środa, 19 sierpnia 2015

Ministerstwo głupich kroków

Może nie tylko ja znam ten klasyczny skecz Monty Pythona, w którym John Cleese porusza się sposobem jakiego nie zdołam opisać, korzystając ze swych długaśnych nóg, następnie jako urzędnik Ministerstwa o powyższej nazwie podejmuje petenta pragnącego otrzymać stypendium na rozwój swoje głupiego kroku. Skecz skojarzył mi się z tytułem komiksu jaki wpadł mi właśnie w ręce - „Ministry of Space”, opowiadającego o podboju Układu Słonecznego przez Wielką Brytanię w alternatywnej rzeczywistości.

Za scenariusz odpowiada Warren Ellis, który lubuje się w alternatywnych kwantowych światach, o jego mechanikach eterycznych już kiedyś pisałem. „Ministerstwa Kosmosu” wcześniej nie znałem, choć nie jest to jego najlepsze dzieło, bo brak tu rozwiniętej mechaniki fabularnej. Nie trzeba się zresztą wczytywać we wstęp Marka Millara by zorientować się, że komiks jest swoistym hołdem złożonym dla opowieści na której wychowali się Brytyjczycy po wojnie – komiksach o kapitanie Danie Dare, pilocie RAF walczącym w kosmosie z obcym Mekonem. Komiks taki publikowano w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, a dzielny kapitan w swej kurtce pilota i czapce z daszkiem bronił Ziemi. Moja znajomość z nim sprowadza się wyłącznie do gry komputerowej o tym tytule, wydanej pod koniec lat osiemdziesiątych, w którą zagrywaliśmy się na osiedlu. Czytając „Ministry of Space” niektóre odwołania stały się dla mnie jednak czytelne mimo nieznajomości oryginału, choćby fakt, iż główny bohater John Dashwood lecąc jako pierwszy Anglik w kosmos oświadcza, że uczyni to jak przystoi pilotowi, w kurtce lotnika, a nie w jakimś skafandrze.
Mimo, iż nie jest to najlepsze dzieło Ellisa czyta się je niezwykle dobrze, nie tylko dzięki realistycznym rysunkom Chrisa Westona. Scenarzysta lekcję historii opanował dobrze, alternatywna rzeczywistość bierze swój początek w roku 1945 w Peenemunde, gdzie docierają wojska USA w ramach operacji „Paperclip” dokonując ewakuacji niemieckich naukowców, nim wpadną w ręce Rosjan. Jak niektórzy wiedzą dzięki nim USA w roku 1969 stanęły na księżycu, czemu wydatnie przyczyniły się eksperymenty na więźniach podczas wojny sprawdzające ich wpływ na ciśnienie oraz przede wszystkim rakieta Saturn V, będąca spadkobierczynią osławionych V1 i V2. W komiksie Amerykanie odkrywają, iż ośrodek jest pusty, ktoś porwał naukowców i dokumentację, po czym zostają zbombardowani przez RAF, nim uda im się przekazać wiadomość dalej. Po tej mistyfikacji mającej na celu ukrycie, kto ma niemieckich naukowców, John Dashwood przekonuje Churchilla do powołania Ministerstwa Kosmosu, które da szansę upadającemu Imperium na powrót do pierwszej ligi. Wkrótce ramię w ramię z Wehnerem von Braunem (nie wymienionym z nazwiska, ale łatwo rozpoznawalnym) opracowują rakietę V3. To dopiero początek podboju przestrzeni, w komiksie na 80 stronach śledzimy kolejne pół wieku, podczas którego Wielka Brytania wysyła misje na księżyc, zakłada kolonie na Marsie i opanowuje cały Układ Słoneczny. Gdy kończy się wiek ze swą tanią elektrycznością i żywnością Imperium jest przodującą siłą, w świecie, w którym USA po upadku ZSRR i końcu zimnej wojny zaczyna myśleć o locie w kosmos. Wówczas wychodzi na jaw sekret brudnej przeszłości początków Ministerstwa, który pozwala zadać pytania czy warto było płacić taką cenę. Główny bohater nie ma wątpliwości, uczynił Wielką Brytanię WIELKĄ, a ostatnie kadry ukazujące Układ Słoneczny i mieszkających tu ludzi zdają się to potwierdzać. Nawet jeśli cena jaką zapłacono stawia Anglików na równi z nazistami.
Lecz rozterki moralne nie są osią akcji. Jest nią alternatywny podbój kosmosu, ciekawa wizja, którą warto poznać, przedstawiona w klimacie pionierskich czasów. Gdy ZSRR i USA ścigali się w atomowych zbrojeniach, Brytyjczycy ukradli im księżyc. Dzięki sir Johnowi Dashwoodowi, czyli Danowi Dare.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz