sobota, 29 listopada 2014

Inna Wojna Światów

W szeroko pojętym S-F bardzo łatwo wyśmiać każdy pomysł. Naziści na księżycu i Hitler na dinozaurze, jak w trailerze ciągu dalszego tego przecudnie głupiego filmu, którego na trzeźwo nie jestem w stanie zmóc. Ale wszystko zależy od sposobu podania. Bo przyznacie, że historia o obcych przylatujących podbić Ziemię nie brzmi zbyt ciekawie. A tymczasem Harry Turtledove zrobił z tego niesamowite danie i jedną z lepszych książek jakie zdarzyło mi się czytać.
Pełny tytuł tego dzieła to „Wojna Światów: W Równowadze”. W Polsce książka ukazała się w roku 1997 i najwyraźniej nie trafiła w swój czas, bo kolejnych części już w naszym języku nie uświadczyliśmy. Może to kwestia dinozaurów na okładce. Tymczasem dorobiła się dwóch trylogii i jeszcze kontynuacji w postaci kolejnego tomu. Trochę szkoda, że po polsku można przeczytać tylko pierwszą z siedmiu książek, ale jeśli ktoś ma kindla i zna angielski, to w amazonie kolejne części można nabyć za zawrotną sumę siedmiu dolarów.
Harry Turtledove to postać zasłużona dla fantastyki, popełnił cykl fantasy Videssos, o legionistach i Gallach przeniesionych do alternatywnego świata, jednak duże zasługi położył na polu fantastyki alternatywnej. Jednym z nich jest właśnie Wojna Światów. Pomysł wyjściowy, jak stwierdza sam autor, był niezwykle prosty. Jest rok 1942, ostatni moment II Wojny Światowej, kiedy wygrana mogła przydarzyć się obu walczącym stronom, stąd tytułowa równowaga. Podczas gdy alianci przepychają się z Niemcami, którzy utknęli pod Stalingradem, nad Ziemią pojawia się statek obcych. Rasa, bo tak zwą się jaszczury, jest mocno zszokowana. Stanowią forpocztę lecących w tym kierunku statków kolonizacyjnych, które mają zająć Ziemię. Obcy nie przybywają w ciemno, dokonali zwiadu kilkaset lat wcześniej i nastawili się na pacyfikację rycerzy na koniach, natrafiają zaś na pre-technologiczną cywilizację, którą wyprzedzają jedynie o mniej więcej wiek. Nie potrafią tego pojąć, ich cykl życiowy jako gadów jest niezwykle spowolniony, stąd i rozwój technologiczny liczy się w tysiącach lat. Nigdy w kosmosie nie natrafili dotąd na istoty, które rozmnażają się tak szybko i żyją intensywnie, rozwijając się w sposób przyśpieszony. Autor bardzo ładnie to wykłada, a następnie atak obcych przenosi historię w wymiar alternatywny.
Książka jest napisana z dużą dbałością o szczegóły, pokazuje reakcje na inwazję strony niemieckiej, japońskiej i aliantów, próby porozumienia się z obcymi i podjęcia z nimi walki, po tym jak używają broni atomowej. Paradoksalnie uniemożliwia użycie przez nich zaawansowanej technologii, a niewiele szkód wyrządza ludziom, bowiem impuls elektromagnetyczny nie wpływa negatywnie na technologią lampową. Swa prymitywną bronią ludzie są w stanie zadać odwet myślącej powoli rasie obcych. A wszystko to jest zakorzenione głęboko w historii roku 1942 i działań wojennych, pojawia się nawet Warszawa i generał Bór-Komorowski, a obcy usiłują zagrać kartą polską, podczas powstania w getcie.
Czyta się bardzo dobrze, książka stanowi wręcz modelowy przykład tego jaka powinna być rozrywkowa fantastyka. Na allegro w tej chwili na aukcji wisi po 12 zł (aukcja nie moja), niestety minusem jest to, że kończy się w najciekawszym momencie. Kolejne dwa tomy opisujące ciąg dalszy alternatywnej II Wojny już nie wyszły, podobnie jak trzy tomy o zimnej wojnie w latach sześćdziesiątych z udziałem III Rzeszy, po tym jak na Ziemię przybywają statki kolonizacyjne. No i jest jeszcze ostatnia książka, o tym jak na początku XXI wieku ludzie łamią ograniczenia technologiczne Rasy i udają się na jej rodzinną planetę.

Harry Turtledove, Wojna światów: w równowadze, Amber 1997



Przy okazji zrobiłem trochę porządku na blogu. Udało mi się wyodrębnić historię postapo (choć tak naprawdę staje się ona bardziej SF) i w dziale Spis treści zamieściłem harmonogram publikacji kolejnych części. Oczywiście główną działalnością pozostaną wpisy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz