niedziela, 23 lipca 2023

Ciemna Symetria: Podziemna Warszawa (XVII)

 

Ostatnia bateria praktycznie padła, łączność z Grievem została zerwana, a oni rzucili ostatnie granaty, co jednak nie powtrzymało ostrzału specnazu. Dowgiłło miał do dyspozycji już tylko dwóch żołnierzy, Poŝepnego i Czapską, z marines Kowalskiemu pozostali Evergreen, Baumann, Vasquez, Deveraux i Weyland a wraz z nimi dwaj spadochroniarze Wierzbowski i Mauer. Jackson nie żył, podobnie Di Stefano, którego szczęście najwyraźniej zużyło się gdy trafiono go poprzednio w kamizelkę. Amunicja była na wyczerpaniu, a rykoszetujące na barierze pociski skutecznie przesłoniły widok i możliwość oddawania strzałów z karabinu snajperskiego. Wówczas jednak cud się wydarzył bo na dole rozległa się eksplozja, a gdy Kowalski się wychylił ujrzał jak z tunelu od strony Chałubińskiego w kierunku oddziału specnazu wystrzeliwane są pociski rakietowe. Zaskoczonym opancerzonym żołnierzom przeciwnika zadały spore straty, choć zaczęli błyskawicznie odpowiadać ogniem na atak z flanki. Tunelem na stację wkraczali marines w hardimanach. Przemieszczali się w parach po dwóch, gdy jeden się zatrzymywał i otwierał ogień z działka, drugi się przemieszczał. Pod ich osłoną podążała para spadochroniarzy, prowadząca ostrzał.

- Hell yeah! – zawołał Baumann.

- Kontrola, zgłoś – usłyszał w słuchawce głos Sokolińskiego.

- Jesteśmy na górze – odpowiedział natychmiast. – Brak amunicji i zaopatrzenia, mamy pojazd i możliwość ruszenia za Berią i Światłą! – popatrzył na platformę, której silnik spalinowy wciąż działał. Gdy specnaz przestał ich ostrzeliwać Dev miała możliwość wycelowania i strzelała zza osłony w dół, podczas gdy oddział pod jego dowództwem przechodził z pozycji leżącej, w której spędzili ostatnie pół minuty, do siedzącej.

- Przejmujemy – zawołał Sokoliński, po czym po chwili dodał: - Cholera!

Najwyraźniej specnaz nie zamierzał im na to pozwolić, bowiem ogień otwarto z dwóch ciężkich działek, jakie rozstawiono na wiadukcie prowadzącym na estakadę, co skutecznie powstrzymał atak marines, którzy musieli szukać schronienia za osłonami, gdy kilku z nich zostało trafionych. Uniemożliwiło także ich przemieszczanie się w kierunku drugiej estakady. Gdy Kowalski sprawdził ponownie sytuację na dole dostrzegł około dwudziestu żołnierzy Sojuszu z obu formacji przegrupowujących się i kryjących za kolumnami i krawędzią peronu. Jeden z marines odpalił pocisk rakietowy, a gdy nastąpił wybuch jeden z karabinów umilkł. Opancerzeni specnazowcy jednak nie rezygonowali.

- Stan amunicji – rzucił Kowalski.

Było gorzej niż podejrzewał. Pozostało mu pół magazynka i kilka naboi, podobnie jego ludziom. Dev pokazała dwukrotnie rękę z wysuniętymi palcami. Dzięwięć strzałów ze snajperki. Po chwili rozległ się kolejny strzał. Osiem. Pozostało tylko czekać, aż na górę dotrze Sokoliński i oddać mu platformę. Nagle poczuł się bardzo zmęczony. Spojrzał na galerię, gdzie wejścia do pomieszczeń strzegli mieszkańcy Warszawy uzbrojeni w kałasznikowy. Choć najwyraźniej tutaj ich droga dobiegła końca i nie mieli szansy poprowadzić ich dalej. Co gorsza nie miał pojęcia czym ich obronią, gdy nadciągnie Kolektyw, który był gdzieś w tunelach na północ od nich, ani jak powstrzymają dalsze ataki specnazu i Związku, który jak podejrzewał wkrótce przybędzie ze wsparciem od wschodu.

Ten jednak niespodziewanie uderzył od Zachodu. Ostrzał był zaskoczeniem, a gdy z tunelu od strony Chałubińskiego śmignęły ogniste pociski, kilku spadochroniarzy zostało trafionych. Marines w hardimanach natychmiast odpowiedzieli ogniem, nagły atak zmusił jednak ich do zmiany pozycji i skrycia się za osłonami poniżej estakady i wzdłuż dolnego peronu. Teraz toczyli walkę na dwa fronty.

- Szlag! – rozległ się głos Sokolińskiego. – Skąd oni się kurwa wzięli?

- Przebili się przez Chałubińskiego – zatrzeszczał Ethan.

- To nie ma znaczenia. Nie dotrzemy do was, Ted - trzeszczał Sokoliński. – A tak chciałem dorwać tego skurwysyna za to co zrobił naszym! Ruszajcie za nimi, osłonimy was!

- Nie mam amunicji! – zawołał w kanonadzie Kowalski. Łączność trzeszczała, choć działała wyłącznie na krótki dystans.

- Czekajcie – odezwał się Ethan. – Na nasz sygnał dajcie nam osłonę!

Kowalski kiwnął głową, pokazując znaki żołnierzom Sojuszu, którzy słyszeli wymianę rozkazów w pozycjometrze. Wszyscy zajęli pozycję przy barierze, prócz Weylanda, któremu dał znać, aby sprawdził stan platformy. Ten uczynił to niezbyt chętnie, ale Kowalski nie zamierzał się tym teraz przejmować. Pokazał na migi Dowgille co zamierzają uczynić, a ten kiwnął głową. Zdawało mu się, że nie jest zbyt zadowolony z tego co się dzieje, a dopiero po chwili dotarło do niego, że walczy przeciw swoim. Czy też raczej tamci walczyli. Szlag. Nie dziwił mu się, nawet walka o miasto miała swoje granice, a taką był na pewno fakt, że stanął na wprost Związku.

- Teraz – zawołał Ethan, a wszyscy otworzyli ogień z górnego poziomu, ignorowani od dłuższego czasu przez specnazowców. Ktoś strasznie przy tym krzyczał i Kowalski zorientował się, że to Baumann strzelający z karabinu martwego Di Stefano, w bojowym szale serią pruł do specnazowców, ignorując fakt, iż pociski rykoszetują od ich pancerzy. Zmiana ostrzału pozwoliła hardimanom na dole zmienić cele i odpalić dwie rakiety w kierunku tunelu na Chałubińskiego. Kowalski oddając pojedyncze strzały pomyślał, że chyba ktoś ich chroni, skoro specnaz nie odpowiedział jeszcze przy użyciu rakiet i granatów, być może już ich nie mając.

Korzystając z osłony na dolnym poziomie dwóch marines w hardimanach przemieściło się na drugą stronę dworca, w kierunku tunelu na Nowy Świat. Nieśli ze sobą cztery plecaki zabrane pozostałym żołnierzom, za nimi podążało jeszcze dwóch marines i dwaj spadochroniarze. Pozostałe siły Sojuszu skupiły się na ataku na tunel od strony Chałubińskiego, najwyraźniej chcąc zabezpieczyć sobie flankę i otworzyć drogę odwrotu.

W momencie gdy Kowalski zorientował się, że nie ma już czym strzelać, w estakadę zaczęły padać pierwsze strzały specnazowców. Wówczas jednak ogień na ich pozycje ponownie otworzyła grupa na dole uszczuplona o sześciu żołnierzy. Kowalski zorientował się już co będzie dalej.

- Na drezynę! – polecił. – Weyland, ruszamy!

W tym momencie ujrzał kątem oka jak na górnym poziomie lądują dwaj marines w hardimanach, trzymający plecaki z amunicją. W tunelach znalazła się wreszcie możliwość użycia odrzutu, który pozwalał hardimanom na wykonanie skoku, który wykorzystali lądując na wiadukcie, którym wjechała tu ich drezyna. Natychmiast pobiegli w stronę ruszającej platformy, przy której dźwigniach sterujących klęczała Vasquez i wskoczyli na nią, rzucając plecaki.

- Ładować baterie i magazynki! – krzyknął Kowalski, biegnąc w stronę platformy. Za nim ruszał Dowgiłło.

- Ja pieer… - rozległ się znajomy głos. Gmurczyk i jeszcze jeden spadochroniarz wylądowali właśnie na estakadzie, trzymając się pancerzy dwóch następnych hardimanów. Wszyscy natychmiast pobiegli w stronę platformy. Kowalski dołączył, a drezyna rozpędzała się z głośnym hałasem silnika, pozostawiając za sobą spaliny, na co walczący na dole zdawali się nie zwracać uwagi, a hałas ginął w kakofonii strzałów. Obok Kowalskiego przebiegł Dowgiłło, który wraz ze swymi żołnierzami wskoczył na platformę. Kowalskiemu rękę podał Gmurczyk, a on obejrzał się, by zobaczyć, czy nikt nie pozostał. Na estakadzie był Weyland, który im pomachał.

- Weyland, co robisz? – zawołał Kowalski. Ten jednak już się odwrócił i poszedł w kierunku galerii, gdzie znajdowała się Anuszka i inne dzieci. Kowalski chciał coś powiedzieć, lecz zrezygnował. Tamten dokonał wyboru. Rozejrzał się i ze zdumieniem zobaczył, że od strony Nowego Światu tunelem wpływa skłębiona woda, rozlewając się powoli po stacji.

Platforma przejeżdżała właśnie przez estakadę w kierunku tunelu i po prawej stronie ich oczom ukazało się kilkunastu specnazowców prowadzących ogień z wiaduktu w stronę oddziału Sokolińskiego i Ethana. Kowalski pokazał wroga marine w hardimanie, który skinął głową i wraz z drugim namierzyli cele. Chwilę później specnaz dostał się pod ostrzał od tyłu, a odpalone pociski z granatnika spadły wprost na pozycję wroga i obok działka, które tam rozstawiono. Gdy wszystko wybuchło, drugi z marine poprawił serią z działka.

Kowalski obejrzał się, gdy ktoś klepnął go w ramię. Gmurczyk podawał mu baterię, a jego mimo wstrząsów platformy ładowali właśnie magazynki dostarczoną amunicją. Miał nadzieję, iż będzie działała. Spojrzał na Devereaux, która uniosła się i siadła oddychając ciężko. Jej twarz była trupioblada. Zauważył, że Vasquez  podaje jej załadowane magazynki do karabinu snajperskiego.

- Dorwij tego skurwysyna, Ted – usłyszał jeszcze Sokolińskiego w radiu, po czym platforma zniknęła w ciemności tunelu.

USS "Von Braun" >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz