piątek, 7 lipca 2023

Ciemna Symetria: Podziemna Warszawa (XII)

Walter otworzył oczy. Rzeczywistość powoli się wyostrzała. Usiłował się poruszyć i zorientował się, że ma związane ręce. Leżał na podkładzie kolejowym, wdychają zapach oleju maszynowego i podziemnego miasta. Głowa bolała go od uderzenie. Na wprost niego kucał Gerber, przez ramię przewiesił sobie karabin, za paskiem miał zatknięty pistolet. Spoglądał nań z uśmieszkiem na poobijanej twarzy, w ręku trzymając nóż, na którym znajdowały się ślady krwi. Walter po chwili zrozumiał.

- Zabiłeś Kruszynę – powiedział.

- Miałem już was opuścić – odparł tamten. – Ale kiedy zobaczyłem jak zauważyłeś, że tamten leży i idziesz to sprawdzić… nie mogłem przepuścić takiej okazji. Dałeś się podejść jak dziecko.

- Czego chcesz?

Gerber zachichotał niczym szaleniec.

- Jak to czego? Ciebie. Na początek – nagle spoważniał i wyciągnął nóż. – Nie myślałem, że los da mi taką szansę. Ale jest po mojej stronie. Przetrwam wszystko.

- Jesteś szalony – powiedział Walter, a wówczas Gerber wstał, po czym kopnął go w twarz. Walter zasłonił się związanymi rękami i usiłował podnieść, lecz kolejne uderzenie nie nadeszło. Gerber stał na wprost niego bawiąc się nożem.

- Walter – ton jego głosu był dziwny. – Złapaliście mnie, gdy ścigał mnie potwór z mroku. Wcześniej stałem przed Berią i Sierowem. Zmieniałem się w Polaka. Leżałem u stóp generała Mrok. I wszystko to przetrwałem. Ja przeżyję. Nie da się mnie zabić, ani powstrzymać. I dopadnę was wszystkich. A zacznę od ciebie, skoro sam oddałeś się w moje ręce! – znowu zachichotał. – Dość gadania, muszę pokroić cię na kawałki.

- Czemu? – rzucił Walter, usiłując wykorzystać czas. Uniósł się nieco i wodził wzrokiem wokół. Byli w jakimś tunelu, choć nie miał pojęcia gdzie . Gdzieś w oddali migotała lampa, lecz prócz tego było ciemno, a on w zaduchu usiłował zorientować się gdzie jest. Nie słyszał dźwięków stacji, gdzie ten szaleniec go przywlókł? Nie dałby rady zanieść go daleko, czemu w ogóle…

- Czemu? Wiesz dlaczego cię tu zabrałem? – Gerber jakby odczytał jego myśli. – Bo to wszystko zaczęło się od ciebie! Przez ciebie zesłali mnie do karnego batalionu!

- Zesłali cię za to co zrobiłeś – przypomniał Walter. Musiał tamtego zagadać, to była jego jedyna szansa. Szukał w zasięgu wzroku czegokolwiek, choćby kamienia. Ręce miał ciasno związane własnym paskiem, który przewleczony został przez podwójną obręcz kajdanek, które wciąż nosił na ręku. Utrudniało mu to działanie.

- Ty i Arkuszyn, dwie pożal się boże uczciwe pizdory – warknął Gerber i wbił w niego wzrok. – I jak skończyliście? Jak wszyscy skończyliśmy? Ale Arkuszyna już raz zabiłem. Specjalnie użyłem karabinu snajperskiego, który nie był na stanie kompanii, żeby nikt mnie z tym nie powiązał. Takiego stalkerskiego, znaleźli go na Dzikich Polach, na południowej gdy to wszystko pierdolnęło… - nagle wrócił do rzeczywistości. – Ale on przeżył. Będzie następny. Bo ja was przeżyję. Przeżyłem karny batalion, odzyskałem stopień. Przeżyłem Mrok, Berię, przeżyję to wszystko! – podszedł bliżej i wówczas Walter z całej siły kopnął go w goleń i przetoczył się w lewo. Usiłował się poderwać, lecz nie zdążył.

Gerber spadł na niego jakby nie poczuł ciosu, wprost na jego plecy, wbijając mu kolano między łopatki, sprawiając, że zabrakło mu tchu. Chciał go zrzucić, lecz tamten szarpnął go za włosy i odciągnął jego głowę do tyłu. Walter poczuł zimne ostrze na gardle i zamarł.

- Zacznijmy – syknął Gerber

- Dość! – zawołał kobiecy głos. Gerber momentalnie odwrócił się w tamtą stronę, sięgając po broń. Lecz nie zrobił niczego, widząc zmierzające w ich stronę cienie.

- Nie! – zawołał natychmiast. – Poddaję się! Mam wiadomość dla generała Mrok! Dla Józefa Światły! Od Berii! Wracam z odpowiedzią, po którą mnie wysłał! – poderwał się i podniósł ręce. Cienie zatrzymały się, a kobieta podeszła bliżej.

- Macie coś dużo lepszego – powiedziała Swietłana Budzyńska. – Macie coś czego szukał generał. I ja – po czym podeszła bliżej szybkim krokiem. Walter zdążył się przekręcić, gdy podeszła bliżej.

- Witaj ukochany – powiedziała Budzyńska, po czym  z całej siły uderzyła go w twarz, aż go zamroczyło. Splunął krwią. – To pierwszy z wielu pocałunków jaki ode mnie dostaniesz – powiedziała.

- Nie masz szczęścia do kobiet Walter – usłyszał chichodzącego Gerbera. - Za dużo czasu spędzonego z tą imperialistyczną pizdą i wyszedłeś z wprawy.

- Devereaux – powiedziała zimnym głosem Budzyńska. – Kolejna z twych gierek, Walter. Jak to chciałeś rozegrać? Wykorzystać ją, żeby uciec? Wstawaj! – cofnęła się i podeszła do Gerbera – Nie wiem kim jesteście… ale oddajcie broń – o dziwo zastosował się bez słowa protestu do polecenia. Następnie spojrzał na podnoszącego z trudem Waltera, który wciąż miał związane ręce.

- Są gorsze rzeczy niż śmierć. Teraz się przekonasz. W sumie będziesz żałować, że cię nie zabiłem – nagle zaśmiał się niczym szaleniec. – Już wiem po co cię niosłem, ten cholerny głos… głos wreszcie zniknął… czeka cię los gorszy od… losu gorszego niż śmierć – znowu zachichotał.

Budzyńska patrzyła na niego jakby niezdecydowana, stojąc z odebranym mu pistoletem i karabinem, wyraźnie zastanawiając się co uczynić.

- Idziemy – powiedziała wreszcie. – Nie wiem kim jesteś, ale niech generał zdecyduje… skoro znasz jego imię – popatrzyła na Waltera. – Wstań, albo cię powleczemy.

Walter podniósł się, świadom, iż cienie czekają na jego chwile wahania, zapewne pomocny okazałby się także Gerber. Podszedł do Budzyńskiej.

- Co tu robisz? – zapytał w końcu.

- Wracam do domu – powiedziała. – Do Kompleksu. Wraz z generałem Mrok.

- Nie wierz mu… - zaczął, lecz nie pozwoliła mu dokończyć.

- Walter, cokolwiek powiesz czy uczynisz cię nie uratuje. Wbrew temu co sądzisz to nie jest osobiste…

- Jest.

- Może i tak – zgodziła się po chwili. – Ale odpowiesz za to co uczyniłeś w Kompleksie. Za zniszczenia. Za cierpienie i śmierć niewinnych. Bo gdybyś wtedy nie powstrzymał Kompleksu zrealizowałby swój plan. Dawno nie byłoby już Berii, nie cierpiałoby i nie zginęło tyle osób!

- Zrobiłbym to ponownie – odrzekł. – Jedyne czego żałuję, to że nie udało mi się powstrzymać generała Mrok.

- I za to zostaniesz osądzony – odpowiedziała i umilkła. Odwróciła się i ruszyła tunelem, a on po chwili wahania poszedł za nią, poprzez ciemność. Półmrok rozświetlał jedynie lekki poblask. Nie mówiła już nic, chwilę później dotarli do drezyny pracującej dzięki silnikowi spalinowemu. Wsiedli na nią w trójkę, cienie gdzieś zniknęły. Pojazd ruszył przez tunel, a Walter przez chwilę rozważał czy nie spróbować ucieczki, lecz wówczas dotarło do niego na spotkanie z kim jadą. Gdy uświadomił sobie powyższe, zrezygnował ze swych planów. Generał Mrok. Być może Gerber miał rację, być może los zdecydował. A skoro tak, to być może da Walterowi szansę. Siedział pogrążony w milczeniu.

Obok niego Gerber pogwizdywał, a Budzyńska patrzyła nań niechętnie. Zdawał się zupełnie nie przejmować sytuacją, zupełnie jakby przestała mieć dla niego znaczenie. Drezyna po chwili wjechała w światło i Walter zmrużył oczy widząc jak mijają stację _________ . Nie miał pojęcia jak znaleźli się tutaj tak szybko, Gerber nie mógł zanieść go aż na taką odległość, minąć tylu posterunków, przejść przez Nowy Świat. A jednak w jakiś sposób tak się stało,  Walter ujrzał na peronie pośród mroku cienie, uzbrojonych ludzi i coś na kształt barykady. Cienie przemieszczały się w jednym kierunku, wyglądało na to, że wszyscy szykują się do walki. Coś wzbudzało niepokój Waltera, lecz dopiero po chwili uświadomił sobie, szykują się na atak od strony Dworca Zachodniego lub walkę z wrogiem nadchodzącym z tamtego kierunku. Z pozycji, które zajmowali imperialiści. Nim zdążył uświadomić sobie konsekwencje płynące z tego faktu, drezyna zatrzymała się, a Walter zorientował się, że nie są sami. Czekał na nich mężczyzna o czarnych oczach, a wraz z nim dwóch innych uzbrojonych w karabiny AKMS. Dosiedli się i ruszyli dalej, w miarowym stukocie metalowych kół i przy dźwiękach silnika. Zostawili za sobą stację pełną uzbrojonych ludzi, lecz nie było tam w ogóle cieni. Znowu wjechali w mrok tuneli.

Po jakiś czasie dotarli na miejsce. Walter zgubił rachubę czasu, nie miał także pojęcia dokąd dojechali, choć metro znał jak własną kieszeń. Gerber nagle spojrzał na Budzyńską z czymś  na kształt niepokoju w oczach.

- Byłem tutaj – powiedział, widząc wąskie ściany i żelbetonowe przegrody w tunelu.

Budzyńska kiwnęła na Waltera by się podniósł, co uczynił dość niezgrabnie, miał bowiem wciąż związane ręce. Zakręciło mu się w głowie, wydawało mu się, że w tym miejscu atmosfera jest niezwykle duszna i choć tunel rozświetlały światła, było znacznie ciemniej niż powinno. Rozejrzał się by odryć, ze znajduje się w tunelu serwisowym, którego nie potrafił umiejscowić. Gerber musiał go ogłuszyć naprawdę solidnie, bo głowa wciąż go bolała. Zastanawiał się dokąd trafili z Nowego Światu. Na drugim torze coś zdawało się błyszczeć w ciemności. Wyostrzył wzrok i dostrzegł tam jakiś dziwny pojazd, nie posiadający ostrych kształtów. Zdawał się częściowo tonąć w mroku, który spowijał go, uniemożliwiając przyjrzenie się z oddali.

Znalazłeś mnie!

Walter zgiął się w pół, a obok niego to samo uczynił Gerber. Okrzyk rozbrzmiał z nagłą mocą i bez ostrzeżenia. Z trudem łapał oddech. Popatrzył na Gerbera, który oparł się dłonią o ścianę.

- Co usłyszałeś? – zapytał.

- Gówno cię to obchodzi – odparł tamten.

- Ruszcie się – powiedziała Budzyńska. – Ktoś do ciebie, Walter!

Od strony wagonu nadchodzil generał Mrok. Na ich widok przez jego twarz przemknęło zdumienie.

- Co za niespodzianki – powiedział. – Gerber i Walter. Co tu się dzieje?

- Znalazłam ich nieopodal Nowego Światu – wyjaśniła Budzyńska. – Tam gdzie mnie posłaliście. Tam gdzie miało być to dziwne oddziaływanie, którego nie widzą cienie.

- Walter – pokiwał głową Mrok, po czym popatrzył na Gerbera. – Ale gdzie jest ten drugi?

- Byli tylko oni – odparła Budzyńska i wskazała na Gerbera. – Ten usiłował zabić Waltera. Zdaje się złapał go wcześniej związał.

Mrok wyraźnie się zastanawiał. Wreszcie odezwał się.

- Wszystko po kolei. Gerber… nie macie przy sobie, żadnej broni, bomby, nie uzbroili was, gdy wysyłali przeciwko mnie? Po co wróciliście?

- Doręczyłem posłanie i dostałem odpowiedź – odparł tamten.

- Wierzyć mi się nie chce, że wróciliście by ją doręczyć, zamiast uciekać jak najdalej stąd – zaśmiał się Mrok. – Ale słucham.

- Widziałem Przewodnika Narodów. A także marszałka Sierowa.

- Iwan Aleksandrowicz – wyraźnie ucieszył się Mrok. – Stary lis, myślałem, że go w końcu rozstrzelają. Ale Beria tego nie uczyni, bez swej prawej ręki nie zdoła wiele zdziałać. Wciąż ma mi za złe, że go zdradziłem?

- Powiedział, że zapłacicie za wszystko osobiście – odparł nieco niepewnie Gerber. – Powiedział, że zobaczycie, jak wasze plany upadają, a imperializm zostanie całkowicie zniszczony w ciągu najbliższych godzin.

- O. To ciekawe – powiedział Mrok, nagle się ożywiając. – A w jaki sposób?

- Nie zdradzono mi tego. Zarówno on jak i Przewodnik Narodów powtórzyli tylko, że upadnie i na całym świecie zwycięży komunizm, a wówczas…

- Niech zgadnę. Będę mógł się ukorzyć i oddać im swą wiedzę, aby dali mi szansę zginąć szybko i bezboleśnie?

- Mówili o tajemnicy nieśmiertelności – odparl Gerber, a wówczas Mrok zaczął się śmiać.

- A zatem pocisk sięgnął celu – powiedział wreszcie. – Doskonale. Cierp, Ławretiju… Bardzo staro wygląda?

- Ja…

- Co on miał na myśli mówiąc, że Sojusz upadnie? – zapytała Budzyńska.

- Nie wiem – Mrok spoważniał. – Twój czas spędzony w GRU nic ci nie podpowiada? – pokręciła głową.

- Wiedziałam tyle ile powinnam – odrzekła. – Jak każdy. Były zespoły pracujące nad bronią masowej zagłady, ale nie przychodzi mi do głowy nic, co mogłoby zniszczyć cały Sojusz.

- I tak nie ma to już znaczenia – stwierdził Mrok.

- Nie powinniśmy ich ostrzec? – zapytała.

- Nie – powiedział twardo. – Beria zdaje się jest przekonany, że wezwaliśmy ich tu na pomoc i oparliśmy nasze plany o ich obecność. A ci głupcy wleźli po prostu tam, gdzie nikt ich nie oczekiwał, więc teraz drzwi przytrzasną im palce. Poza tym użyteczność imperialistów właśnie się skończyła… Wiedz, że rozpocząłem działania, które zmienią ich podejście do nas.

- Co zrobiłeś? – zapytał Walter.

Mrok patrzył na niego przeciągle.

- Ciekawe, że żołnierza Związku interesuje los imperialistów – powiedział w końcu. – Was Gerber nie pytam. A ciebie, Swietłano?

- Niech idą do diabła – powiedziała krótko.

- Właśnie – zgodził się. – Przestali być potrzebni, tym bardziej skoro Sojusz i tak ma upaść. Ciekawe, mają właśnie jakieś duże problemy z łącznością… Więc to dobry moment, żeby pokazać im, że nie będziemy o nic prosić, ani błagać – uśmiechnął się.

- Co zrobiłeś? – Walter chciał ruszyć w jego kierunku, lecz jeden z mężczyzn złapał go za ramię.

- Walter, zaraz z wami porozmawiam – powiedział Mrok. – Ale na razie powiedzcie mi Gerber…

Jest coś jeszcze co Sierow chciał abyście mi przekazali, prawda?

- Pokazali mi broń – powiedział Gerber po chwili. – Ona niszczy te wasze fizyczne oddziaływania.

- Zauważyłem – powiedział Mrok. – Więc powieniem się chyba obawiać? Imperialiści mają pociski, które mogą pokonać moje cienie, a Beria ma broń, która zniszczy moją fizykę… No tak, brakuje nam tylko do kompletu jeszcze zaburzeń grawitacji maoistów, która deformuje rzeczywistość. Swoją drogą, dawno nie widzieliśmy naszego drogiego generała Zhana, prawda Swietłano?

- Powinnam coś wiedzieć? – zapytała.

- Ataki na pozycje Związku od godziny słabą. A ponoć ich armia jest nieskończona… - rzekł z ironią. – Nie rzuca tam nowych jednostek, ale czuję zaburzenia w tunelach metra. Powiedziałbym, że szykują się na coś i gromadzą siły. Jednym słowem wygląda na to, że mamy problemy – uśmiechnął się. – Tylko, że oni wszyscy je mają. Bo nie wiedzą o jaką grę toczy się stawka.

- Jaka to stawka? – zapytał Walter.

- Polska – odpowiedział Mrok patrząc na Budzyńską, a Walter tylko prychnął. Generał zignorował go i przeniósł swój wzrok na Gerbera.

- Dlaczego właściwie wróciliście? – zapytał.

- Chcę zostać Cieniem – powiedział nagle tamten, czym zaskoczył zarówno Waltera jak i Budzyńską oraz Mroka.

- Oszalałeś – rzucił Walter, lecz Gerber nawet nie popatrzył w jego stronę. Mrok spoglądał nań przeciągle.

- Wyjaśnijcie.

- Poświęcili wszystkich – powiedział powoli Gerber. – Całą naszą armię! Rozumiesz, Walter? Całą! Rzucili wszystkich aby zginęli za nic. Aby nie pozostał ślad po tym mieście, jego mieszkańcach i naszej armii, naszej kompanii, rozumiesz Walter? Chcę aby zapłacili! Nawet jeśli mam zginąć, zabiorę ich ze sobą!

Zapadła cisza.

- Dobrze – zgodził się wreszcie Mrok. – Zobaczyliście z kim tu się mierzymy, zobaczyliście szaleństwo Berii. Niech tak będzie. Zabierzcie go – polecił jednemu z mężczyzn, a ten poprowadził Gerbera ku bocznemu wejściu z tunelu. Walter patrzył za nim, a tamten rzucił mu spojrzenie, które zdawało się mówić: przetrwam. Mrok odwrócił wzrok.

 – Dziwne – powiedział. - Jest ostatnią osobą, którą podejrzewałbym o taką motywację… Ale jak widać kilka chwil spędzonych z drogim Ławrientijem potrafi nawrócić z wiary w komunizm. Może jeszcze sprawimy, że uwierzy w Polskę.

- To nie jest Polska – przerwał mu Walter. Mrok znowu się uśmiechnął.

- Rzecz w tym, że macie inną wizję Polski, towarzyszu Walter, a ta wizja zupełnie nie przystaje do mojej.

- Jest coś gorszego niż fanatyk opętany żądzą władzy – powiedział powoli Walter. - Fanatyk opętany ideą.

- Myślicie, że jestem opętany ideą? - ucieszył się Mrok.

- Nie. Fanatykiem był Zachert, dla niego komunizm w wydaniu rosyjskim był najwyższą formą idei, władza tylko środkiem prowadzącym do jego realizacji – wyjaśnił Walter. - Lecz to co widzę u was… jesteście opętani innego rodzaju szaleństwem. Szaleństwem władzy. Dlatego wami gardzę.

- Jesteście śmieszni, Walter – z twarzy Światły nie spełzł drwiący uśmieszek. - Myślicie, że czymś się różnię od pozostałych? Gdy rozmawiałem z tym generałem imperialistów czytałem w nim jak w książce, choć jego myśli były jeszcze dla mnie wyłącznie szumem, jego twarz wyrażała wszystko. Widziałem co sądził o tym, gdy mówiłem o sprawowanych przeze mnie rządach. O tym, że stoję za Konwentem, że siłą sprowadzam tu mieszkańców LPKRR i że narzuciłem tu swoją władzę przy pomocy armii cieni. O tym, że sprawuję tu rządy siłą. I wiecie co? Czuł, że przegląda się w tym jak w lustrze. Bo czymże to różni się od tego, co imperialiści zowią demokracją kontrolowaną? Z ich Prezydentem stojącym na czele USA? Stanowiącym najwyższą władzę, wykorzystującym swoje FBI by aresztować za komunistyczne odchylenia? To nic innego jak narodowy socjalizm, w innym wydaniu, kryjący się za fasadą. A czym różni się fakt, że wybory to farsa, bowiem mogą głosować tylko na wskazanych kandydatów? Czym różnią się od wyborów do rad robotniczych?

- Nie zdołacie mnie do niczego przekonać – odrzekł Walter. - Bo to wasza władza jest niczym innym  niż narzuceniem woli.

- Tylko narzucając wolę mogę sprawić by Polska wreszcie wyzwoliła się z okowów historii. By stała się normalnym państwem. Zrealizuję to, co jest jedynym słusznym rozwiązaniem, opornych i tak nie przekonam. Ulegną lub zamilkną.

- Jesteście jak Beria – zauważył Walter. Mrok stężał.

- Jestem jego upadkiem – powiedział.

- Tu was mam – Walter poczuł gniew tamtego. - To wasz słaby punkt. Możecie mówić co chcecie, ale wam nie chodzi o Polskę, wam chodzi o władzę. O to, by pokonać Berię. Bo to jest dla was najważniejsze. Rozgrywka między wami dwoma.

- Nie macie racji – Mrok z naciskiem wypowiedział słowa. - Ale nie zaprzeczę, że ja i Ławrientij mamy rachunki do wyrównania. I wyrównamy je dzisiaj.

- Jakim kosztem? Zniszczenia całego świata?

- Jeśli do tego doprowadzi… - zapadła cisza. Walter wciąż wpatrywał się w twarz generała, który wreszcie odwrócił się do Budzyńskiej.

- Bierzmy się do roboty – powiedział. – Sprawdź czy pociąg gotowy jest do drogi. Gdy tylko dostaniemy od Rowickiego, to co jest nam potrzebne, ruszamy do Kompleksu.

Budzyńska ruszyła w kierunku maszyny, ale Mrok pozostał.

- Okłamujecie ją – powiedział Walter.

- Nie macie racji – odrzekł Mrok. – Wszystko co powiedziałem w ostatnim zdaniu jest prawdą. A to, że przed oczami ma ona jedynie chęć powrotu do domu, z którego ją wygnano i zemstę za zdradę jakiej się dopuściliście łamiąc jej serce, to inna sprawa.

- Czego chcesz ode mnie? – zirytował się Walter.

- Na początek dowiedzieć się z jakiego powodu was nie widać – rzekł Mrok. – Coś wam zrobiła. Cienie was nie dostrzegają. Moja moc również.

- Zrobiła?

- Męczą mnie te gierki – rzekł Światło. – Myśli, że nie wiem… o ile w ogóle myśli. Wciąż działa, wciąż mówi, wciąż jest…

- Kto taki?

- Ciemna Pani – powiedział Mrok. – A jak myślicie, o kim mówię?

- Zabiłeś ją – odparł Walter. Mrok pokiwał głową.

- A rzeczywiście. Jednak nie miała tego co chciałem – powiedział. – Lub to co miała, nie było wystarczające. Ale to się zmieni. Bo wiecie co, Walter? Coś nadchodzi. A właściwie już nadeszło.

Fort Alamo >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz