Don't you understand what
I'm trying to say
Can't you feel the fears
I'm feeling today?
If the button is pushed,
there's no runnin' away
There'll be no one to save
with the world in a grave
Take a look around you
boy, it's bound to scare you, boy
And you tell me
Over and over and over
again, my friend
How you don't believe
We're on the eve of
destruction
P. F. Sloan, Eve Of Destruction
I see the bad moon
a-risin'
I see trouble on the way
I see earthquakes and
lightnin'
I see bad times today
I hear hurricanes
a-blowin'
I know the end is comin'
soon
I fear rivers over flowin'
I hear the voice of rage
and ruin
Hope you got your things
together
Hope you are quite
prepared to die
Looks like we're in for
nasty weather
One eye is taken for an
eye
Well don't go around
tonight
Well it's bound to take
your life
There's a bad moon on the
rise
John C. Fogerty, Creedence Clearwater Revival
Generał Wu Shu Zhan kroczył
pewnie poprzez otwarty kwiat lotosu, przechodząc za jego pośrednictwem do
krainy, z której przyszli Ci, którzy istnieli przed nimi. Gdy postawił nogi na
twardej powierzchni tunelu, pąk za nim zamknął się, znikając wraz z fioletowym
światłem wiodącym do poranka. Zapadła ciemność nie ograniczająca jego widzenia,
bowiem spoglądał poprzez oczy podległych poddanych Pierwszej. Otaczali go
kręgiem zabezpieczenia, wymieniając między sobą informacje uzyskane od czujek.
Receptory penetrowały tunel wiodący na południe, tym razem kwiat lotosu
rozkwitł w miejscu, gdzie wróg nie spodziewał się ataku.
Generał przyglądał się
jednocześnie z wielu pozycji obszarowi, stanowiącemu bezpieczną pozycję
taktyczną, do którego przerzucony został miot. Przeciwnik nie spodziewał się
ich przybycia tak blisko celu, ukryty bezpiecznie w sercu mroku, wykrzywiającym
nierzeczywistość. Poprzednie rzuty zostały wybite, nim zdołano zrozumieć prawa
rządzące tym miejscem, ścieżki wykrzywiały się, a kwiaty lotosu otwierały w
najdziwniejszych miejscach, gdy założone współrzędne wypaczały się w obliczu
oddziaływania wroga. Mioty usiłujące dotrzeć do celu od południa natknęły się
na czerwonych zdrajców, rzucone od północnego zachodu wdarły się do tuneli
ścigając jednostki prowadzone przez istotę przypominającą nawigatora, jednak
blokującego połączenia recepcji. Świecił jednak jasno niczym latarnia, wiodąc
za sobą miot, do czasu, aż zniknął we wszechobecnym oddziaływaniu wypełniającym
tunele. Wojownicy spenetrowali podziemne miasto, natknął się jednak na Dzieci
Mroku, które przyniosły im zagładę. Gdy Zhe Wei poprzez transkrypcję kwiatu
polecił wycofać się na powierzchnię, zostały tam wybite przez czerwonych
zdrajców, działających w porozumieniu z zamorskimi barbarzyńcami. Zebrane
informacje przez miot sześćdziesiąt dziewięć pozwoliły jednak na przygotowanie
kolejnych pokoleń do walki. Generacja siedemdziesiąt cztery, która dorosła poza
czasem i przestrzenią nierzeczywistości, gotowa była zmierzyć się z Dziećmi
Mroku. Tym samym podobnie jak zdrajcy, przestały być one problemem. Jednym
problemem pozostawali wciąż barbarzyńcy, nadal nie znaleziono sposobu na ich
pociski, rozrywające strukturę istnienia. Jednak to nie oni byli celem
Władczyni, lecz Serce Mroku.
Wu Shu Zhan należał do
pierwszego miotu generalicji, był członkiem pokolenia, które pamiętało jeszcze
czas sprzed transkrypcji, przybycia szlachetnych przodków, nim dzięki nim
zrozumiano sekret nierzeczywistości, a mioty odrodziły się na nowo z macicy
wybranek i nałożnic Władczyni Quing. Poddany jedynie subtelnym przemianom,
pozwalającym mu na utrzymywanie kontaktu z miotami bojowymi i rozpoznawczymi,
został wybrany do największego z zadań w historii prawdziwych ludzi. Przez
stulecia jakie minęły w jego umyśle zatarł się już obraz przekazany przez tych,
którzy istnieli przed nimi, macierzystego kraju, gdy opuścili nierzeczywistość,
uciekając przed atakami barbarzyńców i czerwonych zdrajców. Spędzili lata
ukryci w rzeczywistości, przygotowując się na powrót i nadchodzącą wojnę,
której awangardę stanowił Zhan. Po zabezpieczeniu przyczółka za nim miały
nadejść miliardy poddanych, opanowując Serce Mroku, stojące na drodze do
prawdziwej ciemności. Porzucił zatem kokon i przeszedł przez kwiat lotosu,
pojawiając się w tunelu, ostatniej północnej odnodze podziemnego miasta.
Receptory zmapowały już
otoczenie, miejsce rozpoznawane według dawnego słownictwa jako stacja, będące
niegdyś miejscem postoju środku transportu w tunelach miasta, które nie było
duże. W tej chwili jego większość zajęli poddani, przerzuceni na terytorium
wroga w niespotykanej liczbie. Kolejne otwarcia kwiatu lotosu miały sprawić, że
do nierzeczywistości przybędzie ich jeszcze więcej, następnej generacji
naukowców udało rozwiązać się wreszcie problem otwierania pąków w
nieprzewidzianych miejscach nierzeczywistości, wypaczanych wskutek wrogich
oddziaływań. Nie powtórzyły się nawet ataki sprzed kilkudziesięciu miotów, gdy
generacje wyhodowane do walki na Płomiennej Gwiaździe trafiały do
niekontrolowanych poziomów rzeczywistości, a przeciwnicy zdołali zniszczyć
centrum badawcze w nierzeczywistości, którą usiłowali wówczas opanować po raz
pierwszy. Władczyni podjęła wówczas decyzję o wycofaniu się i zebraniu sił,
cierpliwym zaczekaniu, aż wrogowie osłabią się sami. Zadano ostatni cios
zmieniając wpływy grawitacji, a potem opuszczono nierzeczywistość, będącą
miejscem narodzin.
Zhan z ciekawością oglądał
pogrążony w ciemności tunel, zaglądając dzięki receptorom do bocznych
pomieszczeń. Miejsce, gdzie powinno znajdować się wyjście na powierzchnię było
całkowicie zawalone, wysadzono je dawno temu, zapewne aby powstrzymać ataki
pomiotów ich przeciwnika. Musiało się to powieść, skoro miejsce to porzucono,
wycofując się na południe, skąd wyczuwalna była obecność ludzi a także Dzieci
Mroku. Wkrótce już się o tym przekonają, a wrogowie Nacji zapłacą za wszystko
co uczynili i poznają koszt błędu związanego z porzuceniem odnóg tunelu i
pozbawieniem ich straży. Jedynie taktycznie miejsce nie umożliwiało na
wykorzystanie przewagi liczebnej, tunel prowadzący ku południu zwężał się,
uniemożliwiając przerzucenie większej ilości sił. Nie takie było jednak zadanie
Zhana, była nim realizacja planu Władczyni.
Zhe Wei oczekiwał pogrążony w
medytacji, zbierając informacje z receptorów i poddanych, porozumiewających się
pomiędzy sobą w ciszy swobodnego przepływu zebranych informacji. Na jego widok
otworzył oczy, lecz nie powstał, kiwając mu lekko głową. Dotknęli swych
umysłów, następnie zgodnie z tradycją, jako pierwsze pokolenie generałów, pamiętających
czasy sprzed przemiany, nawiązali łączność werbalną.
- Nieskończona Armia przybyła
zniszczyć swojego przeciwnika - rzekł Zhe Wei.
- Mioty posiadły zdolności,
które zdołają powstrzymać Dzieci Mroku - odparł Zhan. - Wkrótce się o tym
przekonamy.
- Czy wówczas przybędzie tu
całość Nieskończonej Armii? - Zhe powiódł wzrokiem recepcji, dając mu do
zrozumienia, iż liczba sprowadzonych bojowników nie jest zbyt wielka. Co
oznaczało, iż zadaniem Zhana było przetestowanie wprowadzonych zmian i
sprawdzenie, czy Armia może stawić czoła wrogowi.
- Źle zrozumiałeś, stary
przyjacielu - rzekł Zhan. - Nie jest naszym celem przytłoczenie wrogów
nieskończonością naszej Armii. Jeszcze nie teraz. Władczyni poleciła poznać
wroga i wykorzystać jego słabości.
- Jakie polecenia przyniosłeś
z Niebiańskiej Rzeczywistości? - zapytał wprost Zhe. Czekał na swój los ze
spokojem, wiedząc, iż być może zapłaci za chwilę za to, iż utracił swe wojska
posyłając większość z nich na południe, w kierunku powierzchni, by tam stawić
czoła Dzieciom Mroku. Lecz jak okazało się, o czym nie miał pojęcia, kryli się
tam ich ludzcy wrogowie.
- Bądź spokojny, przyjacielu
- odparł Zhan. - Opanowałeś przyczółek, manewr z udaniem się z siłami zwiadu ku
północy i odnalezienie tego miejsca umożliwił otwarcie kwiatu lotosu wprost w
tę pozycję. Dzięki tobie jesteśmy tu, gdzie powinniśmy się znaleźć.
- Lecz nie tam gdzie
powinniśmy być.
- Tam wkrótce będziemy. Gdy
wykonamy polecenia Władczyni.
Zhe pokiwał głową.
- Jakie są moje zadania?
- Zbierz siły i przygotuj je
- rzekł Zhan. - Przyjmuj kolejne partie Niezwyciężonej Armii, lecz nie podejmuj
walki z Dziećmi Mroku. Czekaj.
- Mogę poznać przyczynę?
- Władczyni zdecydowała, iż
należy odkryć sekret jaki skrywa wróg. Trzyma klucze prowadzące do Miejsca
Końca, musimy dowiedzieć się jak otworzyć bramę.
Zhe pokiwał głową.
- Te cele nie są mi znane,
lecz wielka jest mądrość Władczyni - powiedział po chwili i zadumał się nad
przewrotnością losu. - Co w przypadku napotkania zdrajców i barbarzyńców? Nadal
są zapewne na południu, lecz prędzej czy później przedostaną się do tuneli.
- Gdzie natkną się na Dzieci
Mroku.
- Nie o tym myślę. Do walki
ze zdrajcami jesteśmy gotowi, nawet jeśli zmienili swą broń i zadaje nam rany,
lecz nie zdołała powstrzymać tamtych Dzieci Mroku. Lecz barbarzyńcy... Ich
pociski niszczą nie tylko naszą Armię.
Podczas starcia na południu okazało się, że są w stanie pokonać Dzieci
Mroku.
- Ich kule rozrywają
rzeczywistość - odparł Zhan. - Nasi naukowcy wciąż nie znaleźli na to sposobu.
Z jakiegoś powodu ich pociski znajdują sie częściowo poza nierzeczywistością,
pozostając jednocześnie w rzeczywistości. Na razie unikaj z nimi kontaktu.
Jedynie obserwuj. Jeśli nic się nie zmieniło, wciąż nie ma ich wielu. To teren
zdrajców, bardziej możemy obawiać się, że przyślą posiłki.
- Nie obawiam się ich
posiłków. Nasze siły wciąż rosną.
- Pewność siebie to zaleta,
lecz lekceważenie jest czymś innym - pouczył go Zhan. - Rozbudowuj nasze siły i
zmień ich liczbę w prawdziwie nieskończone.
Zhe skinął głową.
- A ty, przyjacielu?
- Zgodnie z wolą władczyni -
rzekł Zhan. - Ruszam na południe - sięgnął recepcją ku tunelowi, z którego bił
blask mroku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz