Mieli
jedynie miejscową łączność, którą Grieve sprawdził przed wejściem do tunelu.
Wszystko posypało się szybciej niż powinno, byli bezbronni w stosunku do
Światły i ten zapewne to już wiedział. Jedynie broń marines działała i nie
sposób było dociec dlaczego. Pomyślał, że szaleństwem było wkraczać pod ziemię
z garstką żołnierzy, lecz nie miał wyjścia, mimo iż był na taktycznie
przegranej pozycji.
- Majorze
Schaeffer, zostaje pan z piątką ludzi i wspiera Mallory – polecił. –
Utrzymujemy łączność ze Stackmanem. Ethan, za mną! – widząc, iż jego oficerowie
chcą coś powiedzieć, uniósł rękę. Płonął w nim gniew. Ruszył tak szybko, ze
chwilę trwało, nim rozpoznanie znalazło się przed nim. Dwudziestu marines. Tylu
wiódł pod ziemię, co mogło być niewystarczające.
Po zejściu
do tunelu rozległ się trzask repeaterów, im dalej w głąb stacji kroczył tym
bardziej coś mu się nie podobało. Za dużo kręciło się tu ludzi z karabinami,
uznał. Strach i apatia widoczna w twarzach ludzi pozbawionych czarnych oczu
teraz sprawiały, iż wzrastała w nich furia, gdy tylko na myśl przychodził mu
Światło. Nigdzie nie dostrzegał cieni.
- Ethan.
Poślij patrol przodem na Stację Chałubińskiego, tylko rozpoznanie, chyba że
dojdzie do wrogiego kontaktu – polecił. Porucznik wykonał rozkaz. W słuchawce
znowu zatrzeszczało.
- Marine
jeden, sytuacja ulega zmianie – usłyszał Schaeffera.- Robi się jaśniej.
- Co się
robi? – niezrozumiał.
- Ciemność
się przemieszcza – tamten jakby nie wiedział co powiedzieć. – Ciemność się
rusza. Oddala się od nas, w głąb ruin. W stronę centrum miasta. Jakby wstawał
dzień.
Grieve
przez chwilę się zastanawiał. Cholera, że też nie ma matematyki. Gdyby działała
poprosiłby o nałożenie ruchu na mapę metra. To musiało coś oznaczać.
-
Przyjąłem – powiedział i rozejrzał się.
- Mamy
łączność z Rowickim – usłyszał. Na pozycjometrze wciąż nie było odczytu
lokalizacji.
- Gdzie
pan do cholery jest? – warknął Grieve. Głos tamtego był beznamiętny.
- Zbliżam
się do Stacji Dworzec Główny.
- Zdaje
pan sobie sprawę, że zakłócenie sieci bojowej w trakcie działań wojennych nie
jest sabotażem? - natarł Grieve. - Nazwijmy rzecz po imieniu, to zdrada.
- To
ciężkie słowo – padło w odpowiedzi. - Po prostu wyłączyłem na kwadrans
przekaźnik, aby rozwiązać pana dylemat generale.
- Raczej
zrealizować politykę własnego rządu – warknął Grieve.
- Proszę
nazywać to jak pan chce – głos Rowickiego trzeszczał. Skurwiel był gdzieś
niedaleko, w którymś z bocznych tuneli. - Dzięki temu ma pan czyste ręce. Nie
wnikam z jakiego powodu nie chciał pan użyć ładunku nuklearnego…
- … ten
skurwysyn Beria uzbroił rakiety – przerwał mu Grieve. - Jeżeli spróbujemy go
zaatakować naciśnie guzik. Odpali wszystkie. Nie wiem czy tym razem Londyn
przetrwa, wraz z nim przepadnie zdaje się większa część waszego narodu?
- Pokładam
wiarę w możliwości obronne Sojuszu – odpowiedział po dłuższej chwili Rowicki. -
I uważam, że warto spróbować. Za cenę pokonania Berii, całego Związku i
wyzwolenia Polski? Jestem ją gotów zapłacić.
- Cholerny
durniu, padła sieć w całym Sojuszu – Grieve mówił podniesionym głosem. - Nie
powstrzymamy go.
- Nawet
jeśli to prawda, tym bardziej mamy obowiązek to uczynić – powiedział po chwili
Rowicki. - W ten sposób się zemścimy.
Nie wierzy
mi, myśli że go okłamuję, aby oddał bombę, pomyślał Grieve. Nie mam pojęcia czy
wciąż lecą po nas drony, ale jeśli mu to powiem, a on to kupi, postanowi
popełnić tu samobójstwo i zabrać ze sobą Berię.
- Nazwałem
rzecz po imieniu – rzekł wreszcie. - Bo wyłączenie przekaźnika na kwadrans, aby
pozostać dlań niewidocznym to jedno. Ale namówienie wroga do ataku w tym samym
momencie, to co innego.
- Nie wiem
o czym pan mówi, generale – Rowicki wydawał się urażony.
- Na
pozycje 82 uderzyły tutejsze potwory – Grieve wciąż płonął gniewem. - Dokładnie
w chwili gdy posyłaliście marines z tuneli, by przemycić swą bombę. Proszę nie
zaprzeczać, że wasz przyjaciel Światło nie miał z tym nic wspólnego. Miał
odwrócić naszą uwagę i zrobił to.
- Generale
– w głosie Rowickiego zabrzmiała niepewna nuta. – Nic takiego nie miało miejsca.
Owszem, rozmawiałem z nim, porozumiałem się co do kwestii przeniesienia bomby i
poinformowałem go, że ją dostarczę, a on miał zapewnić transport mający
dostarczyć ją do celu, ale…
- Generale
– Grieve ochłonął i nagle poczuł niepokojące ukłucie. - O czym dokładnie
rozmawialiście ze Światłą?
-
Zaproponował, że jeśli dostarczymy bombę, pomoże nam skierować ją do celu. To,
co uczyniłem była wyłącznie moją decyzją. Dotarliśmy już z bombą do tej
centralnej stacji gdzie miałem się z nim spotkać. Pan nie wie ile to dla nas
znaczy, on to rozumie i mówi o Polsce…
- Mallory
została zaatakowana przez stwory, które pojawiły się znikąd – poinformował
Grieve. - Coś to panu mówi? Jak dla mnie to podpis. Nawet jeśli będzie
twierdził, że jest inaczej. Twierdzi pan, że o tym nie wiedział?
- Nie –
Rowicki wyraźnie się nad czymś zastanawiał. Grieve był szybszy.
-
Generale, niezależnie od tego co uczynimy dalej, od tej chwili proszę traktować
jednostki Konwentu jako wrogie i… - wówczas sobie przypomniał. - Macie
Enfieldy?
- Tak.
- Cholera,
proszę natychmiast się wycofać, one mogą być nieskuteczne przeciw… - wówczas
usłyszał trzask przerywanej łączności. Gdy usiłował ponownie wywołać
Rowickiego, odpowiedziała mu cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz