STACJA
ZWYCIĘSTWA
Hałas
niósł się miarowo, echem rozchodził się z tunelu prowadzącego pod Wisłą.
Przytłumiony dźwięk wielu silników, przemieszany ze szmerem i gwarem, powstającym
wskutek wielu rozmów. Nadchodził wprost z Dworca Wschodniego, szedł przez
podziemne miasto, pozbawione hałasu swej codzienności, ludzkich spraw,
pracujących wentylatorów i pociągów metra. Zderzał się z ciszą panującą w
pozostałej części Warszawy, gdzie rządziły cienie, ciemność i Mrok. Z
milczeniem Konwentu i sekretami maoistów, kryjących się gdzieś w trzewiach
podziemnych czeluści.
- Mamy
przejebane – skomentowała Haka.
-
Wyślijmy kogoś – zasugerował Kruszyna.
- Po co?
- warknęła. - Przecież to oczywiste.
Walter
nie zamierzał nikogo wyprowadzać z błędu.
-
Przegrupowują się – powiedział. - Zabezpieczają teren. Umacniają się.
Przygotują pancerne pociągi. Niebawem ruszą.
- Cienie…
- mruknął Kruszyna.
- Nawet
jeśli o nich nie wiedzą, stoimy na ich drodze – powiedział Walter. - Jeszcze
kilka miesięcy temu mogłem uważać inaczej, lecz wiem jakie będą ich rozkazy.
Musicie stąd jak najszybciej odejść.
- Niby
dokąd? - zirytowała się Haka. - Do tuneli? Do Konwentu i tych potworów?
-
Musicie. Ciekawy dobór słów – zauważył Merynos, stojący do tej pory z zasępioną
miną.
- Oni nie
pójdą z wami – odparł Walter, wskazując na marines, którzy z ponurymi minami
trzymali dłonie na broni.
- Wiem –
odpowiedział Merynos. - A z kim pójdziesz ty?
Walter
przez dłuższą chwilę milczał.
- Co
planujecie? - zapytał wreszcie.
- Bronić
się do końca – odrzekł wreszcie Merynos, na co Haka zareagowała histerycznym
śmiechem.
- Coż
innego nam w końcu pozostało? - rzuciła zanosząc się od chichotu.
- O czym
rozmawiacie? - zapytała Deveraux.
- O tym
co się po nas przetoczy – odparł. - Armia opanowuje właśnie Kordon. Gdy tylko
się umocnią… jedyna droga ataku wiedzie tędy.
- Nie
obronimy się tutaj – mruknęła. - Nie przed uderzeniem wojska.
- Przed
cieniami też się nie obronimy – burknął Baumann. - Zostało nam kilkadziesiąt
pocisków.
-
Wykorzystaj jeden by walnąć sobie w łeb, albo się zamknij – poradził
zirytowana. Miała go dość coraz bardziej i przestawała to ukrywać, zmęczenie
dawało o sobie znać.
- Nie
wiem czy tak się nie skończy – odparł nie zmieszany. Nim zdążyła coś
odpowiedzieć Merynos zażądał informacji o czym rozmawiają imperialiści, a
Walter wyjaśnił coś zdawkowo, po czym uciszył gwar podnosząc rękę. Pochylił się
i zaczął rysować coś na ziemi, ona zaś odruchowo zlustrowała w tym czasie otoczenie.
Apasze wyraźnie ich pilnowali, do tego nieopodal jakby od niechcenia trzymając
broń zdobytą na wrogu. Zastanawiała się czy szykują coś więcej, lecz zmęczenie
brało górę. W sumie nie powinna się im dziwić, na ich miejscu sama chętnie
położyłaby łapę na cudownej broni, która była w stanie pokonać Konwent i
wyeliminowała niewiadomą w postaci wrogich żołnierzy, którym nie można było
przecież ufać. Jedyną opcją trójki marines na pozostanie przy życiu było
wydostanie się z tej matni, nim sytuacja skomplikuje się jeszcze bardziej.
Spojrzenia jakie wymieniali Merynos i Haka utwierdzały ją w tym przekonaniu. Na
dokładkę gdzieś zniknął największy z nich, Złoj. Cholera. A do tego jeszcze
Łowca, chaotyczny element, którego była pewna najmniej.
Ochłonęła
i posłała dłonią znak Baumannowi. Kiwnął głową na znak, że zrozumiał,
zapominając o swym zacietrzewieniu. Weyland zdawał się nie reagować, co jakiś
czas szukał wzrokiem Anuszki, która znajdowała się gdzieś na Stacji.
Walter
skończył swój rysunek, kształtem przypominający pajęczą sieć. Wyjaśnienia
zajęły mu dłuższą chwilę, bowiem zdania powtarzać musiał w dwóch językach.
- Zajmują
Dworzec Wschodni, chwilę potrwa nim zajmą cały Kordon i przylegający Wileniak.
Będą chcieli mieć pod kontrolą całą tamtą część miasta za Wisłą. Potem
przeprowadzą dwa rozpoznania bojem, ataki sił w składzie kilku plutonów, by
ocenić siłę przeciwnika. Mają stamtąd trzy drogi, którymi równolegle podążą.
Obwodową do Agrykoli, do Nowego Światu i przez Karową. Przez dwie ostatnie
pójdzie główny atak, bo pozwoli to zająć całe centrum Warszawy. Na nas uderzą
główne siły, znajdujemy się na drodze do Stacji Berii. Tam były władze
Warszawy… a później zainstalował się tam Konwent. Jeśli o tym wiedzą, tędy
pójdzie główne uderzenie. Najpierw potyczka, a potem uderzą główne siły. Nim
się przygotują mamy kilka do kilkunastu godzin...
- A jeśli
uderzą szybciej? - przerwała.
- Atak
bez przygotowania? – zdziwił się. - Musieliby być szaleni…
-
Mówiłeś, że są. Pytanie czego chcą.
-
Zamierzają nas zniszczyć! - wtrącił Merynos.
- Wejdą
tu i będą zabijać każdego. Po kolei – mruknął Walter.
- Nim
tego dokonają wielu z nich zginie!
- Spośród
was również. A oni.. nie liczą się ze stratami.
- Macie
ledwie kilka karabinów – zauważyła Deveraux, po czym po zastanowieniu dodała: -
Na nas nie liczcie.
-
Zostawicie wszystkich tych ludzi? - głos Waltera był zimny. - Tego was uczą w
waszej armii?
- Uczą że
ważniejsze jest zachowanie naszego życia – odparła. - Nie będziemy umierać dla
przegranej sprawy.
- Wolisz
umrzeć w tunelach?
- Walter,
oni wszyscy chcą tu zginąć! - warknęła. - Nie oczekuj tego ode mnie!
- Pewnie,
że wszyscy tu zginiemy – Haka zaniosła się śmiechem. - Tylko to nam pozostało!
Jesteśmy między młotem a kowadłem! Konwent poczeka, aż wykrwawimy pieprzone
wojsko, które przejdzie po naszych trupach! Wy zginiecie razem z nami! Nie
macie dokąd odejść!
Nim
zdążyła odpowiedzieć, w sukurs przyszedł jej Walter.
- Na
wschodzie jest Karowa, a dalej Dworzec Wschodni… Na południu Nowy Świat i
Konwent. Umocnią się tami i będą czekać na atak. Linia Marszałkowska prowadzi
przez Napoleona na Dworzec Główny. Znowu Konwent. Na Zachodzie jeszcze gorzej,
umocnią się na Żelaznej Bramy, żeby uderzyć gdy tamci pokonają nas i nie
dopuścić ich do Stacji Berii. Konwent nie ma się gdzie cofnąć, będzie walczył
do końca. A na północy… wszyscy widzieliśmy co przyszło od strony Teatralnego.
Kolektyw… maoiści. Jeśli Armia zajmie Kordon wyprowadzą tamtędy atak z
Wileńskiego. Jesteśmy w samym środku, nie mamy dokąd pójść.
- A
jednak my pójdziemy – powiedziała. - I nie patrz tak na mnie. Nie wiem jeszcze
gdzie.
- Nie tak
łatwo stąd odejść – zaczął Merynos.
- Czekam
od jakiegoś czasu, aż spróbujecie nas zatrzymać – odpowiedziała. Od jakiegoś
czasu przygotowywała się na atak, ten jednak nie nadchodził. Rzut oka na
Baumanna upewnił ją, że jest gotów by zabijać. Jedynie Weyland spoglądał na nią
wyraźnie poirytowany. Merynos podniósł głos, lecz Walter nie przełożył jego
słów, wyraźnie nad czymś się zastanawiał.
- Może
jest sposób – powiedział wreszcie. Poczuł na sobie spojrzenia. - Gdzieś w
metrze ukryty był tunel… prowadzi do innych miejsc.
- Innych
miejsc? - zapytała Haka.
- Miejsc,
w których nie ma tamtych. To jakby Warszawa i jej okolice, ale nie połączone z
naszą… rzeczywistością. Więc nie ma tam Armii Czerwonej. Są za to inne
zagrożenia, ale można tam uciec. Jeśli udałoby się tam wyprowadzić ludzi…
-
Dościgną wszystkich i zabiją! - warknęła.
- Raz
próbowali – powiedział. - Musieli użyć broni atomowej i zniszczyli Zonę
Południową, bo nie byli w stanie pokonać tego co napotkali w tych… aspektach.
- I tych
chcesz zabrać ludzi w miejsce, gdzie znajduje się coś, czego nie była w stanie
pokonać Armia Czerwona? - zapytała z niedowierzaniem.
- Tych
aspektów jest nieskończona liczba – wyjaśnił. - Jeśli znajdziemy pozbawiony
zagrożeń…
- Wiesz
jak go znaleźć? - przerwała.
- Nie –
przyznał.
- Zatem
chcesz zabrać apaszy do zony – odezwał się milczący dotąd Merynos.
- Nie do
końca.
- Ale w
podobne miejsce – Walter nie zaprzeczył. - Raz już tego próbowaliśmy. I nie
uczynimy tego nigdy więcej! Wyprowadziłem stąd ludzi uciekając przed Konwentem
i wszyscy zginęli. Lepiej już zginąć z bronią w ręku w Warszawie!
- Papa
Tasiemka mówił co innego – przypomniał Walter. - Żałowali, że nie odeszli, po
tym jak zapanował tu Mrok.
- Człowiek
nie jest stworzony do życia poza tunelami – warknął Merynos. - Nic już nam nie
pozostało, zginiemy walcząc. I nie będziemy czekać aż zaatakują nas Ruscy,
uderzymy na Konwent!
- Chcesz
się zabić za Olimpię! - rzuciła Haka. Tamten spojrzał na nią gniewnie. - W
takim razie uczynisz to sam, nie pociągniesz tym razem za sobą wszystkich!
- Zapłacą
za to co uczynili – oznajmił. - Będę walczył, nie będę czekać aż przyjdą mnie
zabić!
- Ja
również – spojrzała na Waltera. - Gdzie jest ten tunel?
- Gdzieś
w okolicach Politechniki – powiedział po chwili zastanowienia. - Budzyńska
chciała nas tam zaprowadzić. Jest gdzieś ukryty, trzeba go odnaleźć…
- Nagle
wierzysz Budzyńskiej? - prychnęła Deveraux.
- Papa
Tasiemka mówił, że tam się wszystko zaczęło – zaczął, lecz jednocześnie Merynos
zaśmiał się.
- Teraz
ty chcesz zabić wszystkich? - rzucił w kierunku Haki. - Zabrać Apaszy z miasta
by zginęli? Jakimś nie istniejącym tunelem, o którym nikt nigdy nie słyszał?
Gdyby istniał jakikolwiek tunel, już dawno…
- Nie
wiedziały o nim nawet władze – mruknął Walter. - Kompleks o to zadbał.
- I jest
tak po prostu na Stacji?
- Nie
wiem. Może w tunelu, a może w gmachu Politechniki – odparł. - Uczelnia ma wiele
podziemnych pięter. Ktoś z was był tam kiedykolwiek? Tak sądziłem, wpuszczali
tam przecież jedynie studentów i inżynierów. Jeśli tunel był gdzieś ukryty…
- Tunel?
Kompleks? Szaleniec! - zawołał Merynos.
- Jak my
wszyscy – odpowiedziała Haka.
- Coś ci
powiem, bo widzę, że te szalone rojenia najwyraźniej rzucają ci się na baśkę –
prawie krzyczał. - Wiesz ile stacji oddziela nas od Politechniki? Napoleona,
Dworzec Główny i Marszałkowska. Na każdej z nich i na całej linii
Marszałkowskiej jest Konwent! Gdzie ty chcesz iść? Kogo chcesz ze sobą zabrać?
Do czego?
- Sam
przed chwilą chciałeś atakować Konwent – odburknęła. - Chciałeś zginąć w walce
z Konwentem, to twoja szansa. Idź, oczyść nam drogę.
- O ile
pamiętam tylko oni potrafią pokonać cienie! - rzucił wskazując na marines.
- Sama chciałaś zabrać im broń, co się
stało, że tego nie czynisz?
-
Spróbujcie – poradziła Deveraux, gdy Walter przetłumaczył słowa Merynosa.
Zapadła pełna napięcia cisza. Trzymając palec na spuście karabinu Dev czekała.
- Walter, gdybym nie miała okazji ci tego więcej powiedzieć – zaczęła – jesteś
totalnie popieprzony. Prowadzić tych ludzi do walki z cieniami? Dla jakiejś
mrzonki?
- Dla tej
mrzonki wy tu przybyliście – przypomniał. Nie znalazła już na to odpowiedzi.
Wszyscy mierzyli się gniewnie spojrzeniami.
-
Będziesz więc ratować ludzi i wiódł ich na śmierć – powiedziała. – To skończy
się porażką.
- Porażką
– na jego twarzy wykwitło coś na kształt uśmiechu. – W tym jestem najlepszy. Co
mi pozostało? Najpierw za późno spróbowałem powtrzymać Zacherta… W miejscu
gdzie byliśmy zginęli ludzie, dzieci… Potem moi żołnierze i… pytałaś. Ktoś… do
kogo coś czułem. Potem postanowiłem powstrzymać Kompleks, aby nie mógł zadać
ciosu Związkowi, który bronił Warszawy. I nie dość, że nie wyszło, to Warszawa
upadła. Chciałem powstrzymać generała Mrok… i też nie dałem rady – pokręcił
głową.
- Więc
tym razem chcesz zginąć za co? – warknęła.
- I tym
razem po raz kolejny będę chciał ich ocalić – odparł. – I jeśli trzeba, zginę.
- Bo
czujesz się winny?
Nie
odpowiedział, bowiem z ciemności wychynął nagle Łowca, wchodząc między
zebranych. Wymierzone w siebie wzajemnie lufy mu wyraźnie nie przeszkadzały.
- Wy
głośni – zganił. - A eta nie charaszo – spoważniał. - Od Nowyj Świat coś
nadchodzi.
- Od
Nowego Światu? - Walter popatrzył zaniepokojony. - Wojskowa linia kolejowa z
Dworca Wschodniego! Już tu dotarli?
- Niet – pokręcił głową Łowca. - To coś innego. Eta Mrok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz