środa, 28 czerwca 2023

Ciemna Symetria: USS "Von Braun" (VIII)

 

- Nic nie poradzę – wzruszył ramionami Gellert. – Jeśli już nie może pani wytrzymać, iż musimy rzucać się w bój, proszę ustawiać nas bakburtą do przeciwnika. Trochę za dużo mamy dziur po drugiej stronie tej łajby. Kilka wielkości pięści, bo pancerz ablacyjny działa bardzo dobrze, tak długo jak nie jest stymulowany wieloma pociskami w tym samym miejscu. Energia kinetyczna nie ma wtedy szansy się rozproszyć.

- Nie mam wpływu na to z jaką szybkością strzelają – powiedziała Arciniegas. – Ani na to, że nikt nie wie jak udaje im się strzelać do nas w kosmosie z działka.

- Powtórzę, nie mamy możliwości naprawy pancerza bez powrotu do suchego doku. Połatałem i pospawałem co mogłem. Coś jeszcze? – zaczynał być zirytowany na to, że grasuje w jego królestwie. Pokazała w kierunku generatora.

- Ile skoków możemy wykonać?

- Zero.

- Gellert, to nie jest akceptowalna odpowiedź.

- Jeśli wymienimy przetworniki mocy i parę innych części w suchym doku to nie mniej niż pięć – odparł. – Do tego czasu… sugeruję abyśmy tego nie robili. Skakaliśmy ostatnio dość często, ale bitwa przy Rewolucji nas załatwiła. Zrobiłem co mogłem, ale kolejny skok sprawi, że spali nam się bardzo dużo układów. Nie możemy w takim tempie rozładowywać akumulatorów, bo skok pobiera bardzo tyle mocy, że inne układy nie będą pracować. Następny je wydrenuje prawie w całości, kolejny nie będzie możliwy. Do tego zostaniemy bez zasilania większości układów.

- Czyli mam trzy skoki – powiedziała. – Skoro mówisz o dwóch.

Milczał ze skrzywioną miną, przypominającą jej urażone dziecko.

- Proszę wybrać dobrze moment tych dwóch rzutów – poradził wreszcie. – Hefajstos nie przywiózł nam części niezbędnych do naprawy.

Pokiwała głową. Przynajmniej obaj pomocnicy Gellerta tym razem nic nie mówili, mając ręce pełne roboty przy naprawach. Reszta obecnej jedenastoosobowej załogi NASW była zajęta. Pół godziny temu zadokował dron wsparcia, następnie rozpoczęła się procedura tankowania i uzupełniania uzbrojenia. Mellier w ładowni wraz z Ehlertem, Simmsem i Echevarią dopilnował ładowania rakiet do odpowiednich dystrubutorów. Mimo, że procedura odbywała się za pomocą mechanicznych chwytaków, musiały być sterowane ręcznie, bo pewnych rzeczy nikt nie chciał powierzyć eniakowi, każdorazowo oczekującymi autoryzacji podjętych działań i decyzji. Arciniegas kusiło, aby podobnie jak w przypadku systemów „Von Brauna” zasugerować, aby ich supermaszyna także i tu mogła nie być ograniczona i korzystać ze swej relacyjności systemowej, ale nie chciała kusić losu. Tkwili więc na statycznej pozycji, Hefajstos widoczny był na radarze, na szczęście znajdowali się w przestrzeni Sojuszu, w połowie drogi między kordonem ustanowionym przez Apollo a ISS. Dolecieli tu dzięki silnikom manewrowym, po tym jak rozproszyli eskadrę idącą do walki z NASW. Dwie godziny zajęło jej ponowne zgrupowanie, po tym jak Kosmflota skończyła ostrzeliwać prewencyjne każdy kwadrant nieba w najbliższej odległości od swych statków. Do 18 okrętów dołączyło teraz jeszcze 6, którym NASW mogło przeciwstawić na razie jedynie 14, lecz jeszcze 10 Apollo zmierzało w tamtym kierunku pod osłoną Merkury. Na miejscu znajdowało się także już kilkanaście dronów Bellerofont i Aegis, by udzielić wsparcia okrętom. Wróg jednak znowy uruchomił silniki i zdecydowanie postanowił wydać bitwę. Arciniegas nie miała pojęcia co siedzi w głowie admirał Tierieszkowej, bowiem odsłonila w ten sposób sporo przestrzeni ochronnej Ałmaza, ale doszła do wniosku, że najwyraźniej została zmuszona, by coś zrobić po ataku na Rewolucję. Cóż, w miarę możliwości „Von Braun” pomoże, choć z tyłu głowy miała, że nie dowodzi okrętem wojennym a rozpoznawczym i jak pokazywały uszkodzenia, byle salwa z działek NR mogła narobić wystarczająco wiele poważnych spustoszeń.

Światła zamigotały, a ona popatrzyła pytająco na Gellerta, który wzruszył ramionami. Po chwili odebrał telefon.

- Eniak do pani – powiedział. – Proszą, aby zajrzeć do nich.

- Nie mam czasu ani chęci na rozmowy z Everettem – odparła.

- Nayada dzwoniła. Bardzo jej zależy na pani obecności – Gellert odłożył słuchawkę. – Dziwne, byłem przekonany, że rosyjskich szpiegów, po tym wszystkich co nas spotkało, będzie pani wyrzucać przez śluzę zgodnie z zapowiedzią, ale co ja tam wiem.

- Najwyraźniej bardzo mało – stwierdziła. – Bierz się do roboty, chcę mieć swój napęd.

- A ja nie chcę zostać zestrzelony salwą z NR – odrzekł, gdy zamykała drzwi do maszynowni.

Zajmij się swoją działką, a ja dopilnuję mojej, pomyślała. Mam na pokładzie łącznie 16 osób, 11 z załogi „Von Brauna”, trójkę obsady „Jeffersona Daviesa”, a to tego szalonego naukowca i jego pomocnicę ze zrytym umysłem. Przeszła przez śluzę, przeciskając się w wąskim przejściu między rzędami kabli dolnego pokładi i wbiła kod otwierający drzwi do pomieszczenia eniaka. W środku jak zwykle panował półmrok, rozświetlany przez migające lampki i światło monitorów, w tle hałasowała zaś wielka maszyna, będąca mózgiem całego statku. Everett spał przy swoim pulpicie i pochrapywał, a na ekranie przed nim zmieniały się jeszcze liczby.

- Jak sytuacja Marsa? – zapytała spoglądając na Nayadę, która siedziała w drugiej części pomieszczenia. Choć nie chciała tego przyznać, czuła się przy niej niekomfortowo, stąd też zapewne wynikało takie a nie inne jej traktowanie. Dziewczyna była teraz kimś zupełnie innym niż 3 miesiące temu, gdy spotkała tu wystraszoną bibliotekarkę. Teraz patrzyła na nią hardo, co wywoływało u Arciniegas niepokój, a początkowe zmiany nastroju, po wejściu na pokład zostały zastąpione pewnością siebie. Everett zapewniał, że nie kodował jej umysłu, ale to jeszcze niczego nie oznaczało. W końcu była tu na polecenie Adlrina, a zachowanie admirała i związane z tym wszystkim okoliczności także nie były czymś zwykłym. Nayada różniła się nie tylko fizycznie, nie będąc po tych kilku miesiącach zamknięcia na „Deep Space” zadbaną dziewczyną o długich włosach, które teraz obcięto na krótko, by uniknąć problemów związanych z higieną, gdy znajdowała się w katatonii. Wpatrywała się w Arciniegas swymi oczami, rozświetlonymi w ciemności niczym gwiazdy jasnym światłem blasku monitorów.

- Wkrótce coś się wydarzy – powiedziała tamta. – Masa i grawitacja wewnątrz anomalii przekroczyła stan krytyczny… ale nie jestem fizykiem, jak doktor Everett, on może mieć lepszą teorię.

- Na razie teoria go wykończyła – zauważyła Arciniegas.

- Nie spał od dawna… a to, co właśnie zauważył nieco nim poruszyło – wyjaśniła Satya. – Okazuje się, że jego koncepcja wielu światów, która sprawiła, że stał się pariasem w świecie fizyki doskonale wyjaśnia co się dzieje, łącząc się z teorią kwantową.

- Wie już jak pozbyć się Fenrira?

- Odkrył, że w tym zakresie nie są najważniejsze ciemne materia, a grawitacja. Ale nie po to cię wezwałam.

- Wezwalaś mnie, Nayada? – głos Arciniegas ociekał niechęcią. Tamta jednak nie poczuła się zdetonowana.

- Mam imię.

- Chcesz się zaprzyjaźnić? – Arciniegas wchodziła wyraźnie w tryb szalonej i nieobliczalnej kapitan.

- Nie – odpowiedziała Satya. – Chcę ocalić twój statek… ten statek. Po raz kolejny – podkreśliła i pokazała monitor przed którym siedziała. Arciniegas podeszła bez słowa.

- Na co patrzę? – zapytała. – Co to linie komend?

- Przyszły z ostatnią aktualizacją danych z sieci Hermes – powiedziała Satya. – I zapętliły nieco kolejkę naszego eniaka, bo zawierały zakodowaną warstwę, którą usiłowały wykonać, ale było to niemożliwe… To trochę jak karta perforowana, wprowadzamy je programując na nich procedury do eniaków, ale przygotowane wcześniej i wkodowane do pamięci możemy przekazać jako pakiet danych, jak robicie to z dronami podczas walki dorzucając im radiowo procedury gdy nasza matematyka zauważy coś, czego nie mają zako…

- Wiem jak to działa – przerwała Arciniegas. – Co nam przesłano?

- Procedurę odcięcia napędu i rozładowania generatora – powiedziała krótko Satya. – Jak wspomniałam była schowana między innymi danymi, które łącząc się tworzyły całość i nie odcinały bezpośrednio tych systemów, więc nie sposób było tego łatwo zauważyć. Miały za zadanie przekierować przepływ energetyczny w podsystemach, co odcięłoby zasilanie. Wyglądałoby to jak awaria mechaniczna. Miało się wykonać od razu po korelacji danych.

- Ale ty to zauważyłaś – Arciniegas przeniosła wzrok z monitora na nią.

- Nie – odparła Satya po chwili. – Zauważyłam pętlę. Ocaliło nas to, że dokonaliśmy zmian, trzy miesiące temu gdy wpadliśmy w zasadzkę lecąc na Marsa… - nie skończyła, lecz Arciniegas doskonale wiedziała, że mówi o tym, jak celowo spreparowana karta perforowana w chwili rzutu doprowadziła do śmierci części załogi poprzez manipulację systemami statku. – Teraz mamy odcięte wszystkie główne systemy od eniaka na czas gdy nie muszą być korelowane… czyli gdy nie lecimy. A wszystko co jest wprowadzane idzie przez podwójny bufor bezpieczeństwa i nasza sieć relacyjna sprawdza niezgodności kodu. To ona wyłapała wzajemne odwołania procedur do komend znajdujących się w poszczególnych pakietach.

- Więc nie zauważyłaś. Ale to ty stworzyłaś wtedy te zasady bezpieczeństwa – a ja ich nie wyłączyłam, nawet po tym, gdy cię zdemaskowano, pomyślała. – I to ty zaprojektowałaś sieć relacyjną.

- Nie ja ją zbudowałam – odparła szybko Satya. – Ale ktokolwiek przesłał nam te procedury… Jest bardzo dobrym koderem procedur… zna doskonale sieć matematyczną… statków NASW, bo „Von Braun” ma taki sam uniwersalny szkielet języka proceduralnego jak pozostałe.

- Prawdopodobnie ten sam skurwysyn, który zakodował kartę dla Sikorsky’ego – powiedziała w zamyśleniu Arciniegas, po czym gwałtownie się zerwała i uderzyła pięścią w pulpit. – Kurwa!

Satya Nayada nie wyglądała na przestraszoną wybuchem. Everett nie obudził się, jedynie zachrapał. Arciniegas pochyliła się na nią i spojrzała jej prosto w oczy.

- Pytanie brzmi czy mam ci zaufać – powiedziała. – Bo zróbił to Aldrin. Everett powiedział ci z jakiego powodu tu jesteś?

- Wyjaśnił mi pewne sprawy – odparła Satya.

- Było to w rozkazach, które mi wydał. Uważa, że możesz ocalić nas wszystkich – wyjaśniła powoli Arciniegas. – Zarówno od sytuacji związanej z Fenrirem… jak i od spisku szpiegowskiego, który wbrew temu na co wygląda sięga dużo dalej niż NASW. Dlatego wyprowadzali cię z katatonii kodami i… zdekodowałaś dla nich pewne informacje, a także podałaś im to, czego nie bylaś świadoma. Dowiedziałam się o tym dopiero, gdy wsadzili cię na pokład.

- Nie do końca wszystko pamiętam – powiedziała Satya. – Ale na pewno powiedziałam, im kto mnie zakodował gdy przybyłam na ISS. Nie znałam jego nazwiska, ale wiedziałam, że…

- A oni nikogo nie aresztowali – przerwała jej Arciniegas. – Zamiast tego z Hoener postanowili zagrać w grę i teraz my jesteśmy po uszy w gównie – spoglądała na monitor z siatką taktyczną i przełączała gwałtownie klawisze, krzywiąc się coraz bardziej. – Bo wiesz co, skoro tym razem nie usiłowali załatwić nas kartą perforowaną, tylko przesłali pakietem danych, to znaczy, że puścili to bezpośrednio do Hermesa z CINSPAC, bo to było z tego co widzę w bazowej paczce danych taktycznych?

- Tak, ale…

- To znaczy, że albo kurwa twój szpieg ma nieograniczony dostęp do eniaków CINSPAC albo NASW zrobiło to oficjalnie, czyli działają nieświadomie dla pieprzonej siatki szpiegowskiej. Kurwa, gadam jak Shelby i Hoener – klęła Arciniegas przełączając przyciski, po czym poderwała się i złapała za telefon, wybierając przycisk połączenia. – Mellier, ile ci jeszcze zostało…. nie interesuje mnie, masz natychmiast zakończyć. Wyczepiamy się awaryjnie z Hefajstosa? Jak to jeszcze co najmniej 10 minut? Kurwa – rzuciła słuchawką i znowu spojrzała na Satyę. – Ciekawa sprawa, prawda, usiłowano nas tu unieruchomić, a nie lecą w naszą stronę żadne rakiety, ani żaden statek? – znowu złapała za telefon. – Westermoreland… Z łaski swojej potwierdź mi, czy odczyty skanu dalekiego zasięgu są prawidłowe… Nic na telemetrii? Daleki i bliski? Budź Triptree i ma w trybie pilnym przejąć służbę na mostku dopóki nie wrócę. Przygotuj do wystrzelenia Phaetona… Jak to nie mogę, dopóki nie skończymy ładowania z Hefajstosa? Niczego nie wystrzelę, wiem do cholery… Niech Hagen będzie gotowy do awaryjnego uruchomienia dopalaczy. Nie, nie powiem o co chodzi! – walnęła słuchawką. Zastanowiła się. – Sprawdź co jest nie tak z telemetrią i co jeszcze przyszło z Hermesa – powiedziała. – Instynkt mi mówi, że nie po to usiłowali nas tu zatrzymać, żeby nic nie robić. Niedługo wracam – skierowała się do wyjścia, po czym zatrzymała się nim odwróciła się i popatrzyła na Everetta, który spał dalej i na Satyę. – Dziękuję –rzuciła po czym już nie było.

Najpierw popędziła na lewo i znalazła się na powrót w maszynowni, gdzie Gellert na jej widok zaczął gasić papierosa. Pięknie, nie wszystkich zasady związane z obiegiem powietrza obowiązują, stwierdziła, ale miała co innego na głowie.

- Awaryjny start – poinformowała. – Ale żeby nikt nie wykrył, że grzejemy silniki, kiedy podniesiesz dysze.

- Półtorej minuty – odpowiedział natychmiast. – Mamy jałowy ciąg inaczej Hefajstos by nie zadokował. Rzutu też nie wykonamy bo nie mamy prędkości wyjściowej i jesteśmy nieruchomi. Czy ja mam deja vu i znowu mamy Woschody podchodzące do abordażu? Ostatnio było gorzej, silnik był całkiem wyłączony, teraz…

- Chcesz deja vu to poszukaj czy znowu nie podłożyli nam urządzenia nadawczego – warknęła. – I podpowiedz jak się ewakuować szybko z tej pozycji gdy odczepimy się od Hefajstosa.

- Jak szybko?

- Pod ostrzałem – wypadła już na zewnątrz. Choć nie brała realnie możliwości, żeby na pokładzie znowu znalazło się urządzenie zdradzające ich pozycję, bowiem przez ostatnie trzy miesiące podczas każdego dokowania do zamkniętej części stacji był strzeżony, a Gellert dokonywał na jej prośbę każdorazowo przeglądu, musiała być pewna. Teraz przemieszczała się do promu skrytego w kleszczach dokujących „Von Brauna”, osłoniętego panelami ochronnymi odbijającymi fale elektromagnetyczne. Chwała projektantowi statku, który zapewnił taką możliwości. Po chwili przez śluzę przedostała się na „Daviesa” i znalazła się na terytorium Związku. Nie trawiła tego promu bojowego klasy Buran, który zdobyli podczas ekspedycji marsjańskiej, a teraz wykorzystywali jego odporność na jonizację, dzięki czemu dokonali już dwu desantów do Polski. Jednak konstrukcja, siermiężność i toporność budziły jej niechęć, do czego dokładał się fakt, iż spod świeżo położonej farby przebijała wciąż cyrylica. Przemogła swą niechęć i ruszyła do przodu, gdzie zastała Jonesa, Scobeego i Pekkalę grających w karty na zaimprowizowanym ze skrzyni ładunkowej stoliczku.

- Pobudka – rzuciła, a Pekkala zaczął się nawet podrywać i zdążył zawołać:

- Kapitan na… - co przerwała.

- Do roboty dekownicy – mówiła szybko. – Jones, pobieraliście coś teraz z Hermesa?

- Nie – odparł tamten. – Od czasu gdy zadokowaliśmy w miejscu spotkania, to…

- Dawaj telemetrię – zażądała, a gdy poderwał się z miejsca widząc w jakim jest nastroju, natychmiast podążyła za nim.

Skan pokazał natychmiast w ich rejonie okręty NASW.

- A nieładnie – stwierdziła. – Ktoś nas oszukuje – w jakimś stopniu poczuła ulgę, że jej podejrzenia się potwierdziły, choć patrząc na odległość zorientowała się, że niewiele im czasu zostało. – Kurde, brzydko się bawią, ciekawe jak to zrobili? – nie miało to w sumie znaczenia, w ich stronę szła eskadra okrętów klasy Apollo. Poprawka, szły dwa, które wyszły z szyku, pozostałe trzy kierowały się w stronę kordonu, by wzmocnić blokadę przed nadchodzącym starciem. Prócz tego na siatce telemetrycznej przemieszczało się jeszcze kilka fregat, ale obawiać się mogła jedynie tych dwóch, „Oregonu” i „Argentyny”, które wkrótce miały mieć w zasięgu „Von Brauna”. Dużo szybciej niż ona ich, bo Apollo był prawdziwym okrętem wojennym, mogącym wystrzelić w nią salwę rakietową i kilka salw wiązki energetycznej dużo szybciej i częściej od niej.

- Jones, trzymaj namiar – powiedziała. – Jeśli nie uda mi się oczyścić naszej telemetrii będziesz potrzebny. Jeśli zadzwonię, że masz wszystko wyłączyć zrób to jak najszybciej.

- Czemu? – zdziwił się.

- Bo zapomnieliśmy, że twój transponder jest cały czas aktywny – wyjaśniła zmierzając już z powrotem na pokład „Von Brauna”. – Nie będę sprawdzać, czy oni o tym pamiętają, dzwoń po Gellerta, odetnij zasilanie, a potem niech wymontuje mu baterie. To moje polecenie.

Po chwili była już w pomieszczeniu eniaka. Everett zdążył się obudzić, wpatrywał się w monitor i usiłował coś powiedzieć, ale Arciniegas uciszyła go ruchem ręki.

- Wycięli nam telemetrię – powiedziała do Satyi. – Jak to zrobili?

- Nie wycięli, nadpisali nam dane jako aktualizację – powiedziała tamta. –Po prostu usunęli dane transpondera sześciu statków Apollo. Zniknęły ich oznaczenia, ale dzięki sieci relacyjnej zidentyfikowałam już obiekty z identycznym tłem radarowym, które ich nie mają.

- Oznacz mi je albo przywróć dane sprzed ostatniej aktualizacji i zablokuj kolejne przychodzące – poleciła Arciniegas.

- Jeszcze jedno – rzuciła Satya, widząc, że Arciniegas już opuszcza pomieszczenie. – Nie trafia do nas nic z Hermesa od 24 minut…

- … wycięli nas z powiadomień.

- … ale panuje dość duże zamieszanie, wzrosła komunikacja między statkami. Hefajstos także otrzymuje aktualizacje.

- Wspaniała analiza matematyczna – zawołała Arciniegas wybiegając z pomieszczenia, a drzwi za nią zamknęły się automatycznie ściągnięte przez siłowniki. Miała do pokonania jeden pokład i dwie drabinki, na środkowym wpadła na Melliera, który opuszczał ładownię i usiłował coś powiedzieć, ale nie słuchała. Nayada coś powiedziała, coś ważnego, co to było? Prawie przeskoczyła drabinkę i wpadła na mostek, Mellier był tuż za nią, powstało zamieszanie gdyż Westermoreland usiłował wstać by oddać stanowisko Triptree, a Arciniegas w ciasnym pomieszczeniu już wskoczyła na swój fotel.

- Widzisz to Hagen? – zawołała patrząc na telemetrię, gdzie migotało zaznaczonych ręcznie sześć symboli. – Te dwa najbliższe oznacz jako „Oregon” i „Argentynę”. W sumie nie wiem, który jest który.

- Co się dzieje? – zapytała Triptree, która kończyła przejmowanie kontroli systemów.

- Te cele są wrogie – poinformowała ich Arciniegas.

- Co takiego? – obejrzał się na nią Mellier

- Proszę o powtórzenie – zażądała jej szef pokładu i oficer wykonawczy.

- Sytuacja jest brzydka – powiedziała Arciniegas. – NASW postanowiła dokonać abordażu albo nas zestrzelić, w sumie nie ma znaczenia, bo nie zamierzam sprawdzać. W tym celu wykorzystali kodowanie proceduralne, którym Związek wyłączył „Von Brauna” podczas naszej misji do Krasnajej Zwiezdy. Ktoś się nieciekawie bawi, w tej chwili nie jest istotne czy w CINSPAC dowodzą agenci tamtych, czy też po prostu usiłują odzyskać statek. Ale tym razem nie nakazywali nam powrotu, ale posłali nas by uzupełnić zapasy przy użyciu kodu Aldrina, a my daliśmy się złapać.

- Jesteśmy odcięci od Hermesa – powiedziała zszokowana Triptree. – Nie odbiorą od nas żadnych danych.

- Ani my od nich. Miło, nieprawdaż? – rzuciła z sarkazmem Arciniegas. – Ktoś zdecydował za nas. Miejmy nadzieję, że nie powiedzieli im, że „Von Brauna” opanowała Kosmflota, bo za dwie minuty będą nas mieli w zasięgu.

- Co robimy? – zapytał Hagen.

- Myślę. Na pewno się stąd zbieramy – powiedziała Arciniegas. – Musimy odczepić się od Hefajstosa. Jak tam silnik?

- Zacząłem grzać kiedy dostałem polecenie – odparł. – Gdy się pozbędziemy zaczepu będziemy gotowi do lotu.

- Więc się szykuj, przygotować się do oddokowa…

- To jest NASW – przerwała im Triptree. – Chcemy złamać właśnie rozkazy!

- Jakie rozkazy? – zapytała Arciniegas. – Dostałaś jakieś? Mamy awarię, do tego odcięli nam łączność. Od strony formalnej, po prostu odlatujemy po zakończeniu tankowania.

- Może to jakaś po…

- Tak, przypadkowo grzebali nam w systemie – była zirytowana. – I zmanipulowali siatkę taktyczną, by nie wyświetlała sześciu transponderów i kto wie czego jeszcze. Zgramy to w czasie, wyczepienie Hefajstosa, wyłączenie „Daviesa” i… co znowu? – Triptree usiłowała jej przerwać.

- Właśnie ktoś nadaje szerokim pasmem radiowym w naszym kierunku – powiedziała. – Wszyscy to słyszą. Idzie przez Pegaza, więc nie mogę zlokalizować z jakiego to okrętu… ale raczej nie z tych dwóch.

- Posłuchajmy – poleciła Arciniegas.

- Kapitan Arciniegas, w sprawie tych kolejek chętnie postawię je gdy dotrze pani do baru Pitcairn – rozległ się nagrany głos. Hagemayer. Nadawał przez dron wsparcia łączności, co uniemożliwiało bez szerokiego spektrum analizy łączności wyśledzenie źródła,  bo komunikat mógł nagrać odpowiednio wcześniej i wysłać do Pegaza, celem późniejszego przesłania. Tylko czemu tak postąpił, skoro w zasadzie mógł się podpisać? Wszyscy doskonale zdali sobie już dawno sprawę, że „Von Braun” nie miał uszkodzonej łączności i był podpięty do sieci Hermes. Nagle ją olśniło. Wiedziała już, co nie pasowało jej w tym, co mówiła Nayada.

- Mellier daj mi telemetrię z ostatniej godziny, te sześć Apollo, Triptree nałóż mi na to ich łączność. Czy te dwa odłączyły się od pozostałych po otrzymaniu danych?

Czekała kilka sekund. W międzyczasie Jones poinformował ją o wyłączeniu Daviesa. Spojrzała na ekran, procedura kończenia oddokowywania potrzebowała jeszcze pół minuty. Będzie krótko z czasem.

- Tak – powiedziała wreszcie Triptree. – Straszny się szum zrobił na łączach po tym ostatnim pakiecie, statki zaczęły przesyłać dane do Hermesa, sporo kontaktuje się ze sobą radiowo…

- Sześć statków lecących w tym kierunku. I tylko dwa idą do nas – Arciniegas pokiwała głową. – Kto dowodzi „Oregonem” i „Argentyną””

- Komandor Styles i komandor Attenborough.

- W sumie to nieistotne – nazwiska nic jej nie mówiły, ale z ostatnich pięciu lat, gdy zesłano ją do promu desantowego, z nadzieją, że odejdzie z NASW, a ona postanowiła się zapić, niewiele kojarzyła z przesunięć kadrowych floty. - Otwieraj łącze radiowe. Szerokim spektrum, otwartym tekstem – chrząknęła. – Dziękuję, kolejki będą dla wszystkich, którzy cały czas pomagają w każdy możliwy sposób. Podpisz koniecznie kapitan NASW Elena Arciniegas – odczekała chwilę. – Gotowa, załogo?

- Co pani chce zrobić? – zapytała Triptree.

- Dzień jak co dzień – odparła Arciniegas. – Musimy zmierzyć się ze spiskiem, Fenrirem, Kosmflotą, a teraz NASW. Ile jeszcze czasu do odczepienia tego cholernego drona?

- 15 sekund.

- Odpowiadając na twoje pytanie Triptree, zmywamy się stąd, zanim zaczną do nas strzelać – wyjaśniła kapitan, a tamta spojrzała z niedowierzaniem. – Potem zobaczymy co dalej. Wygląda na to, że mamy wciąż trochę sojuszników w NASW. I nie wiem ilu wrogów.

- Żona komandora Stylesa była w załodze „Alliance’s Star”. Tak jak mój brat – poinformowała ją Triptree. – Pamiętam go z pogrzebu po…

- W takim razie to sprawa osobista – przerwała jej Arciniegas, choć nie była pewna, czy daje im to przewagę, bo zupełnie nie kojarzyła ani tego oficera, ani jego żony, choć była jej załogantką podczas pierwszej i ostatniej misji statku, którym dowodziła, a który zniszczyła w trakcie starcia nad Antarktydą. Nie dała po sobie poznać, czy słowa Triptree jakoś na nią wpłynęły, choć ta wspomniała o tym po raz pierwszy od kiedy przywitała ją tą informacją, gdy się poznały. Zaczęła wydawać rozkazy: - Hagen, wyczepiaj nas, potem kurs odejścia w stronę kordonu i wygaszenie silników – podniosła słuchawkę i uruchomiła interkom. – Tu kapitan. Proszę przygotować się na przeciążenia.

Te jednak nie nadchodziły.

- Hefajstos się nie wyczepia – poinformował Hagen. – Nie przyjmuje poleceń.

- Nasze zaczepy są zwolnione, ale ich nie puszczają – powiedziała Triptree.

- Oczywiście, dlatego nadawali do Hefajstosa – Arciniegas zagryzła wargi, a wówczas kabinę wypełnił dźwięk alarmu.

- Zdjęli nas aktywnym skanem – Mellier nie był tak spokojny, jak gdy wtedy, gdy wypowiadał te same słowa podczas starć z Kosmflotą.

- Masz swoją odpowiedź Triptree – stwierdziła zimno Arciniegas, choć do tej chwili, mimo iż założyła,że może do tego dojść, nie uznawała tego za zbyt prawdopodobne.

- Nadają do nas… już wiem który to „Oregon”. „Von Braun” proszę wyłączyć silniki i przygotować się do dokowania. Każda próba uruchomienia silników zostanie potraktowana jako wrogie działanie. Styles – przeczytała Triptree.

- Uruchom silniki, Hagen – poleciła Arciniegas. – Korekta kursu. Obróć nas, aby Hefajstos ustawiony był w ich kierunku.

- Co pani zamierza? – Triptree była w wyraźnej rozterce.

- Na pewno nie będę strzelać do naszych statków – Arciniegas właśnie wydzwaniała pomieszczenie eniaka. Obrócenie statku nie rozwiązywało wiele, uniemożliwiało jedynie trafienie ich wiązką i rakietą niekierowaną, nie broniło ich przed pociskami zaawansowanymi. Triptree mówiła coś na temat tego, iż Sojusz nie będzie strzelał, ale Arciniegas miała już Nayadę na linii.

- Zakodowali Hefajstosa aby się nie oddokował – powiedziała. – Podejrzewam, że mogli też wrzucić mu procedurę uruchomienia własnych silników, jeśli zaczniemy przyśpieszać. Możemy go jakoś wyczepić proceduralnie?

- Nie bez podłączenia do Hermesa. Nie znam też kodów Sojuszu, ale…

- Tak?

- Doktor Everett podpowiada, że jeśli przyśpieszenie będzie nagłe i gwałtowne to siła naszego oddziaływania na drugi obiekt będzie wprost proporcjonalna do…

- Dziękuję – odłożyła słuchawkę. – Hagen…

- Torpeda w przestrzeni! – zawołał Mellier, a dźwięk alarmu rakietowego wypełnił kabinę.

- Mówiłaś coś Triptree? – zapytała Arciniegas, patrząc na paraboliczny kurs pocisku TOW, który wystrzelił „Oregon”, idącego łukiem nie bezpośrednio w ich kierunku. Ciekawe czy cała NASW to widzi, czy innych też wycięli?

- Obrócę nas w jego stronę, gdy nawróci – powiedział Hagen.

- Nie – zarządziła. – On się nie uzbroił – pocisk na ekranie osiągnął założoną pozycję, po czym sterownik sprawił, iż skręcił pędząc wprost w kierunku „Von Brauna”, w jego burtę nie zasłoniętą przez Hefajstosa. – Jeśli się obrócimy trzepną nas wiązką w silniki – powiedziała. - Awaryjne dopalacze na moje polecenie. Bez wcześniejszej inicjacji silnika napędowego. Zobaczymy co się stanie – przez interkom poleciła załodze się zapiąć.

Rakieta wciąż nie była uzbrojona i mknęła w ich kierunku. Zastanawiała się czy ma rację, być może jakiś szaleniec w NASW powiedział wszystkim kapitanom, że „Von Brauna” opanowali Rosjanie i należy go zniszczyć, a w ostatniej sekundzie jakiś palec wciśnie guzik i uzbroi rakietę. Na razie nie mogła jednak na to pozwolić, bo reakcją na jej działanie byłoby z pewnością uaktywnienie pocisku.

Czekała wpatrując się na taktyce na zbliżający się pocisk. Widziała jak pozostali czynią to samo, Mellier odruchowo zacisnął pięść czekając na uderzenie. Starała się zachować spokój.

Rozległo się uderzenie, a metalowy dźwięk poniósł się po statku, który drgnął, gdy trafił w nich pocisk, lecz nie eksplodował.

- Teraz – poleciła.

Wówczas nimi zatrzęsło, a przeciążenie wbiło ją w fotel. „Von Braun” przez chwilę zakołysał się jak kaczka.

- Dron odpadł – zawołał Hagen. – Mamy uszkodzone zaczepy dokowania, gdy wykrył start uruchomił własne silniki korekcyjne i przez chwilę… - wówczas znowu nastąpiło przeciążenie, a wszystkie światła i monitory zamigotały.

- Bezpośrednio trafienie wiązką – poinformował Mellier. – Zaabsorbowana przez pancerz ablacyjny.

- Styles, ty głupku – powiedziała Arciniegas. Osłona spełniła swoje zadanie, zadziałała nie tylko w przypadku wyładowania energii kinetycznej. Zapewne zwiększy natężenie i spróbuje przeciążyć elektroniczne układy statku NASW. – Hagen, zmiana kursu w…

- Strzelają – zameldował Mellier. – Dwie rakiety Sidewinder.

- Kto strzela?

- Cały czas tylko „Oregon”.

- Hagen, bierz kurs uchyleniowy na „Oregon” – poleciła. – Na pełnym ciągu.

- Ale rakiety…

- Wiem, nie stracą namiaru – powiedziała. – Triptree, bądź gotowa do odpalenia flar, z detonacją dwie sekundy po wystrzeleniu.

„Von Braun” nawracał po szerokiej elipsie w kierunku Apollo, który nie miał takiej manewrowości i obracał się powoli. Rakiety szły po torze śladu termicznego, a Arciniegas czekała aż znajdą się na kursie na „Oregon”.

- Flary! – poleciła wreszcie. – Hagen, martwy ciąg, zmiana kursu!

Chwilę po odpaleniu wabików silniki się wyłączyły ułamek sekundy po zmianie trasy lotu „Von Brauna”. Ten zasłonił swe dysze, kryjąc źródło ciepła, znikając z radaru i skanerów telemetrii NASW. Eksplozje utworzyły chwilowe źródło ciepła, a paski folii spowodowały zakłócenia na radarze. Rakiety dały się nabrać i przeszły prosto przez ten obszar, po czym ich matematyka zgłupiała, zgubiwszy aktywny namiar, lecz chwilę później miały już nowy.

- Zalokowały się na silniki „Oregonu”! – poinformował Mellier.

- To już problem Stylesa – stwierdziła Arciniegas.

Pięć sekund później, na dwie sekundy przez uderzeniem „Oregon” zdołał rozbroić pociski, które uderzyły w dysze silników. Zapalnik został wyłączony, lecz chwilę później w ogniu ciągu, którego Apollo nie wyłączył, jeden Sidewinder wybuchł.

- Brak bezpośredniego trafienia, ale silnik mu właśnie zgasł – poinformował Mellier.

- Bądź tak miły i trzepnij go jeszcze aktywnym skanem – poprosiła Arciniegas. – Ale precyzyjnym. W silnik i wyrzutnie rakiet.

- Będziemy strzelać? – zapytała Triptree.

- Nie widzę powodu. Mam nadzieję, że zrozumiał, że właśnie stracił statek – powiedziała Arciniegas, sprawdzając czy „Argentyna” nie podejmuje działań. – A teraz zabierz nas w kierunku przestrzeni Związku.

- Ale kordon…

- Chętnie pomogłabym tym nieudaniczkom wygrać wojnę, ale nie wiemy ilu nas będzie szukać – powiedziała. – A na terytorium Związku raczej nie będą. I niech Gellert sprawdzi co tym razem popsuliśmy gubiąc Hefajstosa.

W CINSPAC Gleesonowi nie uszło uwagi, że ktoś podniósł okrzyk radości, gdy trafiony został „Oregon”, choć szybko umilkł. Gniewnie zwrócił się do Glenna.

- Może mi pan wyjaśni admirale, dlaczego pozostałe okręty nie reagują, gdy Arciniegas strzela do okrętów NASW?

- De facto nie oddała ani jednego strzału – odpowiedział spokojnie Glenn, a Gleesonowi nie umnęło inroniczne spojrzenie rzucone nań przez Armstronga. – Po za tym nie mamy teraz już w ogóle pojęcia gdzie jest.

- Cztery okręty posłane by ją aresztować nie wykonały rozkazu, piąty nie wsparł „Oregonu”! – Gleeson mówił podniesionym głosem.

- Cztery zgłosiły problem z łączością, piąty z uzbrojeniem – przypomniał Glenn.

- Awaryjność w NASW przekracza wszystko co możliwe! Wszystkie okręty komunikowały się między sobą poza siecią Hermes – Gleeson nie mógł ochłonąć. – Nie tylko tamte! Wy też coś nadawaliście z ISS radiowo!

- Wszyscy poprosili o potwierdzenie odrębnym kanałem zgodnie z procedurą. Nie wiem co innego mogli sobie przekazywać – powiedział Glenn, po czym chrząknął. – Chce mnie pan o coś oskarżyć Gleeson? Przejęcie próbowaliśmy przeprowadzić zgodnie z planem, statek był odcięty przy pomocy procedury awaryjnej na takie wypadki, którą opracowana została przez kryptografów sieciowych NASW i NSA, na Ziemi i tutaj. Powiedziałbym, że Arciniegas nie miała najmniejszej szansy.

- Została ostrzeżona, a kapitanowie NASW nie słuchają rozkazów! Dla kogo więc pracują?

- Gleeson – głos Glenna ociekał współczuciem. – Postawmy sprawę jasno. Kapitan Arciniegas ma może i nieprzyjaciół w NASW, a nie wszyscy są jej fanami. Kilka lat temu powstrzymała jednak atak na Sojusz, potem zestrzeliła okręt klasy Behemot przewyższający ją wielokrotnie siłą ognia i opancerzeniem. Przeprowadziła atak na obiekt bojowy Europa, czyli stację Rewolucja. Mam tu wielu młodych kapitanów i ona jest dla nich bohaterką. A pan kazał nadać otwartym tekstem, że jest podejrzana o zdradę i ma zostać aresztowana. Zrobiłem dokładnie o co pan poprosił. I wie pan co się stało?

- Co takiego?

- Jak mogłem przewidzieć, że nie będzie chętnych do wykonania takiego rozkazu w obliczu nadchodzącej bitwy z Kosmflotą? W sumie powinienem się cieszyć, że ktoś jeszcze słucha poleceń CINSPAC, a nie rozkazów Arciniegas – jego głos ociekał ironią.

- Mówimy o buncie – oczy Gleesona się rozszerzyły.

Nim Glenn zdążył coś powiedzieć zaczął wyć alarm.

Stacja Zwycięstwa >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz