- Co do cholery? – zapytała
Arciniegas, gdy matematyka nagle oszalała, a wszystkie możliwe alarmy
uruchomiły się jednocześnie.
- Wszystko naraz – poinformowała
Triptree. – Liczne detonacje… strzały z broni konwencjonalnej… struktura przestrzeni
zaburzona… matematyka rozpoznaje to jako Kolektyw… do tego… wykrywam
transmisję Sojuszu! – powiedziała z
niedowierzaniem.
- Co do cholery … dekoduj
natychmiast! – poleciła Arginiegas.
- Tam jest zestawiona sieć pozycyjna
– poinformowała Triptree. – To łączność radiowa, daję na głośnik!
- Rozpieprzyli Harpię! - pośród
trzasków rozległ się dziwnie znajomy kobiecy głos.- Mają strieły!
- Jaskółka, odpalaj działka, ostrzał
zza osłon! – ten głos również rozpoznała. – Trzymać ich pod ogniem! Dać osłonę,
Dziwce! Jeśli tylko ktoś wychyli się z pociągu strzelaj!
- Evergreen dostał, walą
przeciwpancernymi!
-SBS leży, przebijają nasze kamizelki, za dużo
ich!
- O żesz kurwa, wypakowują czołgi z
wagonów!
- Armor jeden i dwa, szykować rakiety
jeśli jeszcze macie!
- Kowalski! – ocknęła się
Arciniegas, omal nie wstając z miejsca. – Ehlert, awaryjne wystrzelenie
Bellerofontów, chcę mieć rakiety gotowe do odpalenia, ładować wiązkę. Triptree,
nawiąż mi natychmiast łączność, nasza grupa desantowa potrzebuje wsparcia – na
zastanawianie się skąd się tu wzięli i co właściwie się dzieje był czas
później. Klęła w myślach na czym świat stoi, bo po stracie Aegisa nagle stali
się ślepi i głusi, tymczasem w Kompleksie trwała bitwa.
Zestrzelenie drona Sojuszu przy
pomocy rakiety Strieła stało się jej początkiem. Czarny pociąg wyjechał na
powierzchnię i zatrzymał się w miejscu, gdzie kończyły się tory, a wówczas
radar namierzył nadlatujący obiekt na niskiej wysokości, nadający sygnały
radiowe wroga. Wystrzelona rakieta zdjęła namiar na krótkim dystansie, a
matematyka Aegisa nie miała szans i trafiony pociskiem eksplodował, zaś jego
szczątki runęły lotem koszącym wprost w Kompleks, uderzając o jedną z budowli,
gdzie wybuchły. Specnazowcy zorientowali się jednak już wtedy, że mają innego
rodzaju problem, bowiem nad powierzchnią, kilkanaście arszynów od torowiska,
nad ulicą wyłożoną czerwoną kostką powietrze falowało, po czym załamało się
zmieniając w fiolet.
Zhe Wei stał się kotwicą
lokalizacyjną, dla nadciągającej Nieskończonej Armii. Plan Wu Shu Zhana był
niezwykle prosty, lecz zadziałał. Zaatakowany Światło-Mrok rozpoczął swym
pojazdem ucieczkę do bramy, a Wei spadłszy podczas walki w tunelu na torowisko,
wykorzystał swe umiejętności by zmienić swe rozmiary i przylgnąć do machiny przeciwnika
od dołu. Trwał tam przez całą jej podróż w porzez nierzeczywistość, ignorując
walkę, jaka toczyła się wokół niego. Wyciszył wszelkie impulsy komunikacyjne,
wytłumił obce dźwięki, które były niezwykle silne. Z pojazdu biła weń moc inna
niż Mrok, lecz zeń czerpiąca, potem nieopodal pojawił się Nawigator, lecz Zhe
Wei pozostał czujny i nie ujawniał się, pamiętając, iż ścieżki Armii wypaczał
już fałszywy. Kimkolwiek by nie był zniknął podczas przejazdu tunelami, lecz
wcześniej Wei wyczuł nadejście obecności, źródła czegoś niepojętego, co
zniknęło gdy przekraczał bramę. Ta brama była inna niż te, które znał, które
potrafiła otwierać nieskończona Armia, a gdy wkroczył przez nią do nowego
miejsca, pojął, iż dotarł do ostecznego poziomu nierzeczywistości, gdzie
wszystko brało swój początek. To był ich ostateczny cel, choć nie znał powodu
ani przyczyny, tu mieli się znaleźć. Gdy pociąg został uniesiony w górę, musiał
się ujawnić, nim sam został ujawniony, wysłał wezwanie i swe namiary, by
otworzyć Kwiat Lotosu. Pąk, który rozkwitł prowadził wprost do Niebiańskiej
Świątyni, gdzie czekał już Zhan z nieskończonymi siłami, a za nim mandaryni
oraz Władczyni, wiedząca, że jej nie-czas jest policzony, bowiem Obecność,
niszcząca wszelkie rzeczywistości wypełnione przez cząstki Mroku nadeszła.
Jedynie zdobywając ostateczną moc Mroku mogła stawić jej czoło i sprawić, by
przetrwała jedynie Niebiańska Świątynia, a inne nierzeczywistości przepadły
wraz z obecnością.
Nacja otworzyła największe przejście
jakie potrafiła wzmocnione przez tysiące poddanych, a przez nie na Kompleks
runęła nieskończona armia, wiedziona uwolnionym umysłem Zhana. Pierwsze
oddziały trafiły wprost na ogień zaporowy specnazu, którego kilkudziesięciu
żołnierzy ustawiło się obok pociągu, po chwili ogień otworzyły działka
zamontowane na lokomotywie, a w stronę bramy zaczęły padać pociski.
Nieskończona Armia nie liczyła się jednak ze stratami, choć Zhan zdawał sobie
sprawę, że pokonają przeciwnika swą liczbą, polecił rozpraszać się ocalałym,
zamierzając jak najszybciej uderzyć z flanki, ponaglany wolą władczyni Quing.
Czuła, iż obecność przybywa do miejsca zakończenia, zniszczyć źródło Mroku i
nie mogła do tego dopuścić. Specnaz tymczasem ustanowił twardo pozycję obronną,
lecz z drugiej strony pociągu namierzył inne cele. Wprost z tunelu wyjechał
pojazd, którym przybyli żołnierze Sojuszu i Dziewiątej.
Kowalski widząc, iż wjeżdżają na
peron polecił hamować, dzięki czemu nie wpakowali się wprost na siły Związku,
które zajęły pozycję na powierzchni. Gdy drezyna stanęła, a oni wyskoczyli na
peron, usiłując ustalić gdzie są, usłyszeli strzały i eksplozje dochodzące od
strony, gdzie tunel wychodził na powierzchnię, rozlewając się plamą jasnego
światła. Kowalski popatrzył na siły, którymi dysponował, Baumann pomagał
właśnie zejść z drezyny Deveraux, która ledwo trzymała się na nogach, Vasquez
wyciągała z plecaka dron zwiadowczy. Osłaniali ich w swych hardimanach
Evergreen i przybyli ze wsparciem podczas walki na Dworcu Głównym O’Neill i
Malarkey. Gmurczyk wydawał rozkazy
Wierzbowskiemu i Maurerowi, aby przygotowali cyberdyna i rozpakowali działka
taktyczne, a przybyłych z nim Bukowskiego i Kozła posłał już na rozpoznanie w
stronę strzelaniny. Kowalski uświadomił sobie, że nie potwierdził z nim
hierarchii dowodzenia, bo koniec końców, wszystko spadło na barki dwóch
sierżantów armii sojuszu. I trzeciego, przypomniał sobie, spoglądając na
Dowgiłłę, który schodził z drezyny z Poŝepnym i Czapską, oraz siedmioma
żołnierzami, o wyglądzie rasowych bandytów.
- To nie wasza walka – powiedział
krótko.
- Teraz już nasza – odparł krótko
Dowgiłło, a za jego plecami pojawił się Łowca, który zeskoczył z platformy. Nie
wiedzieć kiedy wskoczył na platformę gdy jechali przez ciemny tunel, a gdy
pojawił się omal go nie zastrzelili. Nie odezwał się od tamtej pory ani słowem.
Ośmiu marines, pięciu
spadochroniarzy, dziesięciu żołnierzy wroga i jeden szaleniec. Dwadzieścia
cztery osoby, które dotarły nie wiadomo gdzie, w pościgu za Światłą, bombą i
Berią. Kowalski rozejrzał się, zastanawiając się co dalej i czekając, aż
uruchomi się ich sieć i odpalą pozycjometry, a oni będą gotowi.
- Co dalej? – Gmurczyk pojawił się
obok niego, co przynajmniej wyjaśniło sytuację. Najwyraźniej gdy Sokoliński
wołał do niego, by dorwał wroga, przekazał Kowalskiemu dowodzenie, namaszczając
go na dowódcę w oczach spadochroniarzy. Sierżant rozejrzał się zastanawiając
się co odpowiedzieć, bowiem większość rzeczy robiła się już sama, nim miał
szansę wydać jakieś polecenia. Było rozpoznanie, odpalanie drona, zestawienie
sieci. Zobaczył Łowcę, który pokazywał na przód drezyny, pokazując swą
wybuchową strzałą.
- Załóżcie ładunki kontaktowe –
zrozumiał co tamten miał na myśli. – Cokolwiek tam jest, puścimy na nich tę platformę
– gdzieś przed nimi musiał być pociąg Berii.
Był dużo bliżej niż myślał, zaraz na
powierzchni, nieopodal wyjazdu z podziemnego tunelu, co zdążyła przekazać
Harpia, która wyleciała na swych śmigłach z tunelu skanując otoczenie i
oznaczając cele. Momentalnie dostała się pod strzał tylnej straży specnazu,
zgodnie z zainicjalizowaną procedurą odeszła spod ostrzału w górę. Chwilę
później spadochroniarze znaleźli się pod ostrzałem, a hardimany biegły udzielić
im wsparcia. Kozioł został trafiony jako pierwszy.
- Przebijają nasze kamizelki! –
zdołał ich ostrzec Bukowski. Czymkolwiek strzelał specnaz, trafienie nie
powodowało momentalnego stwardnienia osłony, lecz przechodziło przez nie na
wylot. Chwilę później ostrzał wzmógł się i zaczęły się eksplozje, gdy wyjście z
tunelu pokryły pociski z ciężkich karabinów maszynowych.
- Gmurczyk, puszczaj drezynę! –
zawołał Kowalski biegnąc ku wyjściu z tunelu. Minął Deveraux wspartą o
Baumanna, zmierzających w to samo miejsce. Niestety przy wyjściu z tunelu nie
było gdzie się ukryć, a spadochroniarze leżeli na krawędzi podejścia, gdy nad
nimi śmigały pociski. Marines w hardimanach zatrzymali się przy ścianie na jego
sygnał, a on także padł i sprawdził co przekazywała Harpia. Oznaczyła już
kilkadziesiąt wrogich celów w postaci Związku, pokazywała również odczyty
wskazujące na obecność Kolektywu. Z nim musiał walczyć specnaz, uświadomił
sobie, bowiem kanonada i eksplozje wielokrotnie przewyższały pociski, które
przycisnęły ich uniemożliwiając wyjście z tunelu. Znajdowała się tam także duża
geometryczna bryła, będąca źródłem ciepła. Pociąg był przed nimi.
Spojrzał w tył i zobaczył
czołgających się w jego kierunku Baumanna i Deveraux. Vash kończyła
konfigrurację, a cyberdyn zaczął już swój marsz ku wyjściu z tunelu.
Nadjeżdżała także dywersja, platforma rozpędzała się ku górze, a zablokowaszy
dźwignię Gmurczyk zeskoczył tuż obok Dowgiłły i Arkuszyna, zmierzających wzdłuż
torowiska.
- Przygotujcie się! – polecił
Kowalski przez radio.- Na mój sygnał atakujemy, szukać osłon!
Drezyna wyjechała na górę, a chwilę
później serie karabinów nad ich głowami zniknęły, gdy strzelający znaleźli inny
cel.
- Teraz! – zawołał Kowalski, a
zawtórował mu głos Dowgiłły.
- Dawaj!
Wybiegli na górę szukając celów i
miejsc, za którymi mogli by się schronić. Miał tylko ułamek sekundy by ocenić
sytuację. Tuż przed nimi torowisko kończyło się, a pośrodku stał czarny pociąg.
Umieszczone na nim działka strzelały w prawo, a z tamtej strony przed pociągiem
stały dwa szeregi żołnierzy specnazu, prowadząc ogień z karabinów i rakiet.
Strzelali wprost w fioletowe falujące powietrze, z którego wypadały dziesiątki
istot, w większości ginąc i spadając na ziemię. Nie przypominały ludzi, ale nie
miał czasu zwrócić na to uwagi, na ulicy z czerwonej kostki leżało już wiele
ciał. Fioletowe powietrze znaczyły cały czas ekplozje, a dym zasnuwał
znajdujące się po obu stronach ulicy rośliny i domy. Kowalski nie do końca
rozumiał gdzie jest, zauważał niebieskie niebo, ulice na lewo i prawo oraz
odchodzącą na wprost, oraz tonące w roślinności zabudowania, w oddali zaś
metalowe wieże. Po prawej stronie opancerzonego pociągu stało kilku
opancerzonych żołnierzy specnazu, którzy z działek strzelali w kierunki ich
jadącej platformy, jednak nie to było najgorsze. Ze środkowej części wagonu
wysunięto podest i schodził z niej właśnie T-87, a tuż za nim znajdował się
drugi, który właśnie ustawiał się w pozycji.
Nie mamy szans, pomyślał Kowalski i
w tym samym momencie platforma uderzyła w pociąg, po czym nastąpiła eksplozja.
- Ognia! – nie musiał tego
rozkazywać, bowiem jego żołnierze otworzyli ogień do specnazu, jednocześnie
rozbiegając się na boki z wyjścia tunelu. Większość przeskakiwała za murek odchodzący od wyjścia z tunelu na
lewo, bądź kryła się w budynku przylegającym do tunelu po prawej stronie. On
dopadł przylegającego go muru.
Eksplozja nie wyrządziła wielkich
szkód, pociąg nawet się nie poruszył, spowodowała tylko spore zamieszanie i
sprawiła, że wszystko zasnuło się dymem. Z niego zaczęły padać serie pocisków,
a ich cele się przemieszczały. Zarejestrował tylko kątem oka zza muru, za
którym się schronił, iż Evergreen dostaje serią pocisków, które wybuchały na
jego pancerzu, jeden ze spadochroniarzy pada. Jednocześnie stracili sygnał z
Harpii, a radio wypełnił gwałtowne komunikaty i okrzyki.
Dym się rozwiewał, on prowadził
ostrzał, zaś z pociągu wysypywali się żołnierze wroga. Dostali czterech
specnazowców, na piątym uwieszony był Łowca, który dźgał go nożem, a tamten
kręcił się wokół, usiłując go zrzucić. Szósty padał właśnie trafiony pociskiem
snajperskim. Za nimi z pociągu zaczęto strzelać z kałasznikowa. Problemem był
jednak T-87, który zszedł z pociągu i odwracał swą wieżyczkę w ich kierunku.
Poprzez dym zauważył wyładowującą się na jego pancerzu wiązkę cyberdyna, która
była jednak zbyt słaba, by przebić jego pancerz. Podobnie rakiety wystrzelone
przez O’Neilla i Malarkeya. Wieżyczka była już wycelowana w ich kierunku, choć
lufa mierzyła jeszcze w inną stronę, ale wielokalibrowe działka gotowe były do
otwarcia ognia, a on pewien był, że widzi w swą smierć.
W tym momencie wykwitł na niej
wybuch, który sprawił, że czołg się zachwiał, a seria poszła nad ich głowami,
trafiając w dach tunelu. Na wyjście posypał się gruz, wprost na leżącą tam
Deveraux, uniemożliwiając jej strzelanie. Nim Kowalski zdołał zrozumieć co się
stało, T-87 trafiła następna rakieta, która nadleciała nie wiadomo skąd, lecz
nie zdołała przebić jego pancerza. Momentalnie z pociągu w powietrze
wystrzelono dwie strieły, a nad nimi coś przeleciało dość nisko znacząc niego
ogniem silnika odrzutowego.
- Bellerefont! – rozległ się okrzyk
Baumanna. – Nasi!
- Co? – Kowalski zmieniał właśnie
magazynek. – Jaskółka, co jest grane!
- Dron Sojuszu, nie wiem skąd, łapię
z nim połączenie, nadaję mu cele – zawoła tamta.
Kowalski wychylił się zza murku.
Ostrzał nie ustawał, a T-87 kierował w ich stronę ponownie wieżyczkę,
jednocześnie krocząc i oddalając się od pociągu, by zrobić miejsce na zejście
drugiego czołgu, który strzelał właśnie w kierunku fioletowego przejścia
Kolektywu, znacząc je eksplozjami. Kowalski złożył się do strzału, gdy
nadleciała kolejna rakieta, która trafiła idący T-87, nie czyniąc mu dużej
krzywdy. Walą przeciwlotniczymi, uświadomił sobie Kowalski i w tym momencie
dostrzegł eksplozję na błękitnym niebie, po tym jak wystrzelono kolejne cztery
rakiety Strieła. Jedna z nich sięgnęła celu. Nim miał moment by się nad tym
zastanowić, pośród trzasków przebił się kobiecy głos.
- Kowalski do cholery, Vasquez,
ktokolwiek, odpowiedzcie! Tu „Von Braun”!
Zdziwienie odebrało mu na chwilę
mowę.
- Tu Vasquez! Potrzebne wsparcie! –
Vash przejęła inicjatywę.
- Naprowadźcie mi ten pieprzony
czołg! – zawołała Arciniegas. Zaciskała dłoń w pięść nie mając pełnej wiedzy,
na temat tego co dzieje się w Kompleksie. Chwilę później matematyka statku
zestawiła połączenie z siecią walczących, nie miała jednak czasu patrzeć na
odczyt taktyczny, bo marines zdjęli namiar dalmierzem laserowym.
- Ognia! – zawołała, lecz Ehlert nie
czekał i wystrzelił Mavericka w tym samym momencie.
- Cholera – wyrwało się Triptree w
tym samym momencie. – Rój! Leci w ich stronę!
Dalmierz naprowadził rakietę wprost
w dolną część wieżyczki, po czymT-87 eksplodował gdy Maverick przebił jego
pancerz w najcieńszym miejscu i zniszczył gorną część korpusu. Wybuch ogłuszył
wszystkich walczących, a znajdujący się najbliżej zostali rzuceni podmuchem na
ziemię. Gdy Kowalski się otrząsnął i zaczął odzyskiwać słuch, natychmiast
skierował broń w stronę przeciwnika. Drugi czołg obrócił wieżyczkę i otworzył
ogień z działka obracając się powoli. Seria ciężkiego kalibru poszła od budynku
przez mur, wyjazd z tunelu, aż po murek za którym krył się Baumann i Gmurczyk.
O’Neill nie zdążył się schować i został trafiony. Kowalski wychylił się, by
zobaczyć jak Łowca stoi obok zabitego specnazowca, nieopodal strzelającego
czołgu, a kule wystrzeliwane przez żołnierzy znajdujących się na przedzie
pociągu zdają się go nie imać. Nagle spiął się jakby zobaczył kogoś posród dymu
i skoczył w tamtą stronę. Kowalski zakasłał, po czym się wreszcie otrząsnął.
- Vash, daj im namiar na pociąg! –
krzyknął. – „Von Braun” zdejmijcie największe źródło ciepła! Tam jest Beria!
- Że kto jest? – powtórzył Hagen,
który czuł się bezczynnie i mógł jedynie śledzić transmisję radiową.
- Nieważne, chcę kolejnego Mavericka
lub wiązkę – piekliła się Arciniegas.
- Wiązka będzie szybciej – sprawdził
Ehlert. – Pręt za 15 sekund.
- Strzelaj bez rozkazu!
- Rój osiągnął kompleks –
poinformowała Triptree.
- Kiedy Bellerofont będzie gotowy
wystrzel go i niech wali w niego rakietami – poleciła Aciniegas. – Cholera, daj
mi Kowalskiego – zaczęła go wzywać usiłując się przebić przez strzelaninę.
Ten jednak krył się właśnie za
murem, przez który T-87 ciął właśnie serią z działka. Jednocześnie po
załadowaniu działa strzelał w kierunku fioletowego zaburzenia przestrzeni. Mimo
ostrzału z działek pociągu i kolejnych rakiet eksplodujących po kontakcie z
istotami, Związek zdawał się tracić przewagę. Część stworów przedostała się
przez rosnący stos ciał i atakowała specnaz z boku, powtrzymywana przez
miotacze ognia. Działka strzelały coraz rzadziej, zaczynając się przegrzewać. Z
drugiej strony pociągu T-87 trzymał pod ogniem siły Sojuszu, a żołnierze
specnazu skupili się na próbie zastrzelenia pędzącego w ich stronę Łowcy. Ten
jednak był czystą szybkością i instynktem, straciwszy całkowicie zdolność
myślenia, a jego głowa pulsowała, po tym jak wskoczył na pociąg, w którym
znajdowała się ta, której oczy były niczym dwie gwiazdy, która mówiła i go
wzywała, lecz stracił resztki zdrowego rozsądku, gdy na niebie pojawiło się to
co nadeszło. Spadł wówczas z pociągu, nie będąc się w stanie podnieść, gdy
mijał go pancerny wagon, wskoczył na przejeżdżającą platformę. Nie miał pojęcia
co tu robi, na ułamki sekund wracał mu zmysł, gdy przypominał sobie, że był
kiedyś żołnierzem, po czym znowu o tym zapominał, pamiętając, że jest istotą z
zony, zrodzoną ponownie po swej śmierci dzięki istocie uwięzionej w srebrnym w
pociągu. Teraz znowu walczył, aż ujrzał twarz, która wydała mu się znajoma.
Popędził natychmiast w jej stronę owładnięty rządzą zabicia, widząc iż zza jego
pleców z pociągu wyjeżdża transporter opancerzony.
Sierow stał tyłem do niego, patrząc
jak BWP opuszcza wagon, gdy stojący obok niego snajper krzyknął ostrzegawczo.
Uniósł karabin SWD, ale w tym momencie jego głowę przeszył pocisk wystrzelony
przez Deveraux. Sierow zaklął i odwrócił się wyciągając pistolet, po czym
zaczął oddawać strzały w kierunku pędzącego w jego stronę stworzenia. Na celu
wziął je także specnaz, pakując w niego serię za serią Trafili go co najmniej
dwa razy, jednak nie spowolnił, gdy tamten skoczył w kierunku marszałka i
przewrócił go na ziemię. Sierow mimo swego wieku odtrącił go kopniakiem.
- To ty kurwo – powiedział ktoś, a
Sierow instynktownie odwrócił się w tamtą stronę i unosząc się oddał strzał.
Nie trafił w Gerbera, który właśnie wyczołgał się spod pociągu. Dotarł tu
uczepiony osi, czekał pośród strzelaniny i wybuchów planując przetrwać. Gdy
jednak usłyszał głos Sierowa, przed oczami stanęło mu wszystko co go spotkało,
przypomniał sobie płomienie, które zapewne spaliły tych, których uratował.
Tego, który sprawił, że ostatnia rzecz jaką uczynił, znajdując sposób na
ucieczkę z rąk Mroka, Berii, ocalając swych towarzyszy, straciła sens, a jego
towarzysze broni zginęli. Zaczął śmiać się i wycelował broń w marszałka
marszałka, a wówczas na cel wzięli go specnazowcy. Deveraux, zdołała wyrzucić
łuskę powodującą zacięcie jej broni, co uniemożliwiło jej zastrzelenie
marszałka, natychmiast wymierzyła i w tym momencie pociąg eksplodował. Była to
jej ostatnia kula i nie trafiła, a wszystko zniknęło w ogniu wybuchu, gdy
wiązka energetyczna z „Von Brauna” trafiła w silnik lokomotywy.
Wszyscy polecieli do tyłu, do
wejścia na peron. Łowca poderwał się i zawył. Sierowowi skończyły się kule, a
zorientowawszy się, że zamek odskoczył do tyłu
- Zwierz! – warknął. - Bladz,
szto eto? – zdziwił się głośno i w tym momencie Łowca rzucił się z nożem
wbijając mu go w brzuch. Zawył zwycięsko i wówczas został trafiony serią z
kałasznikowa. Upadł na ziemię, a Gerber rzucił na ziemię pusty AKMS i podnosząc
się sięgnął po SWD. Gdy Łowca padł u jego stóp uniósł broń i zaczął uderzać
kolbą w jego głowę. Wyprowadził kilka mocnych ciosów, po czym przerwał
spoglądając na rozbitą czaszkę Łowcy i zaczął się śmiać. I wówczas został
trafiony serią pocisków w plecy.
Zdziwiony odwrócił się pośród bitwy,
dymu i płomieni, huku wystrzałów, by ujrzeć Norberciaka, Dżygita i Krywaszewą,
która stała z dymiącym karabinem. Potem karabin unieśli dwaj pozostali i
pociągnęli za spust. Dotychczas trzymali się z tyłu, nie poszli w bój za
Dowgiłłą, w przeciwieństwie do reszty towarzyszy.
Gerber osunął się i poczuł w ustach
krew. Spoglądał na tamtych ze zdziwieniem.
- Miałeś rację, Maksym – powiedział
Norberciak. – Przetrwamy.
- Ale bez ciebie – dodała
Krywaszewa.
- Bo ty byś zabił nas – dokończył
Dżygit, a dym przesłonił kolejne strzały, które zabiły Gerbera. Cała trójka
odwróciła się i pobiegła w dół, na peron.
W tym czasie Dev nic nie widziała i
zaklęła, gdy znowu posypał się na nią gruz, a gdy przetarła oczy ujrzała jak
niebo robi się czerwone. Przez trzaski przebił się głos Arciniegas.
- Spieprzajcie stamtąd Kowalski, ta
czerwień jest zabójcza! Oznaczyliśmy wam bezpieczną pozycję, nie zdołamy was
ochronić tu gdzie jesteście!
Coś było w jej głosie, że nie pytał.
Rzut oka na pozycjometr sprawił, że zaczął kląć. Prawie dwie mile od zabudowań.
Podniósł wzrok, lecz pośród płomieniu specnaz był w rozsypce. T-87 eksplozja
przewróciła na prawą stronę pociągu i spadł z platformy. Wydawało mu się, że
ulicą w oddali odjeżdża BWP, lecz pośród dymu nie mógł tego dostrzec. Dowgiłło strzelał
w stronę Kolektywu.
- Wypieprzamy – wrzasnął do niego
Kowalski, widząc co dzieje się po lewej stronie, gdzie wylewała się właśnie
fala stworów Kolektywu. Specnaz praktycznie nie istniał, na drugi szereg
wywrócił się czołg, a pierwszy pozbawiony wsparcia pociągu i ostrzału
rakietowego strzelał rachitycznie nie mając dokąd się cofnąć. Wówczas na
fioletowe światło spadł rój czerwonych świateł, a wszystko zlało się w jednym
wielkim chaosie. Kowalski nie patrzył co było dalej. – Wszyscy na punkt! –
rozkazał i wyskoczył zza muru.
Deveraux z wysiłkiem podniosła się i
usiłowała biec, lecz zatrzymała się przy Dowgille ciężko dysząc, oparta o swój
karabin. Spojrzała na niego i rzuciła go na ziemię, a wówczas tamten sięgnął po
leżący obok SWD i podał jej. Pokiwała głową, popatrzyła na ciało Łowcy i miała
już ruszyć dalej, gdy jej uwagę zwróciło coś błyszczącego. Pochyliła się i
podniosła czerwony od krwi nabój, znajdujący się pośród skrwawionego ciała,
sama nie do końca pewna co czyni. Wówczas chwycił ją Malarkey i dzięki swym
serwomotorom przemieszczał się za pozostałymi.
Kowalski biegł i obejrzał się i
spojrzał wprost w czerwone piekło, które zdawało pochłaniać się wszystko,
włącznie z pociągiem i zabudowaniami.
- Nie zdążą – zawyrokowała
zatroskana Triptree. – Rój skupia się w tym zaburzeniu, ale zaczyna podążać za
nimi.
- Wal w to skupienie – poleciła
Arciniegas. – Gdy tylko będzie czym.
Na Nieskończoną Armię spadło
niepojęte i niezrozumiałe. W chwili gdy rozlewała się ona na nierzeczywistość,
a Wu Shu Zhan rozwijał eszelony, na przejście uderzyła siła, która zaczęła
dokonywać destrukcji jego oddziałów. Była ona niezwykle skuteczna i
niepowstrzymana, poprzez kolektywną jaźń czuł jak rozpadają się wiązania i
umysły, przestając istnieć, dekomponowane i zmieniane, stając się podstawą
budulca nieistniejącego przeciwnika. Nie miał ciała i materii, był tylko
niewidoczną siłą, światłami, których liczba zwiększała się z każdą kolejną
dekompozycją.
- Masa przyrasta – poinformował
Everett Arciniegas, która wreszcie odebrała telefon. – Rój zwiększa swą
objętość.
- Jest go więcej?
- Powiedziałbym, że tłumaczy to
dlaczego wokół mamy martwy obszar – odparł. – Wygląda na to, że przekształca
materię, zarówno ożywioną i nieożywioną by zwiększać swą ilość.
- Chce mi pan powiedzieć, że pożera
wszystko na swej drodze?
Kompleks powstał i rozmnażał się
niszcząc Nieskończoną Armię, a Zhan zorientował się już, że im więcej wojsk
posyła z Niebiańskiej Świątyni, tym silniejszy staje się przeciwnik. Sięgnął do
zasobu Mandarynów, lecz ci nie znajdowali odpowiedzi, nie natrafili bowiem
nigdy wcześniej na takiego wroga. W zasobie pamięciowym przodków, również nie
było informacji o bytach, które napotkano by wędrując poprzez krainy
nierzeczywistości, nim przodkowie dotarli do Niebiańskiej Świątyni, gdzie stali
się Nacją. Widząc, iż wróg zaczyna przechodzić przez Bramę, nagle zorientował
się, że po raz pierwszy w dziejach ich macierzysta kraina została zagrożona.
Spowodowało to uruchomienie planów awaryjnych. Lecz gdy mandaryni usiłowali
otworzyć przejścia do innych zmapowanych poziomów nierzeczywistości, by
ewakuować zasoby, ze zdumieniem stwierdzono, że nie jest to możliwe, zupełnie
jak gdyby te poziomy nie istniały. Niestniejący wróg dotarł w tymczasie na przedpole
Świątyni. Jednocześnie zdekomponował już desant w Kompleksie, pożerał leżące
wszędzie ciała, sięgając po zabitych specnazowców, drogę z czerwonej kostki,
pociąg i okoliczne budowle, gdy pole chroniące go przez lata przestało działać.
Wówczas nadleciał Bellerofont wystrzelony z pokładu „Von Brauna” i odpalił dwie
rakiety Sidewinder, które uderzyły wprost w otwarte przejście.
Eksplozja rakiet przeznaczonych do
zwalczania celów powietrznych wywołała skutki przekraczające skalę zniszczenia
powodowaną przez pociski konwencjonalne. Everett ujrzał na swych odczytach jak
teoretyczna fizyka staje się praktyką, gdy rozchwiane kwantowo pociski spotkały
się z inną fizyką. Struktura czasoprzestrzeni całkowicie się załamała, gdy
doszło do implozji, a fala zniszczenia pomknęła przez połączone rzeczywistości
wpadając do Niebiańskiej Rzeczywistości i niszcząc wszystko na swej drodze.
Kollaps był całkowity, a przejście zapadło się eksplodując siłą zbliżoną do
eksplozji jądrowej, a od epicentrum rozeszła się potężna fala zniszczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz