sobota, 15 lipca 2023

Ciemna Symetria: Warszawa

Warszawa ruszyła do walki 2 października 1989 roku o godzinie 21 czasu lokalnego zgodnie ze wskazaniami pozycjometrów korpusu ekspedycyjnego Sojuszu Zjednoczonych Narodów dowodzonego przez pułkownika Janusza Sokolińskiego z II SBS oraz sierżanta Theodore’a Kowalskiego z NASW USMC. Godzina ta mogła być kwestionowana, bowiem lokalny odczyt sił generała Matthew Grieve’a wskazywał siedemnastą. Z kolei na powierzchni rozstawione na swych pozycjach siły desantowe nie potrafiły zsynchronizować ze sobą swych matematyk, dających różne odczyty. W chwili gdy zabrakło koordynacji, a główny hub stracił synchronizację, po utracie łączności z siecią satelit ISS, nikt nie był w stanie stwierdzić, która dokładnie jest godzina. Ciemność przesunąła się znad centrum miasta, obejmując swym centrum Mokotów, zbliżając się do Twardej, skąd w nowej sytuacji można się było spodziewać ataku. Ten jednak nie nadchodził, za co generał Stackman dziękował siłom wyższym, bowiem i bez tego miał pełne ręce roboty. Fort Alamo nie mógł koordynować działań sieciocentrycznych, Stackman musiał więc przypomnieć sobie gwałtownie czasy analogowe. Po tym jak udało im się przywrócić łączność, przekazywał rozkazy dysponując niepełnymi informacjami, gdyż sieci lokalne nie były w stanie z powodu obciążenia przetwarzać tak wielkiej ilości informacji. Tkwił więc na rozłożoną mapą, gdzie jego adiutant nanosił odręcznie zmiany, a on na nie reagował. Chwilę wcześniej rozpętało się piekło, a Sojusz i Związek stanęły do bitwy, zaś on nie miał czasu zastanawiać się z jakiego powodu sieć obronna sprzymierzonych przestała działać i czy tamci wystrzelili swe rakiety. Jego problemem stało się tu i teraz.

Tymczasem pod ziemią wybuchło Powstanie. Początkowo nikt o tym nie wiedział, bowiem problemem był brak łączności, przepływu informacji i panujący od kilkunastu minut chaos. Zryw nie miał liderów, jedynie ludzi, którzy ponieśli żagiew buntu i zwiastun wolności, który zabłysł pośród mroku niczym gwiazda. I Warszawa go usłyszała, po czym powstała. Gdyby ktokolwiek dysponował wiedzą na temat tego jak wygląda sytuacja, a zwłaszcza był światom tego, iż nad powierzchnią planety ostateczne zwycięstwo osiągnął właśnie Związek, a rakiety nuklearne zmierzają w stronę terytorium Sojuszu i nie ma żadnego sposobu, by je powstrzymać, zapewne zastanowiłby się dwa razy. Lecz nikt nie miał o tym pojęcia, nie było osoby, która wiedziałaby o tym co dzieje się w samym tylko metrze, na zewnątrz zaś zmienne i anomalie zdawały się być w pełni szaleństwa, gdyż COŚ nadchodziło.

Wszystko zdawało się dziać praktycznie jednocześnie, w zrozumieniu czegokolwiek nie pomagała niezgodność czasowa, jaka wyraźnie panowała w Warszawie. W zasadzie nieistotne było skąd padł pierwszy strzał, kiedy już tak się stało, wszystkie strony zaczęły realizować swe plany. Kolektyw uderzył na Stację Stawki, stanowiącą centrum podziemnej Warszawy, a jego nieskończone siły, sprowadzone do tuneli północnego rozdzieliły się, by skierować się ku Stacji Krasińskich, gdzie nie natrafiły na opór. Główny trzon uderzenia dotarł do Gęsiej, gdzie stawił czoła cieniom, które niezwłocznie zostały wsparte odwodami przygotowującymi się do uderzenia na Stację Zwycięstwa, a także siłami gromadzonymi do zaszachowania oddziałów znajdujących się przy Zachodnim Węźle Kolejowym. Chwilę później na tyły Kolektywu, przy Stacji Muranowskiej otwarte zostało przejście i z nieograniczonej przestrzeni wysypała się ku ochotnikom nieskończona liczba tworów, zwanych Polakami. Wu Shu Zhan mając je za plecami otworzył kwiat lotosu i rozpoczął bitwę, wiążąc siły Mroku na tych dwu stacjach, które wskutek działania fizyki straciły swą spójność strukturalną, a tunele zaczęły drżeć pod masą ziemi, jaka napierała na coraz bardziej niespójne betonowe podpory. Pociski kwasu, energii, dźwięku zwarły się ze sobą w bitwie, której nie był świadomy nikt poza Kolektywem i Mrokiem. Wu Shu Zhan popędził naprzód, jednocześnie posyłając odwodem przez Pawią odłam swych sił. Wiódł ku zwycięstwu jedyną władczynię, aby wyrwać z rąk Mroku tajemnicę, która stanowiła źródło mocy i klucz do powstrzymania tego, co przybyło do nich z gwiazd. Jego plan się powiódł. Zaatakowany Mrok wraz ze swym źródłem mocy zaczął się przemieszczać, a jedynym bezpiecznym miejscem była dla niego brama, do której prowadził ścigające go siły Kolektywu, rozrywające swą grawitacją podziemne miasto, gubiące się gdy łączność była przerywana.

Szereg czynników pokrzyżował sieć planów Mroku, który zrozumiał, że musi improwizować. Sądził jednak, że będzie jeszcze w stanie zwodzić wszystkich graczy znacznie dłużej i doprowadzić do starcia między Związkiem, Sojuszem a Kolektywem, podczas którego będzie w stanie osiągnąć swe cele. Spadochroniarze dowieźli bombę do Dworca Głównego, gdzie  wcześniej planował ich przez jakiś czas zatrzymać, pod nie do końca fałszywym pretekstem, iż konieczne jest odblokowanie drogi wiodącej do Berii, przez linię wojenną lub Stację Zwycięstwa. Wiedział, że jego czas się kończy, gdy z grupą buntowników w tym ostatnim miejscu porozumieli się żołnierze Sojuszu, acz był przekonany, że moc jaką im oferuje, nie będzie czymś co mogą odrzucić. Postawa Grieve’a mocno go zadziwiła, bowiem wydawał się podchodzić do tego zbyt ostrożnie. Mrok wiedział, że nie ma zbyt wiele czasu, bowiem z gwiazd przybyło to, co miało zmienić wszystko. Gdy jednak poczuł zbliżającą się do Ziemi obecność, pojął z czym ma do czynienia i zrozumiał, jak bardzo musi się śpieszyć, z tym co zaplanował. Atak Kolektywu przyśpieszył jedynie jego działania, które zaczął intensyfikować, w chwili gdy jego czujki wskazały mu obecność w tunelach sił Związku, wkraczających od strony Fabrycznej i ruszających do ataku. W pociągu regenerował swe ciało i odzyskiwał siły, ponadzmysłowo wydawał polecenie i rozkazy, szukając śladów obecności i działania, które sypało przez cały czas piasek w tryby maszyny jego planu. Gdy tylko tracił czujność, odkrywał że moc, której źródło posiadał, działa przeciw niemu. Nie pojmował kompletnie sensu tych działań, takich jak zmiana struktury czasoprzestrzeni, by ścieżki tuneli doprowadziły oddział Dziewiątej Kompanii na Zwycięstwa, lecz wiedział, że nie ma w tym przypadku. Był również przekonany, że wie, kto za tym stoi, mimo iż zagrożenie to całkowicie zneutralizował. Wszystko to stanowiło element niepokoju, w centrum którego był Walter. Posiadłszy moc Mroku widział, co uczyniła z nim istota, którą znał jako Ciemną Panią, sprawiając iż stał się dla niego praktycznie niewidoczny. Zdawało mu się, iż młody żołnierz wie więcej, niż się do tego przyznaje, teraz jednak musiał się skupić na bieżących działaniach. Posłał więc swe siły do ataku i nakazał odebrać im bombę spadochroniarzom, ze zdumieniem odkrywając, iż broń tamtych jest całkowicie nieskuteczna. To rozwiązało mu problem Grieve’a, ku któremu posłał część swych sił, by zniszczyć Sojusz pod ziemią. Chciał skupić się na Berii, bowiem nie musiał słuchać jego posłania, które dostarczył Gerber, by wiedzieć, iż tamtego nie można nie docenić. Zaskoczył go już pokazując, iż ma moc rozrywania miejscowej fizyki, lecz nie wiedział wciąż, o co toczy się gra. Tak długo, jak był przekonany, że stanowi rozgrywkę między nimi, nie pokazywał pazurów. Światło był już praktycznie u celu, dzięki imperialistom dostał to, czego pragnął. Jego działania uległy przyśpieszeniu, gdy został postrzelony przez snajpera Związku. Nieoczekiwanie pocisk zdołał przebić jego ciało, choć generał nie miał pojęcia jak to możliwe. Jak się okazało specnaz dysponował nabojami, mogącymi powstrzymać jego i cienie, choć nie działały one tak samo jako amunicja marines. Gdy Światło się otrząsnął i zaczął regenerować, musiał działać, bowiem Grieve zaczął przejmować Dworzec Zachodni z rąk Konwentu.

Generał obezwładnił siły przeciwnika na stacji. Zdumionym ludziom z czarnymi oczami jego marines odebrali broń, a gdy niektórzy zaczęli stawiać opór, niespodziewanie do walki włączyli się mieszkańcy miasta. Zaczęli odbierać broń tamtym, wiwatując głośno. Grieve nie miał czasu wytłumaczyć im pomyłki, ani ostudzić ich entuzjazmu, który go zaniepokoił, gdyż wolał nie mieć w swym otoczeniu cywili z bronią. Jednocześnie Stackman zameldował o rozpoczęciu ataku przez Związek, a grupa zwiadowcza znajdująca się na stacji Żytniej o natarciu Kolektywu. W chwilę później z tunelu nadeszły cienie i uderzyły na marines. Choć jak się okazało ich karabiny działały, było nieco strat spowodowanych faktem, iż Grieve dysponował wojskiem, które zardzewiało na Deep Space. Musiał walczyć siłami jakie posiadał, wsparł więc walczących na Żytniej siłami Mallory, mając nadzieję, iż w stosunku do Kolektywu ich broń okaże się skuteczna, znaczną część sił pozostawił na Żytniej polecając umocnić się i utrzymać jedyną drogę ewakuacji na powierzchnię, scedował całkowicie dowództwo sił na powierzchni na Stackmana, następnie zarządził kontrnatarcie w kierunku Dworca Głównego. Jak na głównodowodzącego siłami Sojuszu zachował się mało profesjonalnie, w tej chwili nie miał jednak innego wyjścia, niż skupić się na walce pod ziemią, ciężar decyzji pozostawiając Stackmanowi. Udało mu się przywrócić łączność i słyszał wezwania partrolu marines Ethana i spadochroniarzy ze stacji Chałubińskiego, do tego miał przyjść na pomoc Rowickiemu, który wciąż się nie zgłaszał, a miał ze sobą bombę. Grieve klął na czym świat stoi, żądając od Rassmusena wyjaśnień z jakiego powodu na Konwent działa wyłącznie broń marines, mając nadzieję, iż Światło nie wpadnie na pomysł, by przeprowadzić atak od południa. Rassmusen mu nie był w stanie pomóc, a siły marines były zbyt małe, by się tu utrzymać. Grieve opracowywał już plan ewakuacji po uratowaniu bomby i Rowickiego, a przede wszystkim grupy Kowalskiego, której mu niezmiernie brakowało. Jej doświadczenie bojowe byłoby wręcz nieocenione. Zastanawiał się jak przebić się i przyjść im z pomocą, był bowiem przekonany, że stawiają czoła Konwentowi i Kolektywowi samotnie. Gdy dowiedział się, że atak tego ostatniego wyhamował, był niezmiernie ucieszony. Umocniwszy się na Dworcu Zachodnim, stąd kierował działaniami. Porucznik Ethan ze swym oddziałem dotarł na Chałubińskiego akurat by zobaczyć jak na stację wpada dziwny pociąg przypominający pocisk. Wjechał na tor prowadzący ku Dworcowi Głównemu, ignorując całkiem trwającą na stacji walkę między spadochroniarzami, marines i Konwentem.

Wu Shu Zhan cofnął swe siły z Żytniej, natrafił bowiem na zaciekły opór na Stacji Berii, stawiany przez Konwent. Więź Kolektywna została rozerwana, a prócz cieni, które rozrywały dystorsje grawitacyjne były tam twory, odporne na siłę ciążenia. Jednak nim miał szansę uderzyć tam ponownie, zadano mu nieoczekiwany cios. Na Stacji Teatralnej, którędy wiódł swe siły ku Stacji Zwycięstwa, z bocznego tunelu uderzył specnaz. Cios było nie tyle nieoczekiwany i zdradziecki, co bolesny, bowiem tym razem stawił czoła elicie Armii Czerwonej. Nieporadna na górze, gdzie jego siły chroniła Druga Armia, dysponująca doświadczeniem w walkach z tworami, operująca kombinowanymi atakami artylerii, piechoty i lotnictwa, w tunelach specnaz okazał się niebezpiecznym przeciwnikiem. Choć na górze Wu Shu Zhan stracił w ciągłym ataku na pozycje wroga nieprzeliczoną ilość ochotników, nie przejął się tym, bowiem atak ten miał na celu związanie tamtych walką, którą okupili olbrzymimi stratami. W ciasnej przestrzeni tuneli nie mógł jednak rozwinąć swych formacji, ani poprzez Kwiat Lotosu posłać swych eszelonów, na Zwycięstwa rozpętała się więc walka pozycyjna, która wybuchła wraz z eksplozją min, na które tu trafili. Mimo przerzucania kolejnych jednostek, specnaz ogniem zaporowym trzymał ich w szachu. Co gorsza pociski, jakimi dysponowali, okazały się być skuteczne przeciw generacjom jakimi dysponował.

Tymczasem na stacji Żelaznej Bramy panowała niepewność, bowiem zewsząd dobiegały odgłosy walki. Cienie cofnęły się w dużej mierze na Stację Berii, lecz pozostałe nagle zostały zastrzelone, a wraz z nimi ludzie o czarnych oczach. Sokoliński powiódł tunelem serwisowym swój oddział wraz z Haką na Stację Berii, po drodze podrywając ludzi do walki. Tam uderzyli na niczego nie spodziewające się cienie i Kolektyw, stracił kilku apaszy i dwóch spadochroniarzy. Ludzie widząc apaszy posłuchali ich wezwania i dołączyli do walki przeciw poplecznikom Konwentu, których znaczna ilość znajdowała się na stacji. Sokoliński ruszył stąd tunelem serwisowym na Dworzec Główny, podczas gdy pozostali odzyskiwali stację i stawiali czoła niedobitkom Kolektywu, usiłującego przebić się na Zwycięstwa, by zajść specnaz z nieoczekiwanej strony. Na stację Nowy Świat dotarł mieszany oddział prowadzony przez Vasquez. Nie odnaleźli śladu Waltera, lecz opanowali spalinową drezynę, na której ulokowała się Deveraux mogąc wreszcie nie nadwyrężać nogi i celnymi strzałami raziła wrogów. Di Stefano uruchomił platformę i ruszyli w stronę Dworca Głównego.

Na Dworzec Główny od strony Napoleona uderzył Kowalski, a wróg bronił się w tym miejscu zażarcie, chroniąc tunelu prowadzącego na południe. Dowgiłło związał walką ludzi Konwentu, lecz kule padały gęsto. Na miejscu zginęli Arpad oraz Genova, Yutani został zabity osłaniając ich przed atakiem ciemności, która zstąpiła z sufitu i przyoblekła się w postać mrocznej istoty, sięgającej pułapu.

Na powierzchni trwała zażarta bitwa, a siły Sojuszu dziesiątkowane były przez natarcie artyleryjskie, zaś salwa za salwą ryła ziemię, naprowadzana przez obserwatorów znajdujących się w oddziałach szturmowych. Stackman odpowiedział nalotem lotniczym, lecz pozbawione koordynancji sieci drony pomknęły sterowane jednostkową autonomią. Natrafiwszy na zaporę przeciwlotniczą rozpoczęły swój taniec unikając pocisków, lecz mimo aktywnego systemu unikania kolizji, nie miały szansy uciec przed zderzeniami i seriami rakiet. Połowa sięgnęła celu, ledwie ćwierć z nich zdołała odpalić salwę ku wyrzutniom Grad. W drodze powrotnej dosięgły ich pociski Strieła wystrzelone z pozycji nad Wisłą. Jeden z nich osiągnął skutek uboczny, czego jednak nie był świadomy Stackman, gdyż płonący wrak spadł i eksplodował prosto w lesie, niszcząc jedną z wież Panczernina. Związek został pozbawiony swej cudownej broni, jednak wówczas już nikt prócz naukowca nie był tego świadomy, bowiem Towarzysz Przewodniczący utrzymywał łączność wyłącznie ze Stawką. Sztab zaś śledził lot rakiet, mających przynieść zagładę Sojuszowi. Stackman o tym nie wiedział, stracił większość lotnictwa, a nacierający przez martwy obszar uderzyli właśnie na skarpę, na której kryli się Francuzi. Zagrał ostrzał cyberdynów, w powstałym chaosie inny oddział wroga przedostał się pod skarpą do stacji Fabrycznej, planując wkroczyć do tuneli. Stackman przerzucał 82 Regiment, wzywając Grieve’a by uświadomić mu, iż ich okno zostanie wkrótce zamknięte. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że być może nikt nie przybędzie ich ewakuować, gdyż Sojusz nie odpowiada. Gdy na radarach ukazały się kropki sygnalizujące przybycie wrogiego lotnictwa, sięgnął po rezerwy dronów.

Kolektyw przebił się przez Teatralną, jednak na Zwycięstwa już był specnaz. Na desantowców uderzył zaś bez ostrzeżenia mroczny anioł śmierci. Gdyby był wraz z nimi ktoś z mieszkańców Warszawy, lub jakiś żołnierz Drugiej Armii, opowiedziałby im legendę o Ciemnym Panu, małżonku zjawy prześladującej stalkerów. Lecz nie było przy nich nikogo takiego, nie mieli pojęcia kim jest stwór, który pojawił się znikąd w ciemności i zabija ich po cichu, znienacka, po kolei. Łowca miał w sobie wyłącznie żądzę mordu, głos Mroku zagłuszyło wezwanie Dzikich Pól i zony, które śpiewały do tego, co krzyczało ponad Ziemią, wołając ciemne materie do siebie. Resztki normalności zachował wyłącznie z powodu szeptu w jego umyśle, wzywającego go do siebie. Wreszcie podddał mu się i popędził na południe, przez Napoleona, ku temu co go wołało, zmierzając ku Dworcowi Głównemu, wraz z pociągiem, który przemieszczał się pod ziemią od strony Chałubińskiego. Ciemny Pan zostawił za sobą kilkadziesiąt trupów, a przybyli kolejni desantowcy, nie byli w stanie pojąć, jak ktoś mógł zabić ich towarzyszy przy użyciu noża i strzał. Wówczas za ich plecami rozległy się eksplozje.

Merynos poświęcił się wysadzając w powietrze, po tym jak śmiertelnie ranny Złoj doprowadził go tutaj, zraniony po drodze w walce ze specnazowcami. Przeczołgali się tunelem serwisowym ku linii wojennej i podłączyli przewody. Merynos wiedział, iż nic już innego mu nie pozostało, nie szukał odkupienia, gdy proponował Hace, że to uczyni. Wysadził miny założone lata temu przez Dziewiątą, których nie zdetonował Arkuszyn ocalając wówczas Wileniak. Umarł z ulgą. Złoj zadowolony, iż ginie za Warszawę.

Ładunki założone w szybach wywierconych lata temu wyrwały dziurę, przez którą zaczęła wlewać się woda. Wpadła do środka wraz z węgorzami, po czym popłynęła w dół, ku niżej położonym stacjom, położonym na prawym brzegu Wisły i zaczęła zalewać Wileniak oraz Dworzec Wschodni. W pozostałej części metra podnosiła się powoli. Nie wydostała się poza zwycięstwa, lecz powstrzymała mobilność specnazu, utopiła desantowców na linii wojennej, którzy pozbawieni wsparcia ulegli Kolektywowi. Wu Shan Zhan rzucił swe siły ku Dworcowi Głównemu, gdzie uciekał swym pociągiem Mrok-Światło, prowadząc go do bramy, mając tajemnicze źródło mocy. Kowalski zbliżał się do Dworca Głównego, gdzie wróg bronił się zajadle. W całej Warszawie toczyła się walka, nad którą nikt nie panował.

Podczas gdy na Dworcu wciąż toczyły się walki niewielka grupka prowadzona przez Gerbera przedostała się od strony Koszykowej tunelem serwisowym. Po drodze zabijali wszystkich przedstawicieli Konwentu, których spotkali. Nie liczyło się dla nich już nic, prócz pragnienia wydostania się z podziemnego miasta i przetrwania. Gerber czuł się nieśmiertelny, wiedział, że ocaleje, nieważne co miało się wydarzyć.

Wszyscy walczyli i ginęli, rakiety mknęły by zniszczyć Sojusz, a wigilia zagłady przeradzała się właśnie w jego święto, podczas którego trwała bitwa o wszystko i o nic. Świat miał spłonąć lub przepaść.

Tak oto okazało się, że Powstanie było całkowicie bez sensu, choć gdyby zapytać walczących, usłyszałoby się w odpowiedzi, iż było potrzebne. Jednak rozpętując je nikt nie miał pojęcia, iż w metrze zapanował zamęt, gdy Kolektyw ruszył do walki ze Związkiem i Konwentem, Konwent stanął przeciw Sojuszowi i Konwentowi, zaś Związek… tak samo jak pozostali walczył przeciw wszystkim.

W chaosie i zamieszaniu z linii kolejowej na Nowym Świecie wypadł w strugach wody czarny pociąg, ostrzeliwując się z działek umieszczonych na każdym boku.

Warszawa płonęła.

Orbita Ziemi >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz