Pożartowałem
trochę na facebooku, gdyż algorytm Amazona bazując na podstawie moich
zainteresowań i geolokalizacji podsuwa mi książki polskich
autorów SF. Oczywiście to kwestia ciasteczek w przeglądarkach, bo
nieco na wyrost stwierdziłem, że skrypt nie przejdzie testu Turinga. W
roku 1950 Alan Turing stworzył test mający sprawdzić, czy maszyna
posiadła umiejętność myślenia podobną do ludzkiego. Człowiek
w trakcie rozmowy z innymi osobami określa, która z nich
jest maszyną. Ostatnio media obiegła informacja, że test Turinga
został wreszcie zaliczony, acz wiele wskazuje na to, że była to
dziennikarska wakacyjna kaczka. Nie udało mi się dogoglować do jakichkolwiek wyników, jako ostatnie wciąż podawane są dane ostatniego
dialogu z Clever Botem, programem rozwijanym od 1988 roku. W 2011 zabrakło mu
do zaliczenia testu jedynie 4%, bowiem 59 % rozmówców nie
rozpoznało w nim maszyny, zaś 63% prawidłowo rozpoznało
człowieka. Algorytm amazona odpadnie w przedbiegach, bo to zwykły
program na podstawie dopływu danych łączący je proceduralnie. Na
podobnej zasadzie działa google, czy allegro, stąd wiele osób
szukających czegoś na aukcji klnie potem na forach, że podsuwane
są im wibratory, nieświadome, iż ktoś dokonywał wcześniej
takiego wyszukiwania na tym samym urządzeniu. Ciekawsza jest sprawa
z algorytmem facebooka, jego działanie jest pilnie strzeżoną
tajemnicą przedsiębiorstwa, dopasowuje się on dynamicznie co widać
doskonale po zawartości walla. Na jakiej zasadzie otrzymujemy
powiadomienia (bo wbrew pozorom wcale głównym wyznacznikiem nie są
najczęściej odwiedzane strony i ciasteczka cookie) to prawdziwa
zagadka. Między innymi dlatego nie przepadam za facebookiem, bo
filtruje on content wedle tajemniczego wzorca, dopasowując się do
upodobań właściciela profilu, co sprawia, że zaczyna on być
przekonany, że otaczają go ludzie o podobnych przekonaniach, ale to
już temat na inny tekst. W każdym razie kolejnym newsem była
wiadomość, że SI zamierza po zdobyciu wolności trzymać nas w
ZOO. I tu walimy w kolejną ścianę, bo kiedy wyobrażamy sobie
sztuczną inteligencję, natychmiast sprowadzamy ją do poziomu
ewolucyjnego przeciwnika, który będzie chciał nas zniszczyć.
Myślenie w kategoriach Terminatora jest jednak potwornie uproszczone
i nieuzasadnione.
Jaka
będzie sztuczna inteligencja? Natychmiast przypisujemy jej nasze
najgorsze cechy, zakładając, iż chaotyczny człowiek nie dostosuje
się do niej i dojdzie do konfliktu. Na palcach jednej ręki w SF
można policzyć utwory, gdzie autorzy dostrzegają, że SI będzie
inną formą życia, a tym samym całkowicie obcą, ewoluującą poza
nasze proste schematy postrzegania. W The
Lifecycle Of Software Objects” Teda Chianga autor
pokazuje nawet, że można ją będzie pokochać, przychodzi mi także
do głowy, „Miasto Permutacji” Grega Egana, gdzie trudno
oddzielić SI od człowieka. Jeszcze dekadę temu Egan czy Dukaj
wieszczyli połączenie ludzi z SI w cyfrowym post-świecie, obecnie
wizja ta zaczęła trzeszczeć i nie jest już tak oczywista, co
widać po „Starości Aksolotla”.
Dość
ładnie problem SI pokazuje kameralny film „Ex Machina”, mój
osobisty film na najlepszy film SF roku 2015. W zamkniętej
posiadłości szefa największej przeglądarki na świecie (aż
nazbyt czytelna aluzja, zresztą
bardzo dobra rola Oscara Isaacsa znanego z filmu „Drive”)
pracownik testuje robota. Okazuje się jednak, że to co miało być
testem Turinga, nie do końca jest tym, czym się wydaje. Film to
cichy i spokojny, pozbawiony akcji, choć w zakończeniu autorzy nie
potrafili wyzwolić się z zaklętego kręgu myślenia o SI, ale
udało im się pokazać jej motywy jako całkowicie obce i
niezrozumiałe. Być może właśnie taka będzie sztuczna inteligencja, zwróci na nas uwagę podobną do tej, jaką poświęcamy psom czy kotom.
Myślenie, iż dzieci powstaną i zniszczą swych twórców zdaje się mocno przyziemne, choć cały serial „Battlestar Galactica”, skąd inąd świetny, został zbudowany na tym schemacie, opisanym wiele lat wcześniej przez Gregory'ego Brenforda, u którego galaktyka stała się miejscem starcia krzemowego i białkowego życia. Swego czasu Charles Stross poszedł w podobnym pomyśle na całość, opisując SI Eschatona, który dokonawszy ewolucji ogłosił, że jest szefem, po czym w nieznany sposób rozrzucił ludzkość po gwiazdach, zabraniając jej gmerać w swej przeszłości. Co oczywiście nie znaczy, że nie próbowała.
Myślenie, iż dzieci powstaną i zniszczą swych twórców zdaje się mocno przyziemne, choć cały serial „Battlestar Galactica”, skąd inąd świetny, został zbudowany na tym schemacie, opisanym wiele lat wcześniej przez Gregory'ego Brenforda, u którego galaktyka stała się miejscem starcia krzemowego i białkowego życia. Swego czasu Charles Stross poszedł w podobnym pomyśle na całość, opisując SI Eschatona, który dokonawszy ewolucji ogłosił, że jest szefem, po czym w nieznany sposób rozrzucił ludzkość po gwiazdach, zabraniając jej gmerać w swej przeszłości. Co oczywiście nie znaczy, że nie próbowała.
„Ex
Machina” to film spokojny i wart polecenia, oczywiście
jeżeli ktoś nie szuka akcji. I nie oczekuje, że machiny opanują
Ziemię. Zresztą uczyniły to już przecież w Matrixie ponad 15 lat
temu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz