sobota, 1 lipca 2023

Ciemna Symetria: Dworzec Wschodni (II)

 

- Wiecie co macie robić, Grywkin? – zapytał Sierow smagłego mężczyznę po czterdziestce, którego twarz znaczyły liczne blizny. Tamten przytaknął, sprawdzając zapięcia kamizelki kuloodpornej i wyposażenie. Do pasa miał przytroczony pistolet APS, przez ramię przewieszony karabin AKMŁ wyposażony w celownik noktowizyjny. U pasa wisiały magazynki. Za nim kroczyło sześciu milczących mężczyzn, o twarzach pooranych odłamkami i jedna kobieta ze złamanym nosem. Trójka odziana była w pancerze bojowe. Wszyscy byli uzbrojeni podobnie, w karabiny, pistolety i granaty zarówno konwencjonalne, jak i ładunki energetyczne Mazura.

- Tak, towarzyszu marszałku.

Sierow zatrzymał się nieopodal wejścia do stacji, stając na torowisku. Na jego końcu u ciemnego wejścia do tunelu rysowała się sylwetka wysokiego mężczyzny w towarzystwie kilku stworów na pajęczych nogach. Oświetlały ich lampy kierunkowe. Wszyscy znajdowali się na celownikach snajperów rozstawionych na platformach po obu stronach trakcji, oraz stanowisk karabinów maszynowych.

- Grywkin, nie miejcie wątpliwości, że to zasadzka, choć unika nam jej natura – powiedział Sierow. – Te skurwysyny faktycznie nas do czegoś potrzebują, do jakiejś walki. Może ich działania są pozbawione całkowicie zrozumiałej dla nas logiki, ale nawet oni nie robiliby takich kretynizmów, żeby pozbawiać nas w ten sposób ośmiu żołnierzy lub stosować w ten sposób dywersję. W razie czego odpalacie ładunki we wszczepach – polecił, przypominając, iż każdemu ze specnazowców wszczepiono je w kark.

- Tak – głos majora GRU był beznamiętny.

- Sami wiecie, że w każdej historii jest część prawdy. Po coś tu przybyli. Światło siedzi po tamtej stronie metra, tam gdzie największa ciemność. Może i faktycznie ma jakieś źródło Mroku. Wasz cel to oczywiście zebrać informacje i działać adekwatnie do sytuacji. Jeśli cokolwiek się potwierdzi to zdobyć źródło mocy lub w drugiej kolejności zneutralizować. Światłę brać żywcem i przywlec jeśli sytuacja pozwoli, bądź ścigać do upadłego. I jeszcze jedno… sprawdziliście godzinę?

- Tak.

- Więc wiecie o której maoiści przestaną być naszymi przyjaciółmi. Musicie rozpierdolić ich pierwsi, gdy przestaną być użyteczni. Ale jeśli się da ustalić kim są. Wszystko jasne?

- Tak.

- Towarzysz sekretarz na was liczy majorze – Sierow poklepał go po ramieniu. – Stanowicie awangardę rewolucyjnego komunizmu. Macie pociski grawimetryczne więc się nimi posłużcie przeciw Światle lub cieniom, ale nie wcześniej niż wybije oznaczona godzina, chyba że nie będzie wyjścia. Jeszcze przez jakiś czas nie chcemy ujawniać, że mamy czym zabijać wojsko pierdolonego Światły, ale myślę, że tedy będzie już na to pora. I majorze, jeszcze jedno…

- Tak, towarzyszu marszałku?

- Niebawem ruszamy do szturmu – Sierow splunął. – Znacie planowaną marszrutę. Jeśli usłyszycie zamieszanie podążajcie jego śladem. Po drodze możecie napotkać imperialistów. Też już są po drugiej stronie tuneli. Do dzieła, za rodinu.

- Za rodinu, Beria! – potwierdził Grywkin i cicho gwizdnął. Jego bojcy stężeli, w gotowości do wykonania zadania. Sierow na chwilę się zatrzymał i popatrzył jak idą w mrok. Odezwał się do idącego za nim żołnierza w zbroi:

- Wot, zuchy, Gierasimow.

- Sami najlepsi – potwierdził generał-major, dowódca 16 Brygady Specjalnego Przeznaczenia Specnazu Moskiewskiego Okręgu Wojskowego. – Bili się wszędzie i wykonywali misje na całym świecie.

- Wiem, towarzyszu generale – Sierow znowu zaczął szukać papierosa.

- Nie lubię tracić najlepszych, towarzyszu marszałku.

- Ja również, Gierasimow, ja również. Ale nieco chłopców stracimy w najbliższych godzinach. Zbieraj ich powoli, niedługo ruszamy.

Tamten skinął i odszedł, a Sierow palił, nim ruszył na spotkanie z maoistami, pozbawiony jakiejkolwiek eskorty. Lecz we własnej opinii nie podejmował wielkiego ryzyka, bo tamci rzeczywiście z jakiegoś powodu chcieli ich pomocy, choć nie miało to najmniejszego sensu. Ale skoro próbowali zagrać w grę z Akwarium, to ono z nimi zagra, choć nie będą wiedzieli, że reguły są zupełnie inne.

- Ruszcie dupę, Zabielin – warknął. – Ostatnio mi podpadacie. Mówiłem wam już, że jak to gówno przybędzie nad Ziemię i nie uda nam się go powstrzymać, zanim nas zeżre osobiście będę nawijał wasze flaki na moją łyżkę wojskową? Bardzo powoli.

Zabielin trzymający się z tyłu podszedł w towarzystwie Hakamady.

- To nie ja gwarantuję, że jeśli to coś dostanie gigantyczną dawkę promieniowania jądrowego, to nastąpi przerost. To Panczernin. Więc…

- Ktoś musi być winny. On na pewno nie będzie. A teraz za mną -  Sierow skinął na nich i podeszli do oczekujących już na nich specnazowców i maistów. Obok generała stał drugi, przypominający człowieka. Sierow założył na ucho słuchawkę i poprawił mikrofon.

- Posuwacie się za daleko Iwanie Aleksandrowiczu – wysyczał do jego ucha Przewodnik Narodów, ale Sierow nie skomentował jego gderania. Gdzie tamtemu wiedzieć, jaką więź czuje dowódca ze swoimi ludźmi. I jakie słowa musi do nich skierować, wysyłając ich na bój bez powrotu.

- To generał Zhe Wei – powiedział Zhan, wskazując na stojącego obok niego smukłego mężczyznę, w oczach Sierowa stanowiącego kolejną parodię człowieka. – Poprowadzi nasze siły. Otworzymy przejście jak najbliżej źródła Mroku, stamtąd ruszymy do ataku. Nie wiemy co się tam znajduje.

- Ja i moje oddziały powstrzymamy Dzieci Mroku z oddali, a wy… - zaczął Zhe Wei.

- Będziemy stanowić mięso armatnie? – zapytał spokojnie Sierow.

- Nie rozumiem – powiedział Zhan.

- Generał Zhe Wei. Szkolony na Uniwersytecie Narodów Wschodu i na Uniwersytecie im. Sun Jat-sena w Moskwie oraz przez Komintern. Dawne czasy, nieprawdaż?

Głos Zhe Wei był miękki, powoli wypowiadał słowa, jak gdyby musiał się nad nimi zastanawiać.

- Dawne czasy. W stolicy Związku Radzieckiego. Było nas 29 wybranych do przeniesienia rewolucji do Chin.

- Dobrze wyglądacie jak na swój wiek – powiedział Sierow, lecz tamten nie odpowiedział.

- Jesteśmy gotowi. Możemy ruszać – przerwał Zhan.

- Ruszajcie – powiedział po chwili Sierow. – Tylko coś wam powiem towarzyszu sojuszniku generale. Nasze ręce są długie. Nie lubimy zdrajców. I odstępców sprawy towarzysza Berii. Pamiętajcie.

Zhan wydawał się rozważać jego słowa, lecz nic nie rzekł.

Powietrze w tunelu zafalowało i zmieniło się na fioletowe.

- Wrócą tą samą drogą – poinformował Zhan, po czym wkroczył w fiolet i zniknął. Za nim podążył Zhe Wei i towarzyszące mu stwory, a następnie z odbezpieczonymi karabinami gotowymi do strzału wkroczyli żołnierze specnazu. Po chwili w tunelu znowu panowała ciemność.

- I chuj – skomentował w słuchawce Beria.

- Zabielin, powiecie mi coś użytecznego? –zapytał Sierow.

- Nie kłamał – powiedział ostrożnie tamten. – Detektor kłamstwa nie wykazał wahania w jego głosie, ani zmiany natężenia – wpatrywał się w sprzęt trzymany w ręku.

- Wiecie co Zabielin, ja też nie kłamię, kiedy mówię, że Zhe Wei siedział w obozie reedukacyjnym w czasach Mao i jako jeden z pierwszych był posłany w zonę mongolską kiedy im ją stworzyliśmy. I zdechł jako jeden z pierwszych, bo kurwa to my go posłaliśmy, po tym jak wyzwoliliśmy obóz i reedukowaliśmy ich sprawdzając, czy prawdziwy komunista przetrwa przemiany w zonie. Nie przetrwał. Zdaje się, że to któryś z waszych poprzedników Zabielin wymyślił, akademików, że prawdziwy komunista ma na tyle silny umysł, żeby nie poddać się wpływom zony? To nie wyszło, a ja widziałem zdjęcia jego ciała. Dlatego wiem kim jest i mam jego akta. Więc albo ktoś z waszego instytutu naukowego fałszował sprawozdania bardziej niż powinien, a wiem, że fałszujecie je na potęgę, a wtedy muszę zaaresztować cały instytut, albo…

- Towarzyszu marszałku, on jest przekonany, że to pamięta – oświadczył Zabielin. – Nic więcej nie wiem. Ja jestem specjalistą od biologii tych stworów, ale Hakamada…

- Łysenkowska abiogeneza kognitywna – powiedział szybko tamten.

- Wymyśliliście to właśnie – przerwał Zabielin, lecz Sierow uciszył go ruchem ręki.

- Mówcie.

- Może jak te stwory z polskich zon… Polacy… to niezależny byt biologiczny, który powstał wskutek adaptacji łysenkowskiej. Są w sumie podobni, mają tak samo jak oni więź kolektywną…

- Ale on pierdoli od rzeczy – powiedział do słuchawki Beria.

- Nie wiecie o czym mówicie – zaperzył się Zabielin. – Nie są agresywni, mają inteligencję! To nie mogą być nowe gatunki, to potomkowie tych, którzy zamieszkali na granicy zony!

- Nie, to istoty zrodzone w zonie, które przejęły w jakiś sposób wspomnienia maoistów, gdy pomaszerowali do zony! Nie wiemy jak działa więź kolektywna, ale to jakaś forma współpracy umysłowej, może więc wykorzystali ją gdy maoiści tam wkroczyli i…

- Starczy tej dyskusji – przerwał Sierow. – Jak zwykle nic nie wiecie. Powiem wam jedno. Przychodzi tu taki z wyglądu chuj wie co, ale już nie człowiek i twierdzi, że jest maoistą. A prawdziwy komunista nie zmienia swojego ciała, tylko czyni je poddanym sobie, a następnie przyrodę. Ale przede wszystkim przedstawia swojego kolegę, którego zdjęcia ciała mam w archiwach GRU, do tego twierdzi, że rządzi nimi pieprzona Jiang Quing, wdowa po przewodniczącym Mao, kurwa, którą mój specnaz dopadł gdy po tym jak zarządziła marsz w głąb zony swych ochotników, sama usiłowała uciec w drugą stronę, myśląc że zmyli nas to zbiorowe samobójstwo. Quing, którą cała kompania specnazu wyruchała na miejscu, a ja strzeliłem jej  w głowę i przyniosłem jej zdjęcie Przewodnikowi Narodów!

- Sierow, nie tłumacz się, ja ci wierzę – zasyczał w słuchawce Beria. – Bo gdybym miał wątpliwości…

- A co zrobiliście z ciałem, towarzyszu marszałku? – wtrącił Hakamada. – Bo jeśli tam zostało…

- To wróciłoby jako bezmózgi twór! – zaperzył się Zabielin. – Tak samo bezmózgi jak wy!

- Wypierdalać – powiedział krótko Sierow i poszedł w kierunku pociągu. Po drodze zapalił kolejnego papierosa, stwierdzając, że bardziej już go nie zabiją. Przeszedł wśród korpusu swych elitarnych wojsk, który uzbrajał właśnie pociąg, popatrzył na załadowane tanki. Pomyślał, że imperialistów i mieszkańców tuneli czeka niezły rozpierdol, po czym wszedł do środka przez śluzy. Beria jak zawsze siedział na swym tronie, przed monitorami, nadzorując sytuację. Z jego ciała wystawały liczne rurki, a Sierow już dawno przestał się zastanawiać czy to kroplówki, czy dializy. To było zadanie sztabu lekarzy przewodniczącego, urzędujących w sąsiednim przedziale, którzy nie mieli prawa kontaktować się z nikim innym.

Przewodniczący spojrzał na niego złym okiem.

- Wiecie co Iwanie Aleksandrowiczu? Przyłazi tu jakiś gówniarz i mówi, że był szkolony w Moskwie sześćdziesiąt lat temu, a wygląda jakby miał ledwie dwadzieścia lat. Kręci się tu ten pierdolony Światło i też mówią mi, że wygląda młodziej niż powinien. Powiedzcie, jak to się dzieje, że mamy przodujący ustrój, ale to oni mają wieczną młodość?

- Zdobędziemy ją, towarzyszu przewodniczący – powiedział Sierow, choć jemu akurat już na tym kompletnie nie zależało.

- W takim razie bierzmy się do roboty – warknął Beria. – Bo nie wiem ile mam to jeszcze znosić. Siedzimy tu jak w norze, na górze dajemy się tłuc pieprzonym maoistom, którzy nie mogą jakoś przestać z nami walczyć, bo ładują nas w chuja, myśląc że tego nie widzimy, do tego Światło posyła swoje stwory i jeszcze imperialiści nas ostrzeliwują. Wiecie, że zniszczyli nam linię kolejową? Nosz kurwa jesteśmy tu odcięci i nie mamy jak ściągnąć posiłków, wpadliśmy jak śliwka w gówno w śmieszną pułapkę. To deprymujące. I obniża morale naszych oddziałów.

- Rozstrzelamy kogo trzeba, towarzyszu przewodniczący – powiedział Sierow. – A Imperialistów zmieciemy. Reszta naszej Armii dociera już do Warszawy, część przeprawia się na południu przez Wisłę. Weźmiemy ich w kleszcze, nim zdążą przysłać kolejne siły.

- Ładnie nas załadowali z tym desantem – mruknął Beria. – Po chuj mi tylu generałów w Stawce, skoro nikt nie wpadł na to, że udawany desant zmieni się w prawdziwy. Że już nie wspomnę o Tiereszkowej. Siedzi tam na górze tyle lat, że chyba jej szare komórki poszły w stan nieważkości, skoro nie wpadła na to, że da się zaatakować i wyłączyć z gry „Rewolucję”.

- Admirał Tiereszkowa ma inne priorytety – przypomniał Sierow. - Nigdy nie była zbyt lotna. Kazaliśmy jej skupić się realizacji zadania i wykona je. Już niebawem.

- Za ile będziemy gotowi? – zapytał Beria.

- Pociąg jest uzbrojony, taran przymocowany, żołnierze gotowi – powiedział Sierow. – Musimy przebić się przez trzy stacje. Następnie do Kompleksu.

- Tunel tam wciąż jest, gdzie znalazł go Pieńkowski?

- Nie dowiemy się, dopóki nie sprawdzimy. Ale zaskoczenie będzie po naszej stronie.

- Wszystko pięknie Sierow – warknął Beria. – Ale jeśli tam go nie ma…

- To poszukamy Światły. Bo nasz atak wymusi jego reakcję.

- Tam są wszelkie odpowiedzi. W tym pieprzonym Kompleksie, o którym wiemy dzięki naszym ludziom na służbie u imperialistów. A skurwysyny są na naszym terenie. – powiedział Beria. – A my siedzimy i czekamy. I oni też czekają.

- Czekamy, aż nasze oddziały będą gotowe zaatakować imperialistów na powierzchni – powiedział cierpliwie Sierow. – A jednocześnie wydacie rozkaz i rozpocznie się upadek Sojuszu, towarzyszu przewodniczący. A my uderzymy, gdy świat będzie płonął.

- Wiem na co czekamy – Beria był zirytowany. – Ale czemu oni nas jeszcze nie zaatakowali? Potraficie mi to logicznie wytłumaczyć, Iwanie Aleksandrowiczu? Chcę dostać Światłę. Skoro rzucił mi osobiście wyzwanie to odbierzemy mu kawałek po kawałku różne rzeczy. Może byśmy go ukrzyżowali, skoro tak bardzo chce zostać Bogiem?

- W ten sposób nadamy jego sprawie znaczenie, towarzyszu przewodniczący – zauważył Sierow. – A on jest nikim.

- Sierow, ja pamiętam jak w niego wierzyłeś – zaczął Beria, lecz na jednym z monitorów rozległo się jakieś pikanie. Popatrzył nań i pokiwał głową. – Zobacz co się stało z Marsem.

Spoglądali w milczeniu na ekrany. Wreszcie Beria zmrużył oczy.

- Chyba oczekiwanie dobiegło końca. A zatem wszystko albo nic. Albo to zatrzymamy albo spotka nas ten sam los. Nie masz wrażenia, że pierdolony Światło czeka, aż to przybędzie?

- Wszystko na to wskazuje – powiedział Sierow. – To, że rzucił nam wyzwanie właśnie teraz… pytanie co zamierza z tym czymś zrobić.

- Skoro sprawił, że nie siedzę teraz w Moskwie i nie patrzę na upadek imperializmu, niech ujrzy go razem ze mną – mruknął Beria. - Nadszedł czas rozpocząć apokalipsę – spojrzał na Sierowa. – Nim to coś przybędzie, a my spróbojemy to powstrzymać. Bo nawet jeśli się nie uda… Nadejdzie nad świat, w którym włada wyłącznie komunizm. Ruszamy za kwadrans. Przeciw wszystkim w tych tunelach. A skoro maoiści chcą nas oszukać, bo kurwa nawet nie są maoistami ani chińczykami ani nawet ludźmi, to uderzymy na nich pierwsi, by nie stanęli nam na drodze. Ale najpierw wydam najważniejsze rozkazy. Być może nie sięgnę po nieśmiertelność, ale pozostawię po sobie jedno. Zwycięstwo komunizmu. Pora by Sojusz Narodów zakończył swe istnienie.

Fort Alamo >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz