Kilka
dni temu skończyłem wreszcie dodatek do „Wiedźmina 3”. Redzi
ponownie odrobili dobrą robotę, a immersja stoi na wysokim
poziomie, choć większość z nas zna opowiadaną tam historię.
Zawarcie paktu z wszechpotężnym i złowieszczym człowiekiem, w
zamian za duszę dającym to, czego najbardziej się pragnie. A potem
trzy niemożliwe zadania i wypełnienie cyrografu, gdy strony
spotkają się na księżycu… czyli karczmie Rzym, pełniącym w
tej opowieści tą rolę. Gdy bierzemy udział w opowieści o
Twardowskim, staje się ona dużo bliższa. Tutaj rolę diabła pełni
pan Lusterko, to kolejne z nawiązań, ponoć w lustrze Twardowskiego
król mógł oglądać swą ukochaną. Stłuczone, wciąż ma
ukazywać inne światy, znajdując się w Węgrowie, na zakrystii
tamtejszego kościoła parafialnego. Ponoć przeglądało się w nim
wielu, choćby Napoleon Bonaparte, a ujrzawszy swą przyszłość
rozbiło je na trzy części. Jeśli ktoś chce ujrzeć przyszłość
lub świat równoległy niech odwiedzi Węgrów, wracając zaś do
Pana Lusterko, jego prawdziwe imię to Gaunter O'Dim. Internet
zastanawia się, czy to celowe nawiązanie, moim zdaniem dziwne
raczej by ktoś przypadkowo użył takiego nazwiska. Walter O'Dim,
czyli wędrujący gość, zwiastun zagłady, wreszcie człowiek w
czerni, Randall Flagg.
Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim. Tak zaczyna się jeden z najsłynniejszych cykli łączących w sobie fantasy, science fiction, postapo, horror i miliony innych gatunków. Opowieść o nieskończonej liczbie światów, połączonych przez wieżę na polu czerwonych róż. Historia, która przerosła pisarza, piszącego ją prawie 30 lat, przejęła nad nim kontrolę i sprawiła, że stał się jej częścią. Zaczyna się od historii rodem z westernu, gdy przybysz znikąd dociera do miasteczka na zagubionym zachodzie, w świecie który poszedł naprzód. To ostatnie zdanie będzie się często powtarzać, gdy odkryjemy, że multiwersum spotkała jakaś zagłada. Rzeczywistości się wymieszały, śródświat połączyły miejsca pełne porzuconych osad, futurystycznej techniki i postapokaliptycznej rzeczywistości. Lecz na początku tego nie rozumiemy, nie wszystkich wciągnie klimat tej dziwacznej opowieści, w której noszący rewolwery mężczyzna o imieniu Roland, noszący poncho i mający aparycję Clinta Eastwooda kroczy przez skażone radioaktywnością tereny, zamieszkałe przez wampiry, spotykając chłopca, który wpadł pod samochód w Nowym Jorku. Rewolwerowiec mieni się spadkobiercą dawnej tradycji, płynącej od władcy wszystkiego, króla Artura. Podąża do Mrocznej Wieży, aby ją ocalić lub zniszczyć, sam nie wie z jakiego powodu, prawda jakie to dziwaczne? Z czasem odkrywamy tajemnicę pradawnych, którzy próbowali zastąpić magię swą wysoko rozwiniętą techniką, ale to stanie się później. Na pierwszym poziomie wieży wiemy jedynie, że świat Rolanda umiera. Jest on również naszym światem.
Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim. Tak zaczyna się jeden z najsłynniejszych cykli łączących w sobie fantasy, science fiction, postapo, horror i miliony innych gatunków. Opowieść o nieskończonej liczbie światów, połączonych przez wieżę na polu czerwonych róż. Historia, która przerosła pisarza, piszącego ją prawie 30 lat, przejęła nad nim kontrolę i sprawiła, że stał się jej częścią. Zaczyna się od historii rodem z westernu, gdy przybysz znikąd dociera do miasteczka na zagubionym zachodzie, w świecie który poszedł naprzód. To ostatnie zdanie będzie się często powtarzać, gdy odkryjemy, że multiwersum spotkała jakaś zagłada. Rzeczywistości się wymieszały, śródświat połączyły miejsca pełne porzuconych osad, futurystycznej techniki i postapokaliptycznej rzeczywistości. Lecz na początku tego nie rozumiemy, nie wszystkich wciągnie klimat tej dziwacznej opowieści, w której noszący rewolwery mężczyzna o imieniu Roland, noszący poncho i mający aparycję Clinta Eastwooda kroczy przez skażone radioaktywnością tereny, zamieszkałe przez wampiry, spotykając chłopca, który wpadł pod samochód w Nowym Jorku. Rewolwerowiec mieni się spadkobiercą dawnej tradycji, płynącej od władcy wszystkiego, króla Artura. Podąża do Mrocznej Wieży, aby ją ocalić lub zniszczyć, sam nie wie z jakiego powodu, prawda jakie to dziwaczne? Z czasem odkrywamy tajemnicę pradawnych, którzy próbowali zastąpić magię swą wysoko rozwiniętą techniką, ale to stanie się później. Na pierwszym poziomie wieży wiemy jedynie, że świat Rolanda umiera. Jest on również naszym światem.
Do
„Mrocznej Wieży” jeszcze powrócę, bo to metafabuła jakiej nie
stworzył żaden inny autor. Jeśli czytaliście jakiekolwiek inne książki
Stephena Kinga, możecie śmiało założyć, że są częścią tego
cyklu. Wampiry z „Miasteczka Salem”? Są tu, a jakże, wraz z
jednym z bohaterów. „Carrie”, „Lśnienie”, „To”…
wszystko jest powiązane. Nie tylko na poziomie subtelnych nawiązań
pewnej liczby, pojawiającej się w każdej opowieści, lecz również
równoległych rzeczywistości, których bohaterów zaczynamy z
czasem rozpoznawać. Jednym z nich jest sam autor. Cykl główny
liczy siedem tomów, lecz jest to chyba jedyna znana mi seria, gdzie
wyjaśnienia dostajemy w zupełnie innych książkach. Czym naprawdę
jest „Mroczna Wieża” wyjaśniają nam „Bezsenność” czy
„Czarny Dom”, z nich dowiadujemy się o tajemnicach wszystkich
światów przed Rolandem. Choć wiele nadal pozostaje nieodkryte. Aby
w pełni zrozumieć co zaszło w tym cyklu i innych opowieściach,
należy czytać wychodzący od siedmiu lat komiks, opowiadający o
podróży Rolanda raz jeszcze, gdzie zawarto kompendium i
wyjaśnienia, jakich zabrakło w serii.
Wróćmy
jednak do Waltera O'Dima, bo postać to bez mała fascynująca. Nim
odkryjemy, że jest jednym z antagonistów „Mrocznej Wieży”,
którego Roland ściga z nieznanego nam powodu, spotykamy go w
powieści „Bastion”. Randall Flagg pojawia się w USA w chwili
gdy ulegają postapokaliptycznej zagładzie z powodu superwirusa
grypy. Jednoczy wokół siebie złych ludzi, by zniszczyć
nieposłusznych. To, co początkowo wydaje się pojedynkiem dwóch
grup, które przetrwały zagładę, okazuje się pojedynkiem dobra i
zła. Flagg reprezentuje chaos i zniszczenie, z przebłysków
jakie ma, dowiadujemy się, że czynił to już wielokrotnie, w wielu
równoległych rzeczywistościach. Był już żołnierzem,
terrorystą, porywaczem… w takiej roli pojawi się jeszcze jako
epizodyczna postać w „Sercach Atlantydów”. Jako zły
czarnoksiężnik doprowadził do ruiny królestwo Delain w „Oczach
smoka”. Teraz jest agentem zła, który przybył wraz z apokalipsą
i zdaje się być czymś więcej niż tylko człowiekiem, który
postanawia wykorzystać śmierć większej części ludzkości, gdy
zabójczy wirus uwalnia się z laboratorium. Roland dotrze i do tego
świata, stanie się to w czwartym tomie „Mrocznej Wieży”. Lecz
w „Bastionie” jest tylko Randall Flagg, a my jeszcze nie zadajemy
sobie pytania kim jest ta złowieszcza postać. Wcale nie jest on
sprawcą tego co stało się ze wszystkimi światami, ale o tym
dowiemy się dużo później.
Jestem pod wielkim wrażeniem „Mrocznej Wieży”, jej rozmachu i wzajemnych powiązań całości, choć to oczywiście tylko opowieść, ze wszystkimi jej słabymi i silnymi stronami. Lecz wizja świata, w którym napotkać można opuszczone postapokaliptyczne miasta, zbuntowane sztuczne inteligencje, rycerzy noszących rewolwery i przemytników narkotyków oraz wampiry, stanowi miks, który nie ma prawa się udać. Tu wypada jednak doskonale, światów jest nieskończona liczba, lecz przenikają się ze sobą, bowiem rzeczywistość znalazła się w niebezpieczeństwie. A imię jego wcale nie jest Walter O'Dim.
Jestem pod wielkim wrażeniem „Mrocznej Wieży”, jej rozmachu i wzajemnych powiązań całości, choć to oczywiście tylko opowieść, ze wszystkimi jej słabymi i silnymi stronami. Lecz wizja świata, w którym napotkać można opuszczone postapokaliptyczne miasta, zbuntowane sztuczne inteligencje, rycerzy noszących rewolwery i przemytników narkotyków oraz wampiry, stanowi miks, który nie ma prawa się udać. Tu wypada jednak doskonale, światów jest nieskończona liczba, lecz przenikają się ze sobą, bowiem rzeczywistość znalazła się w niebezpieczeństwie. A imię jego wcale nie jest Walter O'Dim.
Do
opowieści o wieży jeszcze wrócimy. Wszystko służy wiązce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz