poniedziałek, 1 maja 2023

Ciemna symetria: Cheyenne Mountain

 

We wnętrzu skalistej góry, głęboko pod powierzchnią, byli całkowicie bezpieczni, pośród szumu pracujących eniaków, przeliczeń sieci matematycznych, prowadząc wojnę o ocalenie wolnej ludzkości przed wrogiem. A jednak generał Matthew Grieve nie czuł się tu komfortowo, ponad wnętrze bunkra przedkładając pole walki. Tym razem został jednak zmuszony by tu przybyć, polecenie nie pozostawało pola manewru, porzucić musiał Fort Bragg i stawić się przed głównodowodzącym. Doskonale zdawał sobie sprawę z jakiego powodu, jego konszachty z admirałem wyszły na jaw. Nie trudno było się zorientować, że NASW posłało niewielki oddział marines na Ziemię, przy co najmniej cichej wiedzy dowodzącego ich formacją, jeśli nie przy pełnym poparciu. A to oznaczało już całkowitą obrazę dla SACEUR, sztabu dowództwa w Europie i CINTER, koordynującego walki na planecie. Zupełnie im się nie dziwił, sam reagował podobnie, gdy CIA używało Rangersów lub SAS do morskich operacji, pętając się w jego ogródku. Admirał Aldrin przekroczył jednak wszelkie granice przeprowadzając samodzielną operację NASW na powierzchni planety, choć flota kosmiczna operować mogła jedynie w przestrzeni kosmicznej. Tak jak podejrzewał Grieve, AFCOM nie miał o tym najmniejszego pojęcia, a przynajmniej z pewnością nie znał szczegółów tego, co Aldrin nazwał kosmetyczną operacją gromadzenia danych, a co okazało się finalnie desantem wprost w środek terenu wroga. Niewielkie siły Sojuszu zostały zrzucone na obszar dawnej Polski, dotarły do Warszawy i zniknęły. Co oczywiście nie oznaczało, że zostały pokonane. Uzyskanie obrazu satelitarnego czy nawiązanie łączności w strefie anomalii było całkowicie niewykonalne. Nie upłynęło jeszcze 48 godzin, po których łączona grupa marines i spadochroniarzy miała zostać uznana wstępnie za zaginioną. Plan ewakuacji stanął jednak pod znakiem zapytania, bowiem SACEUR zaczęło szaleć. Niezależnie od furii generała Williamsa, dowodzącego europejskim frontem wojennym, Grieve miał na ten temat ustalone zdanie. Choćby tamten urażony rzucać miał kłody pod nogi, Sojusz nie zostawiał swoich. Pal diabli nawet tych Polaków z SBS, doskonale wiedzieli na co się piszą i z chęcią rzucili się na samobójczą misję ataku na ich dawną stolicę. Jednak marines zapisawszy kolejną chlubną kartę w historii korpusu, stukając do bram piekieł, zagrali wrogowi na nosie. A teraz musieli mu sieę wymknąć i wrócić.

Semper Fi, powtórzył w myślach Grieve i przeszedł kolejną śluzę bazy NORAD, przygotowując się do konfrontacji z nieuniknionym. Po raz kolejny odbił swoją kartę, poddając się weryfikacji sieci matematycznej pracującej w głębi góry, w której znajdowało się centrum kierowania wojną Sojuszu Wolnych Narodów. Zostawił za sobą strażników, spoglądając do wnętrza pomieszczenia, jakie otwierało się przed jego oczami. Szereg ekranów taktycznych ukazywał na mapach pozycję wojsk, umożliwiając sieciocentryczną koordynację działań. Szybko przebiegł wzrokiem po nich wszystkich, w przestrzeni kosmicznej sytuacja wyraźnie się zaogniła, a obowiązujący stan alarmu oznaczał otwarty sezon polowań, a kilkadziesiąt statków wroga było o krok od otwarcia ognia do nieco bardziej liczebnej, lecz słabiej opancerzonej floty NASW. To, co jednak najbardziej zdumiewało, było podniesienie alarmu w Europie, gdzie przeszedł on w stan DEFCON 0, co oznaczało trwające działania wojenne. Grieve potrzebował ledwie chwili, by zorientować się, że w basenie Morza Śródziemnego trwają właśnie manewry, a flota na Morzu Północnym zarzuciła sieci na okręty podwodne, które w dużej liczbie wyszły z Archangielska, niebezpiecznie zbliżając się do granicy odpalenia nuklearnych pocisków ICBM. Choć nie wątpił, że baterie Patriotów naprowadzane bezbłędnie przez sieć matematyczną tarczy rakietowej Sojuszu zdążą je przechwycić, sytuacja była co najmniej niecodzienna. Podszedł bliżej, by przyjrzeć się migającym kropkom, ze zdumieniem dostrzegając, iż niebieskie oznaczenia sił wojskowych przemieszczały się właśnie w kierunku Grecji.

- Sprawdzamy ich zainteresowanie - rozległ się zmęczony głos, a Grieve popatrzył w tamtym kierunku. Między wieloma rzędami ludzi siedzącymi przy monitorach i nadzorującymi pracę eniakow, pośród stołów, przy których krzątały się kolejne dziesiątki żołnierzy, stał generał Kluge, jeden z głównodowodzących siłami Sojuszu Wolnych Narodów. Grieve ruszył w tamtą stronę.

- Zainteresowanie? - zapytał, podczas gdy jego wzrok nadal błądził po mapie, zastanawiając się, z jakiego powodu informacje o działaniach SACEUR nie dotarły do niego wcześniej. Nim wsiadł do samolotu w Fort Bragg nie został poinformowany o ofensywie. Choć marines operowali obecnie na terenie podległym SACPA, teatrze wojennym Pacyfiku i Azji, zmieniając wraz z innymi siłami wojskowymi Chiny w kupę żużlu i dymiącego popiołu, w odwecie za niedawne zniszczenie Cape Canaveral, a SACEUR prowadziło własne działania, mimo wszystko dziwnym było, że nie otrzymali zwyczajowego komunikatu via sekretarz marynarki wojennej, któremu korpus był podporządkowany. Dowództwo wojny na Ziemi, CINTER, przesyłał zdawkowe komunikaty.

- Zaczęliśmy dwie godziny temu - powiedział Kluge, ściskając jego dłoń, podnosząc się znad mapy. Grieve był zbyt wytrawnym graczem, by nie spostrzec pułapki, bowiem plan przedstawiał obszar Europy środkowej. Przeniósł wzrok na ekran, na którym kropki odświeżały swe pozycje w stosunku do linii geometrycznych przedstawiających wybrzeże. Pozycjometry wojsk Sojuszu przesyłały na bieżąco dane do dronów i satelitów, a ISS przekazywała je na dół, gdzie sieć matematyczna zamieniała je na zrozumiały obraz. Przy takiej ilości danych musiała szaleć, co tłumaczyło zaangażowanie tak dużej ilości operatorów. Zapewne przeliczenia wspomagała jakoś NASW, która jakiś czas temu zgodnie z plotkami stworzyła super-komputer, lecz z właściwą dla siebie dezynwolturą zdecydowała się umieścić go na jednym ze statków kosmicznych, co stało się przyczyną licznych niesnasek z DARPA, technologicznym zbrojnym ramieniem Sojuszu.

- Zainteresowanie to ładny eufemizm - odparł Grieve. - Nie wiedziałem, że zaczęliśmy na nowo ofensywę.

- Nie zaczęliśmy - odparł Kluge. - A przynajmniej nie my. Podjęto decyzję o dostosowaniu się do zaistniałej sytuacji i sprawdzeniu co kombinują tamci. Zaczęli przemieszczać większość swoich sił.

- Ruszyli do ataku? - dopiero teraz Grieve spojrzał na stół, nad którym ślęczał Kluge, obok map taktycznych widniały figury oznaczające pozycję wroga na terenie Europy Wschodniej, której nie można było zaktualizować na mapie komputerowej, z powodu braku rozpoznania ze strony dronów i satelit. Z terenu Rosji najwyraźniej przemieszczano na Zachód znaczne siły.

- Ale nie na nas - powiedział Kluge. - Większość moskiewskiego okręgu wojskowego, do tego kazański, kijowski, do tego wycofują oddziały z Europy, z Grecji, Alp oraz Skandynawii.

- Porzucają pozycje? - nie mógł pojąć Grieve.

- Nie. Zostawiają siły w liczbie zdolnej by utrzymać front, lecz uniemożliwiającej przeprowadzenie jakiegokolwiek ataku. Jednym słowem, rezygnują ze strategii, jaką stosowali od ponad ćwierć wieku.

- Ale po co?

- Nie wiemy.  Dlatego sprawdzamy co zrobią. Poleciliśmy SACEUR przeprowadzenie punktowych ataków w kilku miejscach, związania ich walką i wycofania się, jeśli okaże się, że nie mamy pojęcia o jakiejś ich broni, siłach lub nie rozumiemy ich taktyki. Teoretycznie wygląda to na jakąś pułapkę, bo to nie w ich stylu, ale w morze wyszła ich cała flota i zajmuje pozycję wokół wybrzeży, by uniemożliwić nam ofensywę.

- Co oni knują? - usiłował zrozumieć Grieve.

- Łatwo zauważyć co jest ich celem - odpowiedział Kluge, po czym spojrzał prosto w oczy Grieve. - Warszawa.

Zapadła chwila milczenia, którą przerwał wreszcie marine.

- Ale po co?

- Dobre pytanie - pokiwał głową Klugę. - W zasadzie korpus powinien poczuć się doceniony. Przemieszczenie tylu sił z powodu działań kilku marines.

- Których marines? Korpus liczy 170 000 żołnierzy - zauważył Grieve. - Operują na całym świecie. Gdybyś mógł wyrażać się precyzyjniej…

- Skończmy gierki - mruknął Kluge. - Mogliśmy się w nie bawić, kiedy sprawa była jeszcze tajemnicą poliszynela, znaną jedynie kilku osobom w NASW, AFCOM i korpusie. Niestety ktoś was sprzedał, choć nie zorientował się jeszcze ile osób było w to wszystko zaangażowanych. Do tego sytuacja jak widać się zmieniła. Skoro pytasz, odpowiem ci precyzyjnie, chodzi o grupę marines pod dowództwem sierżanta Theodore Kowalskiego. Dziesiątka ludzi, do tego trzydziestu jeden spadochroniarzy z Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Polacy z SBS, dowodzeni przez pułkownika Janusza Sokolińskiego, znanego powszechnie jako “El Matador”, który to przydomek zyskał podczas walk na linii Gwadalkiwiru. Mam tu pełną listę z imionami i nazwiskami, jeśli cię to interesuje, ale ty oczywiście doskonale znasz nazwiska swych ludzi. Więc USMC zapisuje właśnie kolejną chlubną kartę, a aby pozbyć się dziesiątki marines, wróg rzuca siły w liczbie setek tysięcy. Nawet większych, kiedy eniak ostatnio liczył, stwierdził, że w tym tempie w ciągu trzech tygodni Związek przemieści do Warszawy prawie milion żołnierzy różnych rodzajów sił zbrojnych. Choć w ciągu pierwszego tygodnia będzie ich 120 000, gdy na miejsce dotrą oddziały z Moskwy i Ukrainy, a potem zostaną wzmocnione siłami z Europy.

- Ruszyli garnizon moskiewski? - nie mógł uwierzyć Grieve.

- Zgadza się. 80 tysięcy wojska przeznaczonych specjalnie do obrony Berii. Wiesz doskonale, że dwie mile pod Moskwą wybudowali całe podziemne miasto, a on sam ukrył się w jego wnętrzu. Chyba wreszcie doszedł do wniosku, że nie jesteśmy mu w stanie w żaden sposób zagrozić i nawet zdetonowanie bomby nad Kremlem nie zrobi mu krzywdy, bo dał zgodę na użycie 2/3 wojsk. Kiedy rozmawiamy mijają zapewne już granice Republiki Polskiej, przez ostatnie dni siły wojskowe z Lublina i Litwy oczyszczały korytarz przejazdowy, by mogli przemieścić się pociągami. Wkrótce znajdą się w zasięgu naszych satelit i będziemy wiedzieć więcej. Z samego Lublina zdołali posłać już wcześniej niewielki desant, teraz puszczają za nim resztę wojska. Powinno w ciągu doby dotrzeć do Warszawy, a gdy wzmocnią je oddziały moskiewskie, sytuacja twoich ludzi stanie się naprawdę nieciekawa.

- Ale z jakiego powodu? - zapytał Grieve.

- Nie mam pojęcia. Nie rzuciliby tak wielkich sił, które przemieszczają się ślamazarnie, by wyeliminować po prostu nasz niewielki desant - stwierdził Kluge. - Ani by odbić Warszawę. Być może wiedzą coś, o czym nie wiemy. Jednym z możliwych wyjaśnień jest obecność Kolektywu. Zarejestrowaliśmy liczne przebicia struktury przestrzeni. Wygląda na to, że Chińczycy właśnie się odnaleźli i wracają. Ale nie do Chin, bo całkowicie im to uniemożliwiliśmy, razem ze Związkiem w ciągu ostatnich miesięcy zniszczyliśmy sporą część ich kraju.

- I chcą zająć Warszawę?

- Jak powiedziałem, to jedno z możliwych wyjaśnień. Byłoby to w stylu ich bezsensownej i niezrozumiałej taktyki. Wszystko to wpisuje się w ciąg niepojętych działań, na Ziemi doszło do tego, z czym NASW mierzy się od jakiegoś czasu, gdy tamci zaczęli ściągać całą swoją flotę na orbitę. Nikt nie wie nadal dlaczego, ale jest już tam spore zagęszczenie statków. Uwierz mi, sytuacja na górze jest już naprawdę nieciekawa, prędzej czy później ktoś nie wytrzyma i pociągnie za spust - Kluge zamilkł na chwilę. - Lecz nie zostałeś wezwany tu by rozmawiać o całej tej sytuacji ogólnie.

- Rozumiem, że tematem będzie to, co dzieje się w Warszawie?

Kluge pokiwał głową.

- Dobrze rozumiesz. Widziałem jak spoglądasz na mapę, szukając śladu naszych w Warszawie, ale nadal nie mamy z nimi kontaktu. Od kiedy wjechali pod te pieprzone zakłócenia, anomalie, czy jak im tam… Nie minął jeszcze 12-godzinny interwał, kiedy mieli posłać drona i przekazać aktualne informacje, ale nawet jeśli tego nie uczynią, niczego nie będzie to oznaczać. Tam jest po prostu za dużo zakłóceń. Na chwilę obecną zakładamy, że wciąż żyją, mimo iż tamci posłali przeciw nim trzy plutony wojska i siły pancerne. One również zniknęły, gdy weszły pod tę cholerną anomalię - Kluge westchnął. - Tamci przesunęli większość swych statków w okolice Rewolucji, więc nie jesteśmy w stanie posłać Phaetona z ISS. NASW próbował już dwa razy i zestrzelili je, nim weszły w atmosferę. Żeby je osłonić musielibyśmy zaangażować się nieco poważniej, a nikt tego na razie nie chce, mając po obu stronach kapitanów, których świerzbią ręce, by otworzyć ogień. Mamy nieco inny problem, rozlało się mleko i sprawa ujrzała światło dzienne.

- Myślałem, że problemem jest fakt, że odcięto nam na dole ludzi - zauważył Grieve.

- Dlatego tu jesteś - zaznaczył Kluge. - Ale chcę, żebyś najpierw dowiedział się o kilku rzeczach - przetarł zmęczone oczy i sięgnął po dzbanek, z którego dolał sobie kawy. Po chwili nalał również dla marine i podał mu metalowy kubek. Grieve zamoczył usta i skrzywił się. Kawa była zimna. Przyjrzał się mapie zaktualizowanej przez eniaka, stwierdzając, iż Royal Navy osiąga powoli obszar Wysp Liparyjskich, a Czerwona Flota wdała się w skomplikowane manewry w archipelagu. Zanosiło się na to, iż wkrótce sytuacja się ożywi, lecz sam fakt, iż wciąż nie doszło do wymiany ognia, był co najmniej dziwny.

- Do rzeczy - Grieve odstawił kubek.

- Desant zlecony przez Aldrina przestał być już tajemnicą - powiedział Kluge. - Oczywiście wiedziałem o tym, zresztą Admirał zdawał sobie z tego sprawę. Abstrahując od faktu, iż dostał obsesji na punkcie tego dziwnego czegoś, co pojawiło się w kosmosie i badań związanych z fizyką multiniestałości, jego pomysł nie był zły. Zejść na dół, uzyskać informacje wywiadowcze i wrócić, nawet jeśli nie można było wziąść na poważnie historii opowiadanych przez tych jego jeńców. Już raz zaryzykował na Marsie i mu się udało, więc kolejna chirurgiczna misja, nie była niczym dziwnym. Słusznie, że zorganizował ją po cichu, bo nasz system dowodzenia, jak sam wiesz jest nieco...

- Barokowy - dopowiedział Grieve.

- Nawet ja nie wiem czasem, kto właściwie dowodzi, z podległością wobec Prezydenta, Sekretariatów, z nami koordynującymi wszystkie działania między CINTER i CINSPAC, gdzie regionalne dowództwa prowadzą niezależną politykę wojenną. Gdyby nie konieczność zgrania wszystkiego przez eniaki i sieci matematyczne, pewnie już dawno nikt nad tym by nie zapanował.

- Za dużo wolnych narodów w tym Sojuszu - mruknął Grieve.

- Żebyś wiedział. Choć nie wiem czy system dowodzenia tamtych jest lepszy, ta ich Stawka, naczelne dowództwo podległe bezpośrednio temu kutasowi Berii, którego rozkazy ślepo wykonuje Sierow... W pełni scentralizowany system, nie dający, im żadnej samodzielności bojowej.

- Za to nasi dowódcy są nierzadko zbyt samodzielni.

- Właśnie. Jak Aldrin. Nie uszło naszej uwadze, że zwrócił się do twojego dowódcy, generała Cleeva, bo w końcu zamierzał posłać marines na Ziemię, do czego nie miał prawa. I tak się dziwię, że zapytał. Aby nie musieć czekać i uzyskiwać zgód, które utkną na wiele tygodni w biurokratycznej procedurze, załatwił to za plecami AFCOM. Dlatego też poszedł do Polaków, wiedząc, że gdy da im szansę, na którą czekali od lat, umożliwiając powrót do Warszawy, nie będą się nawet zastanawiać. Przerzucił ich na ISS, a potem na Ziemię, nim ktokolwiek zdołał się zorientować. I to właśnie spora część naszego problemu.

- Mianowicie? - zapytał Grieve. Kluge westchnął.

- Zrobił się syf. Nie wiem nawet kto połapał się pierwszy, czy gdy NASW poświęciła sporo dronów by osłonić ten desant, czy też sieć matematyczna ISS przekazała informacje do naszych eniaków, na temat obecności naszych na terenie wroga. Dość, że kiedy już zaczęło być głośno, a Williams zaczął głośno zadawać pytania, na temat operacji prowadzonej bez jego wiedzy na europejskim obszarze działań wojennych, Polacy wyskoczyli ze swoimi rewelacjami, a do nas przyszła lista.

- Jakimi rewelacjami? - zdziwił się Grieve.

- Ich władze poinformowały oficjalnie, że Wojsko Polskie prowadzi działania wojenne na terenie dawnej Polski - powiedział Kluge. - I zażądali wsparcia, dla SBS.

- Czy oni zwariowali? - Grieve nie mógł uwierzyć. - To była tajna operacja, czy...

- Cholerni Polacy - zgodził się Kluge. - Większy problem stanowią chyba tylko Irlandczycy, zwłaszcza od kiedy Ruscy podpuścili ich i wszczęli te swoje powstanie. Na szczęście nie angażuje już tylu naszych sił.

- Od kiedy przestał istnieć Belfast - zgodził się Grieve. - Ale tego, co robi polski rząd nie rozumiem.

- Przeciwnie, to w pełni zrozumiałe - wyjaśnił Kluge. - To polityczna kalkulacja, skoro uczynili z tego faktu publiczną wiedzę, nikt nie zamiecie sprawy pod dywan. Sam wiesz jakie to proste w naszej wspaniałej kontrolowanej demokracji.

- Na co oni liczą?

- Przecież to oczywiste. Na powrót do Polski.

Grieve prychnął.

- A niech sobie ją do cholery wezmą! Razem z tymi anomaliami i zniszczoną nuklearną ziemią!

- Obawiam się, że to nie takie proste - zauważył Kluge. - Beria tak łatwo nie odda terenu, który uważa za część Związku Radzieckiego. Cholera, wiesz, że mój ojciec walczył w tej cholernej Polsce?

- Myślałem, że w Rosji.

- Tam również. W 1941 roku dotarł prawie pod Moskwę i przez lornetkę ujrzał mury Kremla.

-Byłoby lepiej, gdyby udało się wam wtedy go zniszczyć.

- Nie nam. Ja urodziłem się w USA, przypominam ci, że Niemcy tamtą wojnę przegrały, wtedy one były wrogiem, a nie Związek. Ale o tamtej wojnie nikt już nie pamięta. Ta trwa zbyt długo. W każdym razie, możesz sobie wyobrazić, co zaczęło się dziać zarówno politycznie jak i w sztabie. Wyeth i Norman tłumaczą się właśnie Prezydentowi. Trwa już szukanie winnych, bo tylko tak można zdaniem tych urzędasów z Waszyngtonu nazwać niczym nieuzasadniony atak na Związek, mogący być odebrany jako prowokacja. Niestety obawiam się, że generał Cleeve również straci stanowisko. Z powodu listy.

- Listy?

- Ktoś uczynny wysłał nam depeszę - wyjaśnił Kluge. - Wprost z ISS. Nazwiska żołnierzy posłanych do Warszawy, stąd je znam. A wynika z tego jednoznacznie, że generał nie miał kontroli nad USMC, a przerzucenie SBS i ich szybowców nie mogło odbyć się bez wiedzy AFCOM. Więc mamy problem, zdajesz sobie sprawę co to oznacza.

- Skurwiel - mruknął Grieve. - Co za gnój, mógł wysłać szyfrówkę?

- Taki sam, jakich mam tutaj wielu - odparł Kluge. - Sztabowa gnida, nie biorąca udziału w walce, usiłująca zrobić karierę za biurkiem, kosztem innych, szukająca haków. Mająca dość zachowawczego dowództwa Glenna, Aldrina i Armstronga, uważająca, że zamiast kolegium admirałów, CINSPAC powinien kierować jeden naczelny dowódca. Chcąca zrobić karierę, po tym jak rozpęta sie afera, a miotła wymiecie ludzi Aldrina. Wybierz sobie powód, to bez znaczenia, sam wiesz, że sztabusy czyhają na kolejną rekonfigurację stanowisk.

- A my giniemy w piachu - zgodził się Grieve.

- Jeśli w ogóle pozwolą nam walczyć - rzekł Kluge. - Ludzi mamy świetnych, ale dowództwo samoograniczające się aż za bardzo. W każdym razie polowanie na czarownice już się rozpoczęło. Zbyt długo patrzyli na te obsesje Aldrina przez palce, ostrzeżenia przed tym dziwacznym obiektem, który pojawił się w Układzie Słonecznym, a jest z pewnością jakąś bronią tamtych. Nie wspominając już o obsesji tego sfrustrowanego naukowca, Everetta, który ma na niego wpływ. Biały Dom posłał na górę swojego człowieka, Gleesona, ze specjalnymi uprawnieniami, który ma ustalić, co właściwie zaszło. Z tego co wiem Aldrina umieszczono już w areszcie domowym i rozważają, czy nie dopuścił się zdrady.

- Zdrady! - Grieve prychnął. - Aldrin. Niemożliwe.

- Nie jest istotne co będzie możliwe, a co nie - stwierdził Kluge. - Nadchodzi czystka, nie gorsza niż po fiasku wietnamskim. Obejmie także zapewne nas.

- Wali mnie to - wzruszył ramionami generał. - Jestem żołnierzem, a nie...

- Wiem. Dlatego cię tu ściągnąłem. Bo podczas gdy afera się rozkręci, zaczną szukać winnych, a Polacy będą krzyczeć coraz głośniej, nikt nie zwróci uwagi, na to co dzieje się w Warszawie. Gerard poinformowal już Williamsa, że skoro SBS posłał sobie ludzi za jego plecami, to SACEUR ma to w dupie. I nie obchodzi go jak skończą.

- Tak powiedział? - zdziwił się Grieve.

- Dopóki mógł mówić - uśmiechnął się Kluge. - Zdaje sie, że generał Szot-Kowalewski dał upust swoim nerwom i strzelił mu jak to się mówi z liścia... Powodując tym samym ból głowy u Williamsa. Naprawdę, czasem nawet lubię tych Polaków, mimo, że są całkowicie niezdyscyplinowani. Ale jak to zwykle oni, ze wszystkimi mają zadawnione porachunki, choć nie wiem, z jakiego powodu zaleźli im za skórę Francuzi. Cóż, chodzi o to, że nasi ludzie, wciąż są tam na dole, a chwilowo zostali pozostawieni sami sobie. Wkrótce ruszy machina biurokratyczna, ustalając, kto zawinił, lecz nikt nie zaryzykuje, aby ich wyciągnąć. To twoje zadanie.

- Moje? - zdziwił sie Grieve.

- Tylko ty możesz tego dokonać Matthew - powiedział Kluge. - Na razie nikt o tym nie myśli, Gleeson szaleje na górze, paraliżując NASW, te pieprzone anomalie w Niemczech nie pozwalają nam posłać misji ratunkowej, nie wspominając już o twierdzy Poznań, która zestrzeli nasze pojazdy. Dlatego ruszasz na ISS, trzeba po nich polecieć z kosmosu.

- Jak tego do cholery mam dokonać? - zapytał Grieve. - Sam powiedziałeś, że tamci kontrolują przestrzeń wokół Rewolucji. Jak w ogóle chciał tego dokonać Aldrin?

- Miał ten prom przejęty od Związku, “Jefferson Davies” - odparł Kluge. - Miał po nich polecieć wraz z kontenerem transportowym. Sytuacja jednak się zmieniła, Związek kontroluje przestrzeń nad Polską, miejsce ich pierwotnego lądowania jest już niedostępne z powodu anomalii, a na dokładkę “Jefferson Davies” zniknął. Znajdź jakiś inny sposób, by wyciągnąć naszych.

- Świetnie, mam dokonać niemożliwego - warknął Grieve.

- Zatem to typowa robota dla marines - uśmiechnąl się Kluge. - Zrozum, Matthew. AFCOM chwilowo ogarnie paraliż, SACEUR musi gasić własne pożary, a Polacy nie dadzą tak łatwo spokoju. Gramy na czas, jak myślisz, dlaczego kazaliśmy macać europejską obronę tamtych? Sprawdzamy jak bardzo zależy im na Warszawie. Jeśli niezbyt, cofną swoje siły, aby nam dokopać. Lecz jeśli bardzo...

- Pozwolą nam zająć swoje terytorium - kiwnął głową Grieve. - Co tak ważnego jest w Warszawie, że są gotowi oddać nam swoje zdobycze terytorialne?

- Nie mam pojęcia, trudno uwierzyć w ten bełkot z raportów Aldrina, o siłach militarnych zaawansowanych technologicznie, ukrytych gdzieś... Wiem, że masz dopuszczenie do tych informacji, więc o tym czytałeś. Ale Warszawa jest ważna, a my mamy tam swoich ludzi. Prędzej czy później ktoś zrozumie co to oznacza. Do tego czasu jeśli nie zdołasz ich ewakuować, masz wesprzeć ich w każdy możliwy sposób, zaopatrzyć w amunicję, ciężki sprzęt, lub wspomóc w odwrocie.

- Jakim odwrocie, dziesiątka marines bez problemu pokona stutysięczną armię - z przekąsem rzekł Grieve.

- Tak właśnie sądziłem - zgodził się z nim Kluge. - Wyruszasz za chwilę, za sześć godzin z Korou odlatuje “Mac Kinley” z transportem dronów na ISS. Masz na nim być, do tego czasu nasi powinni nawiązać już kontakt, będę cię informował na bieżąco. Na miejscu przejmujesz dowództwo nad siłami marines NASW, nawet jeśli to banda dekowników, pilnujących jedynie stacji i statków...

- Marines nigdy nie są dekownikami.

- Masz rację. Oficjalnie lecisz ustalić z ramienia AFCOM nadużycia Aldrina i jego nieuzasadnione nadużywanie korpusu. A także by dowiedzieć się, w jaki sposób posłał naszych na Ziemię, bez waszej wiedzy.

- Po co ta szopka?

- Gleeson i tak będzie cię podejrzewał - mruknął Kluge. - Nie chcemy, żeby przeszkadzał już na tym etapie. Jego pełnomocnictwa są naprawdę szerokie. Prędzej czy później zorientuje się, że w działaniach Aldrina brało udział więcej osób. Im później tym lepiej. Być może do tego czasu uda mi się tu przekonać parę osób, iż Warszawa... jest ważna. Chcesz powiedzieć coś jeszcze?

- Masz tu naprawdę kiepską kawę - poinformował go Grieve. - A w kiblu zapewne zamiast papieru toaletowego komiksy o kapitanie patriocie.

- Użyj ich teraz, w kosmosie nikt nie usłyszy twojego wołania, gdy będziesz chciał skorzystać z toalety.

- Jeszcze jedno - przypomniał Grieve. - “Jefferson Davies”. Co to znaczy, że zniknął?

- To znaczy, że Gleeson nie może go znaleźć. Odleciał z ISS tuż po jego przybyciu, po czym spotkał się w przestrzeni ze statkiem, wraz z którym wykonał rzut fotonowy. Co gorsza najprawdopodobniej na jego pokładzie znajdowały się osoby, których NASW nie może doliczyć się na “Deep Space”.

- Dokąd poleciał ten statek?

- To akurat proste. Skoczył na Marsa.

- W środek ich terytorium? Jak nazywa się ten okręt?

- “Von Braun”.

USS "Von Braun" >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz