środa, 9 marca 2016

Maszyny i potwory

Zazwyczaj historie alternatywne krążą wokół trzech tematów: II Wojny Światowej, Wojny Secesyjnej oraz Imperium Rzymskiego. To ostatnie pojawia się w wielu opowieściach, których autorzy eksplorują świat, w którym Imperium nie upadło. Zresztą w internecie łatwo znaleźć osobników, którzy wierzą, że było to jedynie wybieg, a w sekrecie Rzymianie nadal panują nad światem. Miło wziąć do ręki książkę, w której mowa jest o czymś nieco innym, nawet jeśli jest to rzecz dla młodzieży. Mowa o trylogii Scotta Westerfielda “Lewiatan”, “Goliat” i “Behemot”. Samą akcję tu pominę, bo skrojona została pod czytelnika młodszego wiekiem, fascynujący jest steampunkowy świat jaki na potrzeby powieści opracował autor. W tle rozgrywają się wydarzenia lat 1914-1918 w alternatywnej rzeczywistości, nie jest to jednak brudna wojna jaką znamy z książek Michała Gołkowskiego, gdzie trwa ona już ósmy rok. To wojna biologii z maszynami. 


Zamiast państw centralnych mamy tu clankersów, po polsku przetłumaczonych jako chrzęsty. Posługują się oni różnego rodzaju maszynami bojowymi, lecz nie są to czołgi jakie znamy z naszej rzeczywistości, które pojawiły się podczas Wielkiej Wojny. To potężne steampunkowe kroczące maszyny, przypominające pancerniki. Zarówno Austria jak i Prusy rozwijają swą technologię, by pokonać swego przeciwnika, który do walki z nimi wykorzystuje biologię. Ententa, to w świecie książkowym Darwiniści. Punkt rozbieżności zaistniał w połowie XIX wieku wraz z odkryciami Karola Darwina, a badania nad niciami życia (czyli DNA) pozwoliły na hodowlę coraz większych wielokomórkowych organizmów. Szczytowym osiągnięciem jest latający wieloryb, tytułowy Lewiatan, unoszący się dzięki wodorowi, przypominający żywy lotniskowiec, utrzymujący cały ekosystem mniejszych zwierząt.
Dość ładnie to starcie dwóch odmiennych ścieżek rozwoju naukowego ilustruje powyższa mapka. Oczywiście autor zamyka się nieco w ciasnych ścieżkach steampunku, jednak nie sposób odmówić mu pomysłowości. O ile parowe maszyny ze swą niszczycielską siłą mieszczą się w tym czego się spodziewamy, bestie wyhodowane w laboratoriach płynących wprost z XIX-wiecznych koncepcji są już czymś odmiennym. Na ziemi z maszynami kroczącymi walczą potwory, w powietrzu latają wieloryby. Gdzieś tam istnieje dziwne państwo USA, które nie opowiedziało się po żadnej ze stron i wykorzystuje zarówno machiny jak i zdobycze darwinistów, do wojny się nie włączając. Książka zresztą osadzona jest w historii, pojawiają się okręty istniejące w rzeczywistości, a Żydzi produkują golemy na potrzeby chrzęstów. A prócz tego wiele tu innych ciekawych pomysłów, hodowane z jaj małpki, mechaniczne łóżka dla inwalidów. Szkoda, że autor nie pokusił się o napisanie kolejnej książki, w której temat przedstawiłby dla czytelnika nieco bardziej dorosłego. Lecz skoro nie ma się tego, co się lubi....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz