sobota, 29 lipca 2023

Ciemna Symetria: Królewska Góra (II)

 

- Co do cholery? – zapytała Arciniegas, gdy matematyka nagle oszalała, a wszystkie możliwe alarmy uruchomiły się jednocześnie.

- Wszystko naraz – poinformowała Triptree. – Liczne detonacje… strzały z broni konwencjonalnej… struktura przestrzeni zaburzona… matematyka rozpoznaje to jako Kolektyw… do tego… wykrywam transmisję  Sojuszu! – powiedziała z niedowierzaniem.

- Co do cholery … dekoduj natychmiast! – poleciła Arginiegas.

- Tam jest zestawiona sieć pozycyjna – poinformowała Triptree. – To łączność radiowa, daję na głośnik!

- Rozpieprzyli Harpię! - pośród trzasków rozległ się dziwnie znajomy kobiecy głos.- Mają strieły!

- Jaskółka, odpalaj działka, ostrzał zza osłon! – ten głos również rozpoznała. – Trzymać ich pod ogniem! Dać osłonę, Dziwce! Jeśli tylko ktoś wychyli się z pociągu strzelaj!

- Evergreen dostał, walą przeciwpancernymi!

 -SBS leży, przebijają nasze kamizelki, za dużo ich!

- O żesz kurwa, wypakowują czołgi z wagonów!

- Armor jeden i dwa, szykować rakiety jeśli jeszcze macie!

- Kowalski! – ocknęła się Arciniegas, omal nie wstając z miejsca. – Ehlert, awaryjne wystrzelenie Bellerofontów, chcę mieć rakiety gotowe do odpalenia, ładować wiązkę. Triptree, nawiąż mi natychmiast łączność, nasza grupa desantowa potrzebuje wsparcia – na zastanawianie się skąd się tu wzięli i co właściwie się dzieje był czas później. Klęła w myślach na czym świat stoi, bo po stracie Aegisa nagle stali się ślepi i głusi, tymczasem w Kompleksie trwała bitwa.

Zestrzelenie drona Sojuszu przy pomocy rakiety Strieła stało się jej początkiem. Czarny pociąg wyjechał na powierzchnię i zatrzymał się w miejscu, gdzie kończyły się tory, a wówczas radar namierzył nadlatujący obiekt na niskiej wysokości, nadający sygnały radiowe wroga. Wystrzelona rakieta zdjęła namiar na krótkim dystansie, a matematyka Aegisa nie miała szans i trafiony pociskiem eksplodował, zaś jego szczątki runęły lotem koszącym wprost w Kompleks, uderzając o jedną z budowli, gdzie wybuchły. Specnazowcy zorientowali się jednak już wtedy, że mają innego rodzaju problem, bowiem nad powierzchnią, kilkanaście arszynów od torowiska, nad ulicą wyłożoną czerwoną kostką powietrze falowało, po czym załamało się zmieniając w fiolet.

Zhe Wei stał się kotwicą lokalizacyjną, dla nadciągającej Nieskończonej Armii. Plan Wu Shu Zhana był niezwykle prosty, lecz zadziałał. Zaatakowany Światło-Mrok rozpoczął swym pojazdem ucieczkę do bramy, a Wei spadłszy podczas walki w tunelu na torowisko, wykorzystał swe umiejętności by zmienić swe rozmiary i przylgnąć do machiny przeciwnika od dołu. Trwał tam przez całą jej podróż w porzez nierzeczywistość, ignorując walkę, jaka toczyła się wokół niego. Wyciszył wszelkie impulsy komunikacyjne, wytłumił obce dźwięki, które były niezwykle silne. Z pojazdu biła weń moc inna niż Mrok, lecz zeń czerpiąca, potem nieopodal pojawił się Nawigator, lecz Zhe Wei pozostał czujny i nie ujawniał się, pamiętając, iż ścieżki Armii wypaczał już fałszywy. Kimkolwiek by nie był zniknął podczas przejazdu tunelami, lecz wcześniej Wei wyczuł nadejście obecności, źródła czegoś niepojętego, co zniknęło gdy przekraczał bramę. Ta brama była inna niż te, które znał, które potrafiła otwierać nieskończona Armia, a gdy wkroczył przez nią do nowego miejsca, pojął, iż dotarł do ostecznego poziomu nierzeczywistości, gdzie wszystko brało swój początek. To był ich ostateczny cel, choć nie znał powodu ani przyczyny, tu mieli się znaleźć. Gdy pociąg został uniesiony w górę, musiał się ujawnić, nim sam został ujawniony, wysłał wezwanie i swe namiary, by otworzyć Kwiat Lotosu. Pąk, który rozkwitł prowadził wprost do Niebiańskiej Świątyni, gdzie czekał już Zhan z nieskończonymi siłami, a za nim mandaryni oraz Władczyni, wiedząca, że jej nie-czas jest policzony, bowiem Obecność, niszcząca wszelkie rzeczywistości wypełnione przez cząstki Mroku nadeszła. Jedynie zdobywając ostateczną moc Mroku mogła stawić jej czoło i sprawić, by przetrwała jedynie Niebiańska Świątynia, a inne nierzeczywistości przepadły wraz z obecnością.

Nacja otworzyła największe przejście jakie potrafiła wzmocnione przez tysiące poddanych, a przez nie na Kompleks runęła nieskończona armia, wiedziona uwolnionym umysłem Zhana. Pierwsze oddziały trafiły wprost na ogień zaporowy specnazu, którego kilkudziesięciu żołnierzy ustawiło się obok pociągu, po chwili ogień otworzyły działka zamontowane na lokomotywie, a w stronę bramy zaczęły padać pociski. Nieskończona Armia nie liczyła się jednak ze stratami, choć Zhan zdawał sobie sprawę, że pokonają przeciwnika swą liczbą, polecił rozpraszać się ocalałym, zamierzając jak najszybciej uderzyć z flanki, ponaglany wolą władczyni Quing. Czuła, iż obecność przybywa do miejsca zakończenia, zniszczyć źródło Mroku i nie mogła do tego dopuścić. Specnaz tymczasem ustanowił twardo pozycję obronną, lecz z drugiej strony pociągu namierzył inne cele. Wprost z tunelu wyjechał pojazd, którym przybyli żołnierze Sojuszu i Dziewiątej.

Kowalski widząc, iż wjeżdżają na peron polecił hamować, dzięki czemu nie wpakowali się wprost na siły Związku, które zajęły pozycję na powierzchni. Gdy drezyna stanęła, a oni wyskoczyli na peron, usiłując ustalić gdzie są, usłyszeli strzały i eksplozje dochodzące od strony, gdzie tunel wychodził na powierzchnię, rozlewając się plamą jasnego światła. Kowalski popatrzył na siły, którymi dysponował, Baumann pomagał właśnie zejść z drezyny Deveraux, która ledwo trzymała się na nogach, Vasquez wyciągała z plecaka dron zwiadowczy. Osłaniali ich w swych hardimanach Evergreen i przybyli ze wsparciem podczas walki na Dworcu Głównym O’Neill i Malarkey. Gmurczyk  wydawał rozkazy Wierzbowskiemu i Maurerowi, aby przygotowali cyberdyna i rozpakowali działka taktyczne, a przybyłych z nim Bukowskiego i Kozła posłał już na rozpoznanie w stronę strzelaniny. Kowalski uświadomił sobie, że nie potwierdził z nim hierarchii dowodzenia, bo koniec końców, wszystko spadło na barki dwóch sierżantów armii sojuszu. I trzeciego, przypomniał sobie, spoglądając na Dowgiłłę, który schodził z drezyny z Poŝepnym i Czapską, oraz siedmioma żołnierzami, o wyglądzie rasowych bandytów.

- To nie wasza walka – powiedział krótko.

- Teraz już nasza – odparł krótko Dowgiłło, a za jego plecami pojawił się Łowca, który zeskoczył z platformy. Nie wiedzieć kiedy wskoczył na platformę gdy jechali przez ciemny tunel, a gdy pojawił się omal go nie zastrzelili. Nie odezwał się od tamtej pory ani słowem.

Ośmiu marines, pięciu spadochroniarzy, dziesięciu żołnierzy wroga i jeden szaleniec. Dwadzieścia cztery osoby, które dotarły nie wiadomo gdzie, w pościgu za Światłą, bombą i Berią. Kowalski rozejrzał się, zastanawiając się co dalej i czekając, aż uruchomi się ich sieć i odpalą pozycjometry, a oni będą gotowi.

- Co dalej? – Gmurczyk pojawił się obok niego, co przynajmniej wyjaśniło sytuację. Najwyraźniej gdy Sokoliński wołał do niego, by dorwał wroga, przekazał Kowalskiemu dowodzenie, namaszczając go na dowódcę w oczach spadochroniarzy. Sierżant rozejrzał się zastanawiając się co odpowiedzieć, bowiem większość rzeczy robiła się już sama, nim miał szansę wydać jakieś polecenia. Było rozpoznanie, odpalanie drona, zestawienie sieci. Zobaczył Łowcę, który pokazywał na przód drezyny, pokazując swą wybuchową strzałą.

- Załóżcie ładunki kontaktowe – zrozumiał co tamten miał na myśli. – Cokolwiek tam jest, puścimy na nich tę platformę – gdzieś przed nimi musiał być pociąg Berii.

Był dużo bliżej niż myślał, zaraz na powierzchni, nieopodal wyjazdu z podziemnego tunelu, co zdążyła przekazać Harpia, która wyleciała na swych śmigłach z tunelu skanując otoczenie i oznaczając cele. Momentalnie dostała się pod strzał tylnej straży specnazu, zgodnie z zainicjalizowaną procedurą odeszła spod ostrzału w górę. Chwilę później spadochroniarze znaleźli się pod ostrzałem, a hardimany biegły udzielić im wsparcia. Kozioł został trafiony jako pierwszy.

- Przebijają nasze kamizelki! – zdołał ich ostrzec Bukowski. Czymkolwiek strzelał specnaz, trafienie nie powodowało momentalnego stwardnienia osłony, lecz przechodziło przez nie na wylot. Chwilę później ostrzał wzmógł się i zaczęły się eksplozje, gdy wyjście z tunelu pokryły pociski z ciężkich karabinów maszynowych.

- Gmurczyk, puszczaj drezynę! – zawołał Kowalski biegnąc ku wyjściu z tunelu. Minął Deveraux wspartą o Baumanna, zmierzających w to samo miejsce. Niestety przy wyjściu z tunelu nie było gdzie się ukryć, a spadochroniarze leżeli na krawędzi podejścia, gdy nad nimi śmigały pociski. Marines w hardimanach zatrzymali się przy ścianie na jego sygnał, a on także padł i sprawdził co przekazywała Harpia. Oznaczyła już kilkadziesiąt wrogich celów w postaci Związku, pokazywała również odczyty wskazujące na obecność Kolektywu. Z nim musiał walczyć specnaz, uświadomił sobie, bowiem kanonada i eksplozje wielokrotnie przewyższały pociski, które przycisnęły ich uniemożliwiając wyjście z tunelu. Znajdowała się tam także duża geometryczna bryła, będąca źródłem ciepła. Pociąg był przed nimi.

Spojrzał w tył i zobaczył czołgających się w jego kierunku Baumanna i Deveraux. Vash kończyła konfigrurację, a cyberdyn zaczął już swój marsz ku wyjściu z tunelu. Nadjeżdżała także dywersja, platforma rozpędzała się ku górze, a zablokowaszy dźwignię Gmurczyk zeskoczył tuż obok Dowgiłły i Arkuszyna, zmierzających wzdłuż torowiska.

- Przygotujcie się! – polecił Kowalski przez radio.- Na mój sygnał atakujemy, szukać osłon!

Drezyna wyjechała na górę, a chwilę później serie karabinów nad ich głowami zniknęły, gdy strzelający znaleźli inny cel.

- Teraz! – zawołał Kowalski, a zawtórował mu głos Dowgiłły.

- Dawaj!

Wybiegli na górę szukając celów i miejsc, za którymi mogli by się schronić. Miał tylko ułamek sekundy by ocenić sytuację. Tuż przed nimi torowisko kończyło się, a pośrodku stał czarny pociąg. Umieszczone na nim działka strzelały w prawo, a z tamtej strony przed pociągiem stały dwa szeregi żołnierzy specnazu, prowadząc ogień z karabinów i rakiet. Strzelali wprost w fioletowe falujące powietrze, z którego wypadały dziesiątki istot, w większości ginąc i spadając na ziemię. Nie przypominały ludzi, ale nie miał czasu zwrócić na to uwagi, na ulicy z czerwonej kostki leżało już wiele ciał. Fioletowe powietrze znaczyły cały czas ekplozje, a dym zasnuwał znajdujące się po obu stronach ulicy rośliny i domy. Kowalski nie do końca rozumiał gdzie jest, zauważał niebieskie niebo, ulice na lewo i prawo oraz odchodzącą na wprost, oraz tonące w roślinności zabudowania, w oddali zaś metalowe wieże. Po prawej stronie opancerzonego pociągu stało kilku opancerzonych żołnierzy specnazu, którzy z działek strzelali w kierunki ich jadącej platformy, jednak nie to było najgorsze. Ze środkowej części wagonu wysunięto podest i schodził z niej właśnie T-87, a tuż za nim znajdował się drugi, który właśnie ustawiał się w pozycji.

Nie mamy szans, pomyślał Kowalski i w tym samym momencie platforma uderzyła w pociąg, po czym nastąpiła eksplozja.

- Ognia! – nie musiał tego rozkazywać, bowiem jego żołnierze otworzyli ogień do specnazu, jednocześnie rozbiegając się na boki z wyjścia tunelu. Większość przeskakiwała  za murek odchodzący od wyjścia z tunelu na lewo, bądź kryła się w budynku przylegającym do tunelu po prawej stronie. On dopadł przylegającego go muru.

Eksplozja nie wyrządziła wielkich szkód, pociąg nawet się nie poruszył, spowodowała tylko spore zamieszanie i sprawiła, że wszystko zasnuło się dymem. Z niego zaczęły padać serie pocisków, a ich cele się przemieszczały. Zarejestrował tylko kątem oka zza muru, za którym się schronił, iż Evergreen dostaje serią pocisków, które wybuchały na jego pancerzu, jeden ze spadochroniarzy pada. Jednocześnie stracili sygnał z Harpii, a radio wypełnił gwałtowne komunikaty i okrzyki.

Dym się rozwiewał, on prowadził ostrzał, zaś z pociągu wysypywali się żołnierze wroga. Dostali czterech specnazowców, na piątym uwieszony był Łowca, który dźgał go nożem, a tamten kręcił się wokół, usiłując go zrzucić. Szósty padał właśnie trafiony pociskiem snajperskim. Za nimi z pociągu zaczęto strzelać z kałasznikowa. Problemem był jednak T-87, który zszedł z pociągu i odwracał swą wieżyczkę w ich kierunku. Poprzez dym zauważył wyładowującą się na jego pancerzu wiązkę cyberdyna, która była jednak zbyt słaba, by przebić jego pancerz. Podobnie rakiety wystrzelone przez O’Neilla i Malarkeya. Wieżyczka była już wycelowana w ich kierunku, choć lufa mierzyła jeszcze w inną stronę, ale wielokalibrowe działka gotowe były do otwarcia ognia, a on pewien był, że widzi w swą smierć.

W tym momencie wykwitł na niej wybuch, który sprawił, że czołg się zachwiał, a seria poszła nad ich głowami, trafiając w dach tunelu. Na wyjście posypał się gruz, wprost na leżącą tam Deveraux, uniemożliwiając jej strzelanie. Nim Kowalski zdołał zrozumieć co się stało, T-87 trafiła następna rakieta, która nadleciała nie wiadomo skąd, lecz nie zdołała przebić jego pancerza. Momentalnie z pociągu w powietrze wystrzelono dwie strieły, a nad nimi coś przeleciało dość nisko znacząc niego ogniem silnika odrzutowego.

- Bellerefont! – rozległ się okrzyk Baumanna. – Nasi!

- Co? – Kowalski zmieniał właśnie magazynek. – Jaskółka, co jest grane!

- Dron Sojuszu, nie wiem skąd, łapię z nim połączenie, nadaję mu cele – zawoła tamta.

Kowalski wychylił się zza murku. Ostrzał nie ustawał, a T-87 kierował w ich stronę ponownie wieżyczkę, jednocześnie krocząc i oddalając się od pociągu, by zrobić miejsce na zejście drugiego czołgu, który strzelał właśnie w kierunku fioletowego przejścia Kolektywu, znacząc je eksplozjami. Kowalski złożył się do strzału, gdy nadleciała kolejna rakieta, która trafiła idący T-87, nie czyniąc mu dużej krzywdy. Walą przeciwlotniczymi, uświadomił sobie Kowalski i w tym momencie dostrzegł eksplozję na błękitnym niebie, po tym jak wystrzelono kolejne cztery rakiety Strieła. Jedna z nich sięgnęła celu. Nim miał moment by się nad tym zastanowić, pośród trzasków przebił się kobiecy głos.

- Kowalski do cholery, Vasquez, ktokolwiek, odpowiedzcie! Tu „Von Braun”!

Zdziwienie odebrało mu na chwilę mowę.

- Tu Vasquez! Potrzebne wsparcie! – Vash przejęła inicjatywę.

- Naprowadźcie mi ten pieprzony czołg! – zawołała Arciniegas. Zaciskała dłoń w pięść nie mając pełnej wiedzy, na temat tego co dzieje się w Kompleksie. Chwilę później matematyka statku zestawiła połączenie z siecią walczących, nie miała jednak czasu patrzeć na odczyt taktyczny, bo marines zdjęli namiar dalmierzem laserowym.

- Ognia! – zawołała, lecz Ehlert nie czekał i wystrzelił Mavericka w tym samym momencie.

- Cholera – wyrwało się Triptree w tym samym momencie. – Rój! Leci w ich stronę!

Dalmierz naprowadził rakietę wprost w dolną część wieżyczki, po czymT-87 eksplodował gdy Maverick przebił jego pancerz w najcieńszym miejscu i zniszczył gorną część korpusu. Wybuch ogłuszył wszystkich walczących, a znajdujący się najbliżej zostali rzuceni podmuchem na ziemię. Gdy Kowalski się otrząsnął i zaczął odzyskiwać słuch, natychmiast skierował broń w stronę przeciwnika. Drugi czołg obrócił wieżyczkę i otworzył ogień z działka obracając się powoli. Seria ciężkiego kalibru poszła od budynku przez mur, wyjazd z tunelu, aż po murek za którym krył się Baumann i Gmurczyk. O’Neill nie zdążył się schować i został trafiony. Kowalski wychylił się, by zobaczyć jak Łowca stoi obok zabitego specnazowca, nieopodal strzelającego czołgu, a kule wystrzeliwane przez żołnierzy znajdujących się na przedzie pociągu zdają się go nie imać. Nagle spiął się jakby zobaczył kogoś posród dymu i skoczył w tamtą stronę. Kowalski zakasłał, po czym się wreszcie otrząsnął.

- Vash, daj im namiar na pociąg! – krzyknął. – „Von Braun” zdejmijcie największe źródło ciepła! Tam jest Beria!

- Że kto jest? – powtórzył Hagen, który czuł się bezczynnie i mógł jedynie śledzić transmisję radiową.

- Nieważne, chcę kolejnego Mavericka lub wiązkę – piekliła się Arciniegas.

- Wiązka będzie szybciej – sprawdził Ehlert. – Pręt za 15 sekund.

- Strzelaj bez rozkazu!

- Rój osiągnął kompleks – poinformowała Triptree.

- Kiedy Bellerofont będzie gotowy wystrzel go i niech wali w niego rakietami – poleciła Aciniegas. – Cholera, daj mi Kowalskiego – zaczęła go wzywać usiłując się przebić przez strzelaninę.

Ten jednak krył się właśnie za murem, przez który T-87 ciął właśnie serią z działka. Jednocześnie po załadowaniu działa strzelał w kierunku fioletowego zaburzenia przestrzeni. Mimo ostrzału z działek pociągu i kolejnych rakiet eksplodujących po kontakcie z istotami, Związek zdawał się tracić przewagę. Część stworów przedostała się przez rosnący stos ciał i atakowała specnaz z boku, powtrzymywana przez miotacze ognia. Działka strzelały coraz rzadziej, zaczynając się przegrzewać. Z drugiej strony pociągu T-87 trzymał pod ogniem siły Sojuszu, a żołnierze specnazu skupili się na próbie zastrzelenia pędzącego w ich stronę Łowcy. Ten jednak był czystą szybkością i instynktem, straciwszy całkowicie zdolność myślenia, a jego głowa pulsowała, po tym jak wskoczył na pociąg, w którym znajdowała się ta, której oczy były niczym dwie gwiazdy, która mówiła i go wzywała, lecz stracił resztki zdrowego rozsądku, gdy na niebie pojawiło się to co nadeszło. Spadł wówczas z pociągu, nie będąc się w stanie podnieść, gdy mijał go pancerny wagon, wskoczył na przejeżdżającą platformę. Nie miał pojęcia co tu robi, na ułamki sekund wracał mu zmysł, gdy przypominał sobie, że był kiedyś żołnierzem, po czym znowu o tym zapominał, pamiętając, że jest istotą z zony, zrodzoną ponownie po swej śmierci dzięki istocie uwięzionej w srebrnym w pociągu. Teraz znowu walczył, aż ujrzał twarz, która wydała mu się znajoma. Popędził natychmiast w jej stronę owładnięty rządzą zabicia, widząc iż zza jego pleców z pociągu wyjeżdża transporter opancerzony.

Sierow stał tyłem do niego, patrząc jak BWP opuszcza wagon, gdy stojący obok niego snajper krzyknął ostrzegawczo. Uniósł karabin SWD, ale w tym momencie jego głowę przeszył pocisk wystrzelony przez Deveraux. Sierow zaklął i odwrócił się wyciągając pistolet, po czym zaczął oddawać strzały w kierunku pędzącego w jego stronę stworzenia. Na celu wziął je także specnaz, pakując w niego serię za serią Trafili go co najmniej dwa razy, jednak nie spowolnił, gdy tamten skoczył w kierunku marszałka i przewrócił go na ziemię. Sierow mimo swego wieku odtrącił go kopniakiem.

- To ty kurwo – powiedział ktoś, a Sierow instynktownie odwrócił się w tamtą stronę i unosząc się oddał strzał. Nie trafił w Gerbera, który właśnie wyczołgał się spod pociągu. Dotarł tu uczepiony osi, czekał pośród strzelaniny i wybuchów planując przetrwać. Gdy jednak usłyszał głos Sierowa, przed oczami stanęło mu wszystko co go spotkało, przypomniał sobie płomienie, które zapewne spaliły tych, których uratował. Tego, który sprawił, że ostatnia rzecz jaką uczynił, znajdując sposób na ucieczkę z rąk Mroka, Berii, ocalając swych towarzyszy, straciła sens, a jego towarzysze broni zginęli. Zaczął śmiać się i wycelował broń w marszałka marszałka, a wówczas na cel wzięli go specnazowcy. Deveraux, zdołała wyrzucić łuskę powodującą zacięcie jej broni, co uniemożliwiło jej zastrzelenie marszałka, natychmiast wymierzyła i w tym momencie pociąg eksplodował. Była to jej ostatnia kula i nie trafiła, a wszystko zniknęło w ogniu wybuchu, gdy wiązka energetyczna z „Von Brauna” trafiła w silnik lokomotywy.

Wszyscy polecieli do tyłu, do wejścia na peron. Łowca poderwał się i zawył. Sierowowi skończyły się kule, a zorientowawszy się, że zamek odskoczył do tyłu

- Zwierz!­ – warknął. - Bladz, szto eto? – zdziwił się głośno i w tym momencie Łowca rzucił się z nożem wbijając mu go w brzuch. Zawył zwycięsko i wówczas został trafiony serią z kałasznikowa. Upadł na ziemię, a Gerber rzucił na ziemię pusty AKMS i podnosząc się sięgnął po SWD. Gdy Łowca padł u jego stóp uniósł broń i zaczął uderzać kolbą w jego głowę. Wyprowadził kilka mocnych ciosów, po czym przerwał spoglądając na rozbitą czaszkę Łowcy i zaczął się śmiać. I wówczas został trafiony serią pocisków w plecy.

Zdziwiony odwrócił się pośród bitwy, dymu i płomieni, huku wystrzałów, by ujrzeć Norberciaka, Dżygita i Krywaszewą, która stała z dymiącym karabinem. Potem karabin unieśli dwaj pozostali i pociągnęli za spust. Dotychczas trzymali się z tyłu, nie poszli w bój za Dowgiłłą, w przeciwieństwie do reszty towarzyszy.

Gerber osunął się i poczuł w ustach krew. Spoglądał na tamtych ze zdziwieniem.

- Miałeś rację, Maksym – powiedział Norberciak. – Przetrwamy.

- Ale bez ciebie – dodała Krywaszewa.

- Bo ty byś zabił nas – dokończył Dżygit, a dym przesłonił kolejne strzały, które zabiły Gerbera. Cała trójka odwróciła się i pobiegła w dół, na peron.

W tym czasie Dev nic nie widziała i zaklęła, gdy znowu posypał się na nią gruz, a gdy przetarła oczy ujrzała jak niebo robi się czerwone. Przez trzaski przebił się głos Arciniegas.

- Spieprzajcie stamtąd Kowalski, ta czerwień jest zabójcza! Oznaczyliśmy wam bezpieczną pozycję, nie zdołamy was ochronić tu gdzie jesteście!

Coś było w jej głosie, że nie pytał. Rzut oka na pozycjometr sprawił, że zaczął kląć. Prawie dwie mile od zabudowań. Podniósł wzrok, lecz pośród płomieniu specnaz był w rozsypce. T-87 eksplozja przewróciła na prawą stronę pociągu i spadł z platformy. Wydawało mu się, że ulicą w oddali odjeżdża BWP, lecz pośród dymu nie mógł tego dostrzec. Dowgiłło strzelał w stronę Kolektywu.

- Wypieprzamy – wrzasnął do niego Kowalski, widząc co dzieje się po lewej stronie, gdzie wylewała się właśnie fala stworów Kolektywu. Specnaz praktycznie nie istniał, na drugi szereg wywrócił się czołg, a pierwszy pozbawiony wsparcia pociągu i ostrzału rakietowego strzelał rachitycznie nie mając dokąd się cofnąć. Wówczas na fioletowe światło spadł rój czerwonych świateł, a wszystko zlało się w jednym wielkim chaosie. Kowalski nie patrzył co było dalej. – Wszyscy na punkt! – rozkazał i wyskoczył zza muru.

Deveraux z wysiłkiem podniosła się i usiłowała biec, lecz zatrzymała się przy Dowgille ciężko dysząc, oparta o swój karabin. Spojrzała na niego i rzuciła go na ziemię, a wówczas tamten sięgnął po leżący obok SWD i podał jej. Pokiwała głową, popatrzyła na ciało Łowcy i miała już ruszyć dalej, gdy jej uwagę zwróciło coś błyszczącego. Pochyliła się i podniosła czerwony od krwi nabój, znajdujący się pośród skrwawionego ciała, sama nie do końca pewna co czyni. Wówczas chwycił ją Malarkey i dzięki swym serwomotorom przemieszczał się za pozostałymi.

Kowalski biegł i obejrzał się i spojrzał wprost w czerwone piekło, które zdawało pochłaniać się wszystko, włącznie z pociągiem i zabudowaniami.

- Nie zdążą – zawyrokowała zatroskana Triptree. – Rój skupia się w tym zaburzeniu, ale zaczyna podążać za nimi.

- Wal w to skupienie – poleciła Arciniegas. – Gdy tylko będzie czym.

Na Nieskończoną Armię spadło niepojęte i niezrozumiałe. W chwili gdy rozlewała się ona na nierzeczywistość, a Wu Shu Zhan rozwijał eszelony, na przejście uderzyła siła, która zaczęła dokonywać destrukcji jego oddziałów. Była ona niezwykle skuteczna i niepowstrzymana, poprzez kolektywną jaźń czuł jak rozpadają się wiązania i umysły, przestając istnieć, dekomponowane i zmieniane, stając się podstawą budulca nieistniejącego przeciwnika. Nie miał ciała i materii, był tylko niewidoczną siłą, światłami, których liczba zwiększała się z każdą kolejną dekompozycją.

- Masa przyrasta – poinformował Everett Arciniegas, która wreszcie odebrała telefon. – Rój zwiększa swą objętość.

- Jest go więcej?

- Powiedziałbym, że tłumaczy to dlaczego wokół mamy martwy obszar – odparł. – Wygląda na to, że przekształca materię, zarówno ożywioną i nieożywioną by zwiększać swą ilość.

- Chce mi pan powiedzieć, że pożera wszystko na swej drodze?

Kompleks powstał i rozmnażał się niszcząc Nieskończoną Armię, a Zhan zorientował się już, że im więcej wojsk posyła z Niebiańskiej Świątyni, tym silniejszy staje się przeciwnik. Sięgnął do zasobu Mandarynów, lecz ci nie znajdowali odpowiedzi, nie natrafili bowiem nigdy wcześniej na takiego wroga. W zasobie pamięciowym przodków, również nie było informacji o bytach, które napotkano by wędrując poprzez krainy nierzeczywistości, nim przodkowie dotarli do Niebiańskiej Świątyni, gdzie stali się Nacją. Widząc, iż wróg zaczyna przechodzić przez Bramę, nagle zorientował się, że po raz pierwszy w dziejach ich macierzysta kraina została zagrożona. Spowodowało to uruchomienie planów awaryjnych. Lecz gdy mandaryni usiłowali otworzyć przejścia do innych zmapowanych poziomów nierzeczywistości, by ewakuować zasoby, ze zdumieniem stwierdzono, że nie jest to możliwe, zupełnie jak gdyby te poziomy nie istniały. Niestniejący wróg dotarł w tymczasie na przedpole Świątyni. Jednocześnie zdekomponował już desant w Kompleksie, pożerał leżące wszędzie ciała, sięgając po zabitych specnazowców, drogę z czerwonej kostki, pociąg i okoliczne budowle, gdy pole chroniące go przez lata przestało działać. Wówczas nadleciał Bellerofont wystrzelony z pokładu „Von Brauna” i odpalił dwie rakiety Sidewinder, które uderzyły wprost w otwarte przejście.

Eksplozja rakiet przeznaczonych do zwalczania celów powietrznych wywołała skutki przekraczające skalę zniszczenia powodowaną przez pociski konwencjonalne. Everett ujrzał na swych odczytach jak teoretyczna fizyka staje się praktyką, gdy rozchwiane kwantowo pociski spotkały się z inną fizyką. Struktura czasoprzestrzeni całkowicie się załamała, gdy doszło do implozji, a fala zniszczenia pomknęła przez połączone rzeczywistości wpadając do Niebiańskiej Rzeczywistości i niszcząc wszystko na swej drodze. Kollaps był całkowity, a przejście zapadło się eksplodując siłą zbliżoną do eksplozji jądrowej, a od epicentrum rozeszła się potężna fala zniszczenia.

Królewska Góra >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz