Ostatnia bateria praktycznie padła,
łączność z Grievem została zerwana, a oni rzucili ostatnie granaty, co jednak
nie powtrzymało ostrzału specnazu. Dowgiłło miał do dyspozycji już tylko dwóch
żołnierzy, Poŝepnego i Czapską, z marines Kowalskiemu pozostali Evergreen,
Baumann, Vasquez, Deveraux i Weyland a wraz z nimi dwaj spadochroniarze
Wierzbowski i Mauer. Jackson nie żył, podobnie Di Stefano, którego szczęście
najwyraźniej zużyło się gdy trafiono go poprzednio w kamizelkę. Amunicja była
na wyczerpaniu, a rykoszetujące na barierze pociski skutecznie przesłoniły
widok i możliwość oddawania strzałów z karabinu snajperskiego. Wówczas jednak
cud się wydarzył bo na dole rozległa się eksplozja, a gdy Kowalski się wychylił
ujrzał jak z tunelu od strony Chałubińskiego w kierunku oddziału specnazu
wystrzeliwane są pociski rakietowe. Zaskoczonym opancerzonym żołnierzom
przeciwnika zadały spore straty, choć zaczęli błyskawicznie odpowiadać ogniem
na atak z flanki. Tunelem na stację wkraczali marines w hardimanach.
Przemieszczali się w parach po dwóch, gdy jeden się zatrzymywał i otwierał
ogień z działka, drugi się przemieszczał. Pod ich osłoną podążała para
spadochroniarzy, prowadząca ostrzał.
- Hell yeah! – zawołał Baumann.
- Kontrola, zgłoś – usłyszał w
słuchawce głos Sokolińskiego.
- Jesteśmy na górze – odpowiedział
natychmiast. – Brak amunicji i zaopatrzenia, mamy pojazd i możliwość ruszenia
za Berią i Światłą! – popatrzył na platformę, której silnik spalinowy wciąż
działał. Gdy specnaz przestał ich ostrzeliwać Dev miała możliwość wycelowania i
strzelała zza osłony w dół, podczas gdy oddział pod jego dowództwem przechodził
z pozycji leżącej, w której spędzili ostatnie pół minuty, do siedzącej.
- Przejmujemy – zawołał Sokoliński,
po czym po chwili dodał: - Cholera!
Najwyraźniej specnaz nie zamierzał
im na to pozwolić, bowiem ogień otwarto z dwóch ciężkich działek, jakie
rozstawiono na wiadukcie prowadzącym na estakadę, co skutecznie powstrzymał
atak marines, którzy musieli szukać schronienia za osłonami, gdy kilku z nich
zostało trafionych. Uniemożliwiło także ich przemieszczanie się w kierunku
drugiej estakady. Gdy Kowalski sprawdził ponownie sytuację na dole dostrzegł
około dwudziestu żołnierzy Sojuszu z obu formacji przegrupowujących się i
kryjących za kolumnami i krawędzią peronu. Jeden z marines odpalił pocisk
rakietowy, a gdy nastąpił wybuch jeden z karabinów umilkł. Opancerzeni
specnazowcy jednak nie rezygonowali.
- Stan amunicji – rzucił Kowalski.
Było gorzej niż podejrzewał.
Pozostało mu pół magazynka i kilka naboi, podobnie jego ludziom. Dev pokazała
dwukrotnie rękę z wysuniętymi palcami. Dzięwięć strzałów ze snajperki. Po
chwili rozległ się kolejny strzał. Osiem. Pozostało tylko czekać, aż na górę
dotrze Sokoliński i oddać mu platformę. Nagle poczuł się bardzo zmęczony.
Spojrzał na galerię, gdzie wejścia do pomieszczeń strzegli mieszkańcy Warszawy
uzbrojeni w kałasznikowy. Choć najwyraźniej tutaj ich droga dobiegła końca i
nie mieli szansy poprowadzić ich dalej. Co gorsza nie miał pojęcia czym ich
obronią, gdy nadciągnie Kolektyw, który był gdzieś w tunelach na północ od
nich, ani jak powstrzymają dalsze ataki specnazu i Związku, który jak
podejrzewał wkrótce przybędzie ze wsparciem od wschodu.
Ten jednak niespodziewanie uderzył
od Zachodu. Ostrzał był zaskoczeniem, a gdy z tunelu od strony Chałubińskiego
śmignęły ogniste pociski, kilku spadochroniarzy zostało trafionych. Marines w
hardimanach natychmiast odpowiedzieli ogniem, nagły atak zmusił jednak ich do
zmiany pozycji i skrycia się za osłonami poniżej estakady i wzdłuż dolnego
peronu. Teraz toczyli walkę na dwa fronty.
- Szlag! – rozległ się głos Sokolińskiego.
– Skąd oni się kurwa wzięli?
- Przebili się przez Chałubińskiego
– zatrzeszczał Ethan.
- To nie ma znaczenia. Nie dotrzemy
do was, Ted - trzeszczał Sokoliński. – A tak chciałem dorwać tego skurwysyna za
to co zrobił naszym! Ruszajcie za nimi, osłonimy was!
- Nie mam amunicji! – zawołał w
kanonadzie Kowalski. Łączność trzeszczała, choć działała wyłącznie na krótki
dystans.
- Czekajcie – odezwał się Ethan. –
Na nasz sygnał dajcie nam osłonę!
Kowalski kiwnął głową, pokazując
znaki żołnierzom Sojuszu, którzy słyszeli wymianę rozkazów w pozycjometrze.
Wszyscy zajęli pozycję przy barierze, prócz Weylanda, któremu dał znać, aby
sprawdził stan platformy. Ten uczynił to niezbyt chętnie, ale Kowalski nie
zamierzał się tym teraz przejmować. Pokazał na migi Dowgille co zamierzają
uczynić, a ten kiwnął głową. Zdawało mu się, że nie jest zbyt zadowolony z tego
co się dzieje, a dopiero po chwili dotarło do niego, że walczy przeciw swoim.
Czy też raczej tamci walczyli. Szlag. Nie dziwił mu się, nawet walka o miasto miała
swoje granice, a taką był na pewno fakt, że stanął na wprost Związku.
- Teraz – zawołał Ethan, a wszyscy
otworzyli ogień z górnego poziomu, ignorowani od dłuższego czasu przez
specnazowców. Ktoś strasznie przy tym krzyczał i Kowalski zorientował się, że
to Baumann strzelający z karabinu martwego Di Stefano, w bojowym szale serią
pruł do specnazowców, ignorując fakt, iż pociski rykoszetują od ich pancerzy.
Zmiana ostrzału pozwoliła hardimanom na dole zmienić cele i odpalić dwie
rakiety w kierunku tunelu na Chałubińskiego. Kowalski oddając pojedyncze
strzały pomyślał, że chyba ktoś ich chroni, skoro specnaz nie odpowiedział
jeszcze przy użyciu rakiet i granatów, być może już ich nie mając.
Korzystając z osłony na dolnym
poziomie dwóch marines w hardimanach przemieściło się na drugą stronę dworca, w
kierunku tunelu na Nowy Świat. Nieśli ze sobą cztery plecaki zabrane pozostałym
żołnierzom, za nimi podążało jeszcze dwóch marines i dwaj spadochroniarze.
Pozostałe siły Sojuszu skupiły się na ataku na tunel od strony Chałubińskiego,
najwyraźniej chcąc zabezpieczyć sobie flankę i otworzyć drogę odwrotu.
W momencie gdy Kowalski zorientował
się, że nie ma już czym strzelać, w estakadę zaczęły padać pierwsze strzały
specnazowców. Wówczas jednak ogień na ich pozycje ponownie otworzyła grupa na
dole uszczuplona o sześciu żołnierzy. Kowalski zorientował się już co będzie
dalej.
- Na drezynę! – polecił. – Weyland,
ruszamy!
W tym momencie ujrzał kątem oka jak
na górnym poziomie lądują dwaj marines w hardimanach, trzymający plecaki z
amunicją. W tunelach znalazła się wreszcie możliwość użycia odrzutu, który
pozwalał hardimanom na wykonanie skoku, który wykorzystali lądując na
wiadukcie, którym wjechała tu ich drezyna. Natychmiast pobiegli w stronę
ruszającej platformy, przy której dźwigniach sterujących klęczała Vasquez i
wskoczyli na nią, rzucając plecaki.
- Ładować baterie i magazynki! –
krzyknął Kowalski, biegnąc w stronę platformy. Za nim ruszał Dowgiłło.
- Ja pieer… - rozległ się znajomy
głos. Gmurczyk i jeszcze jeden spadochroniarz wylądowali właśnie na estakadzie,
trzymając się pancerzy dwóch następnych hardimanów. Wszyscy natychmiast
pobiegli w stronę platformy. Kowalski dołączył, a drezyna rozpędzała się z
głośnym hałasem silnika, pozostawiając za sobą spaliny, na co walczący na dole
zdawali się nie zwracać uwagi, a hałas ginął w kakofonii strzałów. Obok
Kowalskiego przebiegł Dowgiłło, który wraz ze swymi żołnierzami wskoczył na
platformę. Kowalskiemu rękę podał Gmurczyk, a on obejrzał się, by zobaczyć, czy
nikt nie pozostał. Na estakadzie był Weyland, który im pomachał.
- Weyland, co robisz? – zawołał
Kowalski. Ten jednak już się odwrócił i poszedł w kierunku galerii, gdzie
znajdowała się Anuszka i inne dzieci. Kowalski chciał coś powiedzieć, lecz
zrezygnował. Tamten dokonał wyboru. Rozejrzał się i ze zdumieniem zobaczył, że
od strony Nowego Światu tunelem wpływa skłębiona woda, rozlewając się powoli po
stacji.
Platforma przejeżdżała właśnie przez
estakadę w kierunku tunelu i po prawej stronie ich oczom ukazało się kilkunastu
specnazowców prowadzących ogień z wiaduktu w stronę oddziału Sokolińskiego i
Ethana. Kowalski pokazał wroga marine w hardimanie, który skinął głową i wraz z
drugim namierzyli cele. Chwilę później specnaz dostał się pod ostrzał od tyłu,
a odpalone pociski z granatnika spadły wprost na pozycję wroga i obok działka,
które tam rozstawiono. Gdy wszystko wybuchło, drugi z marine poprawił serią z
działka.
Kowalski obejrzał się, gdy ktoś
klepnął go w ramię. Gmurczyk podawał mu baterię, a jego mimo wstrząsów
platformy ładowali właśnie magazynki dostarczoną amunicją. Miał nadzieję, iż
będzie działała. Spojrzał na Devereaux, która uniosła się i siadła oddychając
ciężko. Jej twarz była trupioblada. Zauważył, że Vasquez podaje jej załadowane magazynki do karabinu
snajperskiego.
- Dorwij tego skurwysyna, Ted –
usłyszał jeszcze Sokolińskiego w radiu, po czym platforma zniknęła w ciemności
tunelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz