wtorek, 11 lipca 2023

Ciemna Symetria: Stacja Warszawa Zachodnia (VI)

 

Mieli jedynie miejscową łączność, którą Grieve sprawdził przed wejściem do tunelu. Wszystko posypało się szybciej niż powinno, byli bezbronni w stosunku do Światły i ten zapewne to już wiedział. Jedynie broń marines działała i nie sposób było dociec dlaczego. Pomyślał, że szaleństwem było wkraczać pod ziemię z garstką żołnierzy, lecz nie miał wyjścia, mimo iż był na taktycznie przegranej pozycji.

- Majorze Schaeffer, zostaje pan z piątką ludzi i wspiera Mallory – polecił. – Utrzymujemy łączność ze Stackmanem. Ethan, za mną! – widząc, iż jego oficerowie chcą coś powiedzieć, uniósł rękę. Płonął w nim gniew. Ruszył tak szybko, ze chwilę trwało, nim rozpoznanie znalazło się przed nim. Dwudziestu marines. Tylu wiódł pod ziemię, co mogło być niewystarczające.

Po zejściu do tunelu rozległ się trzask repeaterów, im dalej w głąb stacji kroczył tym bardziej coś mu się nie podobało. Za dużo kręciło się tu ludzi z karabinami, uznał. Strach i apatia widoczna w twarzach ludzi pozbawionych czarnych oczu teraz sprawiały, iż wzrastała w nich furia, gdy tylko na myśl przychodził mu Światło. Nigdzie nie dostrzegał cieni.

- Ethan. Poślij patrol przodem na Stację Chałubińskiego, tylko rozpoznanie, chyba że dojdzie do wrogiego kontaktu – polecił. Porucznik wykonał rozkaz. W słuchawce znowu zatrzeszczało.

- Marine jeden, sytuacja ulega zmianie – usłyszał Schaeffera.- Robi się jaśniej.

- Co się robi? – niezrozumiał.

- Ciemność się przemieszcza – tamten jakby nie wiedział co powiedzieć. – Ciemność się rusza. Oddala się od nas, w głąb ruin. W stronę centrum miasta. Jakby wstawał dzień.

Grieve przez chwilę się zastanawiał. Cholera, że też nie ma matematyki. Gdyby działała poprosiłby o nałożenie ruchu na mapę metra. To musiało coś oznaczać.

- Przyjąłem – powiedział i rozejrzał się.

- Mamy łączność z Rowickim – usłyszał. Na pozycjometrze wciąż nie było odczytu lokalizacji.

- Gdzie pan do cholery jest? – warknął Grieve. Głos tamtego był beznamiętny.

- Zbliżam się do Stacji Dworzec Główny.

- Zdaje pan sobie sprawę, że zakłócenie sieci bojowej w trakcie działań wojennych nie jest sabotażem? - natarł Grieve. - Nazwijmy rzecz po imieniu, to zdrada.

- To ciężkie słowo – padło w odpowiedzi. - Po prostu wyłączyłem na kwadrans przekaźnik, aby rozwiązać pana dylemat generale.

- Raczej zrealizować politykę własnego rządu – warknął Grieve.

- Proszę nazywać to jak pan chce – głos Rowickiego trzeszczał. Skurwiel był gdzieś niedaleko, w którymś z bocznych tuneli. - Dzięki temu ma pan czyste ręce. Nie wnikam z jakiego powodu nie chciał pan użyć ładunku nuklearnego…

- … ten skurwysyn Beria uzbroił rakiety – przerwał mu Grieve. - Jeżeli spróbujemy go zaatakować naciśnie guzik. Odpali wszystkie. Nie wiem czy tym razem Londyn przetrwa, wraz z nim przepadnie zdaje się większa część waszego narodu?

- Pokładam wiarę w możliwości obronne Sojuszu – odpowiedział po dłuższej chwili Rowicki. - I uważam, że warto spróbować. Za cenę pokonania Berii, całego Związku i wyzwolenia Polski? Jestem ją gotów zapłacić.

- Cholerny durniu, padła sieć w całym Sojuszu – Grieve mówił podniesionym głosem. - Nie powstrzymamy go.

- Nawet jeśli to prawda, tym bardziej mamy obowiązek to uczynić – powiedział po chwili Rowicki. - W ten sposób się zemścimy.

Nie wierzy mi, myśli że go okłamuję, aby oddał bombę, pomyślał Grieve. Nie mam pojęcia czy wciąż lecą po nas drony, ale jeśli mu to powiem, a on to kupi, postanowi popełnić tu samobójstwo i zabrać ze sobą Berię.

- Nazwałem rzecz po imieniu – rzekł wreszcie. - Bo wyłączenie przekaźnika na kwadrans, aby pozostać dlań niewidocznym to jedno. Ale namówienie wroga do ataku w tym samym momencie, to co innego.

- Nie wiem o czym pan mówi, generale – Rowicki wydawał się urażony.

- Na pozycje 82 uderzyły tutejsze potwory – Grieve wciąż płonął gniewem. - Dokładnie w chwili gdy posyłaliście marines z tuneli, by przemycić swą bombę. Proszę nie zaprzeczać, że wasz przyjaciel Światło nie miał z tym nic wspólnego. Miał odwrócić naszą uwagę i zrobił to.

- Generale – w głosie Rowickiego zabrzmiała niepewna nuta. – Nic takiego nie miało miejsca. Owszem, rozmawiałem z nim, porozumiałem się co do kwestii przeniesienia bomby i poinformowałem go, że ją dostarczę, a on miał zapewnić transport mający dostarczyć ją do celu, ale…

- Generale – Grieve ochłonął i nagle poczuł niepokojące ukłucie. - O czym dokładnie rozmawialiście ze Światłą?

- Zaproponował, że jeśli dostarczymy bombę, pomoże nam skierować ją do celu. To, co uczyniłem była wyłącznie moją decyzją. Dotarliśmy już z bombą do tej centralnej stacji gdzie miałem się z nim spotkać. Pan nie wie ile to dla nas znaczy, on to rozumie i mówi o Polsce…

- Mallory została zaatakowana przez stwory, które pojawiły się znikąd – poinformował Grieve. - Coś to panu mówi? Jak dla mnie to podpis. Nawet jeśli będzie twierdził, że jest inaczej. Twierdzi pan, że o tym nie wiedział?

- Nie – Rowicki wyraźnie się nad czymś zastanawiał. Grieve był szybszy.

- Generale, niezależnie od tego co uczynimy dalej, od tej chwili proszę traktować jednostki Konwentu jako wrogie i… - wówczas sobie przypomniał. - Macie Enfieldy?

- Tak.

- Cholera, proszę natychmiast się wycofać, one mogą być nieskuteczne przeciw… - wówczas usłyszał trzask przerywanej łączności. Gdy usiłował ponownie wywołać Rowickiego, odpowiedziała mu cisza.

Stacja Zwycięstwa >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz