Grieve
mierzył się z utratą panowania nad sytuacją. Dworzec Zachodni stał się jego
nową bazą, problemem okazał się jednak brak sieci i utrata łączności. Meldunki
spływały z opóźnieniem, a trwająca w podziemiach bitwa stała się serią
potyczek, w której przeciwnikiem mógł być każdy. Przyczółkiem Sojuszu był
Dworzec Zachodni, a pod kontrolą znalazły się także sąsiadujące stacje, na
które od północy zmasowany atak przypuścił początkowo Kolektyw, po czym wycofał
się równie szybko jak się pojawił, dając niewielkiemu kontyngentowi marines
szanse wytchnienia. O ile atakujących powstrzymywała ciężka broń i
wielokalibrowa amunicja, nie była to raczej przyczyna zaprzestania ataków. Na
szczęście zniknęły także cienie, których obawiał się w początkowej fazie
starcia najbardziej, wciąż nie mając pojęcia, z jakiego powodu działa na nie
jedynie część amunicji jego oddziałów. Także Rassmusen wciąż nie znalazł jeszcze
wytłumaczenia, a poirytowany Grieve kazał szukać mu przyczyny, z jakiej Światło
tak pożądał ich bomby, że dopuścił się zdrady potencjalnego sojusznika.
Historia, iż użyje jej do wysadzenia Berii zupełnie mu się nie spinała,
zwłaszcza w związku z twierdzeniami tamtego, iż jest w stanie kontrolować
zjawiska fizyczne. Na stacjach metra biła się mniejsza część jego sił, na
szczęście musiała stawiać czoła jedynie zwykłym oddziałom Konwentu, które jak
bardzo szybko się okazało, miały nikłą wartość bojową. Problemem okazali się
miejscowi, którzy dołączali do walki przeciw Konwentowi, niekoniecznie
traktowały jednak Sojusz jako wsparcie, uznając ich za imperialistycznego
wroga. Lata propagandy najwyraźniej zrobiły swoje, a euforia spowodowana
obaleniem dotychczasowej władzy niosła na swych skrzydłach mieszkańców
Warszawy. Na szczęście nie doszło jeszcze do walki, ale zaufaniu trudno było
mówić, co odczuwał zresztą na Dworcu Zachodnim, gdzie ustanowił swą bazę.
Na
Chałubińskiego Ethan uderzył na cienie i wsparł pozostały przy życiu oddział
spadochroniarzy Rowickiego, ocalały z zasadzki w jaką wpadli transportując
bombę. Rowicki najwyraźniej nie żył, a zaciekła bitwa z siłami Konwentu
uświadomiła mu, iż nie bez powodu bronią tunelu prowadzącego do Dworca
Głównego, najwyraźniej usiłując uniemożliwić odebranie im bomby. Jak się chwilę
później okazało był także inny powód. Konwent utrzymywał drożność torowiska,
bowiem z na stację wpadł z północnego tunelu dziwaczny srebrny pociąg, który
popędził na Dworzec Główny i wówczas siły Konwentu zajęły pozycję obronną.
Wtedy niespodziewanie z pomocą przyszedł Sokoliński, tunelem serwisowym prowadząc
jakiś mieszany oddział miejscowej partyzantki, a do tego polskich żołnierzy
Związku, czego Grieve nie był w stanie zrozumieć, ale odłożył wyjaśnienia na
później, przyjmując iż walczący w tunelach mają lepsze rozeznanie, zwłaszcza,
iż z czujek rozmieszczonych w metrze wcześniej dostawał raporty, iż trwają tam
zaciekłe walki Specnazu, Kolektywu i Konwentu. Sokoliński wprowadził go w
sytuację na tyle, by zrozumiał, że skoro Światło gromadził od dawna ładunki
jądrowe, będzie jeszcze gorzej.
Na górze
nie było lepiej. Matematyka wstała częściowo, na tyle by dowiedział się, iż
doszło do całkowitego paraliżu sieci obronnej Sojuszu, na szczęście NASW
znalazła jakiś sposób by to odwrócić i chwilowo sieci działały mocno
ograniczone do lokalnych instancji, co na szczęście wystarczyło, by przechwycić
rakiety nuklearne przeciwnika. Zdawał sobie doskonale sprawę co będzie dalej,
iż sztab AFCOM będzie chciał odpowiedzieć uderzeniem nuklearnym, dlatego też
jego priorytem nadal pozostawało przechwycenie Berii, który znajdował się po
drugiej stronie tunelów, ale w tym celu musiał zapewnić sobie tam przejście. Na
Chałubińskiego sytuacja skomplikowała się o tyle, że gdy posłał w ślad za
pociągiem część spadochroniarzy pod dowództwem Sokolińskiego i marines Ethana
od północy nie wiedzieć skąd uderzył na stację Specnaz. Niewielki oddział
jednak nie był zainteresowany jej przejęciem, choć nagły atak zadał spore
straty przetrzebionym spadochroniarzom i kilku marines, jacy tam pozostali, ale
zdziesiątkował także siły powstańcze pod dowództwem kobiety o imieniu Haka.
Wróg najwyraźniej także ścigał pociąg i tej informacji nie miał już szansy
przekazać Kowalskiemu, który w międzyczasie skontaktował się z Dworca Głównego.
Fakt, że znalazł się tam taki pojazd uzmysłowił generałowi, iż jest tam także
Światło. Zdążył wydać rozkazy, każąc także pośpieszyć się Ethanowi i
Sokolińskiego by wsparli oddział Kowalskiego, kiedy na górze znowu się
popierdoliło. Fenrir pojawił się nieopodal Ziemi, a reakcję obu stron było
odpalenie w swoim własnym kierunku pocisków jądrowych, choć nie miał pojęcia
dlaczego.
Musiał
zająć się na razie sytuacją na powierzchni, odzyskawszy łączność ze Stackmanem.
Sieć wstała w momencie, gdy na ich pozycje po czystce dokonanej przez ostrzał
artyleryjski nadciągnęło kilkadziesiąt samolotów szturmowych Su. Gdy zostały
namierzone działa osłonowe polowego lotniska wystrzeliły salwę pocisków
Sidewinder. Najwyraźniej przeciwnik po prowadzonym uprzednio ostrzale zupełnie
się tego nie spodziewał, lecz dowodzeni przez Whitehalla spadochroniarze 101
zdążyli przemieścić się wzdłuż skarpy. Pociski pomknęły w stronę nadlatujących
samolotów, które rozpierzchły się zawracając nad Wisłę, żaden z nich nie
próbował wlecieć w obszar ciemności, która znajdowała się teraz w samym centrum
zrujnowanego i płonącego miasta. Nim artylerzyści Związku zdążyli odpowiedzieć
ogniem uaktywniły się wyrzutnie mikroM-270, które wreszcie były w stanie
zestawić cele namierzone uprzednio przez drony, teraz zestawione dzięki sieci.
Choć desant dysponował tylko sześcioma, wystrzeliły one kilka salw
niekierowanych pocisków M77, które w locie rozprysły się na podpociski, a
znaczna część poszła w miejsca, skąd uprzednio strzelano przy pomocy Strieł. W
tym czasie z wyrzutni dronów odpalono Bellerofonty, które leciały odpalając
rakiety Maverick w pozostałe zlokalizowane stanowiska wyrzutni Grad. Inne
szukały celów powietrznych. Zagrały działka obrony przeciwlotniczej, których
eksplozje artyleryjskie nie wyeliminowały. Artyleria zmieniła pozycję i
pokrywała ogniem oddziały szturmujące w kierunku skarpy.
Tam wroga
piechota wdarła się na pozycje zajmowane przez Francuzów, skąd Theroux wycofał
się uprzednio z uwagi na duże straty. Pierwsze dwie fale atakujących natknęły
się na miny, a eksplozje znaczyły śmierć żołnierzy Drugiej Armii Wojska
Polskiego i Armii Czerwonej. Trzecia przedostała się na szczyt wzniesienia,
gdzie natknęła się na ogień działek automatycznych. Za liniami zasieków czekali
już spadochroniarze 82. Atak zdawał się załamywać. Grieve na bieżąco pozostawał
teraz w kontakcie ze Stackmanem, który poderwał właśnie Harpie i prowadził
ostrzał z powietrza oraz rozpoznanie. Na martwym obszarze działo się coś
dziwnego, pancerne siły, które przedzierały się w ich kierunku zdawały się
utknąć, a ich wsparcie i piechota przemieszczało się w zupełnie innych
kierunkach. Zupełnie jakby uciekali. Choć zaburzone czarno-białe obrazy z kamer
niewiele pokazywały, żołnierze meldowali mu o migających na czerwono światłach.
Grieve sprawdzał na bieżąco jak szybko po opanowaniu sytuacji wojska
przeciwnika będą mogły uderzyć na nich okrążając martwy obszar, który wyraźnie
stanowił problem, po czym posłał grupę ze 101 aby zniszczyła i zaminowała tory
kolejowe. Jeden z Bellerofontów został przekierowany by zbombardować je na
wysokości Piaseczna, bo po nawiązanu połączenia satelitarnego okazało się, iż
liczne siły przeciwnika opanowują węzeł kolejowy w Grójcu, przy dużych stratach
wypalając twory przy pomocy ognia. Stąd mogli spaść Sojuszowi na plecy. Grieve
czekał na informacje z podnoszącej się sieci o dronach transportowych, choć nie
miał na razie pojęcia jak się wydostać z potrzasku, w którym się znaleźli.
Po drugiej
stronie Wisły trwała naziemna bitwa, w której wszystkie strony ignorowały wroga
na lewym brzegu. Kolektyw zdawał się wygrywać, wciąż do walki z zaburzeń
przestrzennych wchodziły nowe siły, które zdawały się przetrzebiać siły Związku
i znajdujące się tam potwory, atakowanie dystorsjami grawitacyjnymi. Twory walczyły
wyłącznie z Kolektywem, a siły Związku zdawały się je wspierać, zaś wyrzutnie
Grad nie zaprzestawały strzelania. Z polecenia Grieve’a zaprzestano w ogóle
ostrzału tamtego rejonu, skupiając się bieżącej walce, a Grieve miał świadomość,
iż po zniszczeniu sił Związku, nie będzie w stanie stawić czoła siłom
Kolektywu. Na razie Sojusz uderzał jedynie na pozycje, z których go atakowano.
Natarcie na skarpę chwilowo osiągnęło impas. Związek nie był świadomy, iż
zużyli już połowę amunicji, bo z pewnością ponowił by swe uderzenia.
Ciemność
nad miastem znowu zaczęła się przemieszczać, kierując na południe. Gdy Grieve
skończył koordynować obronę swych jednostek, usłyszał, iż problemy pojawiły się
na stacji Chałubińskiego. Sojusz stracił nad nią chwilowo kontrolę, bowiem
znienacka na pozostawione tam siły uderzył niewielki oddział specnazu przybyły
z północy, zmuszając miejscowych, spadochroniarzy i marines do cofnięcia się w
stronę tunelu na Zachodni. Specnaz nie był zainteresowany atakiem, podążając w
stronę tunelu prowadzącego na wschód, na Dworzec Główny.
W całym
zamieszaniu połączenie nawiązał Kowalski. W tle slychać było kanonadę.
- …
ostatnia bater… przyciśnięci ogniem… Beria…
- Powtórz!
- Beria w
pociągu ściga Światło. Przemieszczają się ku Unii Lubels…
- Za
wszelką cenę ruszać za nimi jeśli macie możliwość! – rozkazał, lecz znowu
odpowiedziała mu cisza. Z pozyzjometru zniknęła informacja o pozycji oddziału
Kowalskiego. Uświadomił sobie, że stanowiło go ledwie kilka kropek. Dopisze ich
do listy, bowiem w bitwie o miasto stracił już prawie połowę ludzi, a cała ta
ekspedycja okazała się katastrofą, zaś oni znaleźli się w środku starcia innych
sił.
Sprawdził
co może zrobić. Najbliżej była 101, posłał więc dwa oddziały spadochroniarzy w
kierunku wejścia do metra przy Unii Lubelskiej, wydając im szczegółowe
polecenia. Gdy skończył zorientował się, że po raz kolejny przepadła cała
łączność satelitarna, a on nie jest w stanie połączyć się z NASW. Sprawdził co
nadano ostatnio i spostrzegł, że informacje o pociskach, ataku na Ałmaza i
powtarzające się ostrzeżenie o Fenrirze.
Wówczas wezwał
go Stackman.
- …
problem… - usłyszał pośród trzasków.
- Jaki
problem? – zapytał.
- …niebo znika…
- po czym zapadła cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz