Zhan
oddawał się medytacji, wymieniając przekazy z siecią miotu naukowego, obecną w
miejscu otwarcia kwiatu lotosu, oceniając odbyte spotkania we wszystkich
możliwych płaszczyznach.
Jego
rozmówca przemawiał z arogancją właściwą dla nie-ludzi, którą cechowali się
wobec Nacji jeszcze w czasach gdy tworzyli ją nieprawdziwi ludzie. Zhan
zastanawiał się czy rzeczywiście był jedynie posłańcem tych, których nazwał
Władcami Mroku, a których jak uznano po ocenie rozmów usłyszanych w tunelach
zwano tu zapewne Konwentem. Za Konwentem stał Mrok, dając moc swym Dzieciom,
pozbawionym materii istotom znajdującym się na wyższym poziomie rozwoju niż
nie-ludzie, a jednak zupełnie innym od Nacji. Jego rozmówca był czymś innym,
nie podał mu swego imienia, jakim posługiwano się w nie-rzeczywistości, choć
Zhan to uczynił. Być może był jedynie nic nie znaczącym odpowiednikiem
receptora, choć sprawiał wrażenie odpowiednika Zhana. Hakiel, Nadolny,
podpowiedział mu strumień informacyjny, afiliując określenia mogące oznaczać
Władców Mroku. Posłaniec mógł być jednym z nich, lub ich reprezentować. Sięgnął
po strategię podobną do zaprezentowanej przez Nację, pokazując swe zdolności,
sugerując iż posiada ich jeszcze więcej. Najbardziej niepokoiło jednak Zhana
moc, jaśniejąca w nim swym blaskiem, zdolność do posłużenia się ścieżkami
nierzeczywistości, którą już zaprezentował, przecinając jego więź z receptorami.
Zdawał się czerpać ze źródła potęgi jaką generał wyczuwał w tunelach, która
wykrzywiała otoczenie, uniemożliwiając otwarcie kwiatów lotosu wewnątrz tuneli,
gdzie mogliby poszukać tego, po co tu przybyli. Bramy prowadzącej do Miejsca
Zakończenia, początku wszelkiej nierzeczywistości, celu ich poszukiwań.
- Nie
rozumiem twej taktyki, przyjacielu – poskarżył się Zhe, przerywając medytację.
Zhan porzucił strumień informacyjny na rzecz komunikacji werbalnej, świadom iż
pozwoli mu ona zebrać myśli.
- Wynika
ona z poleceń naszej Władczyni – wyjaśnił łagodnie.
- Lecz z
jakiego powodu wstrzymałeś transkrypcję miotów bojowych? - chciał poznać
odpowiedź tamten. - Utracimy osiągnięcie możliwości uzyskania nieskończonej
przewagi. Teraz kiedy znamy sposób by ich pokonać, powinniśmy wypełnić to
miejsce Niezwyciężoną Armią, która rzuci na kolana Dzieci Mroku. Nie zdołają
pokonać naszej liczby.
-
Nieskończona przewaga była naszą taktyką przez lata nierzeczywistości – odparł
cierpliwie Zhan. - Lecz barbarzyńcy i zdrajcy potrafili stawić czoła naszym
miotom bojowym.
- Ale
przynosiła skutek. Kolejne generacje stawały się coraz doskonalsze.
-
Mandaryni sięgnęli do pamięci pokoleń sprzed transkrypcji – Zhan zawahał się,
stwierdzając iż nie ma potrzeby tłumaczyć Zhe zawiłości sposobu przyswajania
wiedzy sprzed czasów strumienia informacyjnego, wchłaniającego do swego zasobu
pamięć wycofywanej generacji. - Wskazali, iż mądrością będzie sięgnięcie do
podstępu. Taktyki jaka zadziałała, gdy uderzyliśmy znienacka niszcząc miejsce,
z którego barbarzyńcy latali w kosmos. By nie mogli walczyć z nami więcej jak
uczynili to na Płonącej Gwieździe, skąd zniszczyli poprzez nie-czasową
transkrypcję naszą bazę.
- To było
pokolenia temu – przypomniał Zhe. - A my wycofaliśmy się do Niebiańskiej
Świątyni!
- By
odbudować siły – zgodził się Zhan. - A teraz powróciliśmy. Nasze mioty mogą
stawić już czoła Dzieciom Mroku.
-
Powinniśmy zmiażdzyć zdrajców i barbarzyńców – stwierdził Zhe.
- Nie to
jest naszym celem – przypomniał Zhan. - Niezwyciężona Armia przewyższa
kilkunastokrotnie wszelkie siły jakie mogą przeciw nam rzucić zdrajcy i
barbarzyńcy. Naukowcy rozpoznali ścieżki nie-rzeczywistości i jej poziomy.
Możemy dokonać otwarcia kwiatów lotosu w każde miejsce i uderzyć za ich
liniami, zaatakować siedzibę Przywódcy Zdrajców, załamać nie-rzeczywistość w
miejscach ich baz kosmicznych. Pokonać ich w każdej chwili.
- A
jednak tego nie czynimy – w głosie Zhe dało się wyczuć zawód.
- Taka
jest wola Władczyni – stwierdził Zhan. - Zdecydowała się nie tracić zasobu
Nacji na nieistotne zadania.
- Skoro
pokonanie wroga nie jest dla niej niczym ważnym, z jakiego powodu tu się
znaleźliśmy? - zapytał tamten wprost.
Zhan
zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Być
może rzeczywiście wyjaśnienie ci tego częściowo, umożliwi ci wybranie
odpowiedniej taktyki bojowej, przyjacielu – stwierdził wreszcie. - Twoim celem
jak dotąd było rozpoznanie i wywiązałeś się z niego nadzwyczaj dobrze.
- Miałem
pewne obawy – rzekł tamten. - Szliśmy tropem fałszywego nawigatora, co
spowodowało iż miot został wybity.
- Wielu
rzeczy wciąż nie rozumiemy – przyznał Zhan. - Jednak odnalezienie blasku
nawigatora umożliwiło nam otwarcie ścieżki do tuneli, a zmapowanie ich dało
możliwość otwarcia kwiatu lotosu w tym miejscu. Sam wiesz, iż nie byliśmy w
stanie się tu przedostać.
- Czym
jest ten nawigator? Nie należy do Nacji.
- Nie –
przyznał Zhan. - Jest częścią tego, czego szukamy – westchnął. - Posłuchaj,
przyjacielu – zaczął. - Pamiętasz czasy, gdy przybyli nie-ludzie, po tym jak
Władczyni zapoczątkowała Nowy Długi Marsz, zginęła po to, aby, odradzić nas
jako Nację?
- Jedynie
przez szacunek dla tradycji pamięć o tym nie została przeze mnie skryta w
strumieniu informacyjnym – powiedział Zhe. - Choć nie jest nam ona już
potrzebna i uniemożliwia nam dołączenie do Nacji.
- Lecz
Władczyni uważa, że jest niezbędna, byśmy mogli być tym kim jesteśmy, jeśli
mamy prowadzić wojnę z naszym wrogiem. Musimy go rozumieć i wiedzieć, jak to
jest być nie-ludźmi, byśmy mogli walczyć z barbarzyńcami i zdrajcami – przypomniał
Zhan. - Gdy Władczyni poleciła porzucić
stary kraj i kroczyć w głąb pustyni, wielu uważało, iż to błąd, prowadzący do
śmierci wszystkich. Lecz niewielu odważyło się jej przeciwstawić, po tym co
uczyniła po odejściu przewodniczącego Mao, by utrzymać władzę. Czas pokazał, iż
miała rację, a my daliśmy im sekret transkrypcji odebrany innym istotom,
zamieszkującym nie-rzeczywistość poza czasem i przestrzenią. Odkryliśmy, iż
dzieli się ona na poziomy, prowadzące do jednego miejsca.
-
Niebiańskiej Świątyni – rzekł Zhe.
- Domu
Nacji – zgodził się Zhan. - Gdzie w nie-czasie i nie-przestrzeni przygotowujemy
się do pokonania naszych wrogów, by nie mogli nam już nigdy zagrozić. Po tym co
zaszło na Płonącej Gwieździe Władczyni poleciła opuścić całkowicie nierzeczywistość,
od tamtego dnia minęły pokolenia, choć w krainach nie-ludzi były to ledwie dni.
Czekaliśmy na dzień uderzenia, gdy rzucimy nie-rzeczywistość na kolana.
-
Sądziłem, że jesteśmy tu w tym celu – stwierdził Zhe.
- Nie –
pokręcił głową Zhan. - Czy masz pamięć dni, w których nie-rzeczywistość była
jedynym światem? Nim została ona rozdarta? Wtedy nie było nic poza nią.
- Do
czasu, aż zdrajcy i barbarzyńcy rozpoczęli wojnę, a ich pociski otworzyły drogę
do transkrypcji.
- Dopiero
gdy odstępca Beria zdradził naszych przodków – skorygował delikatnie Zhan. -
Zaś eksplozja nad pustynią mongolską otwarła drogę do nie-rzeczywistości. A my
odkryliśmy, iż na kresach poziomów, do których drogę możemy kontrolować
znajduje się Niebiańska Świątynia. Od nie-rzeczywistości zaś oddzielają ją inne
miejsca. Choć zrozumieliśmy istotę budowy świata i staliśmy się jego częścią,
opanowując sekret transkrypcji, wciąż wiele pytań pozostało bez odpowiedzi –
pochylił się nad powierzchnią peronu, przyglądając się znajdującemu tam piaskowi.
Po chwili nakreślił półkole. - Sądziliśmy, że świat zbudowany jest w ten
sposób. Na jednym krańcu znajduje się nie-rzeczywistość, na drugim Niebiańska
Świątynia, rozdzielone przez miejsca, w których czas i przestrzeń się
rozpadają, zamieszkane przez inne istoty, które nieświadomie poddane zostały
transkrypcji. Wkroczyć do nich można było poprzez miejsca zwane przez zdrajców
zonami. I choć opanowaliśmy moc kryjącą się w tym miejscu, która doprowadziła
nas do rzeczywistości, gdzie znajduje się Niebiańska Świątynia, będąca naszym
domem, tajemnicą pozostawało wciąż źródło tej mocy. Władczyni rozkazała
poszukiwać naukowcom odpowiedzi na to pytanie, a mandaryni analizując
informacje w strumieniu odkryli, iż tamci nie mieli racji.
- Nie
mieli? - Zhe spoglądał pytająco na towarzysza, gdy ten przedłużył półkole,
tworząc koło.
-
Niebiańska Świątynia znajduje się na jednym krańcu tego okręgu, potrafimy ją
opuścić rozpoznaną drogą i dotrzeć do nie-rzeczywistości, wciąż jednak gubimy
się na ścieżkach niekontrolowanych poziomów, nawet nawigatorzy nie potrafią
znaleźć tu drogi – wyjaśnił. - Zdaniem mandarynów coś na nie wpływa,
wykrzywiając i deformując nie-rzeczywistość, umożliwiając zaistnienie tu ziem
granicznych, część z nich oddzielając całkowicie od Niebiańskiej Świątyni,
uniemożliwiając dotarcie tam nawet naszym receptorom. Wykrzywiając ścieżki,
uniemożliwiając precyzyjną transkrypcję naszych wojsk, jak podczas walk na
Płonącej Gwieździe. Odkryli, że wpływ ma na to oddziaływanie, ledwie uchwytne,
a jednak obecne. Moc, o której istnieniu na dzikich poziomach oraz w
nie-rzeczywistości mówili chwytani przez nas dzicy oraz nie-ludzie, a wiedza o
niej trafiała do strumienia informacyjnego. Potęga zwana Mrokiem.
- A
Dzieci Mroku z niej korzystają – zrozumiał nagle Zhe.
- Stąd
imię jakie im nadaliśmy – potwierdził Zhan. - Początkowo sądziliśmy, że są
niczym inni, których transkrypcja przekształciła pozbawiając kontroli, lub
przybywający z innych poziomów nie-rzeczywistości. Szybko jednak odkryliśmy, że
kieruje nimi czyjaś wola. Powstały w transkrypcji, jednak zupełnie innej, niż
ta, którą my znamy. Nie wiemy kto jej dokonał i w jaki sposób. Gdy Władczyni
zrozumiała, iż ich działaniami kieruje logika, poleciła w każdy możliwy sposób
odkryć ich sekret. Wykorzystując wszelkie sposoby, nawet płynące z dawnej
tradycji. Stąd walka zeszła na plan dalszy, przede wszystkim mamy odkryć kim są
Władcy Mroku, ci którzy stworzyli Dzieci i poznać ich tajemnicę. Tu znajduje
się źródło Mroku. Potęgi rozproszonej w poziomach nie-rzeczywistości,
dokonującej transkrypcji świata i zamieszkujących go istot. Którą w jakiś
sposób zawładnął nasz wróg, bowiem ta moc należy do naszej Władczyni, która
włada sekretem transkrypcji. Poznałem imię Władców Mroku. Zwą się Konwentem.
- Konwent
– Zhe powtórzył słowo, nadając mu brzmienie obcej werbalizacji. - Cóż to
oznacza?
- Dowiemy
się – stwierdził Zhan. - Wiedz bowiem, że jest coś jeszcze – wskazał na koło,
zaznaczając na niej punkt przeciwległy do Niebiańskiej Świątyni. - Nasze
receptory mapując nie-rzeczywistość odkryły, iż to nie ona jest krańcem znanego
świata. Za nią jest coś jeszcze.
- Co
takiego, przyjacielu? - Zhe przyglądał się cierpliwie generałowi.
- Inne
miejsce – powiedział Zhan. - Mandaryni są tego pewni. Od kiedy odkryto wpływy
Mroku naukowcy byli w stanie śledzić jego oddziaływanie i strukturę
nie-rzeczywistości. Mrok nie narodził się tutaj, ani w poziomach prowadzących
do Niebiańskiej Świątyni. Przybył tutaj, a ślad prowadzi do bramy.
- Bramy?
- Mimo,
iż Mrok zakłóca nasze receptory, twa walka w tunelach doprowadziła do odkrycia
i potwierdzenia, iż prócz mocy znajduje się tu przejście. Na kształt kwiatu
lotosu, lecz nie prowadzi do rzeczywistości, ani do poziomów. Inność tego
miejsca, jest w pełni wyczuwalna i odmienna od wszystkiego co zna strumień
informacyjny.
- Czym
więc jest?
-
Miejscem początku – rzekł Zhan. - Stamtąd zapewne przybył Mrok. A dla nas jest
Miejscem Zakończenia. Ostateczną ciemnością, której strzeże Serce Mroku. Od
twego starcia minęły już dwie generacje nie-czasu, Władczyni poleciła
przygotować Nację na Ostatni Wielki Marsz. Naszym celem jest zdobycie mocy
Mroku i opanowanie bramy. Następnie udamy się do Miejsca Zakończenia, gdzie
ustanowimy nasz Niebiański Pałac. Tam znajduje się nasz ostateczny cel.
-
Nieskończona jest mądrość Władczyni – stwierdził Zhe.
- Widzisz
więc, że to nie zdrajcy ani barbarzyńcy są teraz naszymi wrogami – rzekł Zhan.
- Lecz Dzieci Mroku. Musimy wyrwać im sekret Mroku i klucze prowadzące do
bramy. Gdy w Niebiańskiej Świątyni szykowana jest nieskończona armia, mym celem
jest zebranie informacji. Mamy uspokoić wroga i uczynić go podatnym na nasze
wpływy. Wkraść się w łaski Konwentu i znaleźć jego słabe punkty. To wymaga
innej taktyki niż w przypadku nie-ludzi, stąd moje działania. Czy teraz
pojmujesz z jakiego powodu tak postępuję?
-
Nadchodzą Dzieci Mroku – Zhe ostatnie słowa posłał mu w strumieniu
informacyjnym, lecz Zhan również o tym już wiedział. Receptory uprzedziły go o
tym, iż zbliża się posłaniec. Tym razem nie przerywał kolektywnej więzi.
Moc i zdolności
Konwentu stanowiły niebezpieczeństwo, a Zhan posłał już do Niebiańskiej
Świątyni receptory, by zebrane informacje trafiły do puli strumienia
informacyjnego, gdzie mandaryni i naukowcy zaczną szukać sposobu na
zneutralizowanie wroga. Miał nadzieję, iż uczynią to szybciej niż w przypadku
barbarzyńców, których pociski miały niszczycielską siłę, rozrywającą wiązania
powstałe w rzeczywistości, jakich nie była w stanie przerwać nawet najtrwalsza
stal. Jak dotąd nie znaleziono żadnego środka zaradczego, bowiem dziwnej
zdolności broni barbarzyńców nie pojmowali nawet mandaryni. Nie różniła się ona
od tej, jakiej wedle pamięci Nacji używali przodkowie, jednak pociski, mimo iż
nie-rzeczywiste, zdawały się przenikać wszystko, niszcząc symetrię
rzeczywistości.
Nie to
jednak niepokoiło Zhana, gdy szedł w stronę posłańca. Rozmowa z Zhe pozwoliła
mu uspokoić myśli i zapomnieć o tym, co wróciło doń ze zdwojoną siłą, czego nie
mógł wyrzuć z głowy. Krzyku jaki się tam rozległ, swą mocą niemal powalając go
na ziemię.
Znajdź mnie. To nadeszło.
Nie
wiedzieć czemu jego umysł podążył rozmowie z Władczynią, jaka miała miejsce
przed przybyciem do nie-rzeczywistości. Gdy posyłała go z misją, a on wyczuł
niepokój. Gdy kazała mu się śpieszyć, mówiąc, iż nawet nie-czas jest skończony.
Tłumaczył sobie to na różne sposoby, lecz to nie była niecierpliwość, odpowiedź
mogła być tylko jedna.
Władczyni
się bała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz