- Co właśnie się stało? – zapytała
Arciniegas. Dane na sieci taktycznej zniknęły. Zirytowana uderzyła ręką w
monitor.
- Nie mam żadnego przesyłu danych z
Hermesa – powiedziała Triptree. – Nie rozumiem…
- Znowu nas odcięli?
- Nie… po prostu nie ma żadnej
transmisji – tamta pokręciła głową ze zdziwieniem.
- Hagen, kurs powrotny do Sojuszu,
odpalamy aktywną telemetrię i radar kierunkowy – poleciła Arciniegas. – Trudno,
zobaczą gdzie jesteśmy. Nie wiem w co gra ISS, ale…
- Nie ma w ogóle transmisji –
przerwała Triptree. – Nie tylko z Hermesa, ale i z Deep Space… nie ma także
między statkami i dronami… cholera, nie ma w ogóle sieci!
- To niemożliwe – zaczął Mellier.
- Sam zobacz! Sieć padła, wiecie co
to oznacza?
- Wiemy – powiedziała Arciniegas.
Brak sieci oznaczał brak jakiejkolwiek koordynacji sieciocentrycznej pomiędzy
NASW, a wszystkie jednostki zdane były na autonomiczną matematykę lub na
zaprogramowane procedury jak w przypadku dronów. Brak możliwości koordynacji
oznaczał brak łączności i wspólnej taktyki, co w przypadku konieczności
przechwytywania pocisków stanowiło problem oznaczania celów. Brak możliwości
aktualizacji z eniakami ISS i matematyką bojową oznaczał również, iż NASW
traciło swą przewagę. Natychmiast popatrzyła na siatkę taktyczną, lecz bitwa
nad Ziemią była zbyt daleko, by telemetria „Von Brauna” była w stanie rozróżnić
szczegóły. – Cholera! – powiedziała. – Pośpiesz się Hagen.
- Albo nie zwracają na nas uwagi albo
nas nie zauważyli – rzucił Mellier.
- Bo są zajęci przygotowaniem do
strzelenia w ISS – powiedziała Arciniegas. – W tych warunkach kiedy wystrzelą
trafią sporą cześcią rakiet… Aegisy i Apollo nie zdejmą wszystkich. Za ile dotrzemy
w przestrzeń Sojuszu?
- Nie wcześniej niż 20 minut.
- Zacznij liczyć rzut 2000 mil za
ich rufą – zaczęła, po czym uświadomiła sobie, że nie zrobi wiele kilkunastu
rozproszonym na dużym obszarze opancerzonym Woschodom. – Odwołuję. Wylicz punkt
wyjścia z rzutu w odległości 5 mil od Ałmaza. Jeśli strzelą do ISS my odpalimy
w nich Cruise.
- Nie przetrwamy tego –
poinformowała Triptree. – A oni zapewne tak, z ich opancerzeniem.
- Nie będzie to miało żadnego
znaczenia, jeśli trafią ISS kilkoma pociskami – powiedziała. – Ale przynajmniej
wpakujemy pocisk prosto w dupę Tiereszkowej – po czym zaczęła kląć po
hiszpańsku.
- Czy sieć mogła się przeciążyć? –
zapytał Mellier Triptree. Nim ta zdążyła odpowiedzieć, odezwała się Arciniegas.
- W tej samej chwili gdy zaczęli
uzbrajać pociski? Nie wierzę. Cholerny Aldrin i jego gra – odetchnęła głęboko.
– Inicjuj odpalenie Cruise – rozkazała, nie zamierzając niczego tłumaczyć.
- Trzy minuty – powiedział po
chwili, zaczynając uzbrajać taktyczny pocisk nuklearny do zwalczania okrętów
przeciwnika. Jeden cholerny pocisk, każdy Apollo miał po dwa, by strzelić nimi
w kierunku statku Kosmfloty, a następnie uciec przed impulsem
elektromagnetycznym, którego natężenie pokonywało wszelkie osłony i
zabezpieczenia statków Sojuszu.
- Załatwili NASW równie dobrze jak
wybuchem jądrowym – powiedziała wściekła.
- Nie całkiem – przerwała Triptree.
– Łączność radiowa działa, Apollo komunikują się ze sobą. Ich matematyka chodzi
podobnie jak nasza… są wywołania do ISS, ale stacja nie odpowiada. Co tam się
do cholery stało?
- Wstał Hermes – poinformował
Mellier. – Mam telemetrię!
Przekaźniki ożyły, co sprawiło, że
statki NASW zaczęły się z nimi automatycznie łączyć i ściągać dane oraz
przekazywać własne. Po chwili telemetria na siatce taktycznej „Von Brauna”
odświeżyła się i zaczęła pokazywać zaktualizowane informacje uzyskane z
pozostałych statków NASW.
Wróg dobrze wykorzystał brak sieci,
przypuszczając atak rakietowy na statki znajdujące się nad Warszawą. Apollo
wyraźnie się pogubiły, a potężna salwa rakietowa uniemożliwiła połączenie
działań. W ciągu minionej minuty gdy sieć Sojuszu przestała istnieć, stracili
kilka Aegisów, lecz co gorsza na taktyce brakowało „Faroe”, w którego miejscu
znajdowało się oznaczenie wraku. „Norwegia” była uszkodzona, a z niej
wychodziły głównie transmisje radiowe. Hegemayer usiłował opanować sytuację, a
pozostałe statki ustawiały się w szyk wykonując jakiś rozkaz.
- Co z siecią? - zapytała.
- Nie ma jej. ISS nadal milczy –
powiedziała Triptree. – Wszyscy ją wywołują, lecz nie ma odpowie… Cholera
jasna! To nie tylko ISS!
- Co takiego?
- Nie ma sieci w całym Sojuszu –
zawołała pokazując jej dane z Hermesa. – Nie ma żadnej wymiany danych ani
łączności!
- Powtórz – poprosiła Arciniegas.
- Na Ziemi i w kosmosie nie działa
matematyka bojowa – powiedziała wyraźnie wstrząśnięta Triptree. – Nie mamy
sieci. Jesteśmy…
- … bezbronni – dokończył Hagen.
Implikacje tego wszystkiego były
przerażające. Wszyscy myśleli o tym samym, o pociskach wymierzonych nie tylko w
stację, lecz tych o międzykontynentalnym zasięgu, które szykowano do
wystrzelenia z terytorium Związku. Bez matematyki nie było możliwości wykrycia
ich odpowiednio wcześniej i podjęcia próby przechwycenia przez baterie Patriot.
O ile to w ogóle mogły działać bez połączenia z siecią, na bazie lokalnej matematyki,
nie wspierane przez radary dalekiego zasięgu i informacje z ISS, których teraz
nie otrzymywały. Całkowicie odcięte zostały także wszystkie oddziały i pojazdy,
morskie, powietrzne lądowe. Zostały pozostawione same sobie, ślepe i głuche,
wystawione na łaskę wroga.
W ciągu kilku sekund potęga
militarna Sojuszu przestała istnieć.
Wpatrywała się w ekran, po czym
ocknęła się.
- Kiedy będzie mój rzut? – warknęła.
Wówczas zadzwonił Everett.
- Proszę nie rzucać słuchawką –
zaczął. – Widzę co się dzieje, nie tego się spodziewaliśmy.
- Spieprzyliście koncertowo! –
rzuciła. – Do kurwy nędzy nie można było zamknąć tego pieprzonego zdrajcy,
tylko bawić się z nim? Załatwił Sojusz!
- Niekoniecznie – przerwał jej. –
Nie tego się spodziewaliśmy… ale… proszę posłuchać, nie wszystko jeszcze stracone.
Z perspektywy ISS niestety tak to
wyglądało. W CINSPAC od minuty wszystkie światła migały, a monitory pozostawały
puste. Panowało zamieszanie, lecz niewiele się zmieniało. Deep Space było ślepe
i głuche, stacja zmieniła się dwie minuty temu w kawał żelaza unoszący się na
geostacjonarnej orbicie, pozbawiony możliwości celowania, namierzania, a przede
wszystkim orientacji w przestrzeni. Nie działała telemetria, radar, kontrola
bojowa, lecz przede wszystkim sieć matematyczna. Do Glenna docierało, co to
oznacza.
- Restartujcie te eniaki – pieklił
się Armstrong, lecz pierwsza próba niewiele dała. Matematyka wciąż nie
uruchamiała procedur ekstrapolacji, bez telemetrii nie mając czego liczyć. Do
tego mimo, iż udało połączyć się z siecią Hermes i ściągnąć dane, nie można
było niczego wysłać. Nie działała także łączność radiowa. W rezultacie mogli
jedynie patrzeć na zbliżające się okręty przeciwnika i jednostki NASW, które po
chwilowym zamęcie ruszyły by zagrodzić im drogę. Nie potrzebowali jednak
eniaków by wyliczyć jak bardzo spadły ich szanse na przechwycenie wszystkich
rakiet. Przewaga, którą miały słabsze i gorzej uzbrojone statki Sojuszu właśnie
znikła.
- A więc tak to się skończy –
powiedział nieoczekiwanie Glenn sam do siebie.
- Niekoniecznie – rozległ się
znajomy głos. W wejściu do CINSPAC stał Aldrin. Ruszył przed siebie. – Pan
wybaczy Gleeson, ale skoro gdy zabrakło zasilania otworzyły się drzwi, musiałem
z tego skorzystać. Widzę, że wybrał pan sobie doborowe towarzystwo, więc teraz
niech pan się weźmie do roboty i aresztuje Willogughby’ego-Jonesa.
- Słucham? – zapytał zaskoczony
Gleeson.
- Słyszał pan. Szukał pan swojego
agenta i zdrajcy, to może go pan sobie zabrać
- po czym popatrzył na Glenna i Armstronga. - A my w tym czasie spróbujemy
ocalić Sojusz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz