piątek, 16 czerwca 2023

Ciemna Symetria: Niebiańska Świątynia

 

Wu Shu Zhan zstąpił z kwiatu lotosu prosto w rzeczywistość, powracając do świata prawdy i realności, dokonując transkrypcji z krain nie-ludzi, zdrajców, barbarzyńców i emanacji Mroku. Powitał go strumień informacyjny, którego momentalnie stał się częścią, zamknięty w klastrze przybycia, segregującym jego doświadczenie od więzi łączącej Nację. Wszystko czego był świadkiem trafiło to mandarynów, podczas gdy generał pozycjonował się w Niebiańskiej Świątyni.

Podczas nie-czasu jego nieobecności nastąpiło wiele zmian wskutek transkrypcji Nacji dążącej do ostatecznej doskonałości. Stał się ich świadom nim jeszcze otwarł się przed nim strumień. W tym ułamku nie-czasu stanowił zagrożenie dla Nacji, przybywając spoza rzeczywistości, przynosząc skażenie świata nie-ludzi, wraz z ich ideami i zasadami tamtej krainy. Klaster przybycia wyizolował go od więzi, pozwalając mu włączyć się do strumienia, lecz nie stać się jego częścią. Gdy czuł dotknięcie Nacji, sam jednocześnie był odczuwany, pozwalając się badać mandarynom. Akceptował to bez wahania i lęku, zdając sobie sprawę, iż jako generał posiada unikalną pozycję, zachowując znaczną dozę samodzielności, umożliwiającą samodzielnie funkcjonowanie i przewodzenie Nieskończonej Armii. To, co pozostawało jednak zaletą i przewagą w nie-rzeczywistości, w Niebiańskiej Świątyni czyniło potencjalne zagrożenie dla Władczyni. Stąd generałowie pozostawali w izolacji akademii wojennej, skąd przywoływała ich na czas realizacji ich zadań, następnie anektując doświadczenie bojowe i dokonując transkrypcji rozwojowej w przypadku pozytywnej oceny ich działań.

W ułamku czasu klaster przekazał mu niezbędne wiadomości pozastrumieniowo, pulsując kolejnymi kolorami w trybie przyswajania. Generał miał zaczekać na oczyszczenie informacyjne, gdy jego skażenie zostanie ocenione, poddane generacyjnemu badaniu, dając pewność, iż nie stanowi zagrożenia, co pozwoli wkroczyć mu do matecznika.

Bieg wydarzeń toczył się naprzód, gdy oczekiwał w kokonie przybycia, otoczony przez rój antygeneralicji, gotów rozszarpać na strzępy jego ciało, mogące stanowić zagrożenie dla Niebiańskiej Świątyni. Wokół umierały kolejne pokolenia, macice Władczyni wypluwały następne generacje wojowników, dwa człony stanęły na wprost Shana sprawdzając czy nie stanowi zagrożenia, wskutek przemian jakie mogły zajść wskutek oddziaływań erratycznej nie-rzeczywistości, bądź zakłócenia jego kanału informacyjnego. W innym wypadku trafiłby do bańki ocennej, gdzie oczekiwałby na transkrypcję, jednak wiedział, iż jego zadanie nie dobiegło jeszcze końca.

Zmieniające się błyskawicznie kolory wywoływały w jego organizmie określone reakcje, badając stan zakodowania wzorców Nacji. Nie do końca był ich świadom, wiedząc iż są one konieczne, by Władczyni mogła narzucać Generałom swą wolę. Jedynie oni i mandaryni dysponowali wolą i samodzielnością, uniemożliwiającą im  zlanie się ze strumieniem informacyjnym, którego byli częścią. Jednak powyższe sprawiało również, iż stanowili czynnik chaosu w niebiańskim porządku, nad którym Władczyni nie miała pełnej kontroli, nie mogąc wniknąć w cząstkę niezależności, jaką dopuściła w istnieniu strumienia informacyjnego.

Wreszcie wiele miesięcy, dni lub godzin prawdziwego czasu później klaster przybycia otworzył się, a sekwencje kolorystyczne wyprowadziły Zhana ze stanu pasywności. Czas nie miał znaczenia, Niebiańska Świątynia miała go tyle ile potrzeba i aż nadto więcej, w nie-rzeczywistości nie upłynęło go więcej niż kilkadziesiąt sekund. Zhan zstąpił do Niebiańskiej Świątyni.

Znalazł się w miejscu nieoczywistej materii, poza czasem i przestrzenią, gdzie wszystko było informacją i więzią kolektywną, choć nie miał dostępu do jej głównego rdzenia. Spojrzał na przemieszczenia nieskończonej liczby jednostek, krążących wokół w szeregach i rzędach, których ruch pozornie przypominał cieknące powoli stróżki potężnego nurtu. Krążąc przyjmowały wzorce, niosąc ze sobą informacje, układając się w mozaikę znaczeniową. W jednej chwili Zhan stał się świadom zachodzących procesów logistycznych i zrozumiał to, co w pierwszej chwili wydawało mu się niemożliwe.

Nieskończona Armia nie była tylko awangardą natarcia. Za nią kroczyli pozostali. Nacja przygotowywała się do opuszczenia Niebiańskiej Świątyni.

W godzinie niepewności stanął przed obliczem Władczyni Quing, spadkobierczyni myśli Wielkiego Przewodnicznącego Mao, jego boskiej nałożnicy. Tytuły przemknęły przez jego umysł, a potem znikły, stanowiąc spadek z dawnych czasów przodków, którzy byli nie-Ludźmi, teraz stanowiąc jedynie puste i pozbawione znaczenia werbalne komunikaty.

Władczyni wdarła się w jego umysł potęgą, niszcząc w zarodku wszelkie jednostkowe odniesienia, sięgając wgłąb strumienia informacji, wysysając go całkowicie i zmieniając w pustą skorupę. Przedarła się przez przyniesione przez niego doświadczenia, ocenione przez mandarynów, którzy rozważyli nieskończone możliwe kombinacje prowadzonej rozgrywki, wybierając ścieżkę wiodącą ku zwycięstwu. A potem wycofała się, nie odbierając jego autonomii, choć Zhan spodziewał się, iż jego świadomy los dobiega końca, a on po zakończeniu spotkania stanowić będzie część informacyjnej pajęczyny. Obecność Quing rozpościerała się ponad nim, wszędzie wokół, zaś on nie ważył się unieść swego spojrzenia, stojąc przed obliczem Pierwszej, matki Nacji.

- Dobrze się spisałeś generale – przemówiła wreszcie, rozbrzmiewając w umyśle Zhana swą dźwięczną naturą. - A teraz powrócisz, by dokończyć swą misję. Otworzysz nam drogę.

- Tak – Zhan pochylił swój umysł w geście posłuszeństwa.

- Czeka cię trudniejsze zadanie – usłyszał. - Stanąłeś na wprost Władców Mroku i rozmawiałeś z jego przedstawicielem. Spotkałeś barbarzyńców. Teraz jednak… udasz się do zdrajcy.

Zhan nie był w stanie powstrzymać zaskoczenia.

- Odstępcy są naszymi wrogami – rzucił odruchowo, nim przypomniał sobie przed czyim obliczem się znajduje.

- Generale – ton Władczyni był dobrotliwy. - Nawet twa autonomia nie wyzwala cię ze wzorca, który został ci wdrukowany. Lecz do tego zadania będę musiała wyzwolić twój umysł. Staniesz przed naszym największym wrogiem i musisz być wolny od wszelkich uprzedzeń – Zhan nie był w stanie wypowiedzieć słowa, gdy nagle poczuł jak jego myśli zaczynają falować niczym woda. Fale rozchodziły się, a on odczuwał zachodzące zmiany, przekształcające jego świat. Zniknął gdzieś lęk, który odczuwał od kiedy stanął przed Pierwszą. Zamrugał oczami i nieoczekiwanie spojrzał wprost na nią.

Niebiańskie Światło zniknęło, przestało go oślepiać, zupełnie jak gdyby umysł zrzucił maskę, ograniczającą jego percepcję. Rozciągnięta pośród struktur Świątyni wokół rozpościerała się ona, niczym pajęczyca nieskończoną liczbą odnóży podłączona sensorycznie poprzez mandarynów do Nacji, wydająca im polecenia, odczuwająca, filtrująca strumień informacyjny, wszechobecna, Władczyni Quing, stanowiąca Nację. Zhan ujrzał ją po raz pierwszy w życiu. Tuż przed nim znajdował się jedynie jej niewielki fragment, cząstka wielkości, twarz wraz z korpusem przedłużającym się niczym macka znikająca w mroku, w którym znajdowała się pozostała część jej boskiego ciała. Stanowiącego Niebiańską Świątynię, jej obszar, wszechobecność, ostateczność. Zhan nie był w stanie nawet pojąć jego wielkości, pośród Nie-czasu było ono nieskończone.

- Został ci dany wyjątkowy dar, generale – rzekła w jego umyśle Władczyni, a przynajmniej ta część, która znajdowała się przed nim. Pozostałe znajdowały się w milionie innych miejsc, widoczne nawet z tego miejsca, wijące się niczym macki zakończone głowami, będące nikłym fragmentem kolektywu stanowiącego ostateczną formę rozwoju prawdziwych ludzi. Nacji, całkowicie złączonej z Władczynią Quing, stanowiącą część wspólnego strumienia informacji, nie potrzebującego jednostek. Kolektywu.

- Otrzymałeś coś, czego od dawna nie ma już nikt pośród Nacji. Rzecz, którą po ataku barbarzyńców z Płonącej Gwiazdy z Nacji usunęłam. Swobodę myśli i swobodę wypowiedzi… Otrzymałeś wolność, generale. Prócz wolności decyzji masz wolność opinii. Jak się z nią czujesz?

- Przytłacza mnie – wyznał Zhan, nie będąc w stanie nadążyć za potokiem własnych myśli.

- Generale, powiedz mi co sądzisz o tych wydarzeniach – poleciła Władczyni. - Dawno nie miałam okazji usłyszeć innej opinii. Mandaryni wyhodowani zostali w jednym celu, rozważają wszelkie alternatywy, w ułamku nie-czasu podejmują najlepsze decyzje na podstawie wniosków. Zasugerowali mi już dostępne rozwiązania, lecz chciałam usłyszeć twoje zdanie. Jaka powinna być nasza strategia w tej rozgrywce?

Zhan usiłował zebrać myśli.

- Natura tej partii mi umyka – przyznał wreszcie. – Światło-Mrok zagrał przeciw nam, sprzymierzając się z barbarzyńcami. Ukrył przed nami, iż są to ci sami, którzy uderzyli na nas na Płonącej Gwieździe. To nie może być przypadek. Ukazuje nam swą potęgę, a jednocześnie szuka przymierza z nami… Chce nas oszukać. Spodziewa się, że zostanie oszukany.

- Nie różni się w tym od nas – na jednej z twarzy Władczyni wykwitł uśmiech. - Wie, że mamy swój cel.

- Nie wiem, czy wie jaki. Sam ukrywa swe prawdziwe cele. Nie wiem czego chce – przyznał Zhan.

- Czego innego niż my – powiedziała Pierwsza. - A każdy inny cel jest błędny.

- Potrafi zerwać naszą więź.

- Dlatego musimy przeciwważyć jego działania. Skoro sprzymierzył się z barbarzyńcami, którzy byli na Płonącej Gwieździe, okłamuje nas by dopuścić się oszustwa. Zatem zrobimy to pierwsi. Zawrzemy przymierze z kim innym. Dlatego udasz się do Zdrajców – poleciła. – Zaproponujesz im sojusz.

- Nie uwierzą – zauważył. – Nie po tym gdy dziesiątkujemy ich siły.

- Uwierzą, bo oni również przybyli po moc. Tylko tak można tłumaczyć tu rzucenie swych sił – powiedziała. – Mandaryni są pewni. Moc Mroku. I śpieszą się z tego samego powodu, z którego my się śpieszymy.

- Jaki to powód?

Władczyni zwlekała z odpowiedzią. Wreszcie po dłuższej chwili, w której zapewne skonsultowała się z mandarynami wyjaśniła.

- Musisz mieć świadomość, iż zmierza ku nam coś niepojętego wykraczającego poza nie-rzeczywistość i rzeczywistość – powiedziała. – Wszystko co napotyka na swej drodze przestaje istnieć. Nawet Niebiańska Świątynia nie jest w stanie stawić temu czoła.

- Armia…

- Nie, generale. To coś, z czym nie może zmierzyć się żadna armia, nawet nieskończona. To niszczy istnienie, nie pozostawiając za sobą niczego. Zarówno w rzeczywistości jak i nierzeczywistości. Nawet Niebiańska Świątynia przestanie istnieć.

Zhan rozważał co właśnie mu przekazano. Nie był w stanie wyobrazić sobie ogromu mocy tego, co mogło niszczyć wszystkie poziomy istnienia. Teraz zrozumiał swe odczucia, zarówno lęk władczyni jak i niepewność powodowaną przez Nację opuszczającą Niebiańską Świątynię.

- Nie lękaj się generale – władczyni była w stanie przejrzeć go na wylot. – Związani swym szalonym wojennym tańcem nasi wszyscy wrogowie nie mają pojęcia, że gra nie toczy się o to, kto z nich wygra, ale o przetrwanie. Czeka ich zagłada, bowiem to, o czym ci mówię, jest już obecne w ich krainie, a nawet oni nie mają szansy stawić czoła jego potędze. To zmierza ku Miejscu Początku, do źródła Mroku, dlatego musimy dotrzeć tam pierwsi. Mandaryni uważają, że chce zniszczyć mroczne oddziaływanie wraz z jego źródłem we wszystkich istnieniach, bo w jakiś sposób zagraża ono jego trwaniu. Dlatego my zdobędziemy moc Mroku i przejmiemy Miejsce Początku, gdyż to jedyny sposób by stawić temu czoła. Rozumiesz teraz jak ważna jest twa misja?

- Tak – Zhan skłonił umysł. – Pierwsza… słyszę głosy. O tym, co nadchodzi. Wzywające mnie, aby coś znaleźć.

- Słyszysz szum wołania nieprzeznaczonego dla ciebie – odparła. – Zbliżony jest do naszego połączenia, lecz inny, tak jak inne są Dzieci Mroku. Woła cząstka mocy, którą ukrywa Światło-Mrok, wzywa nawigatora i swych akolitów.  To ona sprawia, że czujemy ich, lecz pozostają dla nas niewidoczni. To ta cząstka wykrzywiała nasze bramy, lecz słabnie, im bliżej znajduje się to, co nadchodzi.

Zhan rozważał te słowa.

- A zatem co mam uczynić?

- Znajdź tę cząstkę mocy, bo ona doprowadzi do bramy. Lecz na razie – podkreśliła. – Znajdź idź do zdrajców. Zawrzyj przymierze przeciw Światle-Mrokowi i uderz, nim on uderzy.

- Nasza armia wciąż walczy z oddziałami zdrajców. Ich przywódca może nie być skłonny do rozmów.

- Ależ będzie, bo dasz mu coś czego pragnie. Pamięć tej, która była przede mną, mówi mi, czego on pragnie. My weźmiemy Mrok, a od nas dostanie Światło.

Stacja Warszawa Fabryczna >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz