Walter
otworzył oczy. Rzeczywistość powoli się wyostrzała. Usiłował się poruszyć i
zorientował się, że ma związane ręce. Leżał na podkładzie kolejowym, wdychają zapach
oleju maszynowego i podziemnego miasta. Głowa bolała go od uderzenie. Na wprost
niego kucał Gerber, przez ramię przewiesił sobie karabin, za paskiem miał
zatknięty pistolet. Spoglądał nań z uśmieszkiem na poobijanej twarzy, w ręku
trzymając nóż, na którym znajdowały się ślady krwi. Walter po chwili zrozumiał.
- Zabiłeś
Kruszynę – powiedział.
- Miałem
już was opuścić – odparł tamten. – Ale kiedy zobaczyłem jak zauważyłeś, że
tamten leży i idziesz to sprawdzić… nie mogłem przepuścić takiej okazji. Dałeś
się podejść jak dziecko.
- Czego
chcesz?
Gerber
zachichotał niczym szaleniec.
- Jak to
czego? Ciebie. Na początek – nagle spoważniał i wyciągnął nóż. – Nie myślałem,
że los da mi taką szansę. Ale jest po mojej stronie. Przetrwam wszystko.
- Jesteś
szalony – powiedział Walter, a wówczas Gerber wstał, po czym kopnął go w twarz.
Walter zasłonił się związanymi rękami i usiłował podnieść, lecz kolejne
uderzenie nie nadeszło. Gerber stał na wprost niego bawiąc się nożem.
- Walter –
ton jego głosu był dziwny. – Złapaliście mnie, gdy ścigał mnie potwór z mroku.
Wcześniej stałem przed Berią i Sierowem. Zmieniałem się w Polaka. Leżałem u
stóp generała Mrok. I wszystko to przetrwałem. Ja przeżyję. Nie da się mnie
zabić, ani powstrzymać. I dopadnę was wszystkich. A zacznę od ciebie, skoro sam
oddałeś się w moje ręce! – znowu zachichotał. – Dość gadania, muszę pokroić cię
na kawałki.
- Czemu? –
rzucił Walter, usiłując wykorzystać czas. Uniósł się nieco i wodził wzrokiem
wokół. Byli w jakimś tunelu, choć nie miał pojęcia gdzie . Gdzieś w oddali
migotała lampa, lecz prócz tego było ciemno, a on w zaduchu usiłował
zorientować się gdzie jest. Nie słyszał dźwięków stacji, gdzie ten szaleniec go
przywlókł? Nie dałby rady zanieść go daleko, czemu w ogóle…
- Czemu?
Wiesz dlaczego cię tu zabrałem? – Gerber jakby odczytał jego myśli. – Bo to
wszystko zaczęło się od ciebie! Przez ciebie zesłali mnie do karnego batalionu!
- Zesłali
cię za to co zrobiłeś – przypomniał Walter. Musiał tamtego zagadać, to była
jego jedyna szansa. Szukał w zasięgu wzroku czegokolwiek, choćby kamienia. Ręce
miał ciasno związane własnym paskiem, który przewleczony został przez podwójną
obręcz kajdanek, które wciąż nosił na ręku. Utrudniało mu to działanie.
- Ty i
Arkuszyn, dwie pożal się boże uczciwe pizdory – warknął Gerber i wbił w niego
wzrok. – I jak skończyliście? Jak wszyscy skończyliśmy? Ale Arkuszyna już raz
zabiłem. Specjalnie użyłem karabinu snajperskiego, który nie był na stanie
kompanii, żeby nikt mnie z tym nie powiązał. Takiego stalkerskiego, znaleźli go
na Dzikich Polach, na południowej gdy to wszystko pierdolnęło… - nagle wrócił
do rzeczywistości. – Ale on przeżył. Będzie następny. Bo ja was przeżyję.
Przeżyłem karny batalion, odzyskałem stopień. Przeżyłem Mrok, Berię, przeżyję
to wszystko! – podszedł bliżej i wówczas Walter z całej siły kopnął go w goleń
i przetoczył się w lewo. Usiłował się poderwać, lecz nie zdążył.
Gerber
spadł na niego jakby nie poczuł ciosu, wprost na jego plecy, wbijając mu kolano
między łopatki, sprawiając, że zabrakło mu tchu. Chciał go zrzucić, lecz tamten
szarpnął go za włosy i odciągnął jego głowę do tyłu. Walter poczuł zimne ostrze
na gardle i zamarł.
-
Zacznijmy – syknął Gerber
- Dość! –
zawołał kobiecy głos. Gerber momentalnie odwrócił się w tamtą stronę, sięgając
po broń. Lecz nie zrobił niczego, widząc zmierzające w ich stronę cienie.
- Nie! –
zawołał natychmiast. – Poddaję się! Mam wiadomość dla generała Mrok! Dla Józefa
Światły! Od Berii! Wracam z odpowiedzią, po którą mnie wysłał! – poderwał się i
podniósł ręce. Cienie zatrzymały się, a kobieta podeszła bliżej.
- Macie
coś dużo lepszego – powiedziała Swietłana Budzyńska. – Macie coś czego szukał
generał. I ja – po czym podeszła bliżej szybkim krokiem. Walter zdążył się
przekręcić, gdy podeszła bliżej.
- Witaj
ukochany – powiedziała Budzyńska, po czym
z całej siły uderzyła go w twarz, aż go zamroczyło. Splunął krwią. – To
pierwszy z wielu pocałunków jaki ode mnie dostaniesz – powiedziała.
- Nie masz
szczęścia do kobiet Walter – usłyszał chichodzącego Gerbera. - Za dużo czasu
spędzonego z tą imperialistyczną pizdą i wyszedłeś z wprawy.
-
Devereaux – powiedziała zimnym głosem Budzyńska. – Kolejna z twych gierek,
Walter. Jak to chciałeś rozegrać? Wykorzystać ją, żeby uciec? Wstawaj! –
cofnęła się i podeszła do Gerbera – Nie wiem kim jesteście… ale oddajcie broń –
o dziwo zastosował się bez słowa protestu do polecenia. Następnie spojrzał na podnoszącego
z trudem Waltera, który wciąż miał związane ręce.
- Są
gorsze rzeczy niż śmierć. Teraz się przekonasz. W sumie będziesz żałować, że
cię nie zabiłem – nagle zaśmiał się niczym szaleniec. – Już wiem po co cię
niosłem, ten cholerny głos… głos wreszcie zniknął… czeka cię los gorszy od…
losu gorszego niż śmierć – znowu zachichotał.
Budzyńska
patrzyła na niego jakby niezdecydowana, stojąc z odebranym mu pistoletem i
karabinem, wyraźnie zastanawiając się co uczynić.
- Idziemy
– powiedziała wreszcie. – Nie wiem kim jesteś, ale niech generał zdecyduje…
skoro znasz jego imię – popatrzyła na Waltera. – Wstań, albo cię powleczemy.
Walter
podniósł się, świadom, iż cienie czekają na jego chwile wahania, zapewne
pomocny okazałby się także Gerber. Podszedł do Budzyńskiej.
- Co tu
robisz? – zapytał w końcu.
- Wracam
do domu – powiedziała. – Do Kompleksu. Wraz z generałem Mrok.
- Nie
wierz mu… - zaczął, lecz nie pozwoliła mu dokończyć.
- Walter,
cokolwiek powiesz czy uczynisz cię nie uratuje. Wbrew temu co sądzisz to nie
jest osobiste…
- Jest.
- Może i
tak – zgodziła się po chwili. – Ale odpowiesz za to co uczyniłeś w Kompleksie.
Za zniszczenia. Za cierpienie i śmierć niewinnych. Bo gdybyś wtedy nie
powstrzymał Kompleksu zrealizowałby swój plan. Dawno nie byłoby już Berii, nie
cierpiałoby i nie zginęło tyle osób!
-
Zrobiłbym to ponownie – odrzekł. – Jedyne czego żałuję, to że nie udało mi się
powstrzymać generała Mrok.
- I za to
zostaniesz osądzony – odpowiedziała i umilkła. Odwróciła się i ruszyła tunelem,
a on po chwili wahania poszedł za nią, poprzez ciemność. Półmrok rozświetlał
jedynie lekki poblask. Nie mówiła już nic, chwilę później dotarli do drezyny
pracującej dzięki silnikowi spalinowemu. Wsiedli na nią w trójkę, cienie gdzieś
zniknęły. Pojazd ruszył przez tunel, a Walter przez chwilę rozważał czy nie
spróbować ucieczki, lecz wówczas dotarło do niego na spotkanie z kim jadą. Gdy
uświadomił sobie powyższe, zrezygnował ze swych planów. Generał Mrok. Być może
Gerber miał rację, być może los zdecydował. A skoro tak, to być może da
Walterowi szansę. Siedział pogrążony w milczeniu.
Obok niego
Gerber pogwizdywał, a Budzyńska patrzyła nań niechętnie. Zdawał się zupełnie
nie przejmować sytuacją, zupełnie jakby przestała mieć dla niego znaczenie.
Drezyna po chwili wjechała w światło i Walter zmrużył oczy widząc jak mijają
stację _________ . Nie miał pojęcia jak znaleźli się tutaj tak szybko, Gerber
nie mógł zanieść go aż na taką odległość, minąć tylu posterunków, przejść przez
Nowy Świat. A jednak w jakiś sposób tak się stało, Walter ujrzał na peronie pośród mroku cienie,
uzbrojonych ludzi i coś na kształt barykady. Cienie przemieszczały się w jednym
kierunku, wyglądało na to, że wszyscy szykują się do walki. Coś wzbudzało
niepokój Waltera, lecz dopiero po chwili uświadomił sobie, szykują się na atak od
strony Dworca Zachodniego lub walkę z wrogiem nadchodzącym z tamtego kierunku.
Z pozycji, które zajmowali imperialiści. Nim zdążył uświadomić sobie
konsekwencje płynące z tego faktu, drezyna zatrzymała się, a Walter zorientował
się, że nie są sami. Czekał na nich mężczyzna o czarnych oczach, a wraz z nim
dwóch innych uzbrojonych w karabiny AKMS. Dosiedli się i ruszyli dalej, w
miarowym stukocie metalowych kół i przy dźwiękach silnika. Zostawili za sobą
stację pełną uzbrojonych ludzi, lecz nie było tam w ogóle cieni. Znowu wjechali
w mrok tuneli.
Po jakiś
czasie dotarli na miejsce. Walter zgubił rachubę czasu, nie miał także pojęcia
dokąd dojechali, choć metro znał jak własną kieszeń. Gerber nagle spojrzał na Budzyńską
z czymś na kształt niepokoju w oczach.
- Byłem
tutaj – powiedział, widząc wąskie ściany i żelbetonowe przegrody w tunelu.
Budzyńska
kiwnęła na Waltera by się podniósł, co uczynił dość niezgrabnie, miał bowiem wciąż
związane ręce. Zakręciło mu się w głowie, wydawało mu się, że w tym miejscu atmosfera
jest niezwykle duszna i choć tunel rozświetlały światła, było znacznie ciemniej
niż powinno. Rozejrzał się by odryć, ze znajduje się w tunelu serwisowym,
którego nie potrafił umiejscowić. Gerber musiał go ogłuszyć naprawdę solidnie,
bo głowa wciąż go bolała. Zastanawiał się dokąd trafili z Nowego Światu. Na
drugim torze coś zdawało się błyszczeć w ciemności. Wyostrzył wzrok i dostrzegł
tam jakiś dziwny pojazd, nie posiadający ostrych kształtów. Zdawał się
częściowo tonąć w mroku, który spowijał go, uniemożliwiając przyjrzenie się z
oddali.
Znalazłeś mnie!
Walter
zgiął się w pół, a obok niego to samo uczynił Gerber. Okrzyk rozbrzmiał z nagłą
mocą i bez ostrzeżenia. Z trudem łapał oddech. Popatrzył na Gerbera, który
oparł się dłonią o ścianę.
- Co usłyszałeś?
– zapytał.
- Gówno
cię to obchodzi – odparł tamten.
- Ruszcie
się – powiedziała Budzyńska. – Ktoś do ciebie, Walter!
Od strony
wagonu nadchodzil generał Mrok. Na ich widok przez jego twarz przemknęło
zdumienie.
- Co za
niespodzianki – powiedział. – Gerber i Walter. Co tu się dzieje?
-
Znalazłam ich nieopodal Nowego Światu – wyjaśniła Budzyńska. – Tam gdzie mnie
posłaliście. Tam gdzie miało być to dziwne oddziaływanie, którego nie widzą
cienie.
- Walter –
pokiwał głową Mrok, po czym popatrzył na Gerbera. – Ale gdzie jest ten drugi?
- Byli
tylko oni – odparła Budzyńska i wskazała na Gerbera. – Ten usiłował zabić
Waltera. Zdaje się złapał go wcześniej związał.
Mrok
wyraźnie się zastanawiał. Wreszcie odezwał się.
- Wszystko
po kolei. Gerber… nie macie przy sobie, żadnej broni, bomby, nie uzbroili was,
gdy wysyłali przeciwko mnie? Po co wróciliście?
-
Doręczyłem posłanie i dostałem odpowiedź – odparł tamten.
- Wierzyć
mi się nie chce, że wróciliście by ją doręczyć, zamiast uciekać jak najdalej
stąd – zaśmiał się Mrok. – Ale słucham.
-
Widziałem Przewodnika Narodów. A także marszałka Sierowa.
- Iwan
Aleksandrowicz – wyraźnie ucieszył się Mrok. – Stary lis, myślałem, że go w
końcu rozstrzelają. Ale Beria tego nie uczyni, bez swej prawej ręki nie zdoła
wiele zdziałać. Wciąż ma mi za złe, że go zdradziłem?
-
Powiedział, że zapłacicie za wszystko osobiście – odparł nieco niepewnie
Gerber. – Powiedział, że zobaczycie, jak wasze plany upadają, a imperializm
zostanie całkowicie zniszczony w ciągu najbliższych godzin.
- O. To
ciekawe – powiedział Mrok, nagle się ożywiając. – A w jaki sposób?
- Nie
zdradzono mi tego. Zarówno on jak i Przewodnik Narodów powtórzyli tylko, że
upadnie i na całym świecie zwycięży komunizm, a wówczas…
- Niech
zgadnę. Będę mógł się ukorzyć i oddać im swą wiedzę, aby dali mi szansę zginąć
szybko i bezboleśnie?
- Mówili o
tajemnicy nieśmiertelności – odparl Gerber, a wówczas Mrok zaczął się śmiać.
- A zatem
pocisk sięgnął celu – powiedział wreszcie. – Doskonale. Cierp, Ławretiju…
Bardzo staro wygląda?
- Ja…
- Co on
miał na myśli mówiąc, że Sojusz upadnie? – zapytała Budzyńska.
- Nie wiem
– Mrok spoważniał. – Twój czas spędzony w GRU nic ci nie podpowiada? –
pokręciła głową.
-
Wiedziałam tyle ile powinnam – odrzekła. – Jak każdy. Były zespoły pracujące
nad bronią masowej zagłady, ale nie przychodzi mi do głowy nic, co mogłoby
zniszczyć cały Sojusz.
- I tak
nie ma to już znaczenia – stwierdził Mrok.
- Nie
powinniśmy ich ostrzec? – zapytała.
- Nie –
powiedział twardo. – Beria zdaje się jest przekonany, że wezwaliśmy ich tu na
pomoc i oparliśmy nasze plany o ich obecność. A ci głupcy wleźli po prostu tam,
gdzie nikt ich nie oczekiwał, więc teraz drzwi przytrzasną im palce. Poza tym
użyteczność imperialistów właśnie się skończyła… Wiedz, że rozpocząłem
działania, które zmienią ich podejście do nas.
- Co
zrobiłeś? – zapytał Walter.
Mrok
patrzył na niego przeciągle.
- Ciekawe,
że żołnierza Związku interesuje los imperialistów – powiedział w końcu. – Was
Gerber nie pytam. A ciebie, Swietłano?
- Niech
idą do diabła – powiedziała krótko.
- Właśnie
– zgodził się. – Przestali być potrzebni, tym bardziej skoro Sojusz i tak ma
upaść. Ciekawe, mają właśnie jakieś duże problemy z łącznością… Więc to dobry
moment, żeby pokazać im, że nie będziemy o nic prosić, ani błagać – uśmiechnął
się.
- Co zrobiłeś?
– Walter chciał ruszyć w jego kierunku, lecz jeden z mężczyzn złapał go za
ramię.
- Walter,
zaraz z wami porozmawiam – powiedział Mrok. – Ale na razie powiedzcie mi
Gerber…
Jest coś
jeszcze co Sierow chciał abyście mi przekazali, prawda?
- Pokazali
mi broń – powiedział Gerber po chwili. – Ona niszczy te wasze fizyczne
oddziaływania.
-
Zauważyłem – powiedział Mrok. – Więc powieniem się chyba obawiać? Imperialiści
mają pociski, które mogą pokonać moje cienie, a Beria ma broń, która zniszczy
moją fizykę… No tak, brakuje nam tylko do kompletu jeszcze zaburzeń grawitacji maoistów,
która deformuje rzeczywistość. Swoją drogą, dawno nie widzieliśmy naszego
drogiego generała Zhana, prawda Swietłano?
- Powinnam
coś wiedzieć? – zapytała.
- Ataki na
pozycje Związku od godziny słabą. A ponoć ich armia jest nieskończona… - rzekł
z ironią. – Nie rzuca tam nowych jednostek, ale czuję zaburzenia w tunelach
metra. Powiedziałbym, że szykują się na coś i gromadzą siły. Jednym słowem wygląda
na to, że mamy problemy – uśmiechnął się. – Tylko, że oni wszyscy je mają. Bo
nie wiedzą o jaką grę toczy się stawka.
- Jaka to
stawka? – zapytał Walter.
- Polska –
odpowiedział Mrok patrząc na Budzyńską, a Walter tylko prychnął. Generał
zignorował go i przeniósł swój wzrok na Gerbera.
- Dlaczego
właściwie wróciliście? – zapytał.
- Chcę
zostać Cieniem – powiedział nagle tamten, czym zaskoczył zarówno Waltera jak i
Budzyńską oraz Mroka.
-
Oszalałeś – rzucił Walter, lecz Gerber nawet nie popatrzył w jego stronę. Mrok
spoglądał nań przeciągle.
-
Wyjaśnijcie.
-
Poświęcili wszystkich – powiedział powoli Gerber. – Całą naszą armię!
Rozumiesz, Walter? Całą! Rzucili wszystkich aby zginęli za nic. Aby nie
pozostał ślad po tym mieście, jego mieszkańcach i naszej armii, naszej
kompanii, rozumiesz Walter? Chcę aby zapłacili! Nawet jeśli mam zginąć, zabiorę
ich ze sobą!
Zapadła
cisza.
- Dobrze –
zgodził się wreszcie Mrok. – Zobaczyliście z kim tu się mierzymy, zobaczyliście
szaleństwo Berii. Niech tak będzie. Zabierzcie go – polecił jednemu z mężczyzn,
a ten poprowadził Gerbera ku bocznemu wejściu z tunelu. Walter patrzył za nim,
a tamten rzucił mu spojrzenie, które zdawało się mówić: przetrwam. Mrok
odwrócił wzrok.
– Dziwne – powiedział. - Jest ostatnią osobą,
którą podejrzewałbym o taką motywację… Ale jak widać kilka chwil spędzonych z
drogim Ławrientijem potrafi nawrócić z wiary w komunizm. Może jeszcze sprawimy,
że uwierzy w Polskę.
- To nie
jest Polska – przerwał mu Walter. Mrok znowu się uśmiechnął.
- Rzecz w
tym, że macie inną wizję Polski, towarzyszu Walter, a ta wizja zupełnie nie
przystaje do mojej.
- Jest coś
gorszego niż fanatyk opętany żądzą władzy – powiedział powoli Walter. - Fanatyk
opętany ideą.
-
Myślicie, że jestem opętany ideą? - ucieszył się Mrok.
- Nie.
Fanatykiem był Zachert, dla niego komunizm w wydaniu rosyjskim był najwyższą
formą idei, władza tylko środkiem prowadzącym do jego realizacji – wyjaśnił
Walter. - Lecz to co widzę u was… jesteście opętani innego rodzaju szaleństwem.
Szaleństwem władzy. Dlatego wami gardzę.
-
Jesteście śmieszni, Walter – z twarzy Światły nie spełzł drwiący uśmieszek. -
Myślicie, że czymś się różnię od pozostałych? Gdy rozmawiałem z tym generałem
imperialistów czytałem w nim jak w książce, choć jego myśli były jeszcze dla
mnie wyłącznie szumem, jego twarz wyrażała wszystko. Widziałem co sądził o tym,
gdy mówiłem o sprawowanych przeze mnie rządach. O tym, że stoję za Konwentem,
że siłą sprowadzam tu mieszkańców LPKRR i że narzuciłem tu swoją władzę przy
pomocy armii cieni. O tym, że sprawuję tu rządy siłą. I wiecie co? Czuł, że
przegląda się w tym jak w lustrze. Bo czymże to różni się od tego, co
imperialiści zowią demokracją kontrolowaną? Z ich Prezydentem stojącym na czele
USA? Stanowiącym najwyższą władzę, wykorzystującym swoje FBI by aresztować za
komunistyczne odchylenia? To nic innego jak narodowy socjalizm, w innym
wydaniu, kryjący się za fasadą. A czym różni się fakt, że wybory to farsa,
bowiem mogą głosować tylko na wskazanych kandydatów? Czym różnią się od wyborów
do rad robotniczych?
- Nie
zdołacie mnie do niczego przekonać – odrzekł Walter. - Bo to wasza władza jest
niczym innym niż narzuceniem woli.
- Tylko
narzucając wolę mogę sprawić by Polska wreszcie wyzwoliła się z okowów
historii. By stała się normalnym państwem. Zrealizuję to, co jest jedynym
słusznym rozwiązaniem, opornych i tak nie przekonam. Ulegną lub zamilkną.
-
Jesteście jak Beria – zauważył Walter. Mrok stężał.
- Jestem
jego upadkiem – powiedział.
- Tu was
mam – Walter poczuł gniew tamtego. - To wasz słaby punkt. Możecie mówić co
chcecie, ale wam nie chodzi o Polskę, wam chodzi o władzę. O to, by pokonać
Berię. Bo to jest dla was najważniejsze. Rozgrywka między wami dwoma.
- Nie
macie racji – Mrok z naciskiem wypowiedział słowa. - Ale nie zaprzeczę, że ja i
Ławrientij mamy rachunki do wyrównania. I wyrównamy je dzisiaj.
- Jakim
kosztem? Zniszczenia całego świata?
- Jeśli do
tego doprowadzi… - zapadła cisza. Walter wciąż wpatrywał się w twarz generała,
który wreszcie odwrócił się do Budzyńskiej.
- Bierzmy
się do roboty – powiedział. – Sprawdź czy pociąg gotowy jest do drogi. Gdy
tylko dostaniemy od Rowickiego, to co jest nam potrzebne, ruszamy do Kompleksu.
Budzyńska
ruszyła w kierunku maszyny, ale Mrok pozostał.
-
Okłamujecie ją – powiedział Walter.
- Nie
macie racji – odrzekł Mrok. – Wszystko co powiedziałem w ostatnim zdaniu jest
prawdą. A to, że przed oczami ma ona jedynie chęć powrotu do domu, z którego ją
wygnano i zemstę za zdradę jakiej się dopuściliście łamiąc jej serce, to inna
sprawa.
- Czego
chcesz ode mnie? – zirytował się Walter.
- Na
początek dowiedzieć się z jakiego powodu was nie widać – rzekł Mrok. – Coś wam
zrobiła. Cienie was nie dostrzegają. Moja moc również.
- Zrobiła?
- Męczą
mnie te gierki – rzekł Światło. – Myśli, że nie wiem… o ile w ogóle myśli.
Wciąż działa, wciąż mówi, wciąż jest…
- Kto
taki?
- Ciemna
Pani – powiedział Mrok. – A jak myślicie, o kim mówię?
- Zabiłeś
ją – odparł Walter. Mrok pokiwał głową.
- A
rzeczywiście. Jednak nie miała tego co chciałem – powiedział. – Lub to co miała,
nie było wystarczające. Ale to się zmieni. Bo wiecie co, Walter? Coś nadchodzi.
A właściwie już nadeszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz