środa, 29 listopada 2017

Deszcz stulecia

Po przeczytaniu całości cyklu „Przestrzeń objawiona” Alastaira Reynoldsa sięgnąłem po inne opowieści tego autora. Choć zalicza się go do twórców hard SF i w utwory swe osadza mocno w fizyce, nie dominują one narracji jak dzieje się to u Stephena Baxtera. Lektura „Century Rain” nie rozczarowała mnie, choć akcja rozwija się powoli. W przyszłości odległej o kilka stuleci w Układzie Słonecznym trwa konflikt między dwiema frakcjami ludzkości zapoczątkowany w XXI wieku zniszczeniem Ziemi. Niekontrolowane użycie nanomaszyn i próba regulacji pogody doprowadziły do zniszczenia życia na Ziemi. Chmury nanitów ewoluowały, po spożyciu planktonu przerzuciły się na białko, na końcu swego łańcucha pokarmowego umieszczając ludzkość. Ocaleli jedynie zamieszkali w kosmicznych habitatach. Zniszczenie Ziemi i skucie jej lodem oraz wciąż niezakończona rekultywacja spowodowały, iż znaczna część ocalałych wyrzekła się nanomaszyn i ich dobrodziejstw. Niewielka grupa korzysta jednak z tej technologii, przedłużając swe życie i dokonując stopniowego rozwoju w postludzkość. Obie frakcje toczą zimną wojnę, przerywaną okresowymi starciami.
Stanowi to jednak jedynie tło powieści, której właściwa akcja toczy się równolegle w opisywanej przyszłosci oraz w Paryżu końca lat pięćdziesiątych XX wieku. Szybko orientujemy się, iż jest to świat, w którym historia potoczyła się inaczej. III Rzesza została pokonana w roku 1940 podczas inwazji na Francję. Obalono Hitlera i wynegocjowano pokój, wciąż rządzi partia nazistowska, jednak nie doszło do holokaustu (niestety autor nie zdradza jaki los spotkał Polskę). We Francji władzę sprawuje lokalna partia faszystowska. Dużo interesujące są jednak inne subtelności, będące skutkiem braku II Wojny Światowej. Gwałtowny rozwój techniki nie miał miejsca, co oznacza nie tylko brak programu rakietowego, rozwoju samolotów i pojazdów, lecz również brak maszyn liczących. Gdzieś daleko w Ameryce budowane są jakieś odpowiednik ENIACa, lecz świat niewiele zmienił się od roku 1939. Wciąż podróżuje się pociągami i statkami, nie istnieje ONZ, Wielka Brytania wciąż jest Imperium, a USA pogrążone w izolacjoniźmie. Amerykanin Floyd pracuje jako prywatny detektyw w Paryżu, otrzymując standardowe zlecenie odnalezienia pewnej blondynki. Reynolds bardzo sprawnie operuje konwencją kryminału noir, zdradzając swą fascynację powieściami o Maigrecie i Phillipie Marlowe. Szybko jednak okazuje się, że w alternatywnym Paryżu dzieje się coś więcej, bowiem oba światy są ze sobą nierozerwalne połączone. Zaś Francja Floyda wcale nie jest przeszłością świata nanokaustu (bardzo zgrabne połączenie słów nano i holokaust), w którym historia przebiegła w sposób znany. Floyd zobaczy więcej niż powinien, gdy jego alternatywna Ziemia stanie się terenem wojny dwóch frakcji przyszłej alternatywnej ludzkości, ograniczonej niemożnością użycia technologii przyszłości.
Łącząc konwencje powieści detektywistycznej i SF Reynoldsowi udało się napisać ciekawą książkę. Mimo swego rozwlekłego stylu pisania i konwencji wyjaśniania wszystkiego pozostawił wiele pytań bez odpowiedzi, utrzymując suspens tajemnicy spowijającej wszechświat w książce. Choć początkowo domniemujemy, iż mamy do czynienia z równoległymi wszechświatami, okazuje się, że tak nie jest. Oba światy współistnieją w jednej przestrzeni, czego nie potrafi wyjaśnić nawet nauka zaawansowanego technologiczne świata nanokaustu. Jak to zwykle jednak bywa ważniejsza niż nauka okazuje się wojna, a starcie rozgrywane w Paryżu staje się głównym polem walki, do którego przygrywką jest zniszczenie jednego z marsjańskich księżyców.
Pisanie cyklu „Przestrzeni Objawionej” pozwoliło Reynoldsowi na udoskonalenie warsztatu pisarskiego, stanowiąc swoiste laboratorium. „Century Rain” choć także opowiada o kosmicznej wojnie, przedstawia ją z punktu widzenia lokalnej skali. Brak tu epickich starć, stawką nie jest przetrwanie ludzkości, choć jak się z czasem okaże zagrożenie dla jednego ze światów jest równie olbrzymie. Autor nie uległ także pokusie napisania kolejnej wielotomowej sagi, choć świat nanokaustu daje takie możliwości. „Century Rain” to ciekawa odskocznia od pisanej przez niego hard SF i do tego udana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz