sobota, 18 czerwca 2016

KIC, wszechświat i cała reszta

Wczoraj miała miejsce premiera drugiego tomu „Głębi”, rzeczy dziejącej się w galaktycznych perspektywach, więc zamiast pisać o książkach, komiksach, grach i filmach dzisiejszy wpis poświęcę przestrzeni kosmicznej. Marcin Podlewski wymyślił rzecz fascynującą i jedzie na fali renesansu space opery w Polsce wraz z Rafałem Dębskim i przede wszystkim Michałem Cholewą. W przeciwieństwie do dwóch wymienionych, Podlewski porusza się po ogromie kosmosu sięgającego poza Drogę Mleczną. Makroskala, którą nawet trudno sobie wyobrazić, pełna tajemniczych i nieznanych sił. No i gdzieś tam jest KIC 8462852.
Jeśli nie pamiętacie to jakieś pół roku temu media krzyczały o gwieździe, której migotanie wyjaśnić mogło jedynie wybudowanie wokół niej Sfery Dysona, czyli megastruktury wykorzystującej jej energię. Nawet poświęciłem wpis takim konstrukcjom w SF, jeśli ktoś ciekaw może kliknąć tutaj. Tymczasem media o KICu zapomniały, w międzyczasie okazało się, że jej migotanie może wyjaśnić krążący wokół niej rój komet, nawet wrzuciłem takiego newsa na facebooka. Jednak okazuje się, że nie do końca.
W czym tak naprawdę jest rzecz? Teleskop Kepler przygląda się gwiazdom, które tracą 1% jasności, jeśli między nią a obserwatorem znajdzie się planeta. Tak zresztą się ich między innymi poszukuje, mierząc fluktuacje natężenia światła. Generalnie największe planety swą wielkością nie powinny przewyższać Jowisza, więc spadek jasności nie powinien wynieść powyżej 1%. Planety poruszają się regularnie po swych orbitach przechodząc przez tarczę gwiazdy. Problem z KICem jest taki, że traci 20% jasności, nierzadko na całe tygodnie, a cykle czasowe są całkowicie nierównomierne. Dlatego wykluczono obecność planet – gdy przechodzą przez tarcze jasność spada, utrzymuje się na zmniejszonym poziomie, po czym rośnie. Tymczasem KIC przez ostatnie kilka lat miał wolny spadek jasności i jej szybki wzrost, przygaśnięcie, częste rozbłyski i znikającą cyklicznie regularność. Zupełnie jakby przesłaniał go nieregularny obiekt, stąd też pojawiła się hipoteza z kometami – a dokładnie, iż odpowiada za to pył z ogromnej chmury komet, lub też pozostałość kolizji tworzącej pas asteroid podobny do znajdującego się między Marsem a Jowiszem. Sięgnięto więc po dane historyczne i dokonano ich analizy. Okazuje się, że KIC od roku 1989 dość mocno przybladł. A tego już nie sposób wyjaśnić w oparciu o naszą wiedzę dotyczącą gwiazd typu F.
Niechętnie naukowcy półgębkiem stwierdzają, że najlogiczniejszym wyjaśnieniem tego co się stało jest właśnie Sfera Dysona, która pochłaniać mogłaby światło widzialne KICa. Bo jak wyliczył jeden z noblistów prof. Schaefer komet mogących zasłonić w takim stopniu gwiazdę trzeba by 648 tysięcy, przy czym każda musiałaby mieć średnicę 200 km, a każda znaleźć się na obszarze zasłaniającym gwiazdę. Czyli byłoby to mocno nieprawdopodobne. KIC jest także jedyną znaną gwiazdą, której jasność jest niestabilna, wedle naszej wiedzy gaśnięcie gwiazdy zachodzić może wyłącznie w skalach milionów lat. A zatem quod erat demonstrandum jasność odbiera jej obiekt, który ją stopniowo przesłania.
Ale żeby nie było za łatwo, w jaki sposób zaawansowana cywilizacja byłaby w stanie zbudować w tak krótkim czasie konstrukcję zasłaniającą 1/5 gwiazdy? Oznacza to 750 mld kilometrów kwadratowych ogniw słonecznych (1500 razy więcej niż powierzchnia Ziemi). No i powinniśmy móc wykryć absorbowaną energię w zakresie podczerwieni, a tak się nie dzieje.
I tyle wiemy w chwili obecnej. Czekamy na wznowienie przez Keplera obserwacji, bo jest tam coś niepojętego i niezrozumiałego nawet dla fizyków. To zagadka ciekawsza nawet od Wielkiego Atraktora, który jak się okazało sam był ciągnięty przez coś znacznie większego, a my wraz z nim. Jest tam coś, co gasi gwiazdy, a perspektywa w jakiej to działa jest przytłaczająca. Pytanie czy mamy do czynienia z nieznanym nam zjawiskiem fizycznym nie znajdzie szybko odpowiedzi.
Kilka zaglądających tu osób wie, że skrobię sobie powoli dzieło w klimatach zbliżonych do SF. Jak na razie udało mi się rok przed potwierdzeniem istnienia fal grawitacyjnych użyć ich jako napędy dla pojazdu kosmicznego. Pojawiło się tam też coś, co gasiło gwiazdy i zmierzało w stronę Ziemi. 
Oby nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz