środa, 19 lipca 2023

Ciemna Symetria: Podziemna Warszawa (XV)

 

Drzwi zamknęły się za Walterem, gdy tylko wskoczył do pociągu. W związanych rękach wciąż trzymał broń.

- Stary skurwiel… - Światło opadł na fotel. – Czym oni strzelają? – spoglądał na swoje ramię. – Ciekawe… te pociski nie tylko wirują wokół własnej osi, one robią to niezwykle szybko wytwarzając mocne przyciąganie, ale to coś więcej. Własna grawitacja?

- Jeśli chodzi o naukę i przełomy technologiczne, wielokrotnie przekonałam się, że Związek potrafi zaskakiwać – mruknęła Budzyńska.

- To prawda – przytaknął Mrok. Złość i irytacja zdawały się mu mijać, gdy znaleźli się w pociągu. – Nie sądziłem, że grawitacja może zadać mi ranę. Widzę, że potrafią także zranić moje cienie. Ale to nie wystarczy… - uśmiechnął się złowieszczo w kierunku Waltera i uniósł ramię. Na jego oczach rana zaczęła się zasklepiać.

- Nanity – stwierdziła Budzyńska. – Niesamowicie poszła do przodu ta technika.

- To nie nanity – odparł Mrok. – W tym wypadku ta technika ma… inne źródło. Ale przyznaję, nanity to niesamowite osiągnięcie Kompleksu i nawet… nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo rozwinęła się ta technologia i do czego doprowadziła. Zobaczycie… niebawem – pokiwał głową. – Skoro już jesteśmy przy technice i nauce… powiedzcie, Swieto, czy kiedykolwiek w Związku, ktoś zainteresował się naturą maoistów po ich zmianie?

- Naturą? – zastanowiła się. – Wcześniej traktowano ich jako zdrajców, od kiedy Mao, a później Quing i jej banda czworga wypowiedzieli się przeciw komunizmowi rewolucyjnemu ogłaszając własną drogę, którzy po reedukacji mogli być użytecznymi zekami i rabami. Ale po operacji w Mongolii, którą nadzorował osobiście Sierow, ogłoszono ostateczne zwycięstwo.

- A oni wrócili – powiedział w zamyśleniu Mrok.

- Wiem tyle, ile znajdowało się w dokumentacji zespołu, którego byłam częścią w GRU. Zespół akademików zajmujący się zonami doszedł jakiś czas wcześniej do tego, że one powstały gdy energia jądrowa wyzwoliła coś, co znajdowało się w meteorycie, który zestrzelono nad Polską – wyjaśniła Budzyńska. – Postanowiono spróbować to powtórzyć w miejscu jak najbardziej oddalonym od Związku, żeby uzyskać wiedzę, mogącą pozwolić na kontrolę takich zjawisk, a ponieważ w tamtym czasie próba takiego sabotażu na terytorium Sojuszu nie rokowała pomyślnie, zdecydowano przetestować ten typ ataku na innym wrogu, którego ciągłe szturmy wiązały zbyt dużą ilość wojska…

- Chcieliście stworzyć zony… w innych zamieszkałych miejscach? – zapytał Walter z jakby niedowierzaniem w głosie.

- Związek chciał, Walter, twój kraj, twój komunizm, którego tak bronisz – prychnęła Budzyńska. – Mówię ci co czytałam później. Próba się powiodła, zona powstała, a radzieckie oddziały uderzyły, by zniszczyć maoistów, którzy mając za plecami zonę nie mieli dokąd uciekać. Marszałek Sierow osobiście miał na granicy zony zmiażdżyć oddział chroniący Quing. Następnie zagoniono pozostałych przy życiu, by zredukować liczbę z kilkuset milionów maoistów do kilkudziesięciu tysięcy i zmuszono do marszu do środka zony, uznając, iż większość zginie, a jako twory wróci tylko część, która w ten sposób uniemożliwi imperialistom atak od strony Mongolii.

- Kilkaset milionów? – powtórzył Walter.

- Idealna taktyka i ostateczne rozwiązanie – odparła ze spokojem Budzyńska.

- Szanuję rozmach tej metody – pokiwał głową Mrok. – Zapewne chcieli to powtórzyć później z Sojuszem?

- Kiedy zaczęło być jasne, że ciemna energia komunikuje się z czymś co zwiększa aktywność w zonach i gasi gwiazdy zmierzając w naszym kierunku, skupiono się na innego rodzaju badaniach – odparła Budzyńska. – Stąd pomysł utworzenia zony na Marsie. Bo wiadomo było już wtedy, że to coś więcej, więc nie chciano dać dostępu do niej imperialistom, którzy w swej głupocie nie zauważyli, z czym mają do czynienia.

- Bo maoiści wrócili z nowymi zdolnościami – pokiwał głową Mrok.

- Stało się jasne, że gdyby Związek je posiadł, zyskałby przewagę nad imperializmem – przytaknęła Budzyńska. – Stąd w tym kierunku szły badania nad dotarciem do wnętrza zony. Do tego wzrastająca aktywność polskich zon i  istnienie południowej, która…

- … która ewidentnie wskazywała, że ktoś kontroluje to wszystko, wytyczyło jasny kierunek podejrzeń Berii – uśmiechnął się Mrok. – I usiłował otworzyć własną na Marsie, a tymczasem przeoczył, że to nie maoiści wrócili…

- Co takiego? – zdziwiła się Budzyńska.

- Cokolwiek by Zhan nie mówił i kimkolwiek by nie był, oni nie są zmienionymi maoistami – powiedział Mrok. – Mogą tak twierdzić i się tak zachowywać, bo ta zdrada jest w ich stylu… ale jestem w stanie wyczuć i kontrolować wszelkie istoty zmienione przez ciemną energię, materię, jakkolwiek to nazwiemy, które przekształciły warunki w zonach. Oni nimi nie są. Na pewno nie ewoluowali i nie powstali z Mroku.

- Więc czym są?

- Dobre pytanie – odparł. – Cokolwiek wróciło z zony… najwyraźniej przyszło bezpośrednio z niej… z daleka. I podaje się za maoistów. Niestety ta ciekawostka pozostanie chyba nie rozwiązana – stwierdził. – Właśnie pozbywam się ich z Warszawy. Za grosz finezji w ich działaniach, tylko atak frontalny. Wygląda na to, że w Warszawie walczą właśnie wszyscy z wszystkimi…

- Co z moimi… co się dzieje na Stacji Berii?

- Wszyscy zginęli – powiedziała Budzyńska z uśmiechem. Zignorował ją.

- Zdaje się, że jak wszyscy pozostali w tym mieście. Walczą – odparł Mrok. - Cóż, na tym etapie nie zmienia to już naszych planów, ale muszę zająć się pewnymi sprawami. Wybaczcie – zamknął oczy i opadł na fotel, a przez chwilę wyglądało jakby zasnął, lecz gałki jego oczu i mięśnie twarzy zdawały się poruszać w szybkim tempie. W jego ubiorze pozostała dziura na ramieniu, lecz prześwitywało przez nią ciało i nie było znać śladu rany.

Walter rozejrzał się. Wewnątrz pociąg także nie przypominał mu niczego co dotąd w swym życiu zobaczył, różnił się od technologii Kompleksu i imperialistów, które miał okazję poznać przez kilka ostatnich miesięcy swego życia. Wewnątrz pociągu było jasno, choć nie dostrzegał żadnego światła, nie było tu szyb, okien, a wejście zniknęło tak samo szybko jak się pojawiło. W tylnej części na fotelu siedział Mrok, przodem do kierunku jazdy. Walter miał do dyspozycji siedzenie z boku, po prawej stronie, nieopodal miejsca gdzie znajdowało się wcześniej wejście. Na wprost niego siedziała Budzyńska, bawiąc się od niechcenia kałasznikowem. Pomyślał, że nie pasuje on do tego wszystkiego i techniki kompleksu, a to wszystko jest tak sprzeczne ze sobą, ten pociąg, nie posiadający żadnych widocznych mechanicznych części i kałasznikow, broń z zupełnie innego miejsca. Kompleks, o ile pamiętał, w czasie gdy w nim przebywał, dysponował zaawansowanymi broniami grawitacyjnymi i sonicznymi, jednak tutaj nie dostrzegał żadnej. Z drugiej strony patrząc na generała można było stwierdzić, że posiadł on umiejętności, które sprawiały, że taka broń nie była mu ona w ogóle potrzebna.  Walter spojrzał w prawo, gdzie w powietrzu zdawały się wisieć świetlne prostokąty, na których zmieniały się liczne znaki, dostrzegał także coś na kształt mapy, a po chwili uświadomił sobie, że są to tunele metra. Zastanowił się dokąd jadą. Odpowiedź przyszła po chwili.

- Mała przerwa w podróży – generał podniósł się z fotela, a Walter uświadomił sobie w tym momencie, że nie odczuł w ogóle żadnego przeciążenia podczas jazdy, zupełnie jakby nigdzie się nie przemieszczali. – Zabieramy nasz ładunek.

W ścianie obok pojawiły się drzwi, a Mrok stanął przy nich.

- Tutaj też dotarło zamieszanie – powiedział. – Ci wasi imperialiści zaczynają mnie irytować – spojrzał na Waltera.

Ten uniósł się nieznacznie, dostrzegając jednoczesny ruch Budzyńskiej. Była gotowa chronić generała za wszelką cenę, choć Walter nie miał pomysłu co może zrobić. Nie posiadał broni i wciąż miał związane ręce, a fakt, iż tamten przeżył postrzał z karabinu snajperskiego Związku sprawiał, że doskonale zdawał sobie sprawę, iż wiele nie zdziała. Gdyby tylko miał broń Sojuszu. Jeśli cokolwiek mogło zrobić tamtemu krzywdę, to być może pociski, które unicestwiały cienie. W tej chwili jego myśli uciekły do wszystkich, którzy pozostali na Stacji Berii, otoczonych ze wszystkich stron, w pułapce wrogich sił. Budzyńska miała rację, nawet jeśli ewidentnie skłamała by go zranić. Zapewne już nie żyli.

Wyjrzał przez drzwi, dostrzegając dwóch ludzi Konwentu przenoszących dużą skrzynię, kierowali się w kierunku pociągu. Nagle jeden z nich poleciał do tyłu, a chwilę później drugi, jak gdyby odrzucony jakąś sporą siłą. Walter przez chwilę nie rozumiał co się stało, a potem gdy widok za drzwiami zasnuł dym, a na ścianie pojawiły się iskry, zrozumiał, że zostali postrzeleni, choć nie usłyszał żadnego dźwięku.

- Dość tego! – powiedział Mrok. – Chodźcie Walter, łapcie za skrzynię! – i wyszedł na zewnątrz, a Walter chcąc nie chcąc podążył za nim. Po wyjściu z pociągu nagle skrzywił się, gdy z całkowitej ciszy wszedł w hałas prowadzonego ostrzału. Odruchowo skulił się, jednak dostrzegł iż Mrok stoi jak gdyby niczym się nie przejmował na peronie i odwraca w kierunku, z którego nadlatywały pociski. Te zdawały się go nie imać i omijały go, mimo iż uderzały w pociąg. Kiwnął na Waltera i nagle jego więzy spadły, a on nawet się zbytnio nie dziwiąc podszedł do metalowej skrzyni i poczekał, aż zbliży się jeden z mężczyzn z czarnymi oczami. Obaj unieśli skrzynię, a czując ciężar Walter zastanowił się co w niej jest. Spojrzał ponad pociąg, dostrzegając górny poziom, z którego padały strzały. Tak jak mu się wydawało, był na Dworcu Głównym, a słysząc dźwięk karabinów był przekonany, że te należą do imperialistów. Za barierą na górnym poziomie trudno było cokolwiek dostrzec, prócz rozbłysków prowadzących ostrzał, którzy skupiali się jak zauważył na celowaniu do cieni, wspinających się wzdłuż kolumn.

- Pośpieszcie się! – warknął Mrok, a w dalszej części pociągu otworzyły się inne drzwi. Walter ruszył w tamtą stronę. Wkroczył do środka i hałas zniknął, a jego miejsce zastąpiła wszechobecna cisza. Położył skrzynię i rozejrzał się, po czym zmartwiał. Całą przestrzeń tej części pociągu wypełniały ładunki i to, co rozpoznawał jako głowice jądrowe. Znajdowało się ich tu kilkadziesiąt, ułożonych na podłodze i w skrzyniach. Walter obrócił się gwałtownie i wyszedł szybkim krokiem na zewnątrz, akurat by usłyszeć strzały z kałasznikowa. Budzyńska strzelała wychylając się zza pociągu.

- Mam cię! – zawołała ucieszona, lecz w ogniu walki Walter nie był w stanie dostrzec kogo trafiła.

Wówczas na chwilę ogłuchł, gdy tuż nad nim nastąpiła eksplozja. Coś wybuchło uderzając w pociąg. Padł na ziemię, ale zorientował się, że nic mu się nie stało. Przez piszczenie w uszach przebijały się strzały i wybuchy. Zorientował się, że Mrok coś woła.

- Do pociągu!

Chwilowo było to najbezpieczniejsze miejsce, wiec wskoczył w wejście obok Budzyńskiej, wprost w dojmującą ciszę. Za nim wszedł Mrok, po czym odwrócił się i odepchnął usiłującego wejść za nim przedstawiciela Konwentu. Drzwi się zamknęły, znikając bez śladu. Mrok odwrócił się ucieszony.

- Nie są ci już potrzebni – powiedział Walter. W uszach mu piszczało. Tamten przez chwilę wyglądał jakby nie wiedział, o czym mówi.

- Dajcie spokój Walter – odparł. – Konwent to była tylko fasada. Spełniła swój cel. Swieto, on tu jest. Beria!

Wstała z fotela.

- Jak możemy… - zaczęła.

- Niech podąża za nami – mówił ucieszony Mrok. – Niech zobaczy co się stanie! To będzie jego ostateczna porażka!

- Co się stanie? – przerwał Walter.

- Ostateczne zwycięstwo Kompleksu – generał spojrzał na niego po chwili i spoważniał. – Jeśli będzie przy tym obecny, zobaczy swą przegraną i Związku… umrze świadom tego wszystkiego.

- Po co wam tyle ładunków nuklearnych? – rzucił Walter. – Kompleks nie jest wystarczająco potężny? Nie macie innej broni? Władzy nad fizyką?

- Zobaczycie, Walter – odpowiedział powoli Mrok. – Na własne oczy doświadczycie… tego co się wydarzy. Gdyż to przybyło.

- Co przybyło? – Walter nie dostał jednak odpowiedzi, a Mrok z uśmiechem opadł na fotel. Spojrzał więc na Budzyńską. – Powiedział ci cokolwiek? Czy ty nie widzisz, że on okłamał każdego? Ciebie też okłamuje!

- Zabiłam tę twoją snajperkę – odpowiedziała tamta.

- Co takiego? – nie zrozumiał.

- Przed chwilą na stacji – powiedziała. – Devereaux nie żyje. Cierp, Walter. To dopiero początek tego, co czeka cię w Kompleksie.

Walter wpatrywał się w nią w milczeniu, czując jak wzbiera w nim nagły gniew.

- Uważaj Swieto – powiedział Mrok. – Bo Walter gotów rzucić się na ciebie. W razie konieczności…

- … postrzelę go w nogę – dokończyła Budzyńska. Walter zacisnął pięści i odetchnął głęboko.

- Oj Walter, Walter – powiedział Mrok. – Zdaje się, kolejna kobieta w waszym życiu zginęła… ale wiecie, że nie wszystkie spotkał ten los? Jedna wciąż istnieje i działa przeciwko mnie, sądząc zapewne, że o tym nie wiem.

- Co takiego?

- Ciemna Pani, Walter. Zdaje się tak ją nazywacie? Jest w tym pociągu. Może chcecie zobaczyć jak naprawdę wygląda?

USS "Von Braun" >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz