wtorek, 18 lipca 2023

Ciemna Symetria: USS "Von Braun" (X)

 

Fenrir znajdował się między Ziemią a Księżycem. Matematyka oznaczyła go jako szare koło lub kulę, widoczną wyłącznie dzięki soczewkowaniu grawitacyjnemu, bowiem zdaniem telemetrii w tym miejscu przestrzeni niczego nie było. Wedle filtru opracowanego przez Everetta znajdował się w odległości ponad 100 000 mil od planety i tym razem miał 27 mil średnicy nie istniejącej w trójwymiarowej rzeczywistej przestrzeni. Najbliższym statkiem był „Von Braun”, choć oddalał się właśnie od niego, lecąc w kierunku Ałmaza. Arciniegas nie musiała patrzeć na ekran, by wiedzieć z jakiego powodu tak się dzieje. Gdyby wyrysowała linię prostą z Ziemi w kierunku Fenrira, okazałoby się z pewnością, że zajął pozycję bezpośrednio nad nieistniejącą strefą anomalii pod Warszawą, niegdyś zwaną zoną południową.

- Triptree, ładuj Phaetony i strzelaj w jego kierunku – poleciła. – Niech zbierają wszelkie możliwe dane i przesyłają do Hermesa – sprawdzała jednocześnie wszystkie systemy. – Wygląda na to, że wszystko na razie działa – powiedziała. – Hagen, bądź gotów do rzutu fotonowego… ustaw automatyczny rzut w wyliczony punkt przestrzeni Sojuszu, gdy tylko eniak wykryje zmianę kształtu. Może zdążymy.

- Jeszcze nie strzelają – zauważyła Triptree. – Poprzednio zareagował dopiero gdy został trafiony.

- Poprzednio w jego okolicy nie było promieniowania – odparła Arciniegas. – A zdaje się, że mamy go tu całkiem sporo, nie licząc jonizacji w części atmosfery. I samej Ziemi.

- I anomalii – dopowiedziała tamta.

 Arciniegas nie odpowiadała. Zacisnęła dłoń w pięść i zastygła bez ruchu.

- Przynajmniej nasi myślą – powiedziała po chwili. – Nasze doświadczenia coś dały. Apollo wytracają prędkość.

- A nasi przyjaciele nie – powiedział Mellier. – Zmienili delikatnie kurs, ale wciąż idą w naszą stronę z otwartymi wyrzutniami.

- Ałmaz znowu otworzył transmisję do Warszawy – poinformowała Triptree. – I nadal nie ma odpowiedzi. Cały czas tam nadają od kiedy wystrzelili pierwszą salwę, ale nie ma transmisji zwrotnej. Do kogo oni nadają do cholery?

- Pewnie do kogoś kto koordynuje ich działania z ofensywą na Ziemi – mruknęła Arciniegas. – Nie odpowiada, więc  Tiereszkowa zdecydowała, że będzie na razie gonić nas…

- Nie chcę przeszkadzać – wtrącił Hagen. – Ale wciąż idziemy kursem na Ałmaz. Mogą wyliczyć naszą pozycję, skoro zobaczą jak wystrzelimy Phaetony – ale Arciniegas go nie słuchała.

- Dlaczego nasza grupa pościgowa zmienia kurs? – zapytała. Na ekranie Woschody lecące w ich kierunku zaczęły przyjmować nowy wektor kierunku. Zupełnie jakby znowu zajmowały pozycję do ataku. Tylko co tym razem chcą osiągnąć? Po czym nagle dotarło do niej. – La putissima madre que le pario – wyrwało się jej i zrobiło się jej gorąco. Skurwysyny, dobrze to wymyślili. Rozważyła jakie mają opcje. – Hagen, dopalacze. Kurs na stację Ałmaz, ma być nas widać. Triptree, wystrzel te drony i niech lecą macać Fenrira, ładuj mi Bellerofonty. Mellier inicjacja wystrzelenia pocisku Cruise na moją komendę.

- Jednak popełniamy samobójstwo? – nie wytrzymała Triptree. Jednak przeciążenie wbiło ją w fotel, a pokład zadrżał, gdy wystrzelili drony, więc wypełniali rozkazy.

- Nie. Ratujemy Sojusz. Znowu, nie wiem który już raz dzisiaj – powiedziała Arciniegas. – A teraz nadawaj otwartym kanałem.

- Gotów.

- Tu kapitan Arciniegas z USS „Von Braun”. Rozpoczynamy atak jądrowy na Ałmaza – powiedziała.  – A teraz powtórz, na wypadek gdyby przegapili.

- Nikt nie przegapi.

- Nie skończyłam. Teraz koduj i nadawaj do ISS – za wszelką cenę nie dopuścić do odpalenia przez jednostki wroga pocisków jądrowych. Priorytet czerwień. Fenrir. Nadawaj! –poleciła. – Rozumiecie co te gnoje chcą zrobić? Odpalą rakiety jądrowe na krótko z detonacją w przestrzeni Sojuszu, nawet nie muszą trafiać w cel, a wtedy Fenrir…

- … nas pożre – dokończył Mellier.

- A co my dokładnie robimy? – zapytała Triptree.

- Wystawiamy się na cel – powiedziała Arciniegas. – Niech strzelają. Ale do nas, jesteśmy w przestrzeni Związku. Jeśli chcą nakarmić Fenrira, zaprosimy go na ich pastwisko. Czekaj… weź daj jeszcze połączenie radiowe otwartym – chrząknęła. – Tu Arciniegas. Wciąż nie działa matematyka i łączność. Powtarzam, zgodnie z planem przeprowadzam atak jądrowy przy pomocy dronów przenoszących pociski nuklearne. Nadaj.

- Mamy takie drony? – zapytał Hagen.

- Nie wiem, mamy? – zdziwiła się teatralnie. – Jak sytuacja?

- Idzie salwa – poinformował Mellier.

Spojrzała na telemetrię. Tym razem strzelało NASW. Praktycznie wszystkie okręty Apollo, mimo iż znajdowały się poza zasięgiem umożliwiającym efektywne trafienie odpalały pociski ASAT, które mknęły przez przestrzeń z prędkością wielokrotnie przewyższającą osiąganą przez silniki statków. Taktyka Związku, pomyślała, mają uniemożliwić im manewrowanie i nie dopuścić do zajęcia pozycji umożliwiającej oddanie strzału. Teoretycznie mogli to zrobić będąc w ruchu, ale przynajmniej z tą rzeczą kanonierzy Związku mieli problem, bowiem przeliczając cele na swych suwakach logarytmicznych nie byli w stanie uwzględnić poprawki polegającej na odrzucie, jakiemu podlegał statek. Pociski Saber nie miały systemu nakierowywania, leciały tam gdzie wyliczono strzał, co oznaczało, iż Woschody musiały zwolnić, by odpalić swe rakiety, najlepiej znaleźć się pozycji stacjonarnej. Salwa ze strony NASW miała im to uniemożliwić. Za rakietami mknęły Bellerofonty, by podjąć próbę ataku rakietami Sidewinder i Maverick, zapewne kodowano im właśnie, aby przypuszczały go nietypowo na wyrzutnie pocisków jądrowych. Apollo zaś teraz szły na pełnej mocy dopalaczy, usiłując znaleźć się jak najszybciej blisko wroga, gdzie zasięg wiązki energetycznej mogącej zestrzelić pociski nim zajdzie reakcja nuklearna był najbardziej efektywny.

- Ałmaz strzela! – zawołał. - Torpedy w przestrzeni! - Zabrzmiał alarm taktyczny. Stacja wystrzeliła sześć pocisków Saber, w kierunku przestrzeni Sojuszu.

- Mellier, zdejmuj jeden wiązką, dla dwóch pozostałych namiar rakietowy… co mamy załadowane?

- Sidewindery. Na szczęście. Jest namiar.

- Strzelaj bez rozkazu. Triptree, potrzebuję natychmiast Bellerofontów. Te rakiety nie mogą dotrzeć do przestrzeni Sojuszu – mówiła szybko. Poczuła delikatne drżenie, gdy odpalili rakiety.

- Bezpośrednie trafienie wiązki – meldował Mellier. – Pierwsza zdjęta… Deep Space strzela!

Na ekranie taktycznym wykwitło ostrzeżenie. ISS odpaliło osiem pocisków Tomahawk wycelowanych w Ałmaza. Te natychmiast pomknęły do celu.

- Ostrzeżenie z ISS. Mamy osiem minut i dwanaście sekund by się zabrać z przestrzeni wroga – powiedziała Triptree. – Jeśli nie uda się osiągnąć celu, będą detonować je radiowo wcześniej, gdy tylko znajdą się po tej stronie kreski.

- Przekaż, aby byli gotowi na detonację ręczną, gdy wybuchnie Cruise, niech monitorują sytuację – poleciła. – Nasze pociski osiągną terytorium Związku za cztery minuty… tyle czasu musimy tu wytrzymać, potem odpalamy nasz i do domu.

- Strzelają do nas! – uprzedził Mellier i wyć zaczęły kolejne alarmy, aby tego nie przegapiła.

Wszystko zaczęło dziać się na raz.  Choć skupiała się wyłącznie na tym co dotyczy ich, widziała bitwę na siatce taktycznej. Na ich rufie NASW atakowało okręty Kosmfloty, które zamiast walczyć odpaliły silniki i szły kursem na przechwycenie pocisków Tomahawk wystrzeliwując rakiety Ch-33 i przygotowując działka NR. Kosmflota wpadła w tym punkcie przestrzeni we własną pułapkę, bowiem okręty mające strzelać pociskami jądrowymi były teraz pod ostrzałem i musiały się bronić, jednocześnie dokonać przechwycenia pocisków nuklearnych. Nieopodal kordonu ochronnego na orbicie alarm ogłosił wystrzelenie Saberów, te jednak zostały zdjęcie przez walczące tam statki. Nagle zobaczyła jak dwa punkty o różnych kolorach zbliżają się do siebie i zaczynają migotać. Po chwili zgasły. Hagemayer właśnie staranował Woschoda przeciwnika poświęcając własny okręt. A jednak nie będzie tej kolejki, zdążyło jej przemknąć przez myśl, lecz musiała się już zająć rakietami impulsowymi lecącymi w ich kierunku. Wówczas eksplodowały dwa pociski Saber trafione Sidewinderami prosto w ogień odrzutu, który napędzał przyśpieszające cały czas rakiety. „Von Braun” wystrzelił Bellerofonty, które podjęły pościg i zaczęły strzelać w ślad za Saberami.

- Ładuj Aegisy, Triptree – poleciła. – Hagen, wyłączaj napęd, znikamy im z oczu, oczywiście z korektą toru lotu, utrzymuj kurs.

Z namierników wroga zniknęło źródło ciepła, przesłonięte przez dysze ochronne, a nie mając „Von Brauna” na radarach tamci mogli jedynie domniemywać, gdzie się znajduje. Chwilę później na trasie podejścia do stacji zaczęły wybuchać pierwsze rakiety, na razie dość daleko od nich. Hagen zgodnie z jej rozkazem trzymał kurs na Ałmaz, stanowiący bryłę geometryczną na taktyce.

Złapała za telefon.

- Gellert, ani słowa – powiedziała. – Generator ma działać. Będziemy uciekać bezpośrednio z wybuchu jądrowego.

- Mamy ten rzut. To przedostatni – odparł, nie wchodząc w dyskusję.

Nie zdążyła odłożyć na dobre słuchawki, gdy miała już na linii Everetta.

- Zastanawiałam się kiedy się pan odezwie – powiedziała.

- Z tego co widzę postanowiliśmy wszyscy jednak rozpętać tę ostateczną wojnę jądrową – zaczął, lecz nie dała mu dokończyć.

- Jeśli następna ma być na kamienie, musimy zatrzymać Fenrira – powiedziała. – Znalazł pan na to jakiś sposób?

- Nie do końca… Na razie skupmy się na tym co tu się dzieje. Rozumiem, że wszyscy postanowili odpalać pociski jądrowe by ściągnąć uwagę naszej osobliwości na przeciwnika?

- Jak widać. Jakieś uwagi? – skrzywiła się gdy szarpnęło. Hagen użył silników manewrowych. Mellier zawołał o kolejnej salwie rakietowej wystrzelonej w ich kierunku.

- Poprzednio wszystko zadziało się gdy strzelili do niego. Teraz strzelamy do siebie. Ale skoro promieniowanie wzrośnie niebotycznie, powinna zajść jakaś reakcja. Ale wie pani…

- Tak?

- W kontekście tego, co zacznie robić z Ziemią, to co robimy teraz… nie ma najmniejszego sensu.

- Może będziemy szybsi od niego i zniszczymy się sami – odpowiedziała i odłożyła słuchawkę. Na taktyce zaszły dalsze zmiany, jej Bellerofonty zestrzeliły dwa następne pociski Saber, ostatni opuszczał właśnie terytorium Związku, wówczas jednak dosięgła go rakieta z jednego z Apollo. To zagrożenie było wyeliminowane. Pociskom Sojuszu szło tylko trochę lepiej, bo Woschody nie bacząc na ostrzał waliły w ich kierunku salwami rakiet i cztery Tomahawki już eksplodowały.

- Nie mam już bezpiecznego podejścia – zawołał Hagen. – Cholera, walą z działek NR! – wykonał unik, który wbił ją w fotel. Choć byli jeszcze na tyle daleko, że mogli nadal manewrować, wróg nie zamierzał dać im szansy. Od Ałmaza oddzielały ich liczne detonacje rakiet i salwy rakietowe kierowane wszędzie tam, gdzie choć na chwilę wykryto „Von Brauna”, gdy używali silników rakietowych, bądź wystrzeliwali drony. Poczuła wstrząs i na chwilę przeciążenie sprawiło, że głowa poleciała w lewo. Najwyraźniej zostali trafieni.

- Otwierają wyrzutnie – uprzedził Mellier. A więc zdążyli już przeładować pociski nuklearne.

- Nie ma wyjścia, musimy strzelić pierwsi – powiedziała. – Triptree, co z dronami?

- Jeszcze 20 sekund do odpalenia.

- Ustaw im ochronę pocisku – spojrzała na odległość. Podeszli na 10 mil i nie byli w stanie dojść bliżej, blokowani przez ostrzał i salwy z działek na trasie podejścia kierowane na oślep. Gdy wystrzelą pocisk wszystkie zaczną strzelać by przechwycić Cruise. Odetchnęła głęboko. – Pora na naszą samobójczą szarżę, załogo. Pokaż mi obraz stacji.

Taktyka wyświetliła zobrazowaną skanem telemetrii regularną bryłę wielokątów, złożoną z figur geometrycznych, tak niepodobną do modułowej stacji ISS, ciężko opancerzoną, przypominającą połączone klocki. Zastanawiała się w której części rezyduje Tiereszkowa, ale nie była w stanie tego dociec. Wszystko wyglądało tak samo, potężnie i pancernie, jak twierdza wroga.

- Hagen. Kurs na dopalaczach na wprost po wystrzeleniu dronów. Mellier odpalaj pocisk, z detonacją nuklearną w momencie jakiegokolwiek naruszenia głowicy bądź rakiety. Nawet jeśli ich nie trafimy, walniemy w wystarczającej odległości, by wybić im te nieistniejące szyby w oknach. Więcej nie zrobimy, ale żaden statek NASW nie podszedłby nigdy tak blisko. Informacja do ISS, użycie pocisku jądrowego w przestrzeni przeciwnika. Triptree, autoryzuj bez tego pieprzenia na głos, jesteśmy świadomi co robimy, ja już zatwierdziłam. Gotowi? – potwierdzili. – Jeszcze jedno, pierwsza, bądź tak łaskawa nadać do Ałmaza komunikat podpisany moim nazwiskiem. Niech Tiereszkowa uprzejmie się pierdoli – odczekała chwilę. – Zaczynamy!

W chwili gdy „Von Braun” odpalił silniki i ruszył na dopalaczach w stronę ostrzału alarm taktyczny poinformował o wystrzeleniu kolejnych pocisków Saber z Ałmaza. W przestrzeni Związku znajdowały się dwa Tomahawki, a ISS otwierało właśnie wyrzutnie by strzelać kolejnymi. „Von Braun” wystrzelił pocisk Cruise, którego ochronę przejęły dwa Aegisy odpalając flary i wabiki, wystrzeliwując pakiety pociętej folii, które zakłóciły radar. Wpadły w strefę ostrzału i wówczas lecący za nimi „Von Braun” został trafiony jedną z rakiet, jednocześnie rozpoczynając rzut w błysku jasnego światła.

Arciniegas otworzyła oczy. Wszystko się uspokoiło. Przeżyli.

- Triptree. Telemetria. Chcę wiedzieć czy nam się udało – czekała na informację dotyczącą pocisku Cruise. Wiedziała, że nie miał szansy przebić pancerza stacji Ałmaz, jednak teraz liczyło się tylko to, czy doszło do eksplozji jądrowej, nim tamci zdążyli go zestrzelić. – I sprawdźcie jakie mamy uszkodzenia – dodała po chwili.

- Dziwne – powiedziała Tripree. – Nie ma Hermesa. Niczego nie ma.

- Co się tym razem stało? – westchnęła. – Rozwaliło nam czujniki od tego trafienia?

- Nie… nie rozumie pani – Triptree wpatrywała się w pusty ekran siatki taktycznej, który wyświetlił się także u pozostałych. – Nie ma niczego. ISS, statków NASW, Hermesa, Ałmaza…

- Gdzie jesteśmy? – zapytała Arciniegas. Zadzwonił telefon.

- Mamy problem – poinformował ją Everett. – Wygląda na to, że połknął nas Fenrir.

Podziemna Warszawa >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz