czwartek, 13 lipca 2023

Ciemna Symetria: Orbita Ziemi (III)

 

- Co właśnie się stało? – zapytała Arciniegas. Dane na sieci taktycznej zniknęły. Zirytowana uderzyła ręką w monitor.

- Nie mam żadnego przesyłu danych z Hermesa – powiedziała Triptree. – Nie rozumiem…

- Znowu nas odcięli?

- Nie… po prostu nie ma żadnej transmisji – tamta pokręciła głową ze zdziwieniem.

- Hagen, kurs powrotny do Sojuszu, odpalamy aktywną telemetrię i radar kierunkowy – poleciła Arciniegas. – Trudno, zobaczą gdzie jesteśmy. Nie wiem w co gra ISS, ale…

- Nie ma w ogóle transmisji – przerwała Triptree. – Nie tylko z Hermesa, ale i z Deep Space… nie ma także między statkami i dronami… cholera, nie ma w ogóle sieci!

- To niemożliwe – zaczął Mellier.

- Sam zobacz! Sieć padła, wiecie co to oznacza?

- Wiemy – powiedziała Arciniegas. Brak sieci oznaczał brak jakiejkolwiek koordynacji sieciocentrycznej pomiędzy NASW, a wszystkie jednostki zdane były na autonomiczną matematykę lub na zaprogramowane procedury jak w przypadku dronów. Brak możliwości koordynacji oznaczał brak łączności i wspólnej taktyki, co w przypadku konieczności przechwytywania pocisków stanowiło problem oznaczania celów. Brak możliwości aktualizacji z eniakami ISS i matematyką bojową oznaczał również, iż NASW traciło swą przewagę. Natychmiast popatrzyła na siatkę taktyczną, lecz bitwa nad Ziemią była zbyt daleko, by telemetria „Von Brauna” była w stanie rozróżnić szczegóły. – Cholera! – powiedziała. – Pośpiesz się Hagen.

- Albo nie zwracają na nas uwagi albo nas nie zauważyli – rzucił Mellier.

- Bo są zajęci przygotowaniem do strzelenia w ISS – powiedziała Arciniegas. – W tych warunkach kiedy wystrzelą trafią sporą cześcią rakiet… Aegisy i Apollo nie zdejmą wszystkich. Za ile dotrzemy w przestrzeń Sojuszu?

- Nie wcześniej niż 20 minut.

- Zacznij liczyć rzut 2000 mil za ich rufą – zaczęła, po czym uświadomiła sobie, że nie zrobi wiele kilkunastu rozproszonym na dużym obszarze opancerzonym Woschodom. – Odwołuję. Wylicz punkt wyjścia z rzutu w odległości 5 mil od Ałmaza. Jeśli strzelą do ISS my odpalimy w nich Cruise.

- Nie przetrwamy tego – poinformowała Triptree. – A oni zapewne tak, z ich opancerzeniem.

- Nie będzie to miało żadnego znaczenia, jeśli trafią ISS kilkoma pociskami – powiedziała. – Ale przynajmniej wpakujemy pocisk prosto w dupę Tiereszkowej – po czym zaczęła kląć po hiszpańsku.

- Czy sieć mogła się przeciążyć? – zapytał Mellier Triptree. Nim ta zdążyła odpowiedzieć, odezwała się Arciniegas.

- W tej samej chwili gdy zaczęli uzbrajać pociski? Nie wierzę. Cholerny Aldrin i jego gra – odetchnęła głęboko. – Inicjuj odpalenie Cruise – rozkazała, nie zamierzając niczego tłumaczyć.

- Trzy minuty – powiedział po chwili, zaczynając uzbrajać taktyczny pocisk nuklearny do zwalczania okrętów przeciwnika. Jeden cholerny pocisk, każdy Apollo miał po dwa, by strzelić nimi w kierunku statku Kosmfloty, a następnie uciec przed impulsem elektromagnetycznym, którego natężenie pokonywało wszelkie osłony i zabezpieczenia statków Sojuszu.

- Załatwili NASW równie dobrze jak wybuchem jądrowym – powiedziała wściekła.

- Nie całkiem – przerwała Triptree. – Łączność radiowa działa, Apollo komunikują się ze sobą. Ich matematyka chodzi podobnie jak nasza… są wywołania do ISS, ale stacja nie odpowiada. Co tam się do cholery stało?

- Wstał Hermes – poinformował Mellier. – Mam telemetrię!

Przekaźniki ożyły, co sprawiło, że statki NASW zaczęły się z nimi automatycznie łączyć i ściągać dane oraz przekazywać własne. Po chwili telemetria na siatce taktycznej „Von Brauna” odświeżyła się i zaczęła pokazywać zaktualizowane informacje uzyskane z pozostałych statków NASW.

Wróg dobrze wykorzystał brak sieci, przypuszczając atak rakietowy na statki znajdujące się nad Warszawą. Apollo wyraźnie się pogubiły, a potężna salwa rakietowa uniemożliwiła połączenie działań. W ciągu minionej minuty gdy sieć Sojuszu przestała istnieć, stracili kilka Aegisów, lecz co gorsza na taktyce brakowało „Faroe”, w którego miejscu znajdowało się oznaczenie wraku. „Norwegia” była uszkodzona, a z niej wychodziły głównie transmisje radiowe. Hegemayer usiłował opanować sytuację, a pozostałe statki ustawiały się w szyk wykonując jakiś rozkaz.

- Co z siecią? - zapytała.

- Nie ma jej. ISS nadal milczy – powiedziała Triptree. – Wszyscy ją wywołują, lecz nie ma odpowie… Cholera jasna! To nie tylko ISS!

- Co takiego?

- Nie ma sieci w całym Sojuszu – zawołała pokazując jej dane z Hermesa. – Nie ma żadnej wymiany danych ani łączności!

- Powtórz – poprosiła Arciniegas.

- Na Ziemi i w kosmosie nie działa matematyka bojowa – powiedziała wyraźnie wstrząśnięta Triptree. – Nie mamy sieci. Jesteśmy…

- … bezbronni – dokończył Hagen.

Implikacje tego wszystkiego były przerażające. Wszyscy myśleli o tym samym, o pociskach wymierzonych nie tylko w stację, lecz tych o międzykontynentalnym zasięgu, które szykowano do wystrzelenia z terytorium Związku. Bez matematyki nie było możliwości wykrycia ich odpowiednio wcześniej i podjęcia próby przechwycenia przez baterie Patriot. O ile to w ogóle mogły działać bez połączenia z siecią, na bazie lokalnej matematyki, nie wspierane przez radary dalekiego zasięgu i informacje z ISS, których teraz nie otrzymywały. Całkowicie odcięte zostały także wszystkie oddziały i pojazdy, morskie, powietrzne lądowe. Zostały pozostawione same sobie, ślepe i głuche, wystawione na łaskę wroga.

W ciągu kilku sekund potęga militarna Sojuszu przestała istnieć.

Wpatrywała się w ekran, po czym ocknęła się.

- Kiedy będzie mój rzut? – warknęła.

Wówczas zadzwonił Everett.

- Proszę nie rzucać słuchawką – zaczął. – Widzę co się dzieje, nie tego się spodziewaliśmy.

- Spieprzyliście koncertowo! – rzuciła. – Do kurwy nędzy nie można było zamknąć tego pieprzonego zdrajcy, tylko bawić się z nim? Załatwił Sojusz!

- Niekoniecznie – przerwał jej. – Nie tego się spodziewaliśmy… ale… proszę posłuchać,  nie wszystko jeszcze stracone.

Z perspektywy ISS niestety tak to wyglądało. W CINSPAC od minuty wszystkie światła migały, a monitory pozostawały puste. Panowało zamieszanie, lecz niewiele się zmieniało. Deep Space było ślepe i głuche, stacja zmieniła się dwie minuty temu w kawał żelaza unoszący się na geostacjonarnej orbicie, pozbawiony możliwości celowania, namierzania, a przede wszystkim orientacji w przestrzeni. Nie działała telemetria, radar, kontrola bojowa, lecz przede wszystkim sieć matematyczna. Do Glenna docierało, co to oznacza.

- Restartujcie te eniaki – pieklił się Armstrong, lecz pierwsza próba niewiele dała. Matematyka wciąż nie uruchamiała procedur ekstrapolacji, bez telemetrii nie mając czego liczyć. Do tego mimo, iż udało połączyć się z siecią Hermes i ściągnąć dane, nie można było niczego wysłać. Nie działała także łączność radiowa. W rezultacie mogli jedynie patrzeć na zbliżające się okręty przeciwnika i jednostki NASW, które po chwilowym zamęcie ruszyły by zagrodzić im drogę. Nie potrzebowali jednak eniaków by wyliczyć jak bardzo spadły ich szanse na przechwycenie wszystkich rakiet. Przewaga, którą miały słabsze i gorzej uzbrojone statki Sojuszu właśnie znikła.

- A więc tak to się skończy – powiedział nieoczekiwanie Glenn sam do siebie.

- Niekoniecznie – rozległ się znajomy głos. W wejściu do CINSPAC stał Aldrin. Ruszył przed siebie. – Pan wybaczy Gleeson, ale skoro gdy zabrakło zasilania otworzyły się drzwi, musiałem z tego skorzystać. Widzę, że wybrał pan sobie doborowe towarzystwo, więc teraz niech pan się weźmie do roboty i aresztuje Willogughby’ego-Jonesa.

- Słucham? – zapytał zaskoczony Gleeson.

- Słyszał pan. Szukał pan swojego agenta i zdrajcy, to może go pan sobie zabrać  - po czym popatrzył na Glenna i Armstronga. - A my w tym czasie spróbujemy ocalić Sojusz.

Stacja Plac Napoleona>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz