środa, 2 grudnia 2015

Lata wiary

Kiedy pisałem ostatnio o prostej koncepcji polegającej na zamianie w rzeczywistości alternatywnej chrześcijan z muzułmanami, co sprawiło, że terrorystami niszczącymi WTC stali się wyznawcy Jezusa, na myśl od razu nasunęła mi się gruba książka Kima Stanleya Robinsona, która stawia ten temat w zupełnie innym świetle. Chrześcijan z równania zupełnie eliminuje, zmieniając w nic nie znaczącą mniejszością religijną, której wyznanie z czasem zanika i rozpływa się w morzu wiary. W rzeczywistości powieści „Lata ryżu i soli” ukazany zostaje świat, w którym pod koniec średniowiecza znikają mieszkańcy Europy. Tym samym miejsca nie mają wielkie odkrycia geograficzne ani rewolucja naukowa, co za tym idzie świat nie zostaje ukształtowany na podobieństwo europejskich mocarstw.
Koncepcja ta wpisuje się w ciekawe dyskusje, jakie czasem toczą naukowcy. Co właściwie sprawiło, że Europejczycy ruszyli podbić świat? Głód ziemi i chęć przygody, czy też niespokojny duch? Jak to się stało, że mimo iż w Chinach wynaleziono druk i proch w tamtejszym systemie społecznym zupełnie się one nie przyjęły, a w Europie zdołały dokonać rewolucji? Kilka razy zetknąłem się z opinią, że odmienność cywilizacyjna kontynentu wynikała z wykształconej tu przez stulecia indywidualności, która kształtować zaczęła się jeszcze w czasach Imperium Romanum, ugruntowując się z uwagi na opór przeciw władzy kościelnej, potęgowany przez schizmy i reformację. Rewolucja naukowa i rozwój technologii były możliwe w dużej mierze dzięki zakwestionowaniu paradygmatu wiary i buntowi przeciw opisywanemu porządkowi świata. Spojrzenie na rzeczywistość pozbawioną znanej historii, przynosi niezwykle ciekawe spostrzeżenia. Nawet niezależnie od istnienia łacinników, jak wówczas nas zwano, dwie cywilizacje spotykały się i wchodziły w rezonans. Ładnie ukazuje to sztampowy serial Netflixa "Marco Polo" będący odpowiedzią na "Grę o Tron". Choć zbeletryzowany pokazuje świat, w którym Europejczycy nie mają jeszcze żadnego znaczenia, tak było do czasu odkryć geograficznych, które tu nie nastąpiły.
Robinsona wiele osób kojarzy z jego sztandarowego działa, trylogii o kolonizacji Marsa, wielostronicowej epopei opowiadającej o terraformowaniu i rozwoju ludzkości, gdzie równie ważny jak aspekt SF są socjologia i polityka. Na te aspekty położył nacisk także w „Latach ryżu i soli”, skupiając się na wzajemnych relacjach i przeżyciach bohaterów. Choć książka pozbawiona jest elementów fantastycznych, jako motyw przewodni spajający opisywane epoki autor wybrał reinkarnujące się dusze, wcielające się w kolejnych epokach zarówno w kobiety i mężczyzn, co prócz rozważań na temat duchowości buddyjskiej pozwala czytelnikowi na poczucie, że mają do czynienia z tymi samymi protagonistami. Choć powieść dzieje się na przestrzeni wielu epok i 500 lat, brak tu rozmachu choćby „Atlasu Chmur”, gdzie autor zastosował podobne rozwiązanie.
Gdzie więc punkt rozbieżności? Zaznaczmy, że to jeden z rzadkich przypadków, gdy odmienił on świat całkowicie, a nie spowodował jedynie niewielką zmianę. Nastąpił pod koniec XIV lub na początku XV wieku, w okolicach bitwy pod Grunwaldem. Oddziały Tamerlana Wielkiego docierają na Węgry, gdzie odkrywają puste miasta i wioski pełne dawno zmarłych ludzi. Jedyny żyjący opowiada im o czarnej śmierci, zarazie która spustoszyła Europę, sprawiając iż nikt jej nie przetrwał. Rasa biała w zasadzie wymarła pozostawiając porzucone pomniki swej cywilizacji. Mongołowie wycofują się, a zwiadowcy zostają zabici, by nie przynieśli zarazy hordzie, choć jednemu z nich udaje się uciec. Z czasem trafia do floty chińskiego admirała, który odkrywa powoli świat, odkrywając, iż potomkowie Rzymian nie istnieją. Kolejne stulecia to alternatywna historia pisana przez dwie największe cywilizacje, które wzrastają w potęgę. Chiny stopniowo podbijają Japonię, podczas gdy muzułmanie zajmują Firanię, czyli Europę. O ile państwo Chińskie jest jednolitym cesarstwem, Dar-Al-Islam dzieli się na szereg kalifatów, mających rozmaite relacje, stanowiąc rodzaj religijnej wspólnoty. Z czasem sięgnie do granic Bajkału. Brak mobilności handlowo-bojowej europejczyków zmienia jednak mocno historię, bowiem w cenie są wyłącznie wynalazki mające zastosowanie militarne. Z Japonii podbitej przez Cesarstwo uciekinierzy docierają do nowego kontynentu, gdzie z indiańską Ligą zbudują nowe państwo, przeciwstawiające się powolnemu budowaniu chińskiej potęgi. Zmianę przyniesie dopiero indyjski Trewankar, którego oświecony władca odkryje zastosowanie pary, a jego stalowe maszyny rzucą wyzwanie dominacji muzułmanów i chińczyków. Tak nadejdzie wiek nasz XX, gdzie wybuchnie wielka wojna, pomiędzy zjednoczonym Dar-Al-Islamem a Chinami, które zbytnio urosną w siłę. Ta totalna walka trwać będzie aż do roku 2000, choć oczywiście nikt nie stosuje już chrześcijańskiego kalendarza. Front niszczycielskiej walki obejmie Himalaje, stosowane będą gazy bojowe, wojska utkną w okopach. Koncepcja broni nuklearnej pojawi się dopiero pod koniec tego okresu.
Świat to zupełnie inny, od tego jaki znamy. Dopiero długa wojna wzmacnia pozycję kobiet, gdy potrzebujące rekruta oddziały zaczną wcielać do armii kobiety, których pozycja zarówno w Chinach jak i islamie jest niska. Z czasem nie nadąży za tym system społeczny, trzeszczący coraz bardziej w okowach narzuconych dawno temu przez religię i tradycję. Islam i Chiny będą musiały się zmienić, co jednocześnie wymusi zmianę w liberalnych państwach indyjskich i indiańskich, które włączają się w wojnę. Około roku 2045 dawne potęgi już nie istnieją, świat rozpadł się na kilkanaście państw, które budują swoje relacje na nowo. Ruchy faszystowskie i komunistyczne nie zyskały tu takiego znaczenia i natężenia, jak w historii jaką poznaliśmy.
W przeciwieństwie do innych historii alternatywnych ta wydarzenia głównego nurtu pozostawia w tle, nie są tu ważne postacie liderów, bohaterów i wielkie bitwy. Dzieją się gdzieś niejako na marginesie soczewki, w której Robienson skupia życie ludzi w określonym czasie i miejscu, gdzie ważne są ich osobiste problemy. Nie każdemu takie podejście przypadnie do gustu, lektura jest powolna i wymagająca, choć całością koncepcji olśniewa, wielu odejdzie znudzonych. Lecz całościowa wizja alternatywnego świata jest z pewnością warta poznania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz