niedziela, 30 lipca 2023

Ciemna Symetria: Królewska Góra (III)

 

- Wynośmy się stąd, nim to wszystko przestanie istnieć – powiedział Mrok. – Ktokolwiek tam walczy ostatecznie przetrwa tylko Kompleks. Reszta zostanie pożarta.

- Pożarta?

- Nanity zniszczą wszystko, przetworzą i zwiększą swą ilość – wyjaśnił generał. – Są Kompleksem, tym co z niego pozostało. Przy poziomie techniki Związku i Sojuszu czy umiejętnościach maoistów, nie widzę możliwości by potrafili je pokonać – szybkim krokiem ruszył przed siebie. – Za mną, Walter. Chyba, że chcecie dać się pożreć. Więc odłóżcie może ten nóż, który podnieśliście ze stołu. Czy wy naprawdę sądzicie, że zrobicie mi nim krzywdę?

Walter stracił cierpliwość.

- A czy wy sądzicie, że nie przestanę próbować? – rzucił wściekle ciskając nożem o drewnianą podłogę.

- Ależ skąd, Walter – odparł Mrok. – Nie oczekuję niczego innego, jesteście bardzo ciekawą publicznością.

- Chcę być przy tym, gdy wasza próżność przyniesie, wasz upadek – Walter schodził za Mrokiem po schodach.

- Zamiast tego będziecie świadkiem mej apoteozy – powiedział tamten. – Ale macie rację. Wielu rzeczy nie przewidziałem… Lecz uważam, że świetnie dostosowałem się do zmieniających się okoliczności.

Wyszli przed budynek do porośniętego roślinnością ogrodu. Z oddali niósł się huk kanonady, coraz głośniejsze były odgłosy eksplozji i strzelaniny. Walter obejrzał się, lecz zobaczył jedynie dom z białą przybrudzoną ścianą, porośnięty winoroślami i czerwoną dachówką. Podążył za Mrokiem, omszałą drogą, mijając budynek z podcieniami skrytymi za opadającą roślinnością. Przed metalową bramą ze zdobionych prętów stał pojazd, choć Walter po raz pierwszy widział takie urządzenie. Nie miało kół i zdawało się unosić nieco ponad ziemią. Nie przypominało mu nawet samochodu, których wraki oglądał na Dzikich Polach, choć z przodu było nieco wybrzuszone. Przypominało platformę z dwoma siedzeniami, za którymi znajdowała się przestrzeń transportowa. Tam znajdował się znany mu już zbiornik, a tuż za nim kontener ładunkowy.

- Jak dobrze, że tu wszystko jest zautomatyzowane – powiedział Mrok. – Nie traci się czasu czekając na przeładunek. Czynnik ludzki nie jest zbyt efektywny – wszedł na platformę i popatrzył wyczekująco na Waltera, siadając na siedzeniu. Walter rozważał przez chwilę ucieczkę, czując, że tamten nie będzie go ścigał, ale wreszcie zdecydował i siadł obok niego.

- Cały czas kłamaliście – powiedział. – Nigdy nie chodziło wam o Polskę.

- Polskę to ja mam w dupie – zgodził się Mrok. – Ale nigdy nie kłamałem całkowicie. Większość tego co mówiłem była prawdą, bo wiarygodne kłamstwo zbuduje się tylko na prawdzie. Choć wiele tego co się stało nosi elementy jakiejś komedii, bo skutek wyprzedzał przyczynę… - Mrok zaśmiał się. – Wyjaśnić wam to wszystko, Walter?

- Oświećcie mnie – odparł. Pojazd powoli ruszył, podążając wzdłuż ogrodzeń. Walter rozglądał się odruchowo, szukając źródła eksplozji, lecz wszystko przesłaniała roślinność, choć dostrzegał niezbyt oddalone miejsce, z którego unosił się dym.

- Być może mieliście rację z jednym – powiedział Mrok. – Wszystko sprowadza się do mojego pojedynku z Ławrientijem. Rozpętałem przeciw niemu bunt, który skończył się zrzuceniem na Polskę bomb atomowych. Wydawało mi się, że tego nie odkrył, ale zapewne tylko bawił się ze mną… Skończyło jak się skończyło, wojną atomową z imperialistami, kiedy narodził się świat, który znacie. A ja ocknąłem się w tym samym miejscu, w którym byłem, lecz czas przestał płynąć. To dało mi możliwość zemsty, zbudowania Kompleksu… tego samego, który właśnie poświęciłem i ulegnie zniszczeniu.

Zadumał się na chwilę, podczas gdy pojazd dotarł do skrzyżowania, gdzie skręcił oddalając się od bitwy.

- Wiecie, co tu zbudowałem, Walter – mówił dalej. – Zwerbowałem ludzi, stworzyłem miejsce przyszłej walki, by tym razem pokonać Ławrietija. Lecz moja największa przewaga nad nim, przyśpieszony upływ czasu, okazał się mą największą klęską. Dla mnie również czas płynął dużo szybciej, więc nie miałem pewności czy dożyję chwili, gdy zobaczę upadek Berii i doświadczę triumfu. Ale zauważyłem, że istnieje coś, więcej poza miejscem poza czasem i połączoną z nim Warszawą. Odkryliśmy tajemnicze oddziaływanie, mrok, ciemne materie, nieistotne jak je nazwiemy. A także nieskończonę liczbę aspektów, do których mogliśmy wkroczyć z miejsca poza czasem. Być może lepszym określeniem jest tu to używane przez imperialistycznego naukowca, światy równoległe… Z nich postanowiłem poprowadzić armię by obalić Berię. Tym bardziej, że w wielu z nich wydarzenia niewiele różniły się od tych, które nastąpiły naprawdę, była niszczycielska wojna rozpętana przez Berię. Mieliśmy dostęp tylko do niewielkiego wycinka tych miejsc, ograniczonych przestrzennie do obszaru, w którym za czerwoną mgłą ukryty był Kompleks, czego wówczas nie rozumiałem. Ale plan wydawał się jasny i przejrzysty, we wszystkich światach ja i nasi emisariusze przygotowywaliśmy dla generała Mrok powstanie. Mrok, odwrotność mego nazwiska, a jednocześnie siła spajająca te wszystkie światy, którą się sam ostatecznie stałem… Tylko że to był błąd! – odwrócił się nagle do Waltera.

- Jak wszystko co uczyniliście – mruknął Walter. Odgłosy walki cichły, gdy się od nich oddalali.

- Za Mrokiem kryło się coś więcej- mówił tamten nie przejmując się. – Światy oddalone od naszego punktu zero różniły się od siebie coraz bardziej, nie tylko wydarzeniami, lecz także stałymi fizycznymi, zasadami, zmieniając się w miejsca, gdzie nie mógł przetrwać żaden człowiek, zamieszkane przez byty, które nie mogły powstać wskutek łysenkowskiej ewolucji powodowanej przez Mrok, który zmieniał je przenikając poprzez światy. Lecz co gorsza zauważyłem, że za wszystkim zdaje się stać jakiś rodzaj inteligencji, który zdawał się sterować atakami z zon, wykorzystywać zmienne. Gdy uświadomiłem sobie, jaka to broń, zrozumiałem, że aby się obronić muszę ją zdobyć. Dzięki urządzeniom opracowanym w Kompleksie mogłem wyruszyć na poszukiwania poprzez światy – uśmiechnął się. – I zobaczyłem wieloaspektowość stożka, nieskończoną liczbę możliwości, innych wydarzeń, fizyk, kształtowaną przez ciemne materie, gdzie ewolucja potoczyła się zupełnie inaczej... zdobyłem tam wiedzę i umiejętności, które umożliwiłi mi stanie się postPolakiem, a nawet postczłowiekiem, zyskałem umiejętność kierowania różnymi zjawiskami. W światach, w których rozwój nauki poszedł w tym kierunku to wiedza elementarna, jest to proste jak włączenie światła włącznikiem.

Mrok zdawał się pogrążony w samouwielbieniu i nie zwracał uwagi na to co się działo. Walter nie zamierzał mu przerywać. Z jakiegoś powodu czuł, że nie może na razie stąd odejść, choć byłoby to łatwe. Generał chciał mieć publiczność, ale Waltera trzymało tu coś innego, niesprecyzowanego. Nagle pomyślał, że być może to coś, znajduje się w znajdującym za nim zbiorniku.

Czego chcesz ode mnie – zapytał jej kiedyś w tym samym miejscu. A ona mu odpowiedziała.

- Ale odkryłem coś jeszcze – tymczasem Mrok spoważniał. – Coś działo się z aspektami, znikały i ginęły pośród stożków światła, jak gdyby coś je likwidowało. Aspekty nie mogły współistnieć, zajmowały te same hiperpozycje,  lecz nie to było przyczyną. Nawet w aspekcie, gdzie wiedza na temat fizyki była dużo większa, nikt nie miał pojęcia jak powstrzymać ten postępujący kollaps. W owym czasie zdawało mi się, że ktoś za tym stoi, ten sam kto odpowiada za ewolucję tworów w zonach, kto zaczyna wykorzystywać fizykę jako broń, dążąc do jakiegoś celu. Z czasem poznałem imię tej istoty, manifestującej się we wszelkich aspektach, mającej jakieś nieodgadnione cele. Była to Ciemna Pani, Władczyni Mroku, Królowa Śmierci. Zrozumiałem, że to ona za tym stoi, dysponując potężną mocą, której wciąż mi brakowało. Potrafiła władać mrokiem, była panią ciemnych materii.

Ocal nas, tak wciąż do nich powtarzała. Uwięziona, śpiąca lub nieprzytomna, zmieniła życie Waltera, chroniąc go od mroku, prowadząc go wprost do Kompleksu, potem przenosząc go z niego by spotkał Satyę, a następnie wpadł w ręce imperialistów, wrócił do Warszawy… Dlaczego?

Mrok opowiadał dalej, gdy zbliżali się do końca ulicy. Odgłosy walki były bardzo odległe.

- Wówczas nastąpił wstrząs… cokolwiek się stało uniemożliwiło mi wędrówkę po światach, sprawiając, iż nie dość, że nie mogłem powrócić do punktu zero, stanowiącego początek wszystkiego. Wszystkie moje plany, w tym ten dotyczący pokonania Berii zostały sparaliżowane. Nawet me umiejętności postczłowieka nie pomogły, zamykając mnie ciasnym świecie odwiedzonym już wcześniej przez emisariuszy generała Mrok. Ale wtedy przybyliście wy – a zaraz potem Satya Nayada. Byliście w jakiś sposób naznaczeni przez ciemne materie, po tym czego się dowiedziałem od was, pojąłem, że jesteście emisariuszami Ciemnej Pani. I to pozwoliło mi zastawić na nią pułapkę, gdy spadl na nas nano-rój.

Dojeżdzali powoli do muru, gdzie droga dobiegała końca. Mrok zdawał się jednak tym zupełnie nie przejmować.

- W owym czasie nie miałem pojęcia czym jest, ale wszystko się wyjaśniło, gdy po jej złapaniu powróciłem do Kompleksu. Był całkowicie opuszczony, na szczęście urządzenia rozpoznały moje molekuły, mimo iż byłem nieobecny przez pół wieku. Dzięki swym umiejętnościom i technice Kompleksu uwięziłem tę istotę i zacząłem badać. Wiecie co się okazało? Ona jest takim samym podróżnikiem jak ja, ale mającym wyjątkowe umiejętności. Wędrowała poprzez aspekty z jakiejś odległej rzeczywistości, realizując swą agendę, choć jest ona dla mnie całkowicie niezromiała. Ale dysponowała technologią i umiejętnościami, które poznałem, gdy ją tu studiowałem. Dzięki niej dowiedziałem się, jak kontrolować czas, choć nie zyskałem takich umiejętności jak ona, gdy we wszystkich aspektach wciąż jest obecna, nie będąc jeszcze mym więźniem, choć w mojej linii czasu została już złapana. Nauczyłem się także kontrolować ciemne materie. Ale najciekawszych rzeczy dowiedziałem się w Kompleksie.

Walter dostrzegł w oddali na niebie narastające czerwone światło. Zbliżało się dość szybko. Spojrzał na Mroka, lecz ten nie zareagował i mówił dalej.

- Widzicie, nieważne jak to nazwiemy, aspektami, światami… Gdzieś na końcu rzeczywistości zrodziło się coś wszechpotężnego, co zmierzało wprost do punktu zero, jakby usiłując wymazać przyczynę tego wszystkiego, gdy w naszej rzeczywistości w 1961 roku rozdarto cały wszechświat. Przez te pół wieku mej nieobecności nauka w Kompleksie poszła bardzo do przodu i odkryto, że ta osobliwość jest całkowitym zaprzeczeniem tego czym jesteśmy, stanowiąc wszechświat sam w sobie, który nie może istnieć wraz z punktem zero, generującym nieskończoną liczbę wszechświatów możliwości. Osobliwość zmierzała wprost tutaj anihilując całe wszechświaty, manifestując się w nich w sposób zaprzeczający tamtejszym stałym. Bo tylko ona mogła pozostać w kuźni jestestwa… ale wiedza w Kompleksie umożliwiła opracowanie sposobu powstrzymania osobliwości poprzez wykorzystanie jej słabości, spawiającej, iż w jakimś stopniu musi się w naszym wszechświecie fizycznie manifestować.

Rój przemknął tuż nad ich głowami całkowicie ich ignorując. Walter obejrzał się i zorientował się, że pędzą w stronę bitwy. Mrok najwyraźniej też go zauważył.

- Nanity, Walter – powiedział.  - To co zniszczyło Kompleks, miało być wybawieniem multi-aspektów i wieloistnienia. To rozwinięcie i wariant nauki imperialistów, być może za wiele lat ich cybermaszyny osiągnęłyby ten etap. To programowane maszyny, które miały pokonać osobliwość tym, co stanowiło jej przeciwieństwo, nieznanym w jej wszechświecie. Grawitacją. To rozwinięcie bomby grawitacyjnej, którą Kompleks wymyślił, by powstrzymać Berię. Ale jak wiele innych rzeczy, także to poszła nie tak. Bo choć technika i nauka Kompleksu wyprzedziła wszystko co poznałem nawet w sąsiadujących aspektach, a nanity zdolne były do przemieszczania między światami, coś stało się w momencie ich aktywowania. Wszyscy mieszkańcy Kompleksu mieli ich inny rodzaj w swych ciałach, podobnie jak nasza nieżyjąca Swietłana. Z zapisków, które pozostawili wynika, iż testowali obdarzenie nanitów jakiegoś rodzaju świadomością

Dojechali do muru, w którym nagle pojawiły się znikąd wrota i zaczęły się otwierać, a Mrok nie przestawał mówić. Walter dostrzegł za nimi jałową ziemię i całkowicie pustą powierzchnię. Zauważył, jak w ich stronę mknie na niebie ciemny kształt.

- Cokolwiek się stało, nie zyskały one żadnej inteligencji. Wydobyły się z ciał mieszkańców, przetwarzając je na materię, lecz znajdujące się tu pole generowane przez wieże sprawiło, że zostały w nim uwięzione. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy tu przybyłem. Kompleks był pusty, a pole tłumiące trzymało w uwięzieniu czerwony rój. Chwilę zajęło, nim pojąłem co tu zaszło. Badałem jednocześnie Ciemną Panią, pozbawiwszy ją technologii, którą znalazłem na jej ciele, ale okazało się, że mam inny problem. Zarówno wy jak i Satya opowiadaliście mi o upadku Warszawy, o martwym obszarze, tymczasem przybyłem tu w czasie gdy nic takiego się działo. W kompleksie minęła ledwie dekada od kiedy pewien młody lejtnant zniszczył i zadał im cios, wpuszczając do środka Ciemną Panią, co sprawiło, iż uznali, że to nie Związek jest zagrożeniem, lecz twory i zony, zaczęli więc badać ciemne materie i doprowadziło ich do odkrycia osobliwości… ale co ciekawe w aspektach trwała bitwa z udziałem specnazu, który przeszedł przez tunel i znalazł się na tym samym poziomie rzeczywistości. Nie mogłem dopuścić by marszałek Pieńkowski dotarł do Kompleksu śladem niejakiego Zacherta… więc wypuściłem na wolność rój. Ten sam rój, który napotkałem wcześniej, gdy się poznaliśmy… Dziwne, prawda?

- To wy uwolniliście czerwone światła? – przerwał Walter.

- Ależ oczywiście – Mrok wydawał się zadowolony. - Okazały się bezrozumną masą, która przemieszczała się pomiędzy światami konsumując materię, co sprawiało, iż ich przybywało. Spadł na korpus specnazu, który odpalił bombę atomową. Wszystko to miało bardzo ciekawe skutki… Rój skonsumował wszystko na pewnym poziomie rzeczywistości sprawiając, że we wszystkich aspektach, również w waszym pozostał martwy obszar, pozbawiony materii. Ocalał tylko Kompleks i punkt zero, ostatnia pozostałość świata sprzed tego co rozerwało rzeczywistość… Nie wpadliście na to Walter, że nawet nasz świat okazał się tylko aspektem? Odbiciem innego miejsca? Bo wszystko zaczęło się tu gdzie jesteśmy, w 1961 roku. To rozbito świat i tylko tyle z niego pozostało.

Ciemny kształt przemknął nad ich głowami kierowany ogniem odrzutowego silnika, poprzedzany rakietą którą właśnie wystrzelił. Walter odwrócił się, by spojrzeć na Kompleks, który właśnie opuszczali i wówczas nagle ziemia zadrżała. Rozległ się huk eksplozji, a on poczuł tąpnięcie, które poruszyło pojazdem. Wszystkie drzewa zafalowały i ujrzał jak przechodzi przez nie jakby fala powietrza, niosąca ze sobą kurz, która pchnęła pojazd w stronę bramy. Lecz nie uderzył w nią, bowiem Mrok trzymał dłoń przed sobą i najwyraźniej zatrzymał pojazd. Wówczas dosięgła ich fala pyłu, a Walter zaczął kasłać.

- Co oni narobili? – powiedział Mrok wyraźnie zdumiony. Zapadła cisza, a odgłosy walki ucichły. Widoczność została ograniczona do zera. – Nieważne – wzruszył po chwili ramionami. – Jedziemy stąd – pojazd powoli ruszył przez bramę. – Posłuchajcie dalej – powiedział. - Po całym tym zamieszaniu odkryłem pewną rzecz, zyskując umiejętności podejmowania pewnych działań w strumieniu czasu. Ustanowiłem w przeszłości barierę w zonie południowej, dzięki technologii Kompleksu, która stanowiła ograniczenie dla Roju. I tak oto okazało się, że to ja umieściłem czerwoną mgłę, ukrywającą Kompleks przed oczami postronnych… Mając władzę nad czasem postanowiłem spróbować czego innego, przesunąłem Kompleks w fazie, pozostawiając jedynie pusty obszar, także stał się oddzielnym aspektem, wraz z punktem zero, mogłem więc w prawdziwym świecie zlikwidować czerwoną mgłę. Uczylem się władzy nad zonami, nad fizyką i tworami, słałem na was Polaków, a wreszcie nie chcąc by Beria przysłał mi kolejne oddziały, postarałem się zabezpieczyć flankę. Niewiele trzeba było, by doprowadzić do upadku Warszawy.

- Jak mówiłem. Chcieliście tylko władzy – Walter znowu zaczął kasłać. Pył w powietrzu zdawał się nie przeszkadzać Mrokowi, który spojrzał na niego i pokręcił głową.

- Po co przejąłem władzę? Coś wam wyjaśnię… Kompleks chciał powstrzymać osobliwość, która przybywała tu wzywana przez ciemną materię, komunikując się z nią, wskazując jej kierunek i azymut prowadzący do miejsca rozdarcia wszechświata. Ale po co to robić, skoro można zrobić coś więcej? Kiedy to zrozumiałem, stworzyłem plan. A jego częścią stała się zemsta na Berii, bo nie myliliście się mówiąc, że wszystko sprowadza się do rozgrywki między nami. Wiedziałem, jak osiągnąć to, co chcę zrobić, a Beria mógł mi pomóc to osiągnąć. Wiedziałem ile mam czasu, więc chyba wiecie co zrobiłem?

- Zniszczyliście Warszawę – rzucił Walter.

 - Odrodziłem ją, stworzyłem Konwent, przejąłem władzę w mieście, aby mieć tu bazę i jednocześnie dać Berii wiarygodny powód do reakcji. I gdy nadszedł czas rzuciłem mu wyzwanie, otwierając zony w jego miastach, zabierając jego obywateli i przesyłając mu wiadomość. Zareagował dokładnie tak jak chciałem, ciskając we mnie atomówkami, które nie mogły wybuchnąć, bo uniemożliwiłem reakcję jądrową. Potem rzucił we mnie siły i przybył sam, by zdobyć to, czego pragnął najbardziej, a czym machałem mu przed oczami –nieśmiertelność. A tymczasem czas się kończył, przybywała osobliwość

- Coś nadeszło – powiedział Walter, lecz Mrok go zignorował.

 - Jednej rzeczy nie przewidziałem – powiedział. -  W to wszystko wmieszali się maoiści… i imperialiści z Polską w tle. Więc musiałem tą pieprzoną Polską zagrać, choć najpierw usiłowałem się ich pozbyć. Ci wasi przyjaciele okazali się prawdziwym problemem. Początkowo chciałem się pozbyć ich desantu, posłałem cienie do Sochaczewa, użyłem fizyki by was dopaść, jednak gdy wszyscy zmierzyliście się bitwie na moim podwórku, dotarło do mnie, że całą tę sytuację można rozegrać na własną korzyść. I rozegrałem was wszystkich pomiędzy sobą, zmierzyliście się w bezsensownej walce, realizując własne plany, lecz wszyscy przeoczyliście, że tańczycie do mojego. A ja dostałem to, co chciałem, i to nie od Berii, któremu chciałem zabrać ładunek nuklearny potrzebny do mojej masy krytycznej, lecz od imperialistów.

Waltera w zasadzie przestały obchodzić jego słowa, a Mrok wyraźnie potrzebował go, aby pochwalić się tym co dokonał. Spojrzał na jałową ziemię, a potem na opadający pył. Było coraz jaśniej, a przed sobą wydawało mu się, że w powietrzu dostrzega w oddali jakiś ciemny kształt.

- Walter… - przywołał go Mrok. - Mówiłem wam kiedyś, że stałem się post-Polakiem. Zyskałem moc równą Bogu, możliwość kierowania stałymi, wpływania na masy, lecz nadal nie na świat. Nie jestem Bogiem, lecz nim zostanę. Bo da mi to osobliwość, która tu przybywa. Kompleks chciał ją powstrzymać, lecz przeoczył, że osobliwość niszcząc wszystkie wszechświaty stworzy nowy – własny, z własnymi zasadami. A ma dwie słabości – grawitację i promieniowanie jądrowe. Złapię ją więc w pułapkę, siły ciążenia i eksplozji nuklearnej, a potem dzięki ciemnym materiom dokonam tego, co chciała tu od początku zrobić. Zakończę istnienie wszystkich światów. Wiecie dlaczego? Bo w nowej rzeczywistości, która się narodzi, ja będę demiurgiem. Będę kierował nie tylko regułami i zasadami, nie tylko wpływał na stałe, lecz tworzył je i przekształcał, będę twórcą i całym istnieniem!

- Jesteście szaleni! – powtórzył Walter po raz kolejny.

- Nie, Walter – pokręcił Mrok głową. – Wszystko wyliczyłem. Osobliwość to manifestacja całkowicie innego aspektu, w Kompleksie odkryto ją i opisano, gdy tylko pojawiła się w naszym wszechświecie, wiem więc dokładnie czym jest. Żywi się promieniowaniem jądrowym, więc nim ją nakarmię. Podąża śladem ciemnych materii, tego co przybyło tu w 1961 roku, aż do ich źródła, a ono jest właśnie tutaj, w miejscu gdzie spadło. W punkcie zero. Niszcząc je zniszczy rozdarcie i wyeliminuje wszystkie aspekty, pozostawiając tylko swój. Ignoruje grawitację, lecz zostanie uwięziona w jej polu, po tym jak zostanie nakarmiona promieniowaniem nastąpi jej kolaps, który sprawi, że wykorzystam ciemną materię wchodząc do jej wszechświata i tworząc całkowicie nowy, w chwili gdy dojdzie do zniszczenia naszego. Nie będę was zanudzał naukową, stroną, bo i tak nie zrozumiecie. Właśnie dlatego opuszczamy Kompleks, osobliwość już tu jest, pożarła wszystkie wszechświaty poza tym aspektem i punktem zero. A my wciągniemy ją w pułapkę, patrząc jak spada na Kompleks nieco z boku i… - nagle zamilkł spoglądając na nieboskłon przed nimi, gdyż wyjechali z pyłu i znaleźli się niecałą wiorstę od miejca, gdzie dostrzec można było coś na kształt kręgu. – Co do diabła? – powiedział wreszcie.

Walter powiódł oczami za jego wzrokiem i spojrzał na geometryczny kształt o dziwnych kątach i dwóch ramionach zawieszony nad kręgiem, w stronę którego zmierzali.

- Powiedziałbym, że przybyli imperialiści – stwierdził, widząc polskie litery NASW na czarnym poszyciu. – Czyżbyście nie uwzlędnili w swych planach Sojuszu?

Punkt Zero >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz