjne, gdy jego skażenie zostanie ocenione, poddane generacyjnemu
badaniu, dając pewność, iż nie stanowi zagrożenia, co pozwoli wkroczyć mu do
matecznika.
Bieg
wydarzeń toczył się naprzód, gdy oczekiwał w kokonie przybycia, otoczony przez
rój antygeneralicji, gotów rozszarpać na strzępy jego ciało, mogące stanowić
zagrożenie dla Niebiańskiej Świątyni. Wokół umierały kolejne pokolenia, macice
Władczyni wypluwały następne generacje wojowników, dwa człony stanęły na wprost
Shana sprawdzając czy nie stanowi zagrożenia, wskutek przemian jakie mogły
zajść wskutek oddziaływań erratycznej nie-rzeczywistości, bądź zakłócenia jego
kanału informacyjnego. W innym wypadku trafiłby do bańki ocennej, gdzie
oczekiwałby na transkrypcję, jednak wiedział, iż jego zadanie nie dobiegło
jeszcze końca.
Zmieniające
się błyskawicznie kolory wywoływały w jego organizmie określone reakcje,
badając stan zakodowania wzorców Nacji. Nie do końca był ich świadom, wiedząc
iż są one konieczne, by Władczyni mogła narzucać Generałom swą wolę. Jedynie
oni i mandaryni dysponowali wolą i samodzielnością, uniemożliwiającą im zlanie się ze strumieniem informacyjnym,
którego byli częścią. Jednak powyższe sprawiało również, iż stanowili czynnik
chaosu w niebiańskim porządku, nad którym Władczyni nie miała pełnej kontroli,
nie mogąc wniknąć w cząstkę niezależności, jaką dopuściła w istnieniu
strumienia informacyjnego.
Wreszcie
wiele miesięcy, dni lub godzin prawdziwego czasu później klaster przybycia
otworzył się, a sekwencje kolorystyczne wyprowadziły Zhana ze stanu pasywności.
Czas nie miał znaczenia, Niebiańska Świątynia miała go tyle ile potrzeba i aż
nadto więcej, w nie-rzeczywistości nie upłynęło go więcej niż kilkadziesiąt
sekund. Zhan zstąpił do Niebiańskiej Świątyni.
Znalazł
się w miejscu nieoczywistej materii, poza czasem i przestrzenią, gdzie wszystko
było informacją i więzią kolektywną, choć nie miał dostępu do jej głównego
rdzenia. Spojrzał na przemieszczenia nieskończonej liczby jednostek, krążących
wokół w szeregach i rzędach, których ruch pozornie przypominał cieknące powoli
stróżki potężnego nurtu. Krążąc przyjmowały wzorce, niosąc ze sobą informacje,
układając się w mozaikę znaczeniową. W jednej chwili Zhan stał się świadom
zachodzących procesów logistycznych i zrozumiał to, co w pierwszej chwili
wydawało mu się niemożliwe.
Nieskończona
Armia nie była tylko awangardą natarcia. Za nią kroczyli pozostali. Nacja
przygotowywała się do opuszczenia Niebiańskiej Świątyni.
W
godzinie niepewności stanął przed obliczem Władczyni Quing, spadkobierczyni
myśli Wielkiego Przewodnicznącego Mao, jego boskiej nałożnicy. Tytuły
przemknęły przez jego umysł, a potem znikły, stanowiąc spadek z dawnych czasów
przodków, którzy byli nie-Ludźmi, teraz stanowiąc jedynie puste i pozbawione
znaczenia werbalne komunikaty.
Władczyni
wdarła się w jego umysł potęgą, niszcząc w zarodku wszelkie jednostkowe
odniesienia, sięgając wgłąb strumienia informacji, wysysając go całkowicie i
zmieniając w pustą skorupę. Przedarła się przez przyniesione przez niego
doświadczenia, ocenione przez mandarynów, którzy rozważyli nieskończone możliwe
kombinacje prowadzonej rozgrywki, wybierając ścieżkę wiodącą ku zwycięstwu. A
potem wycofała się, nie odbierając jego autonomii, choć Zhan spodziewał się, iż
jego świadomy los dobiega końca, a on po zakończeniu spotkania stanowić będzie
część informacyjnej pajęczyny. Obecność Quing rozpościerała się ponad nim,
wszędzie wokół, zaś on nie ważył się unieść swego spojrzenia, stojąc przed
obliczem Pierwszej, matki Nacji.
- Dobrze
się spisałeś generale – przemówiła wreszcie, rozbrzmiewając w umyśle Zhana swą
dźwięczną naturą. - A teraz powrócisz, by dokończyć swą misję. Otworzysz nam
drogę.
- Tak –
Zhan pochylił swój umysł w geście posłuszeństwa.
- Czeka
cię trudniejsze zadanie – usłyszał. - Stanąłeś na wprost Władców Mroku i
rozmawiałeś z jego przedstawicielem. Spotkałeś barbarzyńców. Teraz jednak…
udasz się do zdrajcy.
Zhan nie
był w stanie powstrzymać zaskoczenia.
-
Odstępcy są naszymi wrogami – rzucił odruchowo, nim przypomniał sobie przed
czyim obliczem się znajduje.
-
Generale – ton Władczyni był dobrotliwy. - Nawet twa autonomia nie wyzwala cię
ze wzorca, który został ci wdrukowany. Lecz do tego zadania będę musiała
wyzwolić twój umysł. Staniesz przed naszym największym wrogiem i musisz być
wolny od wszelkich uprzedzeń – Zhan nie był w stanie wypowiedzieć słowa, gdy
nagle poczuł jak jego myśli zaczynają falować niczym woda. Fale rozchodziły
się, a on odczuwał zachodzące zmiany, przekształcające jego świat. Zniknął
gdzieś lęk, który odczuwał od kiedy stanął przed Pierwszą. Zamrugał oczami i
nieoczekiwanie spojrzał wprost na nią.
Niebiańskie
Światło zniknęło, przestało go oślepiać, zupełnie jak gdyby umysł zrzucił
maskę, ograniczającą jego percepcję. Rozciągnięta pośród struktur Świątyni
wokół rozpościerała się ona, niczym pajęczyca nieskończoną liczbą odnóży
podłączona sensorycznie poprzez mandarynów do Nacji, wydająca im polecenia,
odczuwająca, filtrująca strumień informacyjny, wszechobecna, Władczyni Quing,
stanowiąca Nację. Zhan ujrzał ją po raz pierwszy w życiu. Tuż przed nim
znajdował się jedynie jej niewielki fragment, cząstka wielkości, twarz wraz z
korpusem przedłużającym się niczym macka znikająca w mroku, w którym znajdowała
się pozostała część jej boskiego ciała. Stanowiącego Niebiańską Świątynię, jej
obszar, wszechobecność, ostateczność. Zhan nie był w stanie nawet pojąć jego
wielkości, pośród Nie-czasu było ono nieskończone.
- Został
ci dany wyjątkowy dar, generale – rzekła w jego umyśle Władczyni, a
przynajmniej ta część, która znajdowała się przed nim. Pozostałe znajdowały się
w milionie innych miejsc, widoczne nawet z tego miejsca, wijące się niczym
macki zakończone głowami, będące nikłym fragmentem kolektywu stanowiącego
ostateczną formę rozwoju prawdziwych ludzi. Nacji, całkowicie złączonej z
Władczynią Quing, stanowiącą część wspólnego strumienia informacji, nie
potrzebującego jednostek. Kolektywu.
-
Otrzymałeś coś, czego od dawna nie ma już nikt pośród Nacji. Rzecz, którą po
ataku barbarzyńców z Płonącej Gwiazdy z Nacji usunęłam. Swobodę myśli i swobodę
wypowiedzi… Otrzymałeś wolność, generale. Prócz wolności decyzji masz wolność
opinii. Jak się z nią czujesz?
-
Przytłacza mnie – wyznał Zhan, nie będąc w stanie nadążyć za potokiem własnych
myśli.
-
Generale, powiedz mi co sądzisz o tych wydarzeniach – poleciła Władczyni. -
Dawno nie miałam okazji usłyszeć innej opinii. Mandaryni wyhodowani zostali w
jednym celu, rozważają wszelkie alternatywy, w ułamku nie-czasu podejmują
najlepsze decyzje na podstawie wniosków. Zasugerowali mi już dostępne
rozwiązania, lecz chciałam usłyszeć twoje zdanie. Jaka powinna być nasza
strategia w tej rozgrywce?
Zhan
usiłował zebrać myśli.
- Natura
tej partii mi umyka – przyznał wreszcie. – Światło-Mrok zagrał przeciw nam,
sprzymierzając się z barbarzyńcami. Ukrył przed nami, iż są to ci sami, którzy
uderzyli na nas na Płonącej Gwieździe. To nie może być przypadek. Ukazuje nam
swą potęgę, a jednocześnie szuka przymierza z nami… Chce nas oszukać. Spodziewa
się, że zostanie oszukany.
- Nie
różni się w tym od nas – na jednej z twarzy Władczyni wykwitł uśmiech. - Wie,
że mamy swój cel.
- Nie
wiem, czy wie jaki. Sam ukrywa swe prawdziwe cele. Nie wiem czego chce –
przyznał Zhan.
- Czego
innego niż my – powiedziała Pierwsza. - A każdy inny cel jest błędny.
- Potrafi
zerwać naszą więź.
- Dlatego
musimy przeciwważyć jego działania. Skoro sprzymierzył się z barbarzyńcami,
którzy byli na Płonącej Gwieździe, okłamuje nas by dopuścić się oszustwa. Zatem
zrobimy to pierwsi. Zawrzemy przymierze z kim innym. Dlatego udasz się do
Zdrajców – poleciła. – Zaproponujesz im sojusz.
- Nie
uwierzą – zauważył. – Nie po tym gdy dziesiątkujemy ich siły.
-
Uwierzą, bo oni również przybyli po moc. Tylko tak można tłumaczyć tu rzucenie
swych sił – powiedziała. – Mandaryni są pewni. Moc Mroku. I śpieszą się z tego
samego powodu, z którego my się śpieszymy.
- Jaki to
powód?
Władczyni
zwlekała z odpowiedzią. Wreszcie po dłuższej chwili, w której zapewne
skonsultowała się z mandarynami wyjaśniła.
- Musisz
mieć świadomość, iż zmierza ku nam coś niepojętego wykraczającego poza
nie-rzeczywistość i rzeczywistość – powiedziała. – Wszystko co napotyka na swej
drodze przestaje istnieć. Nawet Niebiańska Świątynia nie jest w stanie stawić
temu czoła.
- Armia…
- Nie,
generale. To coś, z czym nie może zmierzyć się żadna armia, nawet nieskończona.
To niszczy istnienie, nie pozostawiając za sobą niczego. Zarówno w
rzeczywistości jak i nierzeczywistości. Nawet Niebiańska Świątynia przestanie
istnieć.
Zhan
rozważał co właśnie mu przekazano. Nie był w stanie wyobrazić sobie ogromu mocy
tego, co mogło niszczyć wszystkie poziomy istnienia. Teraz zrozumiał swe
odczucia, zarówno lęk władczyni jak i niepewność powodowaną przez Nację
opuszczającą Niebiańską Świątynię.
- Nie
lękaj się generale – władczyni była w stanie przejrzeć go na wylot. – Związani
swym szalonym wojennym tańcem nasi wszyscy wrogowie nie mają pojęcia, że gra
nie toczy się o to, kto z nich wygra, ale o przetrwanie. Czeka ich zagłada,
bowiem to, o czym ci mówię, jest już obecne w ich krainie, a nawet oni nie mają
szansy stawić czoła jego potędze. To zmierza ku Miejscu Początku, do źródła
Mroku, dlatego musimy dotrzeć tam pierwsi. Mandaryni uważają, że chce zniszczyć
mroczne oddziaływanie wraz z jego źródłem we wszystkich istnieniach, bo w jakiś
sposób zagraża ono jego trwaniu. Dlatego my zdobędziemy moc Mroku i przejmiemy
Miejsce Początku, gdyż to jedyny sposób by stawić temu czoła. Rozumiesz teraz
jak ważna jest twa misja?
- Tak –
Zhan skłonił umysł. – Pierwsza… słyszę głosy. O tym, co nadchodzi. Wzywające
mnie, aby coś znaleźć.
-
Słyszysz szum wołania nieprzeznaczonego dla ciebie – odparła. – Zbliżony jest
do naszego połączenia, lecz inny, tak jak inne są Dzieci Mroku. Woła cząstka
mocy, którą ukrywa Światło-Mrok, wzywa nawigatora i swych akolitów. To ona sprawia, że czujemy ich, lecz pozostają
dla nas niewidoczni. To ta cząstka wykrzywiała nasze bramy, lecz słabnie, im
bliżej znajduje się to, co nadchodzi.
Zhan
rozważał te słowa.
- A zatem
co mam uczynić?
- Znajdź
tę cząstkę mocy, bo ona doprowadzi do bramy. Lecz na razie – podkreśliła. –
Znajdź idź do zdrajców. Zawrzyj przymierze przeciw Światle-Mrokowi i uderz, nim
on uderzy.
- Nasza
armia wciąż walczy z oddziałami zdrajców. Ich przywódca może nie być skłonny do
rozmów.
- Ależ
będzie, bo dasz mu coś czego pragnie. Pamięć tej, która była przede mną, mówi mi,
czego on pragnie. My weźmiemy Mrok, a od nas dostanie Światło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz