poniedziałek, 22 stycznia 2018

Podróże na drugą Ziemię

Uwielbiam estetykę filmów SF lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Czasów kiedy najpierw ludzkość terroryzowały czarno-białe gumowe monstra, następnie trwał podbój kosmosu w pastelowych barwach, rozpoczęty „Zakazaną Planetą” z młodym Lesliem Nielsenem w roli głównej. Nie wiadomo kiedy stały się klasyką, wiejącą dawką optymizmu dotyczącego ludzkiej natury, nawet gdy usiłowały poruszyć nieco poważniejsze tematy. Era ta nieodwołalnie dobiegła końca w latach siedemdziesiątych, mniej więcej w okolicach premiery „Francuskiego Łącznika”. Zupełnie jakby cały świat zmienił się w śmietnik po tym jak człowiek stanął na księżycu i zakończył swe marzenie o wspaniałej przyszłości. Potem były Wietnam, narkotyki i prawdziwe życie. W komiksach Denny O’Neil i Neal Adams wywołali szok pokazując narkomanię, przeciwnika jakiego nie zdołali pokonać Green Arrow i Green Lantern. O ile w roku 1967 przeciwnikiem Bonda był jeszcze pastelowo-komiksowy Blofeld pragnący władzy nad planetą, w roku 1973 musiał się mierzyć już z dilerami z Bronxu i Nowego Orleanu w rytmie nawiązującym do kina blacksploitation. Z kinem SF także coś się stało, „Ciemna gwiazda” zdawała się tonąć w oparach wypalanej trawy. Być może „Star Wars” przyniosły nową nadzieję, lecz „Alien” pokazał, iż jej nie ma, a w kosmosie nikt nie usłyszy niczyjego krzyku. A przecież ledwie 10 lat minęło od premiery „Podróży na drugą stronę słońca”.
Oryginalnie wyświetlano go w roku 1969 pod tytułem „Doppelganger”. Pokazuje przyszłość w jasnych barwach, choć pozornie w XXI wieku niewiele się zmienia. Nadal istnieje Związek Radziecki, z którym Zachód rywalizuje o prymat. Ledwie przecież przegrał wyścig na księżyc, mało kto wówczas orientował się, iż potęga która pierwsza wyniosła w kosmos sputnika, psa i człowieka, to kolos na glinianych nogach. Sowiecki szpieg wykrada informacje pośród vintage’owych zabezpieczeń (uwielbiam te estetykę przyszłości lat sześćdziesiątych). Acz nie to jest treścią filmu, lecz odkrycie planety obiegającej słońce po przeciwległej do naszej planety stronie. Naukowość tego pomysłu zostawmy z boku, bardziej intrygujące jest to, co nastąpi potem. Montowana naprędce wyprawa startuje by ruszyć tam na trzy tygodniową wyprawę. Oglądamy przygotowania do startu, problemy małżeńskie i pracowe dwóch kosmonautów, które gdzieś powoli się rozpływają. Widać rysy na obrazie nie mieściły się jeszcze w estetyce, bohaterowie są posągowi, w przeciwieństwie do komiksowości i dysfunkcyjności obecnych postaci. Wszyscy mają jednak wyraziste rysy psychologiczne jakich brakuje obecnym. Gdy wreszcie docierają na drugą Ziemię następuje katastrofa, z której żywy wychodzi tylko jeden z nich. Początkowo sądzi, że w nieznany sposób powrócił na Ziemię, szybko odkrywa jednak, iż tak nie jest. Świat w którym się znalazł stanowi lustrzane odbicie jego domu, napisy są odwrócone, podobnie pokoje i korytarze, litery biegną wspak. Znalazł się w kontr-świecie, w którym wszystko przebiegało tak samo, jedynie obraz jest odwrotny (nieco brakuje co prawda w tym konsekwencji, bowiem bohaterowie mówią do przodu).
Scenariusz jak widać przypomina nieco odcinek dużo starszej amerykańskiej „Strefy Mroku”. „Podróż” jest filmem brytyjskim, w kolorze i z efektami specjalnymi wyprzedzającymi nieco rok 1969 (doceńmy to co potrafiono zrobić bez użycia komputera). Estetycznie przypomina przecudny serial „UFO”, jeden z ostatnich pastelowych filmów tamtej ery, ukazujący rok 1980 w estetyce błyszczących minispódniczek i fioletowych włosów. Intrygujący wydaje się jednak pomysł kontr-ziemi, bowiem typologia ta przewija się przez wiele dzieł tamtych czasów.
Zastanawiające, iż teoria kwantowa i multiwersum Everetta przesączały się do fantastyki bardzo powoli. Choć Andre Norton, Isaac Asimov czy Poul Anderson pisywali historie z cyklu „What if”, a Dick w roku 1962 wystrzelił „Człowiekiem z Wysokiego Zamku”, światy alternatywne nie były tak popularne jak obecnie. Jeśli przyjrzymy się pierwszym odcinkom Star Treka zauważymy, iż Enterprise kilkakrotnie natrafia na światy zamieszkałe przez ludzi, w których historia potoczyła się inaczej, jednak nikt nie nazywa ich alternatywną historią. Koncepcja ta pojawia się dopiero w odcinku autorstwa Harlana Elisona, „Miasto na krawędzi wieczności”, niegdyś tu opisywanym. Wcześniej zdaje się nie istnieć w powszechnej świadomości, Kirk i jego załoga natrafiają na planetę komunistów i jankesów, w innym odcinku odnajdują dzieci, na planecie gdzie historia toczyła się identycznie do Ziemi, lecz rozdzieliła się w XX wieku. Nikt nie nazywa ich planetami alternatywymi, wyraźnie pomysł taki nie przychodzi nawet scenarzystom do głowy. Idea kontr-Ziemi, gdzie wszystko jest w ten czy inny sposób na opak, wydaje się być bardziej popularna. Świat lustra pojawiający się w odcinku „Mirror Mirror” gdzie wartości Imperium Terrańskiego są antytezą Federacji zdaje się być zainspirowany komiksami DC, gdzie w roku 1964 ukazano „Ziemię-Trzy” z Syndykatem Zbrodni, terroryzującym ludzi pozbawionych wartości moralnych. Początkowo Earth-3 nie jest określana jako świat alternatywny, lecz anty-Ziemia. W Marvelu kontr-Ziemię mamy w roku 1972. Koncepcja jest jednak dużo starsza, pochodzi ze starożytności, po polsku znana jest jako Antychton, PrzeciwZiemia lub AntyZiemia, zaproponowana przez filozofa Filoalosa. Planeta poruszająca się po orbicie Ziemi symetrycznie do niej, z tego powodu niewidoczna, ukryta zawsze za Słońcem.
Twórcy „Podróży” umieścili na Kontr-Ziemi świat alternatywny. Nie oni jedyni zresztą, w roku 1973 premierę miał film „The Stranger”, czerpiący mocno z „Podróży”. Były to już jednak lata siedemdziesiąte. Bohaterem był amerykański kosmonauta, który rozbił się na bliźniaczej Ziemi. A w zasadzie jak odkrył Terrze, bowiem historia potoczyła się inaczej. Władzę sprawował Perfect Order (nie mylić z First Order), a film opowiadał o ucieczce i próbie powrotu do domu. Świat przedstawiony był dystopią, w której wyeliminowano ubóstwo i rozwinięto program kosmiczny, lecz jednocześnie zakazano zabaw, wyeliminowano religię i pracowano nad wykorzenieniem alkoholu. A zatem była to wyraźnie historia alternatywna, dziejąca się na drugiej Ziemi. Kto ciekaw znajdzie rzecz na youtube.
PrzeciwZiemia była w tamtym okresie mocno nośna, na niej przecież narodzili się Cybermeni, którzy wraz ze swą planetą Mondass opuścili Układ Słoneczny. Był rok 1966, odcinek poprzedzał trzy lata „Podróż”. W tym samym czasie pierwszą książkę z cyklu o Gorze popełnił w USA John Norman (to o nim Sapkowski pisał w Pirogu, iż uwielbia opisywać seks ze związanymi i uległymi kobietami). Gor to planeta przeciwległa do Ziemi. Obecnie cykl liczy trzydzieści kilka tomów, choć nie opowiada o alternatywnej Ziemi, lecz utrzymany jest w konwencji fantasy.
Być może popularność przeciwZiemi związana była z lotami w kosmos. Światy równoległe i alternatywne historie wyraźnie nie zyskały początkowo popularności. Z czasem Everett i multiwersum rozpowszechniło się popkulturze, a uchronie stały się samoistnym gatunkiem literatury. I tak już pozostało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz