sobota, 6 maja 2023

Ciemna Symetria: Kourou

Grieve pocił się gorącym klimacie Ameryki Łacińskiej, marząc by wydostać się z niej jak najszybciej. Po wyjściu z samolotu, który schodził do lądowania pod ostrym kątem, miał nadzieję na zaczerpnięcie świeżego powietrza. Lot trwał trzy godziny, a metalowe wnętrze Herculesa nagrzało się pod słońcem mezoameryki, gdy lecieli okrężną drogą omijając radioaktywną kupę żużlu, którą była niegdyś część Kuby. Jeńcom wojennym i więźniom wciąż nie udało się jej oczyścić i przywrócić w pełni do życia, choć umierali tam tysiącami. Poza wspieranymi przez Moskwę radykałami z ruchu posthippisowskiego nikt ich nie żałował. Ostatnimi czasy zdawali się zresztą mniej aktywni, a FBI skupić się musiało na terrorystach spod znaku Greenpeace i innych organizacji powiązanych z Frakcją Czerwonej Armii. Wszystkie w ten czy inny sposób popierał ich przeciwnik. Wojna Grieve’a była inna, a jego wróg zupełnie realny.

Teraz stojąc na płycie kosmodromu usiłował się na nim odnaleźć, choć zmiana czasu nie była aż tak znaczna. Spoglądał na krążące po perymetrze drony, wyrzutnie gotowe do ich wystrzelenia, świadom iż akwen w promieniu pięćdziesięciu mil morskich patroluje marynarka wojenna, gotowa otworzyć ogień do każdego obiektu, przybywającego droną morską. A przede wszystkim do dystrosji grawitacyjnych, które mogłyby się znienacka pojawić. Dzięki nim Kolektyw zdołał zmienić lokalne warunki pogodowe. Sojusz zignorował otwierane w anomalie w pozornie bezsensownych miejscach zakłócenia, uznając iż wróg nie zapanował nad swoją nową bronią, której używać zaczął w Australii. Do czasu aż niewielkie zakłócenia utworzyły obszarowe tornado, które uderzyło wprost we Florydę niszcząc intrastrukturę Cape Canaveral. Jeden z trzech kosmodromów Sojuszu przestał istnieć, jednocześnie z uwagi, iż był głównym miejscem odlotu promów zaopatrzeniowych na ISS, z uwagi na centralne położenie, wydłużył linie zaopatrzeniowe, aż do Kourou i na Pacyfik. Zaowocowało to wstrząsem logistycznym, równie silnym jak świadomość, że wróg zdołał przypuścić atak na USA, główny kraj Sojuszu, który nigdy dotąd nie padł ofiarą bezpośredniego ataku. Sprawiło to jednocześnie, iż Chiny przesunęły się na liście przeciwników, zajmując równorzędne miejsce do Związku. Logicznym było, iż następnym celem dla ich grawitacyjnej broni będą kolejne kosmodromy lub nawet stacja ISS “Deep Space”, lecz wówczas Kolektyw przepadł. Wyciągnięto jednak lekcję z ataku i zwiększono straż wokół kosmodromów, wzmacniając siły naziemne stałym dozorem z satelit, kontrolowanych przez połączone sieci matematyczne Houston i ISS. Obecnie w promieniu 10 mil od bazy nikt nie mógł się nawet zbliżyć, a miasto Kourou zostało wysiedlone. Jedynie niebo było nad nim nadal niebieskie, a atmosfera duszna. Grieve rzucił papierosa, patrząc w stronę “Mac Kinleya”, promu NASW ustawionego w pozycji startowej, do którego miał wsiąść za pół godziny, gdy okno startowe będzie otwarte. Następnie wszedł na powrót do budynku, czując przyjemny chłód klimatyzacji, pozostawiając za sobą pełną życia bazę wojskową. Porzucił drony latające nad głowami, statki tkwiące nieruchomo na lazurowej powierzchni morza, cyberdyny rozstawione na wzgórzach i spojrzał w migające lampki centrum łączności.

- Mamy połączenie, generale - powiedział żołnierz w stopniu bosmana marynarki podając mu słuchawkę. Burdel typowy dla Sojuszu, pomyślał Grieve, kosmodrom dla promów NASW, zaopatrywany przez wojsko, administrowany i chroniony przez marynarkę. W skład zaś wszystkich sił dodatkowo wchodzą jeszcze siły zbrojne innych narodów.

- Grieve - zgłosił się.

- Chciałeś ze mną rozmawiać - usłyszał zniekształcony głos Klugego. Grieve nabrał powietrza.

- Williams to dupek - powiedział.

- Wiem o tym. Niech zgadnę, nie chce pomóc.

- Powiedział, że nie przyjmuje rozkazów bezpośrednio od AFCOM - warknął Grieve. - Muszą przejść przez CINTER, żeby SACEUR mogło ocenić zdolność ich wykonania.

- Formalnie ma rację - mruknął po chwili Kluge. - Mamy tu przecież łańcuch dowodzenia, nie można pomijać kolejnych osób. Nie zrobi nic bez rozkazu swojego bezpośredniego przełożonego.

- Ten gnój Broger...

- ... przewodniczy kolegium CINTER. I zdaje się nie może doczekać się chwili, gdy odwołany zostanie Cleeve. A teraz skoro ustaliliśmy już, że to dupki, powiedz mi czego potrzebujesz, nim zerwie nam połączenie. Spróbuję pomóc.

- Tak - kiwnął głową Grieve. - Popatrzyłem na ostatnie zdjęcia satelitarne. To nie tylko anomalia sprawia, że nie mamy łączności. Na granicy krąży Kandyd, zagłusza wszystko co próbuje się przebić. Dopóki nie zostanie zdjęty, nie dostaniemy niczego od naszych.

Kluge milczał przez chwilę, nim ponownie się odezwał.

- Mają drony, mogą go strącić.

- To Harpie i są od niego daleko. A on na pewno lata powyżej ich zasięgu. Przyjrzyj się uważnie, jest ponad chmurami. Nawet go nie widzą, nie mówiąc o namierzeniu.

- Mogą go przepędzić.

- Mogą, jeśli nie mają na dole przeciwników ze Striełami - zauważył Grieve. - Nie wiemy co stało się, gdy tamci dotarli do Warszawy. I nie dowiemy się, dopóki nie nawiążemy łączności. Uważam, że ten samolot nam to uniemożliwia.

- Tego chciałeś od Williamsa? - zapytał Kluge. - Żeby posłał Bellerefonty i zdjął samolot? Wiesz, że to niemożliwe, nigdy nie latały nad Europę Środkową. Wszystkie posyłano z orbity, a połowę i tak NASW traciła gdy znajdowały się w zasięgu Rewolucji.

- Nikt nigdy nie próbował posyłać - zauważył Grieve. - A to istotna różnica. Z uwagi na garnizon w Poznaniu, który ma obronę rakietową i przeciwlotniczą i anomalie nad Niemcami. Z kolei Bałtyk jest ich akwenem, po tym jak zamknęli Sund. Nadal jednak Warszawa jest w zasięgu bazy RAF.

- Nic się nie zmieniło.

- Wszystko się zmieniło. Przerzucają siły z Poznania okrężną drogą, nie czekają aż uda się naprawić im most nad tą przepaścią, które zniszczyło NASW. Wykombinowali, że możemy czegoś spróbować, bo lotnictwo z Poznania posłali na Sund i Bornholm, żeby chronić się przed puszczeniem dronów zwiadowczych z orbity, schodzących z tamtej strony. Nie spodziewają się jednak ataku z zachodu, przez drony nadlatujące od strony Anglii.

Mimo trzeszczenia, wyraźnie usłyszał sceptyczne chrząknięcie Klugego.

- Ich baza rakietowa w Sundzie je strąci. To niewykonalne.

- Nie masz racji, wszystko się zmieniło - powiedział Grieve. - Szachowali nas tą bazą, żebyśmy nie próbowali ataku, a my nigdy tego nie robiliśmy. Ale teraz nasze drony mają sieć matematyczną, która poprowadzi je na wysokości kilku stóp nad powierzchnią. Radary ich nie zauważą, dopóki nie będzie za późno. Odpalą rakiety w Sundzie, a wtedy tamci poderwą lotnictwo by nas powstrzymać. Podczas starcia pozwoli to kilku maszynom przedrzeć się niepostrzeżenie. Wejdą korytarzem między anomaliami na północy Polski. Przynajmniej jeden dotrze do celu i dopadnie Kandyda.

- Pomijając, że chcesz poświęcić cholernie drogie Predatory - usłyszał pełen zwątpienia głos Klugego. - To planujesz przeprowadzić atak, jakiego Sojusz nie przypuścił od lat.

- Mamy wojnę - przypomniał Grieve. - Po za tymjak sam mówiłeś, sprawdzamy ich zainteresowanie. No to pójdźmy krok dalej i zobaczmy na czym im bardziej zależy, gdy przypuścimy atak. Na Warszawie, czy na powstrzymaniu inwazji.

- To dobre - myślał głośno Kluge. - Jeśli zobaczą, że szykujemy nasze jednostki szturmowe, będą sądzić, że idziemy do ataku. To zmusi ich do relokacji sił, lub spróbują odpalić pociski...

- ... w najgorszym razie będziesz wiedział więcej niż obecnie. Zmusimy ich do pokazania na czym zależy im najbardziej.

- Będziemy dość skutecznie odwracać uwagę od tego co robisz - zgodził się Kluge. - Jeśli zaczną uważać, że rozpoczynamy atak, nie zorientują się, że chcemy wyciągnąć naszych... a CINTER i SACEUR na razie nie muszą o tym wiedzieć. Dobry pomysł, pogadam z Brogerem. Myślę, że rzeczywiście powinniśmy sprawdzić, jak daleko posuną się, gdy wprowadzimy zamieszanie na planszy. Świetny pomysł.

Zapewne przedstawisz go jako swój, pomyślał Kluge, ale nie dbał o to.

- Poruszcie wszystkich spadochroniarzy jacy są w Europie - poradził.

- Mamy SAS, 82 Regiment, Francuzów, Dwie dywizje 101... I oczywiście cholernych Polaków - myślał głośno Kluge. - Ale to dobry pomysł. Zaczniemy ich przemieszczać na lotnisko, gdy tylko ruszymy na Sund. Zobaczą to te ich sputniki, będą musieli jakoś zareagować. A gdy porzucą Warszawę, żeby bronić swego terytorium, będziesz miał swoje okno.

- Właśnie - zgodził sie Grieve. Kluge wyraźnie spoważniał.

- Zajmę się tym. Ale musisz się pośpieszyć po przybyciu na ISS.

- Czemu?

- Obejrzyj sobie aktualne zdjęcia kiedy wylądujesz na ISS. Ruszyli od strony Lublina, zaczynają przerzucać pociągi... to jeszcze pół biedy, wystartowało też lotnictwo. Rzucili myśliwce i helikoptery, dotrą do Warszawy w ciągu dwóch godzin. Jeśli zajmą tam lotnisko...

-... stracimy przewagę - zgodził się Grieve. Czas nieubłaganie mu się kurczył. - Musimy zdjąć jak najszybciej tego Kandyda. Wtedy możemy ustalić z naszymi punkt ewakuacji. Muszą się wynieść nim tamci dotrą do miasta.

- Na razie o nich nie wiedzą - zgodził się Kluge. - Zajmę się uruchomieniem RAF. Ale sam wiesz, że trochę potrwa, nim przekonam Brogera. Potem programowanie dronów, start... cztery do sześciu godzin, nim drony znajdą się w Warszawie. Do tego czasu tamci już tam będą, a nad miastem będzie wrogie lotnictwo.

- Nie dowiemy się nim nie spróbujemy - zauważył Grieve. - Więc lepiej zacznijmy już teraz.

- Zgadza się. Jeszcze jedno... Matthew, uważaj tam na górze. Gleeson oskarżył właśnie Aldrina o zdradę. Sytuacja na górze...

- ... nie jest najlepsza. Zrozumiałem. Bez odbioru - zamyślony Grieve oddał słuchawkę bosmanowi. Spojrzał na niego zastanawiając się czy słyszał rozmowę, ale nie miało to najmniejszego znaczenia. Westchnął i popatrzył na “Mc Kinleya” gotującego się do startu. Wejście na pokład statku NASW wymagało odwagi. Albo głupoty. Chyba, że było się marine.

ISS "Deep Space" >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz