- Nie śpieszyła się pani – Aldrin
odwrócił się gdy do CINSPAC weszła Hoener. Spojrzała przelotnie na Gleesona,
który w towarzystwie dwóch marynarzy stał obok byłego adiutanta admirała.
- Panie Gleeson, proszę się nie martwić,
wszystko panu później wyjaśnię – powiedziała najbardziej słodkim tonem na jaki
było ją stać.
- Pani komandor, najpierw musimy zająć
się czym innym – przerwał jej Aldrin. Hoener kiwnęła głową i podała mu karty
perforowane.
- Może wyjaśnisz nam co tu się
dzieje? – nie wytrzymał Glenn.
- Obawiam się, że to wszystko w
dużej mierze moja wina – odpowiedział Aldrin. – Nie sądziłem, że do tego
dojdzie. Nikt z nas na to nie wpadł. Potrzebuję połączenia z „Von Braunem”.
- Wywołują nas, ale łączność…
- … nie działa. Tylko odbieramy, nie
możemy nic nadawać. Gnój odciął także to – mruknęła Hoener.
- Damy sobie radę – powiedział
Aldrin. – Połączymy się z nimi przez Hermesa.
- Możemy tylko odbierać dane –
przerwał Armstrong.
- Wystarczy – uciął Aldrin. – Musimy
tylko dać im znać, że jesteśmy gotowi. Proszę, użyjcie tych kart perforowanych
– a widząch ich miny, dodał: - Jeśli jeszcze możecie, zaufajcie mi. Z tego co
widzę, wystrzelili w nas rakiety. Wyjaśnię wszystko, gdy ich powstrzymamy.
Na „Von Braunie” Triptree popatrzyła
na Arciniegas.
- Mamy kod admirała po drugiej
stronie – powiedziała. – Możemy otwierać połączenie.
- Już raz mieliśmy ten kod –
przypomniała kapitan, wciąż trzymająca słuchawkę przy uchu, lecz wahała się
tylko chwilę, bowiem nim Everett zdążył się odezwać, dodała: - Zaczynajcie.
Naukowiec kiwnął do Satyi, która
włożyła przygotowane karty perforowane uruchamiając przygotowane wcześniej
procedury, wydające eniakowi statku określone polecenia. Przyjął je i
zinterpretował w ciągu ułamka sekund, następnie pakiety danych pomknęły do ISS.
W pomieszczeniu CINSPAC zaczęły uruchamiać się monitory, a na ekranach
pokazywać obliczenia i widok sieci taktycznej.
- Za chwilę powinno nawiązać się
połączenie z AFCOM – powiedział Aldrin. Zobaczymy czy matematyka na powierzchni
zadziała równie szybko.
- Działa dużo szybciej – zauważył
Glenn.
- Bo to nie nasza matematyka –
wyjaśnił Aldrin. – To „Von Braun”.
Na pokładzie Arciniegas patrzyła na
ekrany.
- Gratuluję, załogo – powiedziała
wreszcie. – Zdaje się, że zostaliśmy właśnie głównym eniakiem całego Sojuszu.
Dajcie Everettowi całą moc obliczeniową.
- Może nie całą? - przerwał Mellier. – Nadajemy tyle, że
świecimy się jak choinka. Wykryli nas!
- W tej sytuacji zabierz nas Hagen
jak najdalej od wroga– powiedziała Arciniegas, czekając na ruch przeciwnika,
poza którego zasięgiem wciąż się znajdowali.
Sieć NASW uruchomiła się w całości,
przesyłając dane na statki, przeprowadzając ekstrapolację ruchów przeciwnik i
proponując możliwe rozwiązania. Działo się to bardzo szybko, lecz nie
wystarczająco.
- Torpedy w przestrzeni! – rozległo
się ostrzeżenie w CINSPAC.
Na siatce taktycznej rozbłysnął
alarm wystrzeliwanych pocisków, które Woschody odpaliły uprzednio w kierunku
stacji. Lecz siatka oznaczyła dużo mniej głowic niż się spodziewali.
- Tylko sześć? – zdumiał się
Armstrong.
- Sprawdzają, czy to co zrobili
naszej sieci zadziałało – powiedział Aldrin. – Jeśli nie zareagujemy…
- No to zareagujemy – powiedział
Glenn, gdy matematyka namierzyła i przeliczyła cele. Sześć pocisków Saber
wystrzelonych w stronę stacji przebyło już sporą część drogi. Zdawały się
ignorować fakt, że pomiędzy nimi a Deep Space znajduje się kilka okrętów floty
NASW. Lecz chwilę później Apollo wystrzeliły wiązki cieplne. Skoordynowane
strzały dosięgły pocisków w ułamku sekundy, trafiając w miejsca, gdzie wedle
wyliczeń powinny się znajdować. Temperatura podniosła się po czym głowice
eksplodowały.
- Jednoczesne strzały sześciu
okrętów powinny dać im do myślenia – powiedział Armstrong. Czekali.
- I dały. Wycofują się – stwierdził
po chwili Glenn, gdy okręty Kosmfloty zaczęły zmieniać kurs. Biorące udział w
bitwie nad Warszawą także zaczęły hamować.
- Nie – pokręcił głową Armstrong. –
Oni… lecą wszyscy po Arciniegas – na siatce taktycznej matematyka
ekstrapolowała kurs przechwytujący całej Kosmfloty w kierunku „Von Brauna”.
- Może teraz my potraktujemy ich
Tomahawkami, skoro strzelili – zaproponował Armstrong. – Odwet jest wskazany.
- Na razie spróbujmy klasycznych
pocisków ASAT – odparł Glenn. – Im mniej jonizacji przestrzeni, tym większe
pole do działań dla nas.
- Arciniegas sobie poradzi –
stwierdził Aldrin z pewnością siebie w głosie. – Ale myślę, że okazanie jej
wsparcia ze strony NASW będzie istotne, po tym czego od nas zaznała – spojrzał
w kierunku Gleesona. - Ktoś nie omieszkał się mi pochwalić, gdy mnie
przesłuchiwał.
- Mi również. Swoimi niepowodzeniami
– skomentowała Hoener pod nosem, rzucając okiem w stronę tamtego, który zdawał
nie do końca się pojmować, co się dzieje.
- Przekazać do statków na perymetrze
ochronnym. Kurs pościgowy za Kosmflotą. Strzelać ich śladem pociskami ASAT i
niech Bellerofonty siądą im na ogon. W razie ataku odpowiedzieć ogniem i czekać
na wytyczne – powiedział Glenn.
- Hagemayer się obronił – zauważył
Armstrong. – Nie potrzebuje rozkazów, teraz idzie za nimi… Zdolny jest cholera.
Wpatrywali się w dane na telemetrii.
W całym Sojuszu sieć wstawała powoli, gdy kolejne podsieci nawiązywały ze sobą
łączność. Na Ziemi cztery rakiety międzykontentalne zostały zestrzelone, gdy
tylko opuściły obszar Związku. Dwie zdjęto nad Pacyfikiem, jedną nad
Skandynawią, a ostatnia wycelowana w Wyspy Brytyjskie została trafiona nad
Bałtykiem. Jednocześnie Sojusz odpowiedział ogniem odwetowym, wystrzeliwując
pocisk konwencjonalny w miejsce odpalenia ostatniego ICBM. Wróg nie zdołał go
przechwycić i okręt podwodny zakończył swój los. Wszystko to działo się właśnie
na ich oczach, a lokalnie trwały walki. Europa tonęła w ogniu konwencjonalnej
wymiany pocisków. Wreszcie Glenn obrócił się do Aldrina.
- Wytłumacz nam wreszcie Buzz, co właściwie
się tu wydarzyło?
Aldrin pokiwał głową.
- Chwilę to zajmie – powiedział. -
Po powrocie „Von Brauna” z misji w „Krasnajej Zwiezdzie” zrozumieliśmy jedno.
Ktokolwiek zakodował kartę perforowaną, która zdestabilizowała lot i zabiła
kapitana Christiansena oraz większość jego załogi musiał mieć nie tylko
doskonałą wiedzę na temat eniaków, lecz również dotyczącą matematyki statku
NASW. Wykluczało to naukowców tamtych, bo nie rozwijają przecież nauki
kodowania matematycznego, odrzucając naszą ścieżkę rozwoju naukowego,
wybierając mechanizację. Jasnym stało się więc, że musimy szukać kogoś po
naszej stronie. Budzyńska wiele nie pomogła, ta operacja GRU była bardzo
głęboko ukryta. Jedyny ślad jaki mieliśmy to grupa młodych ambitnych oficerów
NASW, których połączyła ambicja awansu, blokowanego przez starą kadrę floty. To
wystarczyło by ich wykorzystać, lecz zadbaliśmy o to, by wieści o tym, dla kogo
pracował nieświadomie należący do ich spisku komandor Sikorsky rozeszły się
szeroko. To wystarczyło, by rozbić tamtą grupę, wciąż pozostało jednak istotne
pytanie, na które nie znalazł odpowiedzi przed swą śmiercią komandor Shelby…
kim jest działający w NASW agent Związku. Na szczęście odpowiedź tę znała Satya
Nayada – Aldrin popatrzył na swojego byłego adiutanta, którego głowa wykręcona
była właśnie w dziwnej pozycji, trzymana w mocnym uścisku przez dwóch mężczyzn.
Gleeson zaglądał mu w usta.
- Może nie jest pan aż takim
amatorem – skomentowała Hoener, przyglądając się z boku jak tamten wyciąga z
zębów kapsułki z cyjankiem. Przeglądała rzeczy wyjęte Willoughby’emu-Jonesowi z
kieszeni.
- Choć niezbyt mi się to podobało,
stwierdziłem, że być może katatonia Satyi to stan obronny jej umysłu, w takim
razie da się ją wyciągnąć przy użyciu kodowania behawioralnego, którym
zaprogramowało ją CIA – wyjaśnił Aldrin. - Trochę trwało nim uzyskałem kody z
Ziemi, ale udało się mi się przekonać sędziego Webstera do znaczenia tego
zadania. W ten sposób udało mi się wybudzić Sartyę, która choć pozostawała w
pasywnym stanie, była w stanie odpowiadać na pytania. Wiedzieliśmy o tym tylko
ja i Hoener. Do realizacji sekwencji zadań zakodował ją pierwszy oficer,
którego napotkała po przybyciu na stację. A wysłałem po nią mojego adiutanta,
co potwierdziliśmy odczytami z kart kodowych. Hoener wzięła go pod obserwację i
w ramach rutynowych sprawdzeń kadrowych prześledziła jego karierę. Okazało się,
że na MIT był na jednym roku z grupą kryptografów i specjalistów od rozwoju
kodowania proceduralnego zatrudnionych obecnie w NSA. W tej samej komórce,
gdzie opracowywana i testowana jest nasza matematyka proceduralna.
- Kod, który kilka godzin temu miał
wyłączyć „Von Brauna” pochodził zdaje się, z laboratoriów w tej waszej komórce,
Gleeson? – zapytał zjadliwym tonem Armstrong.
- Wzbogacony był o informację od
specjalistów od kodowania z NASW – odciął się tamten.
- Właśnie – kontynuował Aldrin i
przemieszczające się w pościgu za „Von Braunem” jednostki. – Wiedzieliśmy, że
to nie tylko NSA, bo jednak procedury sterujące statkiem to wiedza bardziej
specjalistyczna. Zaczęliśmy więc szukać w tym kierunku, zwłaszcza pod kątem
tego, w jaki sposób Willougby kontaktuje się z innymi. I okazało się, że
wiadomościach słanych na dół znajdują się pewne zaszyfrowane pakiety danych,
które gubiły się gdzieś po drodze. Zatem ktoś napisał procedurę, która to
umożliwiała. Wiedzieliśmy, ze potrzebujemy matematyka ze znajomością kodowania,
aby ustalić wstecznie, co dokładnie robi ta procedura. I tak się złożyło, że
mieliśmy go na miejscu.
- Satyę Nayadę – powiedział Glenn.
- Nie inaczej. Którą tak bardzo
chciał dopaść pan Gleeson. Mimo wielu obaw, bo nie mieliśmy pojęcia co jeszcze
zakodowano w jej mózgu, daliśmy jej dostęp do eniaka, choć działała na poziomie
pozbawionym świadomości. Okazało się, że w naszej sieci od wielu miesięcy
znajdują się jakieś dziwne kody i procedury, które nie miały najmniejszego
sensu, ale nie były pozostałością po dawnych wersjach matematyki. Ktoś je
wprowadzał na stacji kartami od miesięcy, oddzielnie nie robiły niczego, ale
gdzieś w tym wszystkim krył się algorytm zadziałania w określonej sytuacji.
Nawet Satya nie miała pojęcia co spowoduje, jedyne co udało się jej ustalić, to
że odpowiadał za przesyłanie poszczególnych kodów do sieci Sojuszu. Z
pobieżnego sprawdzenia stwierdziliśmy, że polecenia rezydują w całej sieci
Sojuszu, a zapewne i w podzieciach, ukryte jako fragmenty innych procedur,
pomijane przy ich wykonywaniu. Zostało to sprytnie zrobione, dopiero algorytm
sięgając do tych procedur miał spowodować ich całościowe wykonanie. Nie byliśmy
w stanie odnaleźć samego algorytmu, z uwagi na jego rozproszenie.
- Skoro wiedziałeś, że to gówno jest
w naszym systemie, czemu się tego nie pozbyłeś? – Armstrong był rozzłoszczony.
- A kto miał je usunąć,
kryptografowie z NSA i NASW, wśród których byli ci, którzy je przygotowali? –
zapytał Aldrin. – Jak myślisz, czy wtedy nie wpakowali by w system czegoś,
czego tym razem bym nie znalazł? Po za tym powiedz mi, czy gdybym przyszedł z
opowieścią, iż zdekodowany rosyjski szpieg odkrył coś w naszej sieci byś mi
uwierzył? I czy zanim podjęlibyśmy działania, na początek audytowe, by
potwierdzić mą opowieść, tamci nie uruchomili by swojego zaszyfrowanego
algorytmu? Mogłem zrobić tylko jedno i właśnie to zrobiłem. Zabezpieczyłem
naszą sieć, dając jej możliwość działania w oparciu o niezależną instancję.
Najszybszy i najdoskonalszy eniak, jaki kiedykolwiek stworzył Sojusz,
wielokrotnie przewyższający swą prędkością nasze wszystkie maszyny, pozbawiony
ograniczenia ręcznego przesyłania pakietów. I właśnie to zrobiłem. W obliczu
zagrożenia przygotowaliśmy przełączenie sieci ISS na eniaka „Von Brauna”. A gdy
moje wszystkie działania wywołały reakcję w AFCOM, zadbałem o to, aby osoba,
która zabezpieczyła naszą sieć znalazła się w jedynym miejscu, w którym mogła
działać swobodnie dalej i w razie potrzeby zadziałać, co właśnie uczyniła.
Przyznam, że nie wpadłem na to, że algorytm odetnie całkowicie sieć w całym
Sojuszu. Wydawało się to niemożliwe.
- Jak to zrobili? – zapytał Glenn.
- Ten kod ukryty był w naszych
systemach i zapewne algorytm zaczął działać w momencie nadmiernego obciążenia
systemu, co starali się zrobić wciągając nas w bitwę. Eniaki dokonały
sprzężenia sieci w celu uzyskania mocy obliczeniowej niezbędnej do odparcia
połączonego ataku. Właśnie z tego powodu uruchomili wszystkie wyrzutnie, resztę
załatwiliśmy sami, gdy matematyka zaczęła przeliczać jak odeprzeć atak. Zapewne
gdy Satya to przeanalizuje powie nam więcej. Więc… panie Gleeson, powinien jej
pan podziękować. Satya Nayada jest bohaterką. Ocaliła Sojusz.
- Sojusz nie upadł – powiedział
tamten powoli. – Ale ona… zabiła mojego brata.
- Brata?
- Nie nazywam się Gleeson, tylko
Shelby – powiedział tamten krótko. Admirał pokiwał głową.
- Zatem stąd to osobiste
zaangażowanie… nie pomyślał pan, że przełożeni wysłali tu pana celowo, wiedząc,
że nie spojrzy pan obiektywnie na sprawę i narobi więcej szkód i będzie można
pana ukierunkować w złą stronę? Że to oni należą do spisku? – tamten milczał.
- Sprawdzimy to – powiedziała
Hoener. – Idziemy – kiwnęła głową na eskortę Willoughby’ego.
- Jeszcze chwilę – powiedział
Aldrin. – Proszę przyjąć moje kondolencje. Komandor Shelby był… dla mnie
wzorem. To on odkrył istnienie tego spisku – chrząknął. – Przykro mi… również z
pańskiego powodu.
- A ja nie zamierzam panu współczuć
– wtrąciła Hoener. – I powiem jedno… nie chciałabym być na pana miejscu, gdy na
stacji zadokuje komandor Arciniegas i zacznie szukać tego, kto kazał aresztować
ją, admirała i strzelać do „Von Brauna”. Ona nie ma uczuć i nie bierze jeńców.
- Dość, Hoener! – przerwał Aldrin. –
Po części to moja wina, bo zbytnią samodzielnością pewnych decyzji
doprowadziłem do takiej sytuacji, że pozbawiono mnie dowodzenia. Zaczęło mi się
śpieszyć, gdy pojawiło się… to, co nazwaliście w międzyczasie Fenrirem.
- Doktor Everett załadował do
Hermesa sporo dziwnych teorii – mruknął Glenn. – Lepiej na nie popatrz.
- Za chwilę. Nurtuje mnie jedna
rzecz – Aldrin zbliżył się do swojego adiutanta. – Z jakiego powodu? Wyłączając
sieć ty też zginąłbyś na stacji. Więc dlaczego?
Oczy tamtego były zimne.
- Za rodinu – odpowiedział.
- Idziemy – Hoener skinęła na
trzymających go marynarzy. – Gleeson… Shelby II, czy jak się pan tam nazywa,
pora popracować. Ja mam co robić, ale pan niech go sobie smaży jak długo się
panu podoba, dowie się czy to Rosjanin, ktoś komu przeprano mózg, czy
hippisowski patriota, który chciał w ten sposób zakończyć wojnę, żeby zapanował
pokój. To już nieistotne.
Opuścili pomieszczenie.
- Myślę, że już pora zwolnić „Von
Brauna” z bycia główną matematyką całego Sojuszu. Ściga ich teraz cała
Kosmflota – powiedział Adrin.
- Sprytna ta Arciniegas – przyznał
Armstrong. – Lata po ich terytorium poza zasięgiem rakiet, korzystając z tego,
że posłali tu całą flotę i zostawili wszystko bez ochrony.
- Dlatego ją wybrałem – powiedział
Aldrin.
- Co z naszą siecią? – zapytał
Glenn.
- Nasze eniaki już się uruchomiły w
oparciu o instancję z „Von Brauna”. Teraz skoro do nas nie mierzą i nie
zestawiamy połączenia z resztą sieci, nic nam nie grozi. Niech matematycy
przeglądają kod linijka po linijce, ale wątpię by znaleźli tam coś, co
przegapiła Satya. Na wszelki wypadek uważajmy na otrzymywane pakiety z Ziemi,
ale po restarcie jądra naszej matematyki, który przygotowała Satya po wycięciu
tamtych kodów, jesteśmy bezpieczni. Wszystko to przekażę zaraz do AFCOM. Czeka
ich mała zabawa, bez takiego jądra i z koderami, którym nie wiadomo czy można
zaufać – chrząknął. – I jeszcze jedno John…
- Tak?
- Zdaje się, że wy musicie wydać te
rozkazy, bo formalnie nadal jestem podejrzany o zdradę.
Glenn pokiwał głową.
Na ekranie okręty NASW strzelały w
ślad za statkami Kosmfloty, które w odpowiedzi zdejmowały lecące pociski przy
użyciu działek NR. Dwa Woschody zostały trafione, lecz to ich nie spowolniło.
Celem była przemieszczająca się po ekranie kropka, stanowiąca źródło nadawania
pakietów i przesyłania danych. Wciąż znajdowały się daleko od niej, a dla wroga
musiało to być szczególnie frustrujące, że wróg przemieszcza się w ich
przestrzeni, po za zasięgiem ich broni, a skierowanie okrętów do ataku na
stację sprawiło, że nie było możliwości szybkiego przechwycenia przeciwnika. W
ciągu kwadransa miało się to zmienić. W innym miejscu przestrzeni Hagemayer podążał
swym uszkodzonym okrętem za Wostokami i nie zamierzał im opuścić, wspierany
przez resztę swej eskadry.
- Komandor Arciniegas pyta uprzejmie
czy może przekazać gorące wyrazy podziękowania admirał Tiereszkowej skoro jest
tak blisko niej – przeczytał jeden z łącznościowców komunikat radiowy.
Armstrong uśmiechnął się szeroko.
- Jak dla mnie wpisuje się to jak
najbardziej w działania odwetowe – powiedział. – Skoro strzelili w nas chyba
powinni oczekiwać proporcjonalności działania, nieprawdaż?
- Zielone światło – pokiwał głową po
chwili Glenn. – Tylko niech nie da się zestrzelić – słysząc to Aldrin
uśmiechnął się pod nosem.
- Odzyskaliśmy łączność z Ziemią –
rozległo się. Glenn z Armstrongiem popatrzyli na siebie i ruszyli jednocześnie
by nawiązać połączenie z AFCOM i powiadomić, o opanowaniu sytuacji. Nim jednak
to zrobili zaczęły wyć wszystkie alarmy.
- Co tym razem? – Armstrong rzucił
się do monitorów.
Aldrin wskazał szarą plamę
rozlewającą się na siatce taktycznej, z której zobrazowaniem miała problem
matematyka.
- Przybył Fenrir.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz