sobota, 8 lipca 2023

Ciemna Symetria: Fort Alamo (X)

Grieve miał jedynie ułamki sekund, by opanować sytuację, która wyrwała się całkowicie spod kontroli i galopowała właśnie wprost w kierunku niezwykle głębokiej przepaści. Wiedział jedynie, że decyzje muszą być niezwykle szybkie.

- To nie jest jedynie zwykła utrata łączności? - zapytał.

- Nie, wciąż mamy potwierdzenie z urządzeń – żołnierz gwałtownie wciskał wystające klawisze. - Nie działa jedynie matematyka… jesteśmy połączeni, ale nie ma tam sieci! - jego głos oscylował na granicy nie zrozumienia i paniki. Grieve uświadamiał sobie właśnie implikacje tego faktu, z rakietami międzykontynentalnymi w wyrzutniach, bateriami rakiet Patriot, którym nie będzie jak wyliczyć celu i robiło mu się coraz bardziej zimno.

- Uruchom sieć ponownie polecił – przynajmniej w ich wypadku matematyka mogła procesować się o eniaka grupy ekspedycyjnej. Pomyślał przelotnie, że statki NASW także są autonomicznie, choć szlag trafi całą koordynację, zapewne AFCOM i inne sztaby także mają własne eniaki, stracą tylko możliwość procesowania całości, problemem będą wszystkie rozproszone na świecie siły naziemne. Każdy będzie musiał radzić sobie sam, ale cholera, przecież ktoś na pewno przewidział taką awarię, obciążenie pieprzonej sieci stało się zbyt duże… lub sabotaż, uświadomił sobie nagle, przypominając, iż Rowicki odciął go na klastrze, zawieszając część sieci, by nie widział co robi. Pieprzony skurwysyn z własną gierką, o której całkowicie zapomniał. Cholera, że też wzięli tu Polaków.I cholera, że też posłał go do tuneli, gdzie byli inni Polacy i Światło, który mieszał mu w głowie. - Czy artyleria jest bezpieczna?

- Reorientuję moich ludzi – Stackman oderwał się od nadawania. - Na razie brak kontaktu wizualnego z możliwym przeciwnikiem. Mają dobrą widoczność, na ich pozycjach jest dzień.

Zapomniałem, że tkwimy w jakimś bąblu ciemności, pomyślał Grieve, gdy wnętrze bunkra rozjarzało się powoli światłem monitorów. Nie ma czasu by czekać, stwierdził.

- Generale, wie pan co robić – powiedział. - Dowództwo sił naziemnych należy do Pana, proszę działać zgodnie z planem, w razie problemów wedle uznania, jeśli stracimy łączność.

- Gdzie pan idzie? - rzucił Stackman spoglądając na migoczące monochromatycznie monitory.

- Odebrać skurwielowi Rowickiemu dowództwo pod ziemią – odparł Grieve, szukając swej maski, przygotowując się do wyjścia.

- On może mieć rację – uprzedził nieoczekiwanie Stackman. - Nie mamy sieci, więc choć odpowiemy kontratakiem na ich uderzenie… nie zdołamy powstrzymać większości rakiet. Pozbycie się Berii może być aktem naszej…

- … kurwa, desperacji – warknął Grieve, po czym uspokoił się. - Wiem o tym, co nie zmienia faktu, iż w tunelach mam zbuntowanego generała i jego spadochroniarzy, którzy bawią się półkilotonową bombę! - opuścił bunkier otwierając z wysiłkiem ciężkie drzwi, nie czekając aż uczynią do dwaj marines stanowiący jego eskortę.

Choć na zewnątrz widoczność nadal równała się zeru, pośród pyłu i ciemności nadal działała łączność. Nie zdążył jeszcze na dobre wsiąść do humvee, gdy w jego słuchawce odezwał się ponownie Stackman.

- Rowicki nadal nie odpowiada – poinformował, po czym zaczął formalnie. - Generale, skoro on złamał rozkazy, czuję się w obowiązku poinformować, że jego ludzie…

- … wiem – odparł Grieve. - Ale mam tam też marines. Udało się połączyć już z Ethanem?

- Nie, odcięli nam…

- Przeciwnik rusza w naszym kierunku, nie mam sieci – na alarmowej częstotliwości przerwał im głos Mallory. Automatyczne stanowiska działek nie uruchomią się dopóki matematyka nie przeprocesuje się na nowo. Cholera, kto wpadł na pomysł, by wspierać obliczenia eniakami w centrach dowodzenia? Powinny być kompletnie automicznie, jak w przypadku NASW, tak jak robiła to pierwotna grupa desantowa. Na wyciągnięcie wniosków przyjdzie czas później.

- Jest zgoda – polecił krótko Grieve. - Za wszelką cenę utrzymać wejście do tunelu – później przyjdzie czas by się zastanowić, w co grają Światło i Rowicki. Ale odpowiedź nasuwała mu się tylko jedna. W pieprzoną Wolną Polskę.

Humvee podskoczył na wybojach, a ciemność przed nim rozświetliły błyski salw z karabinów. Spojrzał na pozycjometr, który zdołał wreszcie uruchomić się ponownie. Brytyjczycy stawiali czoła wrogowi, który przewyższał ich kilkukrtonie swą liczbą, lecz nie miał karabinów. Do tego postawił na frontalną szarżę, wynik mógł być tylko jeden. Grieve spoglądał na przesuwające się figury, przypominając  sobie taktykę stosowaną przez miejscowe wojsko, dochodząc do wniosku, że ma ona niezwykle wiele sensu. Niewielkie oddziały zaczepne, rozdzielające hordę na mniejsze części, wciągające je w zasadzkę, gdzie dosięgał je skupiony ostrzał. Pozwalało to uniknąć przegrzania luf i dawało chwilę wypoczynku ludziom, które stanowiły zagrożenie obrony przed frontalnym atakiem.

Coś jednak było nie tak. Przeciwnik zdawał się nie zwalniać, ani nie zatrzymywać. Przemieszczał się w kierunku pozycji 82, a linia wyznaczona przez czujnik zbliżeniowe była coraz bliżej.

- Wróg jest odporny na naszą amunicję, sir! - zameldowała Mallory. - Odbija się od jego skóry! Użyjemy granatów!

Grieve odruchowo zacisnął pięść. Eksplozje nie zatrzymają wszystkich, dojdzie do walki w zwarciu. Potem…

- Jesteśmy na pozycji, gotowi do udzielenia wsparcia – rozległ się w słuchawce znajomy głos. Grieve poczuł ulgę, po czym dotarła do niego fala niezrozumienia. Humvee pokonał na szczęście już ostatnie metry, zbliżając się do wejścia do tunelu.

- Strzelać – polecił. Na wyjaśnienia przyjdzie czas później.

Pojazd znowu podskoczył na wybojach, mimo sprężynowanego zawieszenia dało się to dość wyraźnie odczuć. Kierowca wyhamował tuż przed niewielkim wzniesieniem, a Grieve natychmiast otworzył drzwi, jednocześnie z tyłu wyskoczyła jego eskorta. Maski ograniczały widoczność jeszcze bardziej, choć bez byłoby jeszcze gorzej. Pośród pyłu generał dostrzegł na wzniesieniu rozbłyski w ciemności gdy ogień otworzył pluton hardimanów, rozstawiający się właśnie na pozycji. Grieve wbiegł na niewielki pagórek, tworzony przez gruzy i cegły, obejmując wzrokiem otoczenie.

Od strony ruin na zachodzie nadciągały stwory rodem z koszmarów, przypominające olbrzymie insekty, poruszające się szybko na pajęczych nogach. Od okopanych spadochroniarzy dzieliła je jeszcze co najmniej jedna dziesiąta mili, lecz szybko skracały ten dystans. Brytyjczycy wyrzucali właśnie granaty, część z nich próbowala jeszcze strzelać, lecz pośród snopu iskier kule rykoszetowały od segmentów istot, które musiały być mocno opancerzone. Mimo to kilkanaście udało się zabić, trasę ataku stworów znaczył szlak złożony z ciał, leżących pośród gruzowiska. Najwyraźniej dokonali tego snajperzy, bowiem co chwilę zmierzch przecinała smuga światła, znacząca pośród pyłu tor lotu pocisku. Atakujący minęli już linię automatycznych karabinków, które milczały nie współpracując z czujnikami ruchu. Sieć nadal nie odzyskała pełnej korelacji.

Sytuację zmieniło jednak przybycie marines. Choć w porównaniu z kilkudziesięcioma spadochroniarzami osłaniającymi zachodnią flankę była ich ledwie garstka, ich kule zaczęły siać spustoszenie wśród wroga. Kilkunastu marines skróciło dystans i ze wzniesień pokryło przeciwnika gradem pocisków, a pierwszy szereg atakującej fali nagle się załamał i upadł. Gdy kolejna linia stworów zwolniła potykając się o truchło, natknęła się na zmasowany ogień ciężkich działek z kilku hardimanów, dosłownie rozrywających je na strzępy. Dzieła zniszczenia dopełnili snajperzy ściągnięci przez Mallory z pozostałych stanowisk obronnych, rozlokowanych wokół wejścia do tunelu, którzy zajęli pozycję pozwalającą im na dosięgnięcie przeciwnika i razili z zabójczą precyzją. Chwilę później eksplodować zaczęły granaty. Atak się załamał, lecz stwory wciąż usiłowały się przebić, żaden z nich nie próbował się cofać. Grieve sprawdził pozycjometr, bowiem wszystko to wyraźnie mu się nie spodobało, pojedynczy atak wydawał mu się kompletnie bez sensu, nawet jeśli uderzyło nań tyle stworów. Światło uprzedzał, że nie kontroluje wszystkich, ale wszystko to bardzo mu się nie podobało. Poczekał aż strzały staną się pojedyncze i ruszył w kierunku stanowiska Mallory. Ze zdumieniem stwierdził, że zdjęła hełm, a głowę przykryła beretem, choć w połączeniu z maską wyglądała niezbyt mądrze. Nie zamierzał jednak zwracać na takie szczegóły uwagi.

- Doskonała robota, Mallory – powiedział. Chętnie podniósłby głos, lecz maska mu w tym przekazała. - Proszę przekazać ludziom wyrazy uznania, od głównodowodzącego.

- Dziękuję, sir – odparła. - Te pieprzone karabiny nie działają – pokazała trzymaną broń. - Podobno nasza amunicja…

- Wiem – przerwał jej Grieve unosząc rękę. Kolejny problem, do tego palący. I do tego nie do końca zrozumiały. Pociski tamtych też nie zadziałały, uświadomił sobie, choć miały ten sam kaliber. Chyba straciliśmy właśnie przewagę, jak to było w tych broszurach, że te istoty się uodparniają?

- Dziękuję za uratowanie dupy, poruczniku – Mallory zwróciła się do nowo przybyłego.

- Od tego są marines – skwitował Ethan, stając obok.

- Co tu robicie? - natarł na niego Grieve.

- Zgodnie z rozkazem wzmocniliśmy wejście do tunelu, sir – odparł zaskoczony porucznik.

- Niech zgadnę, przekazanym przez generała Rowickiego?

- Kiedy padła sieć posłał nas na górę, polecając wzmocnić obronę wejścia i nawiązać łączność– powiedział niepewnie Ethan. - Powiedział, że przyczółek w tunelu zdołają utrzymać sami, a jeśli okaże się, że brak sieci nie jest wstępem do ataku…

- Ten atak to nie przypadek – Grieve myślał głośno. - To miało jedynie odwrócić naszą uwagę. Spadochroniarze zostali sami w tunelu? - zaklął. Mallory i Ethan spoglądali nań nierozumiejącym wzrokiem. Nic nie dzieje się przypadkiem, Rowicki współdziała ze Światłą, żeby zająć nas rzucił tu niewielką ilość tych potworów, a jednocześnie Rowicki pozbył się z tuneli pozostałych. Zneutralizowali nas sprawnie i bez rozlewu krwi. - Gdzie Rassmusen?

- Został z…

- Ethan, rozpoznanie w kierunku wejścia do tunelu – polecił Grieve, przechodząc do kolejnego punktu. - Sprawdzić czy nie został zawalony. Możliwość napotkania wroga.

- Tak, sir – Ethan najwyraźniej przeszedł do porządku dziennego nad faktem, iż w metrze pozostali przecież spadochroniarze, podczas gdy Grieve zastanawiał się do czego zdolny będzie Rowicki. Nie sądził, żeby doszło do otwartej konfrontacji, z drugiej strony pozwolił na atak na swych towarzyszy broni.

- Sir, mamy problem – przypomniała Mallory. - Skoro nasza broń nie działa na te stwory, to cienie…

- Wiem – mruknął Grieve, jednocześnie spoglądając na Ethana, który nie zdążył jeszcze wydać rozkazów.

- M16 jakoś zadziały. A to ta sama amunicja – zauważył tamten. - Podobnie wasi snajperzy…

- Większa prędkość pocisku – odparła Mallory. - Tangosi używają karabinów ze zmienną prędkością, przebija to te stwory, ale z tego co mówiła grupa desantowa cienie…

Założyliśmy, że nasza amunicja działa. Zadziałała przecież zarówno na Marsie jak i tutaj, myślał gwałtownie Grieve. Jaka jest różnica? Przecież ludzie Kowalskiego i SBS nie mieli problemów… Dlaczego ma je 82, a nie mają ich marines? Dlaczego taka sama amunicja nie zadziałała tamtym?

- Mallory, przekażcie generałowi Stackmanowi jaka jest sytuacja – powiedział. - Uprzedźcie wszystkich, że może wystąpić problem. Ja idę do tuneli – zastanowił się przez chwilę. - SBS używa tak samo jak wy Enfeldów, prawda?

- Tak samo jak wszyscy amunicji kaliber .223, sir – potwierdziła Mallory. - Myśli pan, że problem jest w karabinach?

- Myślę, że problem może mieć generał Rowicki – powiedział Grieve, po czym nagle się ocknął. - Ruszamy, Ethan. Czy Kowalski nawiązał kontakt?

- Nie wrócił przed naszym opuszczeniem stacji, sir – powiedział porucznik marines.

- Ilu wziął ludzi?

- Cały swój oddział.

Sprytne, pomyślał Grieve. Ten sam oddział, który rozwiązałem. Ale nie był w stanie zirytować się z tego powodu. Musiał nawiązać z nim niezwłocznie łączność i uprzedzić, że wraz ze swoją grupą ośmiu marines stoi na drodze setki spadochroniarzy i armii generała Mroka, a jedynym wyjściem jest usunięcie się im z drogi.

Podziemna Warszawa >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz