czwartek, 6 lipca 2023

Ciemna Symetria: ISS "Deep Space" (VI)

ORBITA ZIEMI

<< FORT ALAMO

Całe pomieszczenie kontrolne oraz CINSPAC migało czerwonym światłem alarmu. Glenn pozornie nadal zachowywał spokój.

- Rozpocząć procedurę otwarcia wyrzutni i ładowania pocisków Tomahawk – powiedział donośnym głosem i nagle w całym pomieszczeniu zapadła cisza. – Uzbroić wszystkie pociski. Przygotować procedurę autoryzacji. Procedura alarmowa obrony stacji dla wszystkich dronów i satelit obronnych. Start z gotowością do przechwycenia…

- Nie mają prawa podejść bliżej niż na 15 000 mil – powiedział stanowczo Armstrong. – Przekazać wszystkim kapitanom polecenie załadowania i uzbrojenia pocisków Cruise. Flota obronna ISS kurs na przechwycenie – zaczął wydawać bardziej szczegółowe rozkazy. – Jeśli spróbują, dokopiemy skurwysynom.

- Jeśli spróbują a my im odpowiemy… - zaczął Glenn. – Widziałeś na powierzchni…

- Widzę – Armstrong pokiwał głową.

Gleeson nie wierzył w to, co widzi. Wojenne szaleństwo, które Sojusz od dawna chciał uniknąć spadło na nich w całości. Związek na ziemi, morzu i w kosmosie przygotowywał do wystrzelenia rakiety międzykontynentalne. Powtarzał się właśnie 1961 rok, w skali o wielokroć większej. Tym razem nie były to prymitywne rakiety z niewielkimi ładunkami, czy bomby, ale potężne pociski o dużym zasięgu, uzbrojone w ładunki termojądrowe. Z lotnisk Związku startowały właśnie bombowce, mknąc w kierunku Europy, Afryki Północnej i Ameryki. A oni osłabili swe możliwości obronne, by otworzyć i utrzymać most powietrzny do Warszawy. Szybko popatrzył na wskazania matematyki, lecz ta działała niesamowicie powoli, z coraz większym trudem oznaczając bieżące cele, bowiem w bitwie nad Warszawą wróg wystrzelił właśnie kolejne pociski.

- Zróbcie coś z tym opóźnieniem – rzucił Armstrong.

- A więc o to chodziło – powiedział Gleeson. – Nie będziemy w stanie przechwycić na Ziemi tylu rakiet. Daliśmy się wpuścić w pułapkę. I sprowokowaliśmy ich tą szarżą na Warszawę…

- Niech pan nie pieprzy tu hippisowskich kawałków – przerwał mu Armstrong. – Jeszcze nie wystrzelili. Powstrzymamy ich tutaj, a na Ziemi kto inny.

- Pilne wywołanie z AFCOM – usłyszeli. Glenn przejął słuchawkę i przez chwilę słuchał w milczeniu, wreszcie potwierdził, że zrozumiał. Popatrzył na Armstronga. – Mamy pełną autoryzację prezydenta do wystrzelenia pocisków… jeśli tamci wystrzelą pierwsi.

- Chyba zwariował! – żachnął się Armstrong.

- Ciesz się, że w naszym przypadku nie wymaga swojej walizeczki, jak na Ziemi – odparł Glenn. – Jeśli wystrzelą, Sojusz odpala swój arsenał międzykontynentalny w oznaczone cele. Odwetowo… matematyka szaleje także w AFCOM, mamy być gotowi na połączenie sieci. Wątpią czy przechwycą wszystkie pociski, bo eniaki na dole nie są w stanie tego wszystkiego policzyć. Teraz tamci zaatakowali na wszystkich frontach…

- Nic dziwnego, że sieć siada – obaj zaczęli wydawać dalsze rozkazy.

Gleeson wpatrywał się ekran taktyczny, na którym statki wroga zbliżały się do wyznaczonej granicy.

- Jaki zasięg mają te ich pociski… Saber? 4000 mil?

- 3 000 – podpowiedział mu Willoughby-Jones III, który podszedł do admirałów z kartami perforowanymi. Obaj wzięli je i popatrzyli na siebie, wiedząc, że będą musieli ich użyć w przypadku autoryzacji systemowej. Dawny adiutant Aldrina zbliżył się do Gleesona. – Ale w kosmosie nie ma to znaczenia. Po odpaleniu pójdą w nas siłą bezwładności, dlatego mogą strzelać nawet ze stacji Ałmaz… Chodzi o to, że im krótszy dystans, tym mniej czasu mamy na przechwycenie, a oni na uzbrojenie pocisku… A uzbrojony mogą detonować przed osiągnięciem celu, co spowoduje jonizację, która…

- Wiem do cholery! – uciszył go Gleeson, wpatrując się w ekran. Matematyka wciąż liczyła, algorytm obronny Aegisów które połączyły się w sieć koordynacji oceniał szanse przejęcia 75% rakiet. – Admirale Glenn! Jeśli to jakaś pułapka związana z Fenrirem… - zaczął.

- To jest rozpoczęcie ataku jądrowego – rzucił tamten. – Proszę nie przeszkadzać.

- To może być atak obliczony na wojnę nerwów – podsunął Willoughby-Jones III.

To coś więcej, pomyślał Gleeson. Popatrzył na matematykę, która wyglądała jakby przestała się odświeżać i przeliczać dane. Bitwa nad Warszawą osiągnęła swe apogeum, a łączenie się ramach koordynacji sieciocentrycznej wszystkich statków by skoordynować ich działania sprawiało, iż stawała się coraz bardziej niewydolna.

- AFCOM prosi o uruchomienie procedury wymiany zasobów – powiedział jeden z operatorów. Admirałowie zezwolili.

- Ich sieć też nie daje rady – zezłościł się Aldrin, widząc, że sieć spowolniła jeszcze bardziej.

Eniak ISS zaczął wymieniać dane z eniakiem AFCOM, w obie strony płynęły pakiety informacji przekierowywane przez operatorów, którzy nawet już nawet nie sprawdzali co przesyłają. W tej chwili istotne było, aby utworzona sieć matematyczna miała dane z całego pola bitwy, z planety i kosmosu, co umożliwić miało koordynację działań. Matematyka nie tylko oznaczała wyrzutnie pocisków, rozdzielając zadania poszczególnym podsieciom i bateriom Patriot, wskazując cele do przejęcia, lecz również analizowała teraz całość walki, usiłując ekstrapolować dalszą taktykę wroga.

- 5 000 mil do granicy i ciągle się zbliżają.

- Wysłać im ostrzeżenie drogą radiową – polecił Glenn. – Nawet jeśli otworzymy ogień pierwsi… niech mają jasność.

- Gdy przekroczą granicę będziemy strzelać w nich bronią konwencjonalną – powiedział Willoughby-Jones. Najwyraźniej nie chciał opuszczać CINSPAC w tym decydującym momencie.

Wówczas rozległ się alarm taktyczny.

- Uzbrajają pociski!

- Przygotować się do… - zaczął Glenn.

I wówczas wszystkie monitory zamigotały i zgasły wraz z kontrolkami w całym pomieszczeniu. 

Podziemna Warszawa >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz