wtorek, 16 maja 2023

Ciemna Symetria: Podziemna Warszawa (IV)

Wu Shu Zhan czekał cierpliwie rozpoznając nierzeczywistość. Miała układ wertykalno-horyzontalny, receptory mapowały pobliskie odnogi tuneli pozostając niewykryte. Dzieci Mroku zdawały się nie wyczuwać ich obecności, otaczały go kręgiem, gotowe do ataku. Rozproszyły się by implozja nie zdołała pochłonąć wszystkich naraz. Była to nauka dla Wu Shu Zhana, którego Pierwsza uprzedziła, aby niczemu się nie dziwił, lecz gromadził dane o otoczeniu. Zatem Dzieci Mroku nabywały doświadczenie w sposób podobny do nie-ludzi, analogicznie jak czynił to w tej chwili on. Badał i obserwował, by strumień informacyjny Nacji mógł je przetworzyć i poprzez mioty naukowe, wyciągnąć wnioski i przekazać je Władczyni. Jak każdy z dowódców Nacji, wiodący mioty bojowe do celu, wyposażony był w autonomię informacyjną, poza Niebiańskią Świątynią umożliwiającym mu na samodzielność w Nierzeczywistości. Spoglądał na Dzieci Mroku prowadząc rozważania na temat ich natury, nad formą ich komunikacji, tak dalekiej od strumienia informacyjnego i niewerbalności, a jednocześnie tak bliskiej. Prawie słyszał szum ich mowy, w jakiś sposób zbliżonej do mowy Dzikich, erratycznie transkryptowanych mieszkańców ziem dzielących nierzeczywistość od Niebiańskiego Pałacu. Choć nadzorcy zdawali się być nie-ludźmi zdawali się częściowo dzielić taką formę komunikacji. Jednocześnie nie znać było na ich formie rysu transkrypcji, co dziwiło Wu Shu Zhana.

Skupił się na otoczeniu i nieprzyjemnym wrażeniu, jakie odczuwał, gdy znalazł się na stacji tak daleko wysuniętej na południe, gdzie znaki ułożono w postać słowa „Muranowska”. Miejsce nie nosiło cech bojowych, które zdążył poznać w starciach ze zdrajcami, choć materiał i sposób konstrukcji przypominał mu bazy przeciwnika jakie rozpoznały receptory poprzednich miotów, tocząc boje choćby na Niebiańskiej Gwieździe. Choć zdawał sobie sprawę, iż znajduje się w części systemu transportowego podziemnego miasta, przeznaczenia poszczególnych obszarów mógł się jedynie domyślać. Miejsce to najwyraźniej zamieszkiwali nie-ludzie, a Wu Shu Zhan zaczynał dochodzić do wniosku, iż związek między nimi a Dziećmi Mroku nie ma charakteru zasobu Nacji. Nie stanowili całości, a Dzieci nie były odpowiednikami miotów bojowych, lecz czymś innym. Zatrzymani w połowie transkrypcji nie stanowili odpowiedników mandarynów, między trzema grupami brak było formy pozazmysłowej komunikacji, prócz pojedynczych impulsów między zatrzymanymi a Dziećmi. Struktura informacyjna zasobu jednostek pozostawała dlań niejasna. Choć czerpali ze źródła najwyraźniej wszyscy poza Dziećmi posiadali indywidualność. Nie rozumiał czemu ich władca nie nadał wszystkim poddanym najwyższej formy. Być może z powodu podlegania prawom nierzeczywistości, w której pozostawał, choć przyczyna z jakiej nie dokonał przejścia dalej była dla Zhana w pełni jasna i zrozumiała. Strzegł bramy. I czegoś jeszcze.

Ulotne wrażenie, jakie Zhan miał od chwili przybycia na stację, wrażenie obecności mocy, której nie rozumie, nasilało się. Znajdowało się gdzieś w podziemnym mieście, jej wzorzec był widoczny i wyczuwalny, podobny do Dzieci Mroku, który zaczął mu się jawić jako wypaczony. Usiłował skupić się na jego lokalizacji, ledwie wyczuwając jego ingerencję w nierzeczywistość.

A potem wszystko uległo zaburzeniu, niczym rozbłysk ciemności zakłócający otoczenie. Nadchodził wróg. Zhan ujrzał idącego w jego stronę mężczyznę, który nie był nie-człowiekem, zatrzymanym, ani też Dzieckiem Mroku. Zhan nie potrzebował receptorów by dostrzec, iż idący ku niemu pośród cieni mroku jaśnieje światłem blasku ciemności, rozrywającym jej ciemną symetrię. Gdy stanął przed nim spojrzał generałowi wyzywająco w twarz, w sposób jaki potrafili uczynić to jedynie nie-ludzie, zdrajcy i barbarzyńcy.

- Generał Wu Shu Zhan, wiodący niezwyciężoną niebiańską armię – Zhan wypowiedział przygotowaną formułę, mężczyzna jednak milczał. Przeszywał Zhana swym spojrzeniem, a generał milczał, znosząc cierpliwie tę obrazę. Sam usiłował studiować przeciwnika, jednak mężczyzna zdawał się umykać sprzed jego oczu, rozpływając w otaczającej ich ciemności. Jego wzrok przenikał Zhana na wskroś, generał przerwał więc milczenie: - Czy reprezentujesz Władców Mroku? – zapytał.

- Można tak powiedzieć – przyznał tamten, a na jego twarzy pojawił się dziwny grymas. Uśmiech, przypomniał sobie Zhan. Oczekiwał, aż tamten poda mu swe imię, zgodnie z dawnymi zwyczajami, praktykowanymi w nierzeczywistości, to jednak nie nastąpiło. Zhan zastanawiał się czy stanowić może to wyzwanie, bądź obrazę, nie przybył tu jednak po to, by dać się ponieść emocjom, którymi charakteryzowali się nie-ludzie. Czuł jak tamten przenika go swym spojrzeniem, nie mogąc skupić się na istocie tamtego. Zdawał się być rozdarty między nierzeczywistością, płonąc blaskiem prawdziwego świata, stał jednak przed nim, w pełni istniejąc w tym miejscu. Zhan sięgnął ku receptorom, wbrew swej wcześniejszej ostrożności posłał im sygnał by przysunąć je bliżej, pragnąc poddać mężczyznę analizie, by miot naukowy mógł ocenić tę niepojętą istotę. Receptory milczały, a on nagle pojął że nie ma z nimi kontaktu. Więź kolektywna została zerwana, a on był osamotniony. W ułamku sekundy przez jego umysł przeniknęło przerażenie, myśl o tym iz już nigdy nie odzyska więzi, nie wymieni informacji z Władczynią i zostanie porzucony w wieczności braku poleceń, później jednak odnalazł spokój, gdy zaszczepiony imperatyw przypomniał mu, że należy do generalicji, mogącej decydować samodzielnie w obrębie wskazań informacyjnych, nie jest jednym z miotów bojowych Nacji, nie potrafiących działać bez imperatywu.

- Wołasz swoich żołnierzy – stwierdził mężczyzna. - Usiłujesz mnie zabić? Nie mogę ci na to pozwolić.

- Co uczyniłeś? - zapytał spokojnie Zhan.

- To dobre pytanie – odparł tamten z dziwną barwą głosu. - Pokonałem wszystkich twych wojowników?

Zhan rozważył możliwości.

- Nie sądzę – odparł. - Raczej powstrzymaliście…. - przez chwilę szukał słów, mogących stanowić odpowiednik strumienia informacyjnego, wreszcie zdecydował się na w jego mniemaniu właściwe. - Zerwaliście łączność.

- Przerwałem waszą więź kolektywną – odparł tamten. - Jesteście na naszej łasce.

Zhan odnalazł się już w grze, którą prowadził tamten. Pierwsza wybrała go do tej rozgrywki mądrze, przypominając o ruchach jakie piony wykonywały w dawno zapomnianym Go i sztuce zwanej w Nie-rzeczywistości dyplomacją. Stanowiącej umiejętności taktyczne prowadzenia wojny, wiedzy mistrza Sun-Tzu, będącej częścią strumienia informacyjnego.

- Czy Władcy Mroku są równie aroganccy jak ich reprezentant? - starannie dobierał swe słowa. - Czy także wypowiadają słowa nie odpowiadające prawdzie, chcąc wybadać rozmówcę? - spoglądał na reakcję tamtego, oceniwszy realne możliwości prawdy zawartej w jego słowach. Nie doczekał się od razu odpowiedzi. A zatem swój śmiały ruch wykonał poprawnie, tamten odciął go od strumienia informacyjnego i blefował, sprawdzał reakcję, usiłując dowiedzieć się o Nacji jak najwięcej. - Wciąż słyszę Niezwyciężoną Armię i jest ona gotowa do Ostatecznego Marszu – uprzedził. Ten cios wymierzył jednak błędnie.

- Lecz twoi ochotnicy kręcą się bezładnie, najwyraźniej pozbawieni twych rozkazów – odparł mężczyzna. - Których nie pozwolimy ci wydać.

- Jestem jedynie jednym z niezliczonych generałów Władczyni – odparł Zhan. - Gdy mnie zabraknie przybędą kolejni.

- Jak widzisz mamy sposób by was powstrzymać. Co uczynią wasze oddziały, jeśli zerwiemy między nimi więć kolektywną? - zapytał tamten. - Będą się kręcić bezładnie i zostaną z łatwością pokonane.

- Zdołają was pokonać – odrzekł Zhan. - Widzieliście co potrafimy.

- Przychodzicie rozmawiać – powiedział mężczyzna. - A jednak zabijacie.

- Przychodzimy rozmawiać – rzekł Zhan. - A wy demonstrujecie swą moc. Podobnie jak my. Przychodzę tu samotnie, pokazując iż się was nie boję. Ty również, Reprezentujący Władców Mroku. Wiemy, że stoi za wami siła. Widzieliśmy jak pokonaliście odstępców i ich maszyny w mieście na górze – ujawnił to, czego dowiedział się od receptorów obserwacyjnych w ciągu ostatnich godzin, które wyczuły załamanie nierzeczywistości, gdy wróg przybył w sile usiłując opanować powierzchnię. - Pokazaliście naszą siłę walcząc z nimi i z nami. My ukazaliśmy naszą. Przybyliśmy rozmawiać.

- Rozmawiać… - tamten wyraźnie rozważał jego słowa. - Co więc oferujecie?

- Pierwsza Władczyni Quing oferuje Władcom Mroku przymierze – Zhan przekazał słowa, z którymi go przysłano.

- Quing? - zaśmiał się tamten, po czym zaczął wypowiadać niezrozumiałe do końca słowa. – Naprawdę chcecie mnie przekonać, że stara dziwka wciąż jeszcze żyje? Kim wy naprawdę jesteście?

- Jesteśmy nacją Niebiańskiej Świątyni, kroczącymi droga władczyni Quing – wyjaśnił Zhan, a jego rozmówca milczał.

 - Dobrze, niech tak będzie…  - powiedział wreszcie. – Choć nie mówicie prawdy. Ale przyjmijmy, że Quing to ta sama Quing, a wy jesteście tym, za kogo się podajecie, choć doskonale wiem, że tak nie jest. Wiedziałem, że jest sprytna, choć nie sądziłem, że zdoła utrzymać władzę po śmierci Mao – Zhan stężał słysząc imię władcy z czasów przodków. - A wydawało się, że nie macie już nic wspólnego z Chińczykami… Imperialiści mają dla was dużo bardziej celne określenie – Kolektyw…. - mężczyzna spoważniał. - Do rzeczy. Jakiego rodzaju przymierze?

- Przeciw zdrajcom i barbarzyńcom.

- Czyli Związkowi i Sojuszowi – przetłumaczył sobie mężczyzna. - Czemu uważacie, że interesuje nas takie przymierze?

- Walczycie już z nimi – zauważył Zhan. - Na górze są jedni i drudzy.

- I pokonali wasze siły po tym jak uciekały przed… naszymi ludźmi – przypomniał mężczyzna. - Cóż więc możecie zaoferować?

- Skoro oni się sprzymierzyli, wam również potrzebny jest sojusznik.

- Sprzymierzyli się, mówicie – z namysłem przeciągnął słowa.

- Podczas walki na górze walczyli przeciw nam wspólnie – Zhan żałował, iż nie ma sposobu by przekazać tamtemu przez strumień informacyjny, tego co zaszło podczas starcia gdy miot ścigany przez Dzieci Mroku natknął się na powierzchni na zasadzkę zastawioną przez czerwonych zdrajców i czerwonych barbarzyńców. Władczyni rozważała nawet czy nie współdziałali oni z Dziećmi Mroku, jednak ostatnie z obrazów zawartych w strumieniu jasno świadczyły, iż gdy kończono wybijać miot, rozpoczęto walkę ze ścigającymi ich Dziećmi Mroku. - Walczą przeciw nam wspólnie nie od dziś – dodał po chwili. - Na Płomiennej Gwieździe również walczyli ramię w ramię.

- Płomiennej Gwieździe?

- Na niebie – Zhan przypomniał sobie po chwili słowa Władczyni. - Zwaliście ją Gwiazdą Wojny.

- Mars – pokiwał głową mężczyzna w zamyśleniu, jak gdyby rozważał jego słowa.

- Są naszymi wspólnymi wrogami – powiedział Zhan. - I dlatego potrzebujecie przyjaciół.

- Mam wrażenie, że to raczej wy potrzebujecie przyjaciół – odparł mężczyzna. - Bo wasza Niezwyciężona i nieskończona Armia przegrywa starcia z siłami Związku i Sojuszu. I przychodzicie do nas, bo widzieliście co potrafimy. Że jesteśmy w stanie pokonać każdy desant.

- Każdy jest w stanie powstrzymać falę – rzekł po chwili Zhan. - Czy jednak będziecie w stanie zmierzyć się z oceanem?

- Nic się nie zmieniło – mruknął mężczyzna. - Tak samo jak niegdyś mówicie aforyzmami. Co macie dokładnie na myśli?

- Wiemy, że przybywa tu cała armia zdrajców – rzekł Zhan. - Zebrana w całej swej sile. Nadciągają ze wschodu. Wkrótce tu dotrą.

- Wasze informacje są równie dobre jak nasze – odrzekł spokojnie mężczyzna. - Powiedzcie, jak je zdobywacie? Bo wasze próby otwierania tych… bram i przerzucania sił, które są natychmiast wybijane, są nieco… nieudolne.

Zhan milczał, nie zamierzając odpowiadać na zadane pytanie. Nawet gdyby chciał, próba wyjaśnienia nie-człowiekowi istoty zasilenia strumienia informacyjnego spełzłaby na niczym. Mioty rozpoznawcze spełniały swe zadania, kończąc swe funkcjonowanie w nierzeczywistości, gromadząc dane niezbędne do zasilenia strumienia. Jednak jego rozmówca nie pojąłby tego, nawet jeśli był czymś więcej niż nie-człowiekiem, wciąż jednak nie należał do Nacji.

- Nieistotne – stwierdził wreszcie tamten, widząc iż nie doczeka się odpowiedzi. - Tylko głupiec uznałby,  że wasza propozycja jest niegodna rozważenia. Władcy Mroku przemyślą waszą ofertę. Do tego czasu… dla poszanowania naszych wzajemnych relacji, pozostańcie w tunelu w miejscach, które zajęliście. Zapewne po to, by ukazać nam waszą przewagę i siłę, generale?

- Przybyliśmy szukając przymierza – odparł Zhan.

- Jak powiedziałem tylko głupiec go nie rozważy – odrzekł mężczyzna, a jego głos przybrał groźny ton. - Lecz inny głupiec uzna, że jego rozmówca nie wie, co kryje się za przemieszczaniem własnych wojsk i opanowywaniem przyczółka przeciwnika. Dla dobra… naszej wspólnej sprawy, generale, wstrzymałbym dalsze otwieranie waszych bram w tunelach, jeśli waszą intencją jest rzeczywiście nawiązanie współpracy. Chyba, że przybyliście w innym celu, a wtedy… To co pokazaliście, jest udaną sztuczką. Możecie pokonać nasze wojska. Lecz my myślimy w większych kategoriach. Jeśli widzieliście co stało się na lotnisku na powierzchni, wiecie, co możemy uczynić z waszym przyczółkiem. Zatem iddźcie, podejmijcie odpowiednie decyzje, pozwolę wam nawiązać kontakt z waszą władczynią. Potem porozmawiamy – nie czekając na odpowiedź mężczyzna odwrócił się i skierował w ciemność, z której przybył. Zhan spoglądał za nim beznamiętnie, usiłując zrozumieć co właśnie usłyszał. Ścieżki rozumowania nie-ludzi były mocno pokrętne i niepojęte.

Gdy usłyszał z oddali stukot, a jego oczy dostrzegły oddalający się torami dziwaczny pojazd, którym przybył tamten, odwrócił się i skierował ku swym oddziałom oddając przemyśleniom. Nagle poczuł jak powraca do niego strumień informacyjny i łączność z receptorami.

Wowczas uderzył w niego niczym grom nagły przekaz, swym bólem rozrywając łączność i wbijając się głęboko w strumień informacyjny, niczym najgłośniejszy krzyk.

Znajdź mnie! To nadeszło!

Podziemna Warszawa >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz