Podobno
Idris Elba, czyli psychopatyczny detektyw Luther, również pilot
„Prometeusza” i Heimdall z MCU, ma zostać Rolandem w adaptacji
Mrocznej Wieży. Jak pisałem Roland, ostatni rewolwerowiec to dla
mnie i wielu czytelników ktoś pokroju Clinta Eastwooda z filmów
Sergia Leone. Człowiek bez przeszłości który wchodzi do saloonu i wychodzi jako
jedyny pozostały przy życiu. Zresztą na początku swej wędrówki do Wieży Roland
wchodzi do miasteczka i po nim nikt już go nie opuszcza. Trudno mi
wyobrazić sobie Idrisa Elbę jako rewolwerowca, bo Mroczna Wieża to
nie Django. Autor tego pomysłu powinien smażyć się na stosie na
który trafi twórca ostatniej adaptacji „Fantastycznej Czwórki”,
który był równie twórczy wobec postaci Human Torch. Niestety
prędzej czy później Doctor Who stanie się kobietą, przed tym
pomysłem już nie uciekniemy, w każdym kolejnym sezonie coraz więcej na to wskazuje. Jak wyglądać będzie Roland
szukający wieży dopiero się okaże.
Skoro
do tablicy została wywołana wieża, to witamy na kolejnym jej
poziomie. Czytam właśnie świeżo wydany „Bazar złych snów”
Stephena Kinga i jak każdy zbiór jego opowiadań jest nierówny.
Czytam i w większości ziewam, lecz w pewnym momencie natrafiłem na
nowelkę zatytułowaną „Ur”. King we wstępie informuje, że
napisał ją dla kasy, bo zapłacił mu Amazon, żeby stworzył
dzieło, w którym wystąpi Kindle. Autorowi powieści „God Hates
Poland” Michałowi Radomirowi Wiśniewskiemu, znanemu jako mrw,
którego niektórzy mogą kojarzyć z „Esensji” i mediów
mainstreamowych z tekstów o szeroko pojętej fantastyce, raczej nikt
nie zapłacił. Książka wyszła niedawno i opowiada o życiu,
robotach i kwantowej rzeczywistości. „Ur” wyszło w początkach
dziejów czytnika Amazonu i traktuje o różowym Kindle. King bawi
się tu wariacją pomysłu, który później rozwinął w powieść
„Dallas 63”. Co by się wydarzyło, gdybyśmy znali przyszłość
i postanowili ją zmienić? Jak łatwo przewidzieć konsekwencje są
katastrofalne, ku memu przyjemnemu zaskoczeniu okazuje się, że
opowiadanie powiązane jest z Mroczną Wieżą, która drży w
posadach, a róża czuje nadchodzącą zimę. Na miejsce przybywają
zaś cadilacem ludzie w żółtych płaszczach, znani z „Serc
Atlantydów”.
Lecz
bardziej podoba mi się pomysł, iż kindle staje się nexusem
nieskończonych światów. Bohater dostaje różowe urządzenie z innego
świata, na czytniku odkrywa dostęp do repozytorium książek
wydanych w alternatywnych rzeczywistościach. Opłaca i pobiera
książki, które nigdy nie powstały w naszym świecie, choćby nie
napisane nigdy dzieła Ernesta Hemingwaya. Światów jest
nieskończona liczba, co oznacza, iż przez całe swe życie może
czytać książki swego ulubionego autora. Wizja dla jednych
przerażająca dla innych wspaniała. W każdym świecie losy pisarzy
potoczyły się nieco inaczej, czasem żyli dłużej, czasem umierali
w dzieciństwie. Wiele światów powiązanych jest bardzo blisko,
zatem styl pisarzy jest praktycznie niezmieniony, a zanurzenie się w
lekturę jest niezapomnianym przeżyciem.
Macie
swojego ulubionego autora? A co gdyby napisał kolejne powieści,
części ulubionych cyklów? I inne, których nigdy nie poznaliśmy,
równie dobre jak wydane dotąd? Dostęp jest prosty, wystarczy
nacisnąć DOWNLOAD. Oczywiście bohater nowelki bierze się za czytanie
prasy, śledząc alternatywne wersje światów, niektórych
zniszczonych wskutek wojen. Ciekawość pcha go jednak do próby
sprawdzenia, co dzieje się w przyszłości, co prowadzi do
wstrząsów.
Używam
kindle dwa lata, dostałem go na gwiazdkę i podchodziłem początkowo
jak pies do jeża, teraz podpowiada mi, że przeczytałem na nim
prawie 200 książek. Niestety nie jest różowy, a książki
pochodzą wyłącznie z tej rzeczywistości. Lecz czasem trudno
dokonać wyboru, bowiem ich liczba jest równie nieskończona jak
światów wokół wieży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz